sobota, 30 maja 2015

Ukryta Prawda o Naruto -4.

Ukryta Prawda o Naruto -4.
Naruto opuścił związek Uchiha po 20. Mimo późnej godziny było jeszcze dość widno. Ruszył wolnym krokiem do domu. Ale gdy miał już skręcić w ulicę, na której mieszkał, coś go tknęło, aby przejść się po wiosce. Wyszedł z powrotem na główną ulice, która była już prawie pusta. Odwrócił się z powrotem i wszedł w uliczkę, chowając się w mroku. Gdy tylko to zrobił usłyszał jak ktoś biegnie przez wioskę. Wychylił głowę i zobaczył zamaskowanych ludzi w ciemnych ubraniach. Było ich ze stu, gdy biegli zabijali bezszelestnie każdego, kogo zobaczyli. Podrzynali gardła, a krew tryskała na wszystkie strony.  Chłopca opanował strach, nie wiedział co zrobić.  W pewnym momencie ktoś się odwrócił w jego stronę, miał zamaskowaną twarz, a na czole miał opaskę ze znakiem Wioski Dźwięku.
Blondynek schował się w cieniu, ale zobaczył jeszcze, że jeden z nich kieruję się w jego kierunku. Chłopiec zaczął uciekać, gdy odwrócił głowę zobaczył, że ktoś rzucił się za nim w pościg. Biegł ile miał sił w nogach przewracając wszystko co mogło mu pomóc, krzyczał jak najgłośniej mógł, aby obudzić kogoś. W końcu wybiegł na ulicę, na której było wejście do związku klanu Uchiha, na jego szczęście strażnicy nadal byli.
Gdy tylko zobaczyli biegnącego w ich stronę małego chłopca, zdziwili się, ale, gdy tylko zobaczyli, że ktoś za nim biegnie aktywowali Sharingany i przygotowali się.  Wyciągnęli kunaie, a gdy chłopiec był kilka metrów od nich jeden rzucił się, aby osłonić blondynka, a drugi zajął się napastnikiem.
-Co się stało? – spytał strażnik.
-Ktoś…ktoś ata…atakuje wio…wioskę – odparł jąkając się.
W pierwszych sekundach, strażnik był w szoku, ale szybko się zreflektował.
-Kto?
-Shinobi dźwięku! – krzyknął drugi strażnik podrzynając wrogu gardło.
-Chłopce ilu ich jest.
- Jest ich około stu, może trochę mniej – wyjaśnił już nie jąkając się.
-Gdzie?
-Na głównej ulicy.
-Zabierz go do Fugaku, ja pędzę do Hokage.
Mężczyźni skinęli sobie głowami, ten co stał przy blondynie złapał go, podniósł i zaczął pędzić do domu Sasuke. Drugi zaczął biec po dachach, biegł jak najszybciej, ab nie zwrócić na sobie uwagi. Cały czas patrzył jak na głównej ulicy przebywają ci wrodzy shinobi. Zastanawiał się jak ktoś mógł przejść przez barierę i doszedł do wniosku, że muszą mieć zdrajcę w wiosce.
Naruto nie wiedział co się dzieje, nadal miał przed sobą widok, jak napastnicy zabijają bezbronnych. Otrząsnął się dopiero, gdy Uchiha postawił go na ziemi, przed drzwiami. Strażnik bramy zaczął walić w drzwi, dopóki nie zapaliło się światło, w środku domu. Drzwi się otworzyły i stanął w nich Fugaku, z dość poważną miną.
-Co się dzieje? Naruto? – spytał widząc chłopca.
-Fugaku-sama shinobi dźwięku atakują wioskę – wyjaśnił szybko strażnik. – Hitoshi pobiegł do Hokage, ten chłopiec uciekał przed jednym z nich i trafił na nas – Fugaku spoglądał to na blondyna to na czarnowłosego. – Budź ludzi! – rozkazał, a strażnik od razu zniknął. – Naruto wejdź, Mikoto się tobą zajmie – powiedział, ale chłopiec nie ruszył się. Dopiero, gdy czarnooki potrząsnął nim, chłopiec ocknął się. – Widziałeś, jak kogoś zabili? – niebieskooki niepewnie skinął głową.
Fugaku podniósł go i wniósł do domu. W salonie spotkał pytające spojrzenie Mikoto oraz Itachiego.
-Co się dzieję i co tu robi Naruto? – spytała żona Przywódcy klanu.
-Itachi szykuj się, shinobi dźwięku zaatakowali wioskę – zignorował pytanie Mikoto, ale ta odpowiedź zaskoczyła obydwojga. – Mikoto zajmij się nim, widział jak kogoś mordują – czarnowłosa spojrzała na chłopca i skinęła głową.
Naruto został posadzony na kanapie, Fugaku szybko się przygotował i razem z Itachim wybiegł z domu. Po drodze do nich dołączyło pół klanu Uchiha. Wybiegli ze związku i ruszyli ku głównej ulicy.
Strażnik, który biegł do Hokage jak burza wpadł do gabinetu. Gdy zobaczył panujący tu chaos, doznał szoku. Hokage leżał nieprzytomny na ziemi, biurko było wywalone podobnie jak regał na papiery, które były rozwalone po całym gabinecie. Okno było wybite, a potłuczone szkło było rozrzucone po całym gabinecie.
Podbiegł do Trzeciego i odwrócił go na plecy. Wyczuł u niego słaby puls i oddech, miał sporą plamę krwi na klatce piersiowej. Katem oka zauważył pod jakąś kartką strzykawkę z igłą, z której sączyła się fioletowa ciecz.
-Kuso, trucizna – powiedział do siebie.
Podniósł Hiruzena i zarzucił go sobie na plecy. Wyskoczył przez wybite okno na dach i skierował się do szpitala. W pewnym momencie tuż za nim pojawiło się trzech przeciwników. Uchiha przyśpieszył, starając się zgubić napastników. Nagle przed nim pojawiło się sześciu jego pobratymców. Członkowie klanu Uchiha minęli się z   Hitoshim i rzucili się na trzech shinobi dźwięku. Po chwili obok niego pojawił się Fugaku.
-Co z Hokage?
-Nieprzytomne, gabinet zrujnowany, w dodatku znalazłem strzykawkę z igłą.
-Trucizna?
-Prawdopodobnie.
-Zanieś go do szpitala, weź kilku ludzi do pilnowania szpitala.
-Tak jest. Shinobi dźwięku zaczynają się rozbiegać po całej wiosce – powiedział jeszcze i ruszył dalej biegiem.
-Itachi, roześlij kilku shinobi, niech obudzą mieszkańców.
 -Tak jest.
W czasie, gdy Fugaku rozsyłał ludzi, reszta klanu rzuciła się do walki. Liczne ogniste techniki i wybuchy budziły ludzi. Przewaga była po stronie klanu Uchiha choć było ich mniej od napastników. W końcu shinobi Konohy, którzy mieszkali blisko walk, dołączyli do obrony wioski.
Fugaku stanął razem z synem naprzeciw osoby, która chyba kierowała agresorami. Był ubrany podobnie do reszty, zamaskowana praktycznie cała twarz oprócz włosów, które były całe czarne i długie prawie do połowy pleców. Oczy miał nie ludzkie, wyglądały niczym oczy kota.
-Kim jesteś i czemu atakujesz wioskę?! – o dziwo od razu zdjął maskę i ukazał swoją twarz.
Miał wręcz białą cerę, a pod oczami fioletowe paski. Obydwoje go poznali, jednego z saninów Konohy i jednocześnie zdrajcę wioski.
-Orochimaru!? Czego tu szukasz?!
-Potrzebuję nowych królików doświadczalnych – odparł śmiejąc się jednocześnie.
-Nie dostaniesz nikogo w swoje ręce!
-Bo co zatrzymacie mnie? Przecież wioska zrezygnowała z was, chyba wiesz o tym? Myślisz, że…
-Milcz!
Krzyknął Fugaku, rzucając się na sanina. Uruchomił Sharingana i zaczął walkę wręcz. Orochimaru co chwilę atakował Uchihe wężami, ale dzięki doujutsu, ojciec Sasuke unikał lub ucinał łby gadów. 
-Katon: Wielka Kula Ognia! – Itachi wkroczył do walki, zaczynając od ognistej techniki.
Fugaku odskoczył do Orochimaru, aby nie zostać poparzonym przez technikę syna. Gdy ogień zgasł obydwaj zobaczyli płonącą skórę byłego shinobi wioski.
-Uciekł? – spytał Itachi rozglądając się po okolicy.
-Zbierz ludzi i przeszukujcie wioskę – rozkazał ojciec Sasuke.
Itachi od razu skoczył na dach, zbierał pierwszych shinobi, których znalazł i razem przeczesywali wioskę. Obok Fugaku pojawił się Kakashi, jego ubranie był w krwi, podobnie jak włosy. Jego Sharingan był odsłoniony.
-Jak wygląda sytuacja?
-Zostało sporo uciekinierów, nie do końca jeszcze rozumiem co się dzieje.
-Orochimaru zaatakował wioskę – wyjaśnił w kilku słowach Fugaku.
-A Ho…Hokage?
-Zatruty leży w szpitalu.

Siedział na kanapie, nadal widział podrzynane gardła i krew. Mikoto siedziała obok i trzymała herbatę chłopca, jej syn siedział obok, nie wiedział co się dzieje, ale skoro jego ojciec i brat wybiegli nagle z domu, musi być coś ważnego.
-Mamo, co się dzieję? – spytał Sasuke po raz setny.
-Nic synku.
-To czemu Naruto tak się zachowuję?
-Nie ważne, dajmy mu spokój – kobieta ciągle go zbywała podobnymi odpowiedziami.
Nagle Mikoto zobaczył ruch przy oknie, myślał, że to Fugaku lub Itachi, ale drzwi zostały brutalnie wywarzony mocnym kopniakiem. Do środka wpadł jakiś shinobi, rozglądał się nerwowo, jakby chciał się schować. Gdy zobaczył Naruto, Sasuke i Mikoto, rzucił się na kobietę.
Czarnowłosa poderwała się i wyciągnęła kunaia. Zderzyli się ostrzami, mężczyzna był silniejszy i odepchnął kobietę, tak, że uderzył głową o kant regału, stojącego za nią. Sasuke od razu podbiegł do matki, próbując ją obudzić. Naruto patrzył przed siebie zamglonym wzrokiem, jakby nawet się tym nie przejął.
-Cicho smarku! – krzyknął kopiąc przyjaciela jinchuriki Kyubiego.
Kopnięcie było tak mocne, że był słyszalny trzask kości. Uderzył plecami o ścianę, z jego oczu płynął potok łez.
-„Rusz się” – powiedział ktoś basowym lecz przyjaznym dla ucha głosem w głowie blondynka, ale on go nie posłuchał. – „Rusz się!” – tym razem był to krzyk, ale i tak nic nie zdziałał.
-Teraz was zabiję – oznajmił napastnik. Pochylił się z kunaiem nad ciałem matki przyjaciela syna Yondaime.
-„ON ICH ZABIJE!”
Naruto oprzytomniał i poczuł wielką moc w sobie. Szybko omiótł sytuację wzrokiem i sięgnął po leżący na ziemi kunai. Podszedł po cichu do napastnika i gdy się zamachnął, aby wbić ostrze w ciało Mikoto, dźgnął go mocno w plecy, celował w serce i chyba trafił po napastnik padł martwy, a wokół niego od razu zrobiła się kałuża krwi. Trochę czerwonej cieczy trysnęła na ręce blondyna.
Patrzył się na swoje ręce, które były brudne w krwi. Moc, którą poczuł zniknęła. Teraz dopiero zrozumiał co zrobił, zabił człowieka.
Do domu wpadł Fugaku. Podbiegł do blondynka, ale gdy zobaczył całą sytuację, krew zaczęła w nim wrzeć, a gdy zobaczył swojego syn leżącego pod ścianą, całego zapłakanego, doznał szału. Stworzył dwa klony, jeden podniósł Sasuke, a on sam podniósł swoją żonę. Drugi klon zajął się Naruto. W drzwiach pojawił się Itachi.
-Sytuacja jest opanowana – oznajmił. – Orochimaru zniknął – gdy tylko skończył mówić, usłyszeli wybuch. Fugaku razem z klonami i starszym synem wybiegli na dwór.
Zobaczyli jak z wielkiego obłoku dymu, wysłania się wielki fioletowy wąż, który od razu zaczął niszczyć budynki i pożerać ludzi, którzy byli blisko niego. Na ich szczęście, po kilku sekundach w podobnym obłoku dymu pojawiła się wielka ropucha z mieczem przy pasie i fajką w ustach.
Summony od razu rzuciły się na siebie, ale nad ich głowami co rusz było widać iskry od zderzeń metalów.
-Musimy ich zanieść do szpitala – powiedział w końcu Fugaku, Itachi skinął głową i biegł za ojcem, aby ochraniać go przed ewentualnymi napastnikami.
-Naruto też jest ranny?
-Nie.
-To czemu ma krew na rękach?
-Zabił tego shinobi – Itachi mimo to, że znał dobrze blondyna to doznał szoku.
Nie mógł uwierzyć, że chłopiec, który nie długo skończy siedem lat, zabije kogoś, ale musiał odrzucić te myśli. Miał teraz ważniejsze rzeczy, niż rozmyślanie.

Wąż oplótł się wokół ropuchy, przygwożdżając ją do ziemi. Gamabunta chwycił za swoje ostrze i wbił je w ogon węża, odcinając go. Manda zawył z bólu i zniknął w chmurze siwego dymu. Po chwili podobnie zniknął summon Gamma sanina.
Jiraya cały czas wymieniał ciosy z byłym przyjacielem. Białowłosy miał już sporo ciętych ran, lub ugryzień od węży, Orochimaru natomiast cały czas zrzucał skórę, lecząc się przy tym. Stanęli na dachach, budynków stojących naprzeciw siebie. Obydwaj dyszeli, ale nie chcieli odpuścić.
-Chyba nie dokończymy tej walki, tym razem – powiedział Orochimaru.
-Co ty? – wydyszał białowłosy sanin.
Nim dokończył odpowiedź, Orochimaru zniknął w kłębie dymu. Sekundę później budynek, na którym stał wężowy gad zawalił się pod silnym uderzeniem blondwłosej kobiety.
-Tsunade? – spytał Jiraya widząc swoją przyjaciółkę z drużyny.
Ubrana w luźne granatowe spodnie, siwą tunikę i zielony płaszcz. Stałą przed gruzami budynku z zaciśnięta pięścią, którą po chwili rozluźniła i opuściła w dół.
-Tak, ehh uciekł.
-Już go nie znajdziemy, nie będzie ryzykował walki z nami. Tak właściwie co tu robisz?
-Szłam do wioski, gdy z daleka zobaczyłam w powietrzu Gamabuntę.
-Idź do szpitala, staruszek jest zatruty, a i na pewno jest dużo rannych.
-Już ta idę, a ty?
-Ja poszukam Fugaku, podobno kierował wszystkim, wiec ma najwięcej informacji.
Senini skinęli sobie głowami i rozbiegli w dwie strony. Blondynka do szpitala trafiła po kilku minutach. Tak jak podejrzewała panował tu chaos. Lekarze biegali od jednego rannego do drugiego, podobnie pielęgniarki, biegała z opatrunkami, lekami, bandażami. Tsuande od razu wzięła się do pracy, zaczęła od Trzeciego Hokage.
Jiraya przeszukał całą wioskę i związek klanu Uchiha, ale nigdzie nie mógł znaleźć Fugaku. Zamiast jego lub jego rodziny, w jego domu znalazł trupa, co go bardzo zaniepokoiło. Ruszył do szpitala, było to ostatnie miejsce, które zostało mu do sprawdzenia.
Gdy tam dotarł stanął w drzwiach, w środku panował już spokój. Obejrzał się i spojrzał na niebo, słońce powoli wschodziło, co oznaczało, że minęło już kilka godzin. Wszedł do środka i podszedł do recepcji.
-Przepraszam – powiedział Jiraya, próbując nie zacząć fantazjować na widok młodej pielęgniarki.
-Tak?
-Gdzie jest Tsunade?
-Tsunade-sama jest w Sali Trzeciego Hokage. Sala 102 – dodała widząc pytające spojrzenie.
Sanin od razu się zmusił resztkami woli, do odejścia w kierunku wskazanej Sali. Gdy dotarł zapukał i wszedł do środka. W tej Sali były cztery łóżka, z czego trzy były zajęte. Jedno przez Hiruzena, przy którym siedziała Tsunade, drugie i trzecie przez syna i żonę Fugaku, który siedział między nimi. Itachi stał oparty o parapet, a na jednym z krzeseł siedział blondynek.
-Fugaku, będziemy musieli później porozmawiać – powiedział Jiraya, czarnowłosy skinął mu głową. – Tsuande jaka jest sytuacja.
-Ogólna jest dobra, ale niektóre osoby, mają amputowane kończyny od trucizny. Niektórzy jakieś stłuczenia, lub małe rany. Trzeci dostał odtrutkę w ostatniej chwili, Sasuke – wskazała na młodszego syna Fugaku – ma połamane kilka żeber. Mikoto – tym razem przeniosła wzrok na żonę Przywódcę klanu – ma pękniętą czaszkę i wstrząs mózgu.
-A ten chłopiec? – wskazał na Naruto, który jakby siedział nieprzytomne na krześle.
-On… zabił – wyjaśniła krótko.
Wszyscy zaczęli się zastanawiać nad Naruto, przede wszystkim czy mu nie zostanie tak, po przejściu tego wszystkiego, podobnie martwili się o Sasuke, chłopiec przecież patrzył na to wszystko.

Naruto wyglądał jak wtedy, gdy siedział na kanapie w domu Sasuke, wtedy cały czas widział podrzynane gardła, ale teraz było inaczej. Chłopiec rozmyślał nad tym głosem, który słyszał.

6 komentarzy:

  1. super chce juz nn jak czytam to tylko mysle nad tym zeby nie skonczylo sie w takim momencie chce to czytac i czytac i tak caly czas bo to jest zajebiste kiedy nn?
    Agata

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło mi się czytało ten rozdział, czekałem aż coś się wydarzy a tu wielki atak na wioskę :D Było tam kilka błędów ale nie raziły oczu xD Nic tylko czekać na następny rozdział :)
    Jeszcze ocenki na shippuuden trzeba wrzucić ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm biedny naruto i Sasuke jeden zabił a drugi na to patrzył ... czy to im nie zryje psychiki . cały chapter spoko . czekam na next
    pazdro ^///^

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wspaniały rozdział, akcja, akcja, Naruto zabił, Itachi był tym zaskoczony, Kyuubi zadziałał, niech się odezwie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    wspaniały, akcja, akcja i jeszcze raz akcja... Naruto zabił, Itachi był tym bardzo zaskoczony, Kyuubi zadziałał niech teraz się odezwie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń