Ukryta Prawda o
Naruto -1.
Starszy mężczyzna, w czarnej zbroi dobiegł do dwóch martwych
ciał i płaczącego dziecka. Pierwszym martwym ciałem, był blondwłosy mężczyzna,
w stroju jonina Konohy z narzuconym płaszczem Kage na strój. Miał ranę, po
czymś sporym co przeszło na wylot przez brzuch. Drugą osoba była czerwonowłosa
kobieta, miała na sobie codzienny ciuch, kobiety, która zajmowała się domem.
Także miała ranę na brzuchu. Wokół nich była bardzo duża ilość krwi. Uwaga staruszka
przerzuciła się na dziecko. Był to noworodek, okryty małym kocykiem. Na głowie
miał blond czuprynę, a oczy miał koloru bezchmurnego nieba, na jego brzuchu,
wokół pępka były czarne znaki, mężczyzna rozpoznał, że była to pieczęć.
-Czyżby Minato, potajemnie miał żonę? – spytał sam siebie
cicho podnosząc dziecko. –Naruto Uzumaki, urodzony 10 Października, matka
Kushina U… – przeczytał z paseczka, przyczepionego do rączki malca. Reszta była
zatarta. – Minato czy ty naprawdę
zrobiłeś z własnego dziecka jinchuriki? – spytał patrząc w nocne niebo.
Mężczyzna położył na chwilę malca na trawie i szybko
zapieczętował martwe ciała do zwoju. Następnie zabrał malca do szpitala, aby go
tam zbadano. Ciała oddał w odpowiednie ręce, po czym wrócił do szpitala. Podszedł
do pielęgniarki, której przekazał Naruto.
-Przepraszam, co z chłopcem, którego Pani dałem?
-Wszystko dobrze, był tylko lekko głodny. Chłopiec ma bardzo
spory apetyt.
-Dziękuję – odparł i opuścił szpital.
Szedł przez zniszczoną wioskę. Najsilniejszą wioskę, która
została w połowie zniszczona w raptem dwie godziny, przez najsilniejsze
stworzenie na świecie, Kyubiego. Hiruzen szedł dalej, myśląc ile to osób
zginęło, ile dzieci trafi do domów dziecka, w tym Naruto, o którym nikt nic nie
wiedział.
Minął miesiąc. Wioska powoli się podnosiła z wielkiego
upadku. Żałoba wciąż trwała i będzie tak przez dłuższy czas. Wszystkie dzieci,
które przeżyły atak i straciły rodziców, trafiły do sierocińca, a było ich
dużo, w tym był Naruto, o którym wszelkie informacje zostały zatarte, oprócz
tego, ze jego matką była Kushina Uzumaki, druga jinchuriki Kyubiego, ale i o
tym nikt nie wiedział, tak jak o tym, że Naruto jest jinchurikim wie tylko on.
Wszystko szło ku lepszemu, jak to mówią, po każdej burzy
wychodzi słonce, prędzej, czy później, ale zawsze się pokaże.
-----Sześć lat temu-----
Blondwłosy chłopiec trenował pod okiem członka elity Hokage,
członka Anbu w masce Kruka. Stał on z rękami założonymi na piersi, przyglądając
się jak młody jinchuuriki rzuca kunaiami i shurikenami. Miał zadanie do
wykonania i wykona je na 100%. Miał wytrenować, Naruto Uzumakiego do poziomu
genina. Nie obchodziło, go dlaczego on, dostał taką misję i nic więcej. Na
początku, szło mu to opornie, nie mógł zapanować nad jego temperamentem i
nadpobudliwością, ale każdy miał słabe strony. A słaba stroną Uzumakiego był
Ramen. Za każde dobre wykonane ćwiczenie otrzymywał miski ulubionej potrawy.
Mała podróbka Yondaime, ćwiczyła cały dzień. Był cały
spocony, na dłoniach miał małe rany, z powodu złego rzutu lub przez złe
trzymanie broni. Pal, w który rzucał był raptem 10 metrów od niego, a on nie
mógł trafić.
-Nie poddam się – mówił do siebie.
Trzeci Hokage
stwierdził kilka rzeczy dotyczące Naruto, które zatrzymał dla siebie. Chłopiec,
przypomina Minato, bardziej niżby można pomyśleć, kocha ramen zupełnie jak
ojciec, ma zapał jak ojciec, zapasy chakry jak ojciec, ale charakter ma już
mieszany. W prawdzie nie znał za bardzo Kushiny, ale Naruto ma mniejszą część
charakteru Minato. Gdy czytał akta Kushiny, wyczytał tylko, że była jinchuuriki
o czym doskonale wiedział. Starszyzna zabroniła brania jej udziału w misjach,
za to dostawała pieniądze od wioski na przeżycie, nie było nic o jej
umiejętnościach, czy znajomych.
-Koniec – oznajmił beznamiętnie Kruk.
-Jeszcze raz – powiedział Uzumaki i wziął w prawą dłoń trzy
shurikeny, które po rzucie trafiły pal w trzy miejsca. Na jego twarzy pojawił
się wielki uśmiech, spojrzał na członka Anbu i czekał na nagrodę. Pies wyszedł z Sali, po czym po kilku
minutach wrócił z trzema odgrzanymi miskami Ramenu na tacy. Naruto dobiegł do
niego i zabrał jedzenie, krzycząc dziękuję, usiadł do stołu.
-Jutro ćwiczymy kontrolę chakry oraz powiem ci podstawowe
informacje o energii, która jest w naszych ciałach.
-Hai – odparł krótko, nie przerywając jedzenia.
Gdy Naruto zjadł, poszedł do swojego pokoju. Po drodze
zastanawiał się jak wygląda życie na zewnątrz. Odkąd pamiętał żył tutaj, a
opiekował się nim Kruk. Wprawdzie mógł wychodzić, kiedy chciał w wyznaczonych
godzinach, ale chodził tylko do Hokage, którego mianował swoim dziadkiem.
Członek Anbu, który patrzył na poczynania Uzumakiego udał
się do Hokage. Po zapukaniu i otrzymania pozwolenia wszedł do gabinetu.
-Coś się stało Itachi? – spytał staruszek.
Kruk zdjął maskę i kaptur, ukazując czarną czuprynę i oczy w
kolorze smoły. Miał jeszcze łodzieńcze rysy, nawet można powiedzieć dziecięce,
należoce do jednego z najsilniejszych klanów w wiosce, klanu Uchiha.
-Donoszę, że Naruto Uzumaki, nauczył się rzucania kunaiami i
shurikenami.
-Bardzo dobrze, dziękuję. Coś jeszcze? – spytał widząc, że Uchiha
nadal tu stoi.
-Chciałbym spytać, czemu mam trenować tego chłopca. Czym on
się tak wyróżnia od innych – Sarutobi zamyślił się, gdy Itachi myślał, że nie
dostanie odpowiedzi, Hiruzen przemówił.
-Po prostu poprosił mnie o trening.
W prawdzie Kruka, zaskoczyła i nie zadowalała taka
odpowiedź, ale już o nic nie pytał.
-Kiedy nauczysz go podstawowej wiedzy, skończysz swoją
misję, a on dostanie normalne dzieciństwo.
Tak się miało stać, ale nie stało. Gdy trening Naruto się
skończył, chłopiec nie wiedział co ma ze sobą robić. Nie miał rodziny,
przyjaciół, a także w wiosce nikogo nie znał, zaczął sam trenować. Doskonalił
się w rzucaniu bronią, walki wręcz, którą podpatrywał siedząc w krzakach na
polach treningowych joninów i kontynuował trening kontroli chakry z wiedzą jaką
przekazał mu Kruk.
Zawsze uważał, że chłopiec wyrośnie na silnego shinobi. On
miał w sobie to coś, był zdolny, ale to nie to czyniło go niezwykłym. Zrozumiał
to podczas ich rozstania, chłopiec był niezwykle uparty, po każdym upadku
wstawał i ćwiczył dalej. Dzięki temu, stoi tu gdzie stoi i obserwuje Naruto.
Itachi stał na gałęzi w koronie drzewa i obserwował, jak
sześcioletni Uzumaki próbuje wejść na drzewo, bez rozbiegu. Ubrany w luźne
spodnie, rozpiętą bluzę z kapturem, pod którą była biała bluzka z czerwonym
wirem na piersi. Gdy upadł na tyłek, z
wysokości około 2 metrów, zaczął się rozglądać, jakby kogoś wyczuł, przez co
się zdekoncentrował. W końcu po kilku sekundach spojrzał w stronę drzewa na
którym stał, ale po chwili wrócił do ćwiczenia.
Itachi zniknął w kłębie dymu. Nie powinien tam być, miał nie
utrzymywać kontaktów z nim. Udał się do
Hokage.
-Co się stało Itachi?
-Chodzi o to, że… obserwowałem Naruto przez jakiś czas.
-Wiesz, że nie powinieneś?
-Wiem doskonale Hokage-sama, ale gdy nasz trening się
skończył, zrozumiałem pewną rzecz.
-Jaką?
-Chłopiec jest niezwykle zdolny, ale to nie to czyni go
niezwykłym.
-„Czyżby się dowiedział?” – spytał sam siebie Hiruzen w
myślach.
-Jest nadzwyczaj uparty, ale przez jego nadpobudliwość
ciężko to dostrzec.
-I co w związku z tym?
-Chodzi o to, że Naruto sam kontynuuje swój trening –
Hiruzen widocznie się zainteresował, oparł się na biurku. – Z tą wiedzą, którą
ma dalej trenuje rzucanie, kontrolę chakry i cały czas podpatruje walki na Taijutsu
joninów.
-Co masz na myśli?
-Aby kontynuować jego trening z rozszerzoną wiedzą.
-Wezwij go do mnie – powiedział po namyśle Hiruzen.
Itachi od razu zniknął w białym dymie. Pojawił się w
miejscu, w którym wcześniej obserwował blondynka, czyli w koronie drzewa.
Zaczął rozglądać się za czupryną w
kolorze złota, ale nigdzie nie mógł go znaleźć. Zeskoczył z drzewa i podszedł
do drzewa po którym chłopiec uczył się wchodzić. Zaczął je oglądać, miało wiele
wgnieceń w kształcie stopy. Postanowił spróbować wyczuć jego chakrę. Po minucie
koncentracji doznał szoku, wyczuł chłopca. Naruto nawet nie krył się ze swoimi
pokładami energii, mimo tak młodego wieku miał większą ilość chakry od niego.
Spojrzał w niebo, na samym czubku drzewa zauważył blond czuprynę. Wbiegł na ta
samą wysokość na pobliskim drzewie. Chłopiec siedział na najwyższej gałęzi i
patrzył się w stronę wioski.
-Pięknie nie tu, prawda? – powiedział Uzumaki, nim Itachi
pojawił się obok niego. – Witaj Kruku.
-Skąd wiesz, ze tu wchodziłem.
-Poruszasz się strasznie głośno, a po za tym coś mi
podpowiadało, że ktoś się zbliża – powiedział nie odwracając wzroku z wioski, a
dokładnie z Gór Hokage. – Kiedyś tam pojawi się moja twarz.
-Gdzie?
-Obok Staruszka! – krzyknął wskazując palcem na twarz
Trzeciego. Po chwili opuścił rękę i spojrzał na maskę Kruka. – Co cię do mnie
sprowadza.
-Hokage-sama cię wzywa – wyjaśnił Itachi, na co blondynek
skinął głową.
Niespodziewanie Kruk doskoczył do Naruto i złapał go za
bark, po czym obaj zniknęli w kłębie dymu, pojawiając się przed drzwiami.
Itachi chciał zapukać, ale Naruto go wyprzedził i wparował do środka z
okrzykiem.
-Cześć Staruszku!
-Witaj Naruto – powiedział z uśmiechem Hiruzen, po czym
zaczął mu się przyglądać.
-Po co mnie wzywałeś?
-Słyszałem, że dalej sobie trenujesz – zaczął Sarutobi.
-Nie ma co robić, w wiosce nikogo nie znam, nie mam
przyjaciół, ani nawet kolegi – powiedział smutno. – Odkąd pamiętam, to żyłem
treningiem.
-Kruku możesz poczekać za drzwiami? – skierował pytanie do
Itachiego stojącego przy wejściu.
Członek Anbu, stanął na baczność, po czym opuścił gabinet.
Naruto rozsiadł się wygodnie na krześle przed biurkiem i czekał, aż Staruszek
rozpocznie rozmowę. Przez kilka minut panowała cisza.
-Naruto – zaczął w końcu mężczyzna. – Wiesz może czemu,
zleciłem twój trening w tak młodym wieku –chłopiec pokiwał przecząco głową. –
Ponieważ, gdy dorośniesz, będziesz jedyną osobą, która może uratować wioskę,
przed poważnym zagrożeniem – chłopiec przez kilka minut trawił wszystkie
informacje.
-Ale dlaczego ja, przecież ty dziadku jesteś najsilniejszy w
wiosce.
-Ale ja mogę nie długo odejść z tego świata, po za tym kiedy
urośniesz, zrozumiesz dokładny sens tych słów. Na razie masz tylko sześć lat i
nie rozumiesz wielu rzeczy tego świata.
-Ale ja rozumiem bardzo dużo.
-Wiem Naruto. Od trzech lat, byłeś między członkami Anbu, a
pół roku zleciłem twój trening, aby cię przygotować do przyszłego życia.
-Do jakiego życia?
-Do bycia shinobim – wyjaśnił krótko.
-Ale nadal nie powiedziałeś mi czemu ja, przecież jest dużo
dzieci, które nie mają rodzin.
-Jesteś jeszcze za mały, aby to zrozumieć, ale powiem ci to,
gdy zdasz Akademie Ninja.
-Dobrze, czy jest coś jeszcze?
-Tak, czy nadal chcesz trenować pod okiem Kruka?
-Pewnie! – krzyknął chłopiec zeskakując z krzesła.
-To idź i zawołaj go tu, poczekaj przed drzwiami, ja musze z
nim porozmawiać.
-Hai!
Blondynek wybiegł z gabinetu zostawiając uśmiechniętego
Hokage samego. Po chwili do środka wszedł Itachi w ubraniu Anbu.
-Hokage-sama? – spytał Kruk.
-Naruto zgodził się na trening, dlatego proszę, abyś się nim
zajął.
-Tak jest.
-Usiądź porozmawiamy na jego temat – Itachi posłusznie
wykonał polecenie. – Na początek, pokażesz mu jego nowe mieszkanie – wyjaśnił,
podając mu kartkę i klucze. – Przekażesz mu te pieniądze na życie. Co do
treningu, zostawiam ci wolne pole, ale nie mów mu nic o naturze chakry i innych
bardziej zaawansowanych rzeczach.
-Tak jest Hokage-sama! – odparł Kruk, zabierając wszystko z
biurka i wstając z krzesła.
-Itachi, mogę mieć do ciebie prośbę. Jeśli możesz poznaj go
z Sasuke.
-Dobrze Hokage-sama.
-I nie mów nikomu o jego treningu – dodał Hiruzen, gdy
Uchiha był przy drzwiach.
Itachi opuścił gabinet, na parapecie siedział Uzumaki.
Patrzył się przez okno na wioskę, jego wzrok znowu był skierowany na Głowy
Kage.
-Naruto – zwrócił na siebie uwagę Kruk. – Od jutra zaczniemy
twój trening.
-Hai!
-Hokage kazał mi pokazać twoje nowe mieszkanie oraz
przekazać to – powiedział dając mu małą sakiewkę i klucze. –To są pieniądze na
przeżycie do końca miesiąca.
-Nowe mieszkanie?
-Tak, chodź pomogę ci przenieść rzeczy i zaprowadzę cię do
mieszkania.
Opuścili budynek, używając teleportacji Kruka. Pojawili się
w starym pokoju Naruto, chłopiec rozmachnął dym i zabrał się za pakowanie
swoich rzeczy.
Po godzinie szli ulicą wioski, w kierunku nowego domu syna
Czwartego Hokage. Gdy przechodzili obok jednego z barów, chłopiec wyczuł zapach
dania, dla którego mógłby zrobić wszystko. Itachi chyba to zauważył bo stanął
przy wejściu.
-Stąd brałem Ramen dla ciebie – powiedział, ale Naruto już
był w środku.
Gdy Itachi wszedł zobaczył jak blondynek rozmawia z
kucharzem, od razu przysięgając, że będzie częstym klientem. Kucharz chwilo był
zmieszany, nie wiedział o co dokładnie chodzi. Dalej w kącie zobaczył swoich
rodziców z Sasuke, jedli razem zupę. Kruk usiadł obok Naruto, przed którym
stała miska z Ramenem.
Po kilkunastu minutach i zjedzeniu kilku misek, mieli już
wychodzić. Tak się zeszło, że tuż za nimi wychodziła rodzina Itachiego.
-Musisz być kimś ważnym skoro jest z tobą członek Anbu –
powiedział Sasuke do Naruto.
-Nie – odparł blondyn. – Nie mam nawet rodziny, a Kruk jest z
powodu Trzeciego Hokage – Fugaku i Mikoto uważnie słuchali tego, patrząc na
członka Anbu, rozpoznając w nim Itachiego. – Staruszek właśnie dał mi
mieszkanie i Kruk ma mi pomóc przenieść moje rzeczy.
-Naruto może pójdziesz z nami na kolację do nas? – spytała
Mikoto.
Naruto nie wiedział co odpowiedzieć, pierwszy raz ktoś go
zaprasza do siebie i to na kolację.
-Ja… nie wiem co powiedzieć, nikt nigdy mnie nigdzie nie
zapraszał – odparł Naruto z prawdą.
-Nie wypada się nie zgodzić – powiedział Fugaku.
-Dobrze, dziękuję…
-Jestem Mikoto, to jest Fugaku, a to nasz najmłodszy syn
Sasuke.
-Mikoto-sama, Fugaku-sama – dopowiedział blondynek.
-Nie przesadzaj Naruto z tym sama – powiedziała Mikoto.
Naruto podniósł swoją torbę i ruszył z rodziną Uchiha, w
międzyczasie rozmawiając.
-Naruto, ile masz lat? – spytał Fugaku.
-Sześć, proszę pana.
-To tak jak ja – powiedział Sasuke.
Hej,
OdpowiedzUsuńbardzo cieekawie się zapowiada, Naruto wychowuje się wśrod Anbu, Itachi jest za niego odpowiedzialny... no i Naruto poznał Sasuke...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, wychowuje go anbu i to Itachi jest odpowiedzialny za niego, no i poznał Sasuke...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia