poniedziałek, 29 czerwca 2015

Ukryta Prawda o Naruto -14



Ukryta Prawda o Naruto -14.
Naruto stał na środku małej polanki. Słońce dawało przyjemne, ciepłe promienie, a wiatr poruszał jego spiczastymi blond włosami. Niebieskie oczy kierowały swój wzrok na rudego przyjaciela, który leżał na ziemi tuż przed nim. Jego ogon powolnie falował w powietrzu.
-Więc od czego mam zacząć w przywołaniu? – spytał w końcu blondyn nie wytrzymując i przerywając panującą ciszę.
-Zapamiętałeś pieczęcie? – spytał Kurama, na co chłopak skinął głową. – Najpierw przegryź palca, najlepiej kciuk – Uzumaki od razu to uczynił. – Następnie złóż pieczęcie, koncentrując chakrę i uderz dłonią w ziemię lub jakiekolwiek podłoże.
Gdy Naruto uderzył dłonią w ziemię, w małej eksplozji i kłębie dymu pojawił się mały czarny wilczek. W jego oczach był strach i przerażenie, cały się trząsł, łapy miał położone na pysku, aby zasłonić oczy.
-Nie bój się – powiedział troskliwie Uzumaki, kładąc rękę na nim.
Blondyn zaczął głaskać wilka, który spojrzał na niego.
-Wybacz, trenuje właśnie przyzwanie i przez przypadek musiałem przyzwać ciebie. Jak się nazywasz.
-Jestem Kinomaru, syn głowy klanu Wilka.
-Ja jestem Naruto Uzumaki?
-Trenujesz przyzwanie? – spytał już spokojnie wilk.
-Tak, wczoraj podpisałem pakt, a dzisiaj trenuję.
-Tata mi mówił, że nikt nie przyzwał wilka od przeszło 10 lat.
-Zapewne ostatnio byliście przyzywani przez moją matkę.
-A jak się nazywa?
-Kushina Uuzmaki, ale nie żyje.
-Przykro mi, powiem tacie, aby się nie martwił.
-Na razie – powiedział Uzumaki, a wilczek zniknął w kłębie dymu.
-Trenujesz dalej? – spytał lis.
-Tak, spróbuje jeszcze raz, ale użyje więcej chakry.
Chłopak zrobił to samo co wcześniej, tylko, ze skupił dwa razy więcej energii. Gdy uderzył dłonią w ziemię, w obłoku dymu pojawił się czarny wilk wielkości sporego psa. Patrzył wrogim wzrokiem na blondyna, ukazując mu swoje kły. Pazury wbijały się w ziemię, a warczenie rozchodziło się po całej polanie.
-Cześć – powiedział Naruto. – Jestem Naruto Uzumaki.
-Jestem Toba, głowa klanu wilka oraz ojciec Kinomaru, wilka, którego przyzwałeś wcześniej – jego basowy głos był wypełniony dumą i lekką wrogością do Naruto.
-Przepraszam, dzisiaj zacząłem trenować i jeszcze nie wiem ile chakry używać – powiedział a Toba skinął lekko łbem. – Jaki będzie mój test, abym mógł was przyzywać – powiedział blondyn, a wilk zaczął patrzeć mu w oczy jakby się zastanawiał.
-Bądź tu jutro o świcie, niech nikt o tym nie wie – powiedział i zniknął.
-To było dziwne – skomentował Naruto, gdy dym się rozwiał.
-Racja – poparł go Kurama. – Niedługo przyjdzie Asami, więc znikam – powiedział lis i zmienił się w pomarańczową chakrę, która wniknęła w brzuch chłopca.
----Naruto---
Gdy Kurama zniknął, usiadłem pod drzewem i czekałem. Po zaledwie kilku minutach przyszła Asami, niosła ze sobą dwie drewniane katany. Stanęła przede mną.
-Cześć – powiedziałem patrząc w jej czarne oczy.
-Hej – odparła mi rzucając mi jedną katanę. – Zaczynamy naukę walki kataną.
-Hai! – odkrzyknąłem zrywając się z ziemi.
-Najpierw podstawy, jest wiele stylów, ale ja cię nauczę tego podstawowego. W wiosce jest mało ludzi posługującymi się tą bronią, więc w walce możesz mieć przewagę.
-Jak trudna jest nauka władania kataną? – spytałem oglądając drewnianą broń.
-Każdy uczy się inaczej, na przykład ja mam łatwo, ponieważ mam Sharingana, ktoś kto zna jakiś styl, ma łatwiej, niż ktoś kto dopiero zaczyna naukę.
-„Mogę zrobić tak, aby oczy miały właściwości Sharingana, ale nie miały jego wyglądu” – spytałem w myślach.
-„Tak się nie da, jedne co mógłbyś zrobić, to użyć Henge albo rzucić na siebie iluzję, ale gdy ona aktywuje Sharingana rozpozna to” – odparł mi Kurama, na co ja odpowiedziałem niezadowoleniem.
-Zaczynamy? – spytała czarnowłosa.
-Ta – odparłem ociągając się.
Pierwszy trening był bardzo prosty, dziewczyna Itachiego pokazywała mi tylko postawy, ale od jutra miała się zacząć katorga. Po trzech godzinach skończyliśmy, a ja miałem opanowane trzy podstawowe postawy ciała. Dwie do obrony i jedna do ataku.
Gdy Asami poszła już do wioski, ja chciałem zacząć inny trening, ale do tego  musiałem mieć pewność, że nikt mnie nie zobaczy.
-Wyczuwasz tu kogoś? – powiedziałem na głos do Kuramy.
On po chwili zaczął wychodzić na zewnątrz. Nie czułem już tego dziwnego uczucia, gdy lis wychodził na zewnątrz, co mogło mi kiedyś pomóc w walce. Kiedy będzie opuszczał moje ciało, nie będę rozkojarzony.
-Nie, jest czysto. Rasengan i Hirashin?
-Tak, tylko nie wiem skąd wziąć kunaie taty.
-A wziąłeś zwój z tą techniką?
-Ta, mam go w kieszeni.
-Może tam jest jakaś wskazówka.
Od razu rozwinąłem ten zwój i zacząłem go czytać, z większą dokładnością niż wcześniej. Na samym końcu było to co napisałem.
-Kunai możesz przyzwać ze specjalnej skrytki, jest ich tam tak dużo, ze nie musisz się martwić, że ich braknie, wystarczy ci tylko jedna pieczęć, aby przywołać jednego z nich– streściłem czytając na głos.
Od razu złożyłem tą pieczęć, a w mojej dłoni pojawił się jeden nietypowy kunai. Miał trzy ostrza, a na rączce, była jakąś pieczęć, w dodatku był ciężki, to akurat mnie cieszyło,  nie lubiłem lekkich broni.
-Co oznacza ta pieczęć?
-Nie wiem, aby się tego dowiedzieć musiałbyś opanować Fuinjutsu.
-Może kiedyś – powiedziałem podrzucając kunai.
Następnie chwyciłem go mocno i rzuciłem w drzewo oddalone o jakieś 50 metrów. O dziwo wbiło się idealnie w miejsce, które celowałem.
-Bardzo dobra broń – powiedziałem, po chwili ciszy.
-Yondaime na pewno nie używał byle czego – dodał Kurama. – Spróbuj się do niego przenieść.
-A co się stanie jak mi się nie uda?
-Nie wiem, chyba nic się nie stanie w ogóle. Wiesz co masz zrobić, aby się przeteleportować?
-Tak, muszę wyczuć chakre w kunaiu, a następnie zechcieć przeteleportować się do niego.
-Więc co się może nie udać?
-Nie wiem.
Skończyłem rozmowę i zacząłem koncentrować się na tym kunaiu, który jest wbity w drzewo. Wyczucie go było dość łatwe, ale gdy zachciałem przeteleportować się do niego nic nie czułem, w końcu dałem sobie spokój i otworzyłem oczy. Tylko, ze nie byłem przy Kuramie, tylko przy drzewie, a dokładnie przy kunaiu, którego rzuciłem. Spojrzałem w stronę lisa, po czym upadłem bezwładnie na ziemię, a przed oczami miałem ciemność.
-----Narracja trzecio osobowa----
Kurama od razu zaczął biec do chłopaka, który nie dawał, żadnych oznak życia. Na szczęście, gdy przybliżył ucho do ust chłopaka wyczuł spokojny oddech. Odetchnął z ulgą. Za pomocą ogona wyrwał kunaia z drzewa i położył go przy Uzumakim. Nie wiedząc za bardzo co zrobić położył się obok blondyna i zasnął czujnym snem.
Wieczorem Naruto obudził się, budząc przy tym Kurame, podniósł się do pozycji siedzącej i złapał się za bolącą głowę.
-Co ci jest? – spytał lis.
-Głowa mi pęka – powiedział cicho.
-Pewne skutki uboczne po pierwszej teleportacji.
-Oby to szybko przeszło – powiedział niebieskooki i wrócił do pozycji leżącej zamykając przy tym oczy.
Po kilku minutach przestał czuć ból, więc wstał, aby trochę się ogarnąć. Spojrzał na ciemne już niebo, a następnie rozejrzał się po okolicy.
-Spróbuję jeszcze Rasengana i idę do domu – powiedział, chowając kunaia do kabury. – Tym razem włączę Sharingana.
-Nie wiem czy to dobry pomysł, jesteś wyczerpany.
-Jeśli jutro będę miał walczyć w tym teście wilków, to wolę mieć jakiegoś asa.
-I tak sądzę, że to za dużo jak na jeden dzień.
Mimo słów lisa, Naruto postawił na swoim. Włączył Sharingana i wystawił dłoń do przodu. Skupiał się na informacjach od ojca. Na początku skupić trochę chakry w jednym  punkcie, następnie zacząć ją obracać we wszystkie strony dodawając powoli chakry. Po sporym wysiłku udało mu się zrobił Rasengana o średnicy jakiś czterech centymetrów. Gdy uderzył w drzewo, zamiast powalić je powstał okrąg na nim o dziwny wzorze.
Oddech blondyna był ciężki i szybko. Opierał się prawa ręką o drzewo, aby nie upaść. W dodatku zaczął czuć ból w oczach. Lis stanął przed nim, gdy spojrzał mu w oczy pysk otworzył mu się na rozszerz.
-Trzecia łezka – wydukał Kurama.
-Super – powiedział cicho blondyn.
-Na dzisiaj starczy, zaraz zemdlejesz, a ja boję się, że… - nim skończył mówić Naruto upadł trzymając się za brzuch.
Chłopak zwijał się z bólu dobre pięć minut, Kurama przez ten czas nic nie mógł zrobić. Wiedział, przez co to było wywołane i wiedział, że nic nie zrobi. Gdy wszystko ustało, chłopak wypluł trochę krwi i spojrzał na lisa.
-Co… co się… się stało?
-Musisz poznać prawdę – powiedział tajemniczo. – Na początek ci powiem, że zmieni się kolor twojej chakry i nic z tym nie zrobisz. Zamiast niebieskiej będziesz miał czarną, ponieważ taki kolor ma demoniczna chakra. Przez cały ten czas spowalniałem ten proces, myślałem, że uda mi się  dłużej, ale się przeliczyłem, a ty go przyśpieszyłeś ty wysiłkiem.
-Oprócz koloru zmieni się cos jeszcze – spytał nie zmieniając swojej pozycji.
-Tak, na przykład zamiast zrobić tego dziwnego wzoru na drzewie zmiótłbyś je i kilka drzew za nim. Dlatego musisz uważać, uważać i jeszcze raz uważać. W dodatku twoje zdolności regeneracyjne wzrosną.  Za chwilę będziesz wstanie iść do domu.
Było tak jak powiedział Lis. Naruto po kilku minutach wstał i zaczął iść do domu, lecz, gdy przeszedł przez polankę, stanął w miejscu,  zamyśloną miną. Kurama, stał za nim i czekał, co chce zrobić jego przyjaciel. Naruto wystawił prawą rękę do przodu i zaczął skupiać chakrę.
-----Naruto----
Postanowiłem zrobić jeszcze raz Rasengana. Było tak jak powiedział Kurama, zamiast niebieskiej miałem czarną chakrę, co odbiło się też na Jutsu. Zamiast niebieskiej kuli, była czarna, choć może to dobrze, bo nikt nie będzie podejrzewał, że jest to Jutsu mojego ojca.
-Nie próbuj – powiedział Kurama. Spojrzałem mu w oczy, czekając na dalszą część wypowiedzi. – Jeśli nie będziesz idealnie panował nad chakrą, zranisz siebie.
-No to się wyleczę, a ciekawość muszę zaspokoić. Nie mów mi, że nie jesteś ciekawy jak zadziała czarny Rasengan.
-Jestem, ale nie twoim kosztem zdrowia.
Nie słuchałem go już, tylko uderzyłem kulą w drzewo. Rozmiar Techniki był taki sam miał jakieś 4 centymetry średnicy, ale siła wzrosła kilkukrotnie. Zamiast wgłębienia, fala uderzeniowa zmiotła trzy drzewa za celem. W drzewo, które uderzyłem przestało istnieć. Na moje nieszczęście moja ręka też ucierpiała. Zaraz po ataku, opadła bezwładnie wzdłuż ciała, a ból przeszywał całe moje ciało.
-Mówiłem – powiedział Kurama i zniknął, wracając do mojego ciała.
Postanowiłem iść do wioski, aby uniknąć jakiś pytań, gdy ktoś przyjdzie sprawdzić ten hałas.  Po zaledwie kilkunastu krokach, moja ręka była sprawna, choć czułem mały ból, gdy nią poruszałem.
-„Jak wyjaśnisz wagary w Akademii?” – spytał Kurama, gdy przechodziłem przez Akademię.
-„Tak jak zawsze, niechęcią do nauki”- odparłem nie przejmując się tym.
-„Wiesz, że twój kuzyn pewnie będzie ci prawił morały.”
-„Nie będzie tak źle.”
Resztę drogi minęła w ciszy. Gdy wchodziłem do domu zacząłem mieć wątpliwości, czy aby na pewno nie będzie tak źle. Nagato i Konan byli w kuchni i jedli kolację. Gdy zobaczyłem jedzenie od razu zaburczało mi w brzuchu, przypominając sobie, że oprócz śniadania, dzisiaj nie miałem nic w ustach.
-Cześć – powiedziałem zwracając na sobie ich uwagę.
-Gdzie byłeś cały dzień? – spytała Konan.
-Był tutaj twój nauczyciel, Iruka, pytał czemu nie było cię w Akademii.
-Trenowałem z Asami – odparłem.
-Nie kłam, był też Sasuke. Mówił, że lekcje mieliście to 11, a z Asami byłeś umówiony na 12. Byłeś na wagarach?
-Jak zwykle – powiedziałem prawdę. –Po co chodzić do Akademii.
-Jeśli jej nie zaliczysz nie zostaniesz shinobi – powiedziała Konan.
-Wiem to.
-Więc zaczniesz chodzić do Akademii?
-No dobra, ale jutro jeszcze nie idę, mam ważną sprawę do załatwienia.
-Jaką? – spytał Nagato.
-Prywatną – skłamałem, nie mogłem mu przecież o tym powiedzieć.
-Dobra, ty się będziesz tłumaczyć nauczycielowi – powiedział Nagato machając na mnie ręką.
Odetchnąłem z ulgą w duchu. Zrobiłem sobie szybko kolację i poszedłem się wykąpać. Gdy kładłem się na sofie, podszedł do mnie jeszcze Nagato.
-Znaleźliśmy mieszkanie, jutro załatwimy formalności, więc wieczorem będziemy się przeprowadzać – powiedział, a ja skinąłem tylko głową.

Wziąłem jakaś książkę, o klanach wioski. Szukałem informacji na temat Mokutona, o którym praktycznie nic nie wiem. A w książkach udostępnianych dla wszystkich były tylko informacje, które były dla mnie nieprzydatne, między innymi kto go używał, była opisana jego siła, ale żadnych technik. Gdy skończyłem czytać położyłem ją na stoliku. Moje oczy powędrowały w sufit, a ręka wylądowała na czole. Zasnąłem w takiej pozycji.

Blog już ma przeszło 2 tysiace wyświetleń, co mnie cieszy. Szkoda tylko, ze jest trochę mało komentarzy, bo niewiem czy coś się nie podoba. 

piątek, 26 czerwca 2015

Ukryta Prawda o Naruto -13.

Ukryta Prawda o Naruto -13.
-----Naruto-----
Gdy wyszliśmy z gabinetu Babuni było już po południu. Trochę zeszło nam zapoznanie się oraz wypełnienie odpowiednich dokumentów przez Nagato i Konan. Od razu czułem, że będziemy się dogadywać, mimo że dzieliła nas spora różnica wieku. Jako, że po podróży na pewno byli głodni, a ja od śniadania nic nie jadłem, więc zaproponowałem pójście na Ramen, na co się zgodzili. Dojście do budki zajęło nam kilka minut. Gdy mieliśmy wchodzić, nagle mnie olśniło. Stanąłem i zacząłem szybko myśleć co mam zrobić.
-Coś się stało? – spytała Konan, widząc moje dziwne zachowanie.
-Jakby to wam powiedzieć? – odwróciłem się w ich stronę i zacząłem drapać po głowie.
-Jeśli chodzi o zapłatę to się nie martw – powiedział Nagato.
-Nie, nie, nie. Nie o to chodzi. Macie chwilowo zamieszkać razem za mną.
-Tylko na kilka dni, od jutra będę szukał jakiegoś mieszkania dla nas.
-Wiem, tylko, ze nie sprzątałem w domu od jakiś dwóch miesięcy – wyjaśniłem, żona mojego kuzyna się zaśmiała. – Ale wiem jak to załatwię. Kage Bunshin no Jutsu – stworzyłem dwa klony, które obiegły do mojego mieszkania.
-Umiesz Cieniste Klony? – powiedział Nagato. –Nieźle, musisz być jednym z lepszych w Akademii.
-Jestem najgorszy – powiedziałem, kończąc naszą rozmowę prze barem.
Weszliśmy do środka, zamówiliśmy sobie Ramen i zaczęliśmy rozmawiać.
-Więc… - zacząłem nie wiedząc co powiedzieć. – Skąd się o mnie dowiedziałeś?
-Dla mnie jest jeszcze to trochę dziwne, ale powiem ci co wiem. Dwa tygodnie przed tym jak wysłałem list, dostałem pewien zwój, wraz z częścią wyjaśnień. Ten zwój dostarczył mi wilk, z którymi twoja matka miała pakt. Powiedział mi, że gdy sytuacja z atakiem Kyuubiego się uspokoi miał dostarczyć zwój z prośbą do kogoś z klanu Uzumaki.
-I znalazł ciebie?
-Tak, gdy nasz przyjaciel Yahiko nas zdradził zamieszkaliśmy w ruinach Wioski Wiru.
-Jak to zdradził?
-To jest historia na kiedy indziej. Tak, więc znalazł nas tam, powiedział to co ci powiedziałem i zostawił zwój.
-Co w nim było?
- Prośba, list do ciebie  oraz kilka zapieczętowanych zwoi z jutsu, ale aby je odpieczętować potrzebna jest twoja chakra – gdy skończył mówić, wyjął spod płaszcza zielony zwój, który położył przed mną, obok pustej miski.
Przez krótką chwilę wpatrywałem się w niego nie wiedząc co zrobić. W końcu go wziąłem w ręce, jednak, gdy chciałem go rozwinąć, Konan złapała za moje dłonie.
-Może lepiej przeczytaj to w domu – powiedziała, a ja jej skinąłem głową.
-To może zamówimy cos jeszcze – zaproponował Nagato.
-Staruszku! Podaj jeszcze 6 misek – krzyknąłem, a wszyscy, Nagato, Konan i kilku ludzi, którzy siedzieli przy barze spojrzeli się na mnie zdziwieni. –Co? – spytałem patrząc na nich.
-Nie, nic – powiedzieli jednocześnie.
-To może opowiedz nam coś o sobie.
-Myślałem, że porozmawiamy o tym w domu, ale jeśli chcecie. Więc jak wiecie jestem sierotą, od niedawna mieszkam sam w małej kawalerce. Przyjaźnię się z Sasuke Uchiha, dość często u nich bywam. Jestem na trzecim roku w Akademii, nie przykładam się do nauki, ale ostatni sprawdzian napisałem najlepiej, aby wygrać zakład.
-Jaki? – spytała ciekawskim głosem niebieskowłosa.
-Założyłem się z Hokage, że jeśli mój wynik będzie w pierwszej trójce, spróbuję cię sprowadzić szybciej do wioski, niż na ten miesiąc przed Egzaminem na Chunina.
-A kiedy go pisałeś?
-W piątek, przez sobotę i niedzielę Iruka-sensei sprawdził je, a dzisiaj dostaliśmy wyniki.
-Czyli Hokage pewnie i tak by nas wcześniej ściągnęła, bo list od niej dostałem w piątek.
-Będę musiał z nią porozmawiać. Może już pójdziemy, pewnie chcecie odpocząć – skinęli twierdząco głową.
Opuściliśmy bar i zacząłem ich prowadzić do mojego domu. Dotarcie zajęło nam kilka minut. Gdy tylko weszliśmy na moją twarz wpełzł uśmiech. Wszędzie był porządek. Dostałem wspomnienia klonów jak byliśmy jeszcze w Ichiraku, ale i tak wygląda to lepiej niż myślałem. Okna były jeszcze po otwierane, aby się przewietrzyło, więc od razu je pozamykałem.
Oprowadziłem gości po domu. Był mały, ale powinniśmy się zmieścić, miałem do dyspozycji jedną łazienkę, jedną sypialnie, w którym było duże łóżko, które odstąpiłem, salon, w którym była spora kanapa na której będę spał, w dodatku była jeszcze kuchnia i mały hol. Wszystko było ładnie umeblowany, a niektóre meble pachniały nowością, z trzech szaf na ciuchy zająłem tylko jedną, w dodatku były też prawie, ze puste regały w salonie i kilka półek w sypialni i salonie.  W kuchni też większość szafek była nieużywana.
-Kawalerką był tego nie nazwała – powiedziała zachwycona Konan. – Może i masz tylko jedną sypialnię, ale dom jest duży.
-I w dodatku pachnie nowością.
-Dostałem go od Hokage, na miejscu, gdzie kiedyś mieszkałem, powstało coś nowego.
-Rozumiem.
-Jeśli chcecie możecie iść spać, ja musze wyjść na chwilę do związku Uchiha.
-Dziewczyna? – spytał Nagato, gdy Konan opuściła ich i poszła się wykąpać.
-Nie – zaprzeczyłem szybko. –Znaczy tak, ale nie tak jak myślisz. Dziewczyna, brata mojego przyjaciela, chciała o czymś ze mną pogadać.
-Ta, ta, ta, idź nie każ jej czekać – zaśmiał się, a ja zażenowany opuściłem dom.
Zacząłem biegać po dachach, jednocześnie rozmyślając, czy powiedzieć im prawdę. Nim się spostrzegłem, byłem przed drzwiami Sasuke. Szybko w nie zapukałem i wszedłem. Na przywitanie wyszedł mi właśnie Sasuke.
-Cześć – powiedziałem, lekko dysząc.
-Cześć, co ty taki zasapany.
-Biegłem, bo się śpieszę. Mój kuzyn jest już w wiosce, razem ze swoją żoną są w moim domu.
-To fajnie. Asami chciała z tobą o czymś pogadać.
-Dlatego jestem.
-Jest u Itachiego, zawołam ja.
Sasuke pobiegł na górę do pokoju brata, a ja usiadłem na fotelu. Po kilku chwilach, zeszła cała trójka.
-Cześć Naruto – powiedział Itachi i Asami.
-Siemka. Chciałaś ze mną pogadać?
-Tak, chodzi o to, że jeśli chcesz mogę ci pomóc udoskonalić twój styl walki – powiedziała zaskakując całą naszą męską trójkę.
-Na…naprawdę.
-Tak, lubię poznawać nowe style walki, więc mogę ci pokazać kilka ruchów.
-Super, kiedy zaczynamy? – spytał nie ukrywając mojej ekscytacji w głosie.
-Możemy jutro – odparła chichocząc.
-To ja już idę.
-Nie zostaniesz? – spytał Itachi.
-Jego kuzyn jest już w wiosce – wyjaśnił za mnie Sasuke.
-Rozumiem.
-Przyjdź tutaj o 12 – usłyszałem jeszcze głos Asami, opuszczając salon.
Po dwudziestu minutach byłem w domu. Nagato i Konan już spali, wiec wziąłem zwój z regału w salonie i poszedłem do kuchni. Usiadłem przy stole i rozwinąłem go. Na początku była prośba do kogoś kto dostanie ten zwój. Pominąłem to i zacząłem czytać dalej. List oraz zwoje z jutsu były zapieczętowane. Od razu  przesłałem do wskazującego palca trochę chakry i przyłożyłem go do pieczęci.
Nastąpiła malutka eksplozja, która spowiła zwój dymem. Gdy dym się rozrzedził zobaczyłem dwa zwoje i kopertę, za którą od razu chwyciłem. Otworzyłem go i zacząłem czytać.

Do Naruto.
Synku jeśli to czytasz, znaczy to, że w dostałeś zwój. W tym liście wszystko ci wytłumaczę. W dniu twoich narodzin pojawił się jakiś zamaskowany osobnik, który za pomocą Sharingana wyciągnął ze mnie Kyuubiego i zaatakował nim wioskę. Twój ojciec Minato Namikaze, Czwarty Hokage walczył z nim i wygrał, a potem walczył z lisem. Jedynym wyjściem było zapieczętowanie go w noworodku, a jedyny w tym dniu byłeś ty.
To, że ja i Minato byliśmy małżeństwem i, że spodziewaliśmy się dziecka było tajemnicą, więc pewnie nikt o tym nie wie. Z jednej strony to dobrze, bo byłeś bezpieczny, twój ojciec miał wielu wrogów, którzy z chęcią by cię zabili. 
W tych dwóch zwojach co odpieczętowałeś, jest mój pakt z wilkami, mam nadzieję, że ci się przyda. W drugim jest kilka jutsu twojego ojca, między innymi Rasengan, który sam wymyślił, oraz Hirashin no Jutsu, dzięki, którym zyskał przydomek Żółtego Błysku.
Mam nadzieję, że osoba, która ci dostarczyła ten zwój, pomoże ci przetrwać najgorsze chwilę. Mam nadzieję, że wybaczysz nam to co zrobiliśmy. W zachodniej części wioski, stoi stary dom o ile go nie zburzyli, mieszkałam tam razem z Minato, jeśli chcesz możesz coś z niego wziąć. Jeszcze raz przepraszam cię i pamiętaj, że zawsze Cię będziemy Kochać.
Gdy skończyłem czytać, z oczu popłynęła mi pojedyncza łza, która spadła na posadzkę. Odłożyłem list i spojrzałem na zwoje. Wziąłem pierwszy, był dość sporych rozmiarów. Cały czerwony z dwoma czarnym paskami, gdy go rozwinąłem w oczy rzuciło mi się imię i nazwisko mamy.
-Pakt – powiedziałem do siebie.
 Nagle poczułem jak Kurama wychodzi z mojego ciała i w formie małego liska siada na stole przede mną.
-Wilki to silne, dumne, a przede wszystkim wierne summony – powiedział patrząc mi w oczy. – Jeśli go podpiszesz, będziesz mógł stać się jeszcze silniejszy, ale najpierw będziesz musiał przejść test, aby wilki zaczęły cię szanować.
-Jak go podpisać?
-Przetnij palec i podpisz się krwią – wyjaśnił mi Kurama, co od razu uczyniłem.
-Jutro pomogę ci z tym przywołaniem.
Zwinąłem zwój i wziąłem w ręce ten drugi. Gdy tylko go otworzyłem poczułem jak w moje ciało dostaje się jakaś chakra, potem poczułem tylko jak moja głowa upada na blat stołu, a Kurama coś do mnie krzyczy. Następnie byłą ciemność.
-Obudź się – usłyszałem cichy i miły głos, a następnie klepanie po poliku.
Otworzyłem lekko oczy, a światło od razu zaczęło mnie razić. Wszędzie była biel. Usiadłem, nawet nie wiem na czym, nie wyglądało to na podłogę, a jednak podłoże było twarde. Gdy się rozejrzałem zobaczyłem blondwłosego mężczyznę, miał tego samego koloru oczy co ja. Można by powiedzieć, ze byliśmy tacy sami, tylko, że ja miałem lisie wąsy, które według niektórych dodawały mi urody, a według innych szpeciły moją twarz. Na sobie miał biały płaszcz, z płomieniami na dole, a pod nim strój jonina Konohy.
-Kim jesteś?
-A jak myślisz? Synku?
-Ta…ta – powiedziałem i od razu się w niego wtuliłem. Poczułem jak kładzie jedną rękę na mojej głowie, a drugą mnie przytula. Z moich oczu od razu zaczęły płynąc łzy.  –Jak to jest, że tu jesteś.
-Gdy otworzyłeś zwój, moja chakra, którą w nim zapieczętowałem przeniosła się do ciebie, jesteśmy w twojej głowie, a ja jestem tylko takim hologramem. Przekaże ci trochę mojej wiedzy. Niech to będzie mała rekompensata za to co zrobiłem.
-Nie gniewam się – powiedziałem szokując mojego ojca.
-Jak to?
-Kyuubi jest dobrym przyjacielem, pomaga mi w treningach oraz rozwijaniu Sharingana.
-Jakiego Sharingana?
W odpowiedzi odsunąłem się i aktywowałem dojutsu.
-Okazało się, że moc trzeciego syna Rikodu Senina przeszła na dwa klany Uzumaki i Namikaze, aby ją aktywować ktoś musi mieć geny obydwu klanów.
-Rozumiem. Cieszy mnie, ze dogadałeś się z nim.
-Tato – trochę dziwnie to zabrzmiało. – Zobaczę was kiedyś?
-Twoja moc w ostateczności może decydować o życiu i śmierci, więc będziesz mógł. Mój czas się kończy, więc przekaże ci coś.
Przyłożył palec do mojego czoła, a ja poczułem jak przed oczami przypływają mi różne obrazy, były na nich jutsu, różne miejsca na świecie oraz inne rzeczy, najbardziej spodobał mi się obraz taty, przytulającego mamę. Gdy wziął dłoń, wiedziałem jak wykonać Rasengana, albo Hirashin no Jutsu.
-Kocham cię synku.
-Obiecuję, że postaram się was wskrzesić – powiedziałem i otworzyłem oczy i zobaczyłem, że byłem sam.
Znowu upadłem nieprzytomny.
Obudziło mnie łaskotanie po twarzy. Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem rudą sierść. Gdy Kurama załaskotał mnie po nosie zachciało mi się kichać, co też się stało.
-Na zdrowie – powiedział lis.
-Dzięki. Która jest godzina?
-Byłeś nieprzytomne przez zaledwie dwie minuty.
-CO?
-Co się stało?
-Spotkałem tatę i dostałem prezent – Kurama wyraźnie się uśmiechnął na moje zdanie.
-Jutro mi pokażesz – powiedział i wsiąkł w moją pieczęć.
Pozwijałem zwoje i razem z listem schowałem w regale. Położyłem się na sofie i przykryłem kocem, po czym momentalnie usnąłem.
-----Narracja trzecio osobowa-----
Naruto wstał bardzo wcześnie jak na niego. Było dopiero po 7. Wstał i rozprostował bolące kości, poszedł do łazienki, aby zrobić poranne czynności. Po paru minutach robił kanapki i parzył herbatę. Gwizd czajnika obudził jego gości, którzy po chwili byli w kuchni.
-Dzień dobry – powiedział Naruto. 
-Ohayo – odparli lekko zaspani. – Jak spałeś? – spytał Nagato.
-Ujdzie – odparł popijając herbatę. – Jedzcie. Dzisiaj będziecie zwiedzać wioskę? – spytał blondyn.
-Taki mamy zamiar, od razu rozejrzymy się za jakimś lokum – odparł kuzyn niebieskookiego.
-Jak coś to będę na polach treningowych -  powiedział młodszy Uzumaki.
Naruto opuścił mieszkanie i ruszył w stronę bramy, aby wejść na jakieś pole treningowe. W głowie miał cały czas spotkanie z ojcem i list od matki. Gdy dotarł na miejsce Kurama sam wyszedł na zewnątrz.
-Od czego zaczynasz? – spytał lis. Naruto trochę się zastanowił i odparł.

-Od przywołania.

wtorek, 23 czerwca 2015

Ukryta Prawda o Naruto -12.

 Ukryta Prawda o Naruto -12.
Gdy Sasuke nadal był oblegany przez dziewczyny, Kurama zniknął, wsiąkając w brzuch blondyna. W grupie dziewczyn, które okrążyły Sasuke, była większość z ich klasy, było również kilka starszych dziewczyn jak i młodszych o rok, czy dwa. Kiedy Sasuke był tak mocno ściśnięty przez nie, że nie widział nic poza ubraniami płci żeńskiej, wykonał podmianę i zamienił się ze śmietnikiem, stojącym w uliczce obok. Sasuke od razu machnął ręką na Naruto, aby szedł za nim. Gdy blondyn dotarł do czarnowłosego obaj zaczęli biec, aby jak najszybciej znaleźć się w związku Uchiha. Gdy biegli słyszeli jeszcze krzyki i piski dziewczyn przed długi czas.
Gdy tylko minęli bramę dzielnicy, zwolnili i szli już normalnym tempem, rozmawiając na różne tematy, choć bardziej było to zrzędzenie Sasuke na temat tych dziewczyn.
-A tak w ogóle, gdzie jest twój lis? – spytał nagle Sasuke, nie widząc małego rudzielca.
-Pewnie gdzieś poszedł, znajdzie mnie później – odparł niebieskooki po krótkim zastanowieniu.
-Jak myślisz, co dostaniesz z testu? – zapytał czarnooki, na co Uzumaki wzruszył ramionami.
Skończyli rozmowę, widząc dom czarnowłosego. Weszli do środka, zdjęli buty w przejściu i ruszyli do salonu. W salonie był tylko Itachi z jakąś dziewczyną, w kuchni było słychać krzątanie się kogoś, zapewne Mikoto przygotowywała obiad, a ojciec Sasuke pewnie był w swoim gabinecie i wypełniał jakieś papiery, dla Hokage.
-Cześć – powiedział wstając razem z dziewczyną starszy syn Fugaku. – To jest moja dziewczyna Asami.
-Cześć – dodała dziewczyna, wyciągając w ich stronę rękę.
Miała długie czarne włosy i tego samego koloru oczy, które wyrażały szczęście. Delikatne i dojrzałe rysy twarzy na której  był miły uśmiech, skierowany do chłopców. Ubrana w czarną spudniczkę i niebieską bluzkę ze znakiem klanu Uchiha na plecach.
-Ja jestem Sasuke, a to mój przyjaciel Naruto – powiedział Sasuke, podając rękę.
-Obiad gotowy! – krzyknęła Mikoto.
Po niecałej minucie na schodach były słychać kroki, Fugaku stanął przed starszym synem, patrząc na dziewczynę, którą trzymał za rękę.
-Tato, to jest Asami, jesteśmy parą – powiedział niepewnie Itachi.
-Miło mi – powiedział Fugaku.
-Mi również.
-Idziecie? – z jadalni wyszła Mikoto, która widząc zajście podeszła bliżej i również zapoznała się z wybranką jej syna.
Po zjedzonym obiedzie Sasuke i Naruto wyszli z domu, aby urządzić sobie sparing. Natomiast rodzice Uchihy wraz z bratem Sasuke i jego dziewczyną wyszli na taras, aby porozmawiać i popatrzyć na walkę, popijając sok i jedząc ciasto, lub ciasteczka.
-Itachi, czy ktoś trenuje Naruto? – spytała nagle Asami, patrząc jak dziwnie walczy blondyn.
-Z tego co wiem to nie – odparł po namyśle. –A czemu pytasz?
-Popatrz jak on walczy.
-Trochę dziwnie – odparł po minucie oglądania, jak Naruto ciągle przyjmuje dziwną postawę, otóż prawą nogę wystawił do przodu opierając cały ciężar ciała na niej, lewa wycofana. Prawą dłoń trzymał przed brodą, natomiast lewą za plecami.
Gdy ruszał do ataku nie zmieniał pozycji rąk, przez co miał trudniej blokować ataki, ale mógł wyprowadzić szybki i mocny cios lewą ręką.
-Walczy dziwnie, ale skutecznie – powiedziała Asami. – Lubię poznawać różne style walki, a tego jeszcze nie widziałam. Albo go wymyślił, albo jest tak stary, że niema go w żadnej książce – Fugaku wraz z Mikoto uważnie słuchali wypowiedzi dziewczyny.
-Czy w ogóle to można nazwać stylem walki, widać, że ciągle obrywa – powiedział Itachi.
-Ale wygra – powiedziała, a raptem sekundę później Naruto zaskoczył Sasuke atakiem lewą ręką, siła uderzenia powaliła czarnowłosego. – Taka walka, jest niebezpieczna. Naruto ciągle wystawiał się na ataki Sasuke, przez twój brat był pewny wygranej i zapomniał o lewej ręce, która go zaskoczyła.
-Tu każdy musi się zgodzić – wtrącił nagle Fugaku. – Jeśli, Naruto skądś poznał ten styl, to na pewno nie z książki, on jest zbyt niebezpieczny, dla zwykłych shinobi.
-Co rozumiesz, przez słowo zwykły? – zapytała Mikoto.
-Osoby z naszego klanu mogły by zniwelować te niebezpieczeństwo poprzez Sharingana.
-Lub osoby, które są niezwykle szybkie – dodała Asami. – Gdyby ktoś nauczył go walki kataną, mógłby udoskonalić siebie w walce wręcz – Naruto słysząc to zdanie musiał przyznać jej rację.
Uczenie się nieznanego nikomu stylu, na samych słowach od Kuramy jest trudne, przez co nie można go opanować do perfekcji, ale gdyby go udoskonalić.
Naruto pomógł wstać Sasuke i razem udali się na taras, do reszty. Wypili po szklance soku i zjedli po kilka ciastek.
-Naruto – zaczął Itachi. – Czy ciebie ktoś trenuje w walce wręcz? – spytał, na co blondyn się lekko zmieszał.
-Nie.
-A skąd potrafisz tak walczyć? – zapytała Asami.
-Gdy chodzę na wagary idę do lasu, trochę trenuję. Mam nadzieję, że, gdy Hokage sprowadzi do wioski mojego kuzyna, on mi pomoże w treningu.
-Kuzyna? – zapytali wszyscy.
-Tak, niedawno napisał do Hokage list, że chce mnie trenować do Egazminu na Chunina, ale tak by było dopiero za jakieś trzy lata, namówiłem Tsunade, aby spróbowała go ściągnąć wcześniej. Podobno był uczniem Jirayi.
-Nic o tym nie mówiłeś – powiedział Sasuke.
-Chciałem powiedzieć, jak przybędzie do wioski.
-Co zrobiłeś, że Hokage się zgodziła go ściągnąć wcześniej?
-Założyłem się z nią, że mój wynik z ostatniego testu będzie w pierwszej trójce – na te słowa Sasuke, aż się zakrztusił.
-Przecież ty zawsze masz 2 – powiedział rówieśnik blondyna, przerywając kaszlem.
-Tym razem będzie inaczej – powiedział niebieskooki uśmiechając się.
Naruto posiedział u Sasuke do późnego popołudnia, po czym poszedł do domu. Gdy zamknął drzwi swojego domu, z jego brzucha wyszedł Kurama. Jak zwykle jako mały lis, z jednym ogonem. Naruto już nawet nie czuł tego trochę dziwnego uczucia, gdy lis opuszczał jego ciała.
-Chcesz coś do picia? – spytał Naruto nalewając sobie soku.
-Nie potrzebuję, ani jedzenia ani picia.
-Pytałem z grzeczności.
-Dzięki.
-Idę trenować – powiedział nagle Naruto, odkładając umyta szklankę na swoje miejsce.
-Co? – spytał z ciekawości Kurama.
-Sharingana.
-Wiesz chociaż jak?
-Nie, ale pewnie ty wiesz.
Naruto trenował pod okiem Kuramy do późnego wieczora. Jako, że był to piątek, mógł sobie na to pozwolić. Następnego dnia wstał dopiero w południe. Gdy się obudził poczuł, że ma w sobie bardzo dużo energii, jako, że Kurama spał sobie w jego nogach, obudził go.
-Co jest? – spytał lis, ziewając.
-Czuję w sobie niesamowicie dużo energii.
-Niepokoi cię to – spytał nic nie rozumiejąc.
-Trochę, nigdy tak się nie czułem.
-Daj mi chwilkę – powiedział i wsiąkł w pieczęć.
W tym czasie Naruto wstał i zrobił wszystkie poranne czynności. Gdy wchodził do kuchni, Kurama wyszedł z powrotem.
-Stało się coś dziwnego – powiedział na wejściu, co zmartwiło blondyna.
-Znaczy?
-Pieczęć od teraz jest pusta, cała moja chakra, którą ci zostawiłem przeniosła się do twojego źródła, przez co w tej chwili masz najwięcej chakry na świecie.  Pieczęć można teraz usunąć,  bez żadnych konsekwencji, ale ja już nie będę mógł być w tobie.
-Więc to dobrze?
-I tak i nie. Gdy będziesz trenował twoje zapasy urosną jeszcze bardziej.
-Teraz nawet genin cię wyczuję, jedyny sposób, to zapieczętowanie większość chakry.
-Ale jak?
-Za pomocą Sharingana opanujesz potrzebną pieczęć w kilka minut, po czym ją nałożysz na siebie z pomocą klona.
-Więc idziemy.
-Nigdzie nie idziemy, wszystko wytłumaczę ci tutaj. Musimy się spieszyć, zanim ktoś będzie chciał sprawdzić tak duże źródło chakry.
-Więc dawaj.
-Wyobraź sobie, że za pomocą chakry rysujesz sobie na dłoni kanji oznaczające 9/10 chakry, tyle będzie dobrze.
Ku zdziwieniu blondyna na jego dłoni pojawiło się właśnie takie kanji.
-Następnie przyłóż sobie dłoń w dowolne miejsce, poczujesz delikatne ukłucie, a następnie osłabienie.
Naruto przyłożył dłoń, na lewym ramieniu. Było tak jak powiedział lis, tylko, że poczuł silne ukłucie, a następnie nagłe osłabienie. Mrucząc pod nosem, że mógł zrobić to w łóżku, upadł na podłogę.  Kurama owinął ogon, wokół jego talii i przeniósł go na łóżko.
Cały dzień zszedł mu na spaniu. W tym czasie jego chakra przedostała się pod pieczęć, zostawiając tylko tyle ile ma mniej więcej dzieciak w jego wieku.
-----Naruto----
Gdy się obudziłem słońce już dawno wzeszło, co oznaczało, że musiałem spać cały dzień. Kuramy nie było, więc pewnie jest we mnie.  Wstałem i prawie upadłem, na szczęście szybko usiadłem na łóżku. Poczułem, że całe moje ciało jest zdrętwiałe. Gdy trochę mi się polepszyło, delikatnie wstałem i zrobiłem parę przysiadów, aby szybciej dojść  do siebie. Gdy tylko opuścił moją sypialnie zaczęło mi burczeć w brzuchu, a że miałem chęć na Ramen, wziąłem trochę pieniędzy i ruszyłem do Ichiraku Ramen.

Po południu poszedłem na pole treningowe. Od razu wziąłem się za rozgrzewkę, następnie użyłem na drzewach wszystkich jutsu Futonu jakie znam, a dużo tego nie było, znałem Podmuch, Powietrzne pociski, Powietrzny Sierp, Powietrzne Ostrza, a teraz ćwiczę Tornado, oraz ulepszam te techniki dodając do nich coraz więcej chakry.  Gdy usiadłem w cieniu drzewa, aby odpocząć, na zewnątrz wyszedł Kurama.
-Może potrenujemy Katon – zaproponował, na co skinąłem głową.
Od razu uruchomiłem Sharingana. Gdy to zrobiłem poczułem dziwne uczucie w oczach.
-Druga łezka – poinformował mnie Kurama. – Stajesz się silniejszy w coraz szybszym tempie. Na początek Kula Ognia, jeśli dzisiaj opanujesz ją choć trochę, to jutro ją dokończysz i zaczniesz następną technikę.
-Chciałby nauczyć się walki kataną – powiedziałem nagle.
-Aby ulepszyć styl, który cię uczę.
-Raczej sam się uczę, ty mi tylko dajesz teorię.

Na wieczór potrafiłem zrobić kulę ognia, gdzieś o średnicy 1m. Z uśmiechem oraz zmęczeniem na twarzy ruszyłem do domu. Kurama szedł obok mnie, o dziwo nikt nawet nie spojrzał się na niego. Dotarcie do domu zajęło pół godziny. Po drodze wstąpiłem po Ramen na wynos na kolację. Na szczęście, gdy dotarłem do domu Ramen nadal był ciepły i nie musiałem go podgrzewać. Uszykowałem ciuchy do Akademii i poszedłem pod prysznic. Usnąłem w ciągu minuty, nawet nie wiem, gdzie  podział się Kurama.

-Sprawdziłem wasze testy – oznajmił Iruka wyciągając z biurka nasze sprawdziany. Po klasie rozeszły się szepty. Iruka zaczął rozdawać je, chodząc po klasie. – Shikamaru twój wynik jest dopiero trzeci – powiedział udając zawód, na chłopaku z klanu Nara. – Miałeś dwa błędy. – Następnie podszedł do Sasuke. – Twój wynik jest drugi Sasuke, miałeś jeden błąd, oby tak dalej. – Sasuke spojrzał po wszystkich z dumą wypisaną w oczach.
-A mój? – spytałem, gdy nie dostałem mojego sprawdzianu, a Iruka rozdał już wszystkie.
-Kto miał najlepszy wynik? – spytało kilka osób.
-Cóż, Naruto twój sprawdzian jest u Hokage, nie wiem co zaszło ale sama chciała go sprawdzić, a wynik mam zapisany tutaj – wyjaśnił pokazując małą karteczkę. –Trudno w to uwierzyć, ale miałeś 100%.
Po klasie rozeszły się okrzyki zdziwienia, nawet taki ktoś jak Shikamaru się tym zainteresował. Sasuke, który siedział obok mnie poklepał mnie po plecach.
-Jak to zrobiłeś? – spytała Kisuka, która siedziała z mojej drugiej strony, zmieszany nie wiedziałem co powiedzieć.
-Później o tym porozmawiacie – powiedział głośno Iruka, ratując mnie z opresji. – Naruto po lekcjach masz iść do Hokage.
Zaraz po lekcjach, umówiłem się z Sasuke, że do niego pójdę, po Asami chciała ze mną pogadać i urządzimy sobie sparing. Od razu uciekłem od wielu pytań, na temat egzaminu i ruszyłem po dachach do Babuni, robiąc przy okazji różne akrobacje przy skokach. Dotarcie zajęło mi kilka minut, zamiast zeskakiwać na ulicę, wskoczyłem na balkon. Zapukałem w okno, otworzyłem je i wskoczyłem do środka.
-Cześć Babuniu – powiedziałem, gdy odwróciła się w moją stronę. Od razu na  jej czole pojawiła się żyłka, a zęby wręcz zazgrzytały. Przeszedłem na środek gabinetu, by stanąć przed Tsunade.
-Nie potrafisz wchodzić drzwiami? – spytała, uspokajając się.
-Tak jest szybciej – odparłem z uśmiechem na twarzy.
-Mój przyjaciel z drużyny też tak wchodzi i dość często odwiedza szpital – powiedziała zapewne chciała mnie nastraszyć.
-Chciałaś mnie widzieć? – spytał zmieniając temat, na co kobieta westchnęła.
-Tak, musze ci kogoś przedstawić – powiedziała tajemniczo, po czym do środka wszedł jakiś mężczyzna i kobieta.
Miał jakieś 30 lat, średniej długości czerwone włosy, które rzucały się w oczy. Zielone oczy i twarz wyrażająca, że jest raczej optymistą. Jego ubrania była zasłonięte przez czarny płaszcz. Nie był dobrze zbudowany, ale  i tez nie był mizerny.
Kobieta mogła być w podobnym wieku co czerwonowłosy. Miała niebieskie włosy, w których był papierowy kwiat. Brązowe oczy i podobny wyraz twarzy jak u pierwszego. Ubrania również były zasłonięte przez płaszcz, ale można było wnioskować, że jest zgrabną kobietą.

-To jest Nagato Uzumaki oraz Konan, twój kuzyn.

czwartek, 18 czerwca 2015

Ukryta Prawda o Naruto -11.

Rozdział pisany z przymusu więc może się nie spodobać, za co przepraszam. Kolejny rozdział nie będzie wcześniej niż 25 czerwca, choć może jeśłi dostą zastrzyku weny bedzie wcześniej.

Ukryta Prawda o Naruto -11.
Dwie kunoichi biegły w ciemnościach przez las, przy obrzeżach wioski. Było im coraz trudniej skakać po gałęziach, ponieważ prawie ich nie widziały. Starsza z nich, to Hokage Konohy. Blondwłosa wnuczka Pierwszego Hokage, miała na sobie swój ulubiony strój. Obok niej biegła brązowowłosa nastolatka. Na sobie miała założone ciepłe ubrania.
-Gdzie on może być? – spytała młodsza.
-Jest już nie daleko, wyczuwam jego chakrę.
-Nadal biegnie?
-Nie, stoi w miejscu.
-Co może być powodem jego zachowania – spytała Kisuka, ale Tsunade jej nie odpowiedziała, tylko się zamyśliła.
Po paru minutach dotarły na polanę. Wszystko było otoczone ciemnością, jedynie było widać blond czuprynę na drugim końcu polanki, pod drzewem. Naruto chyba siedział na trawie, w pozycji lotosu.  Kisuka już chciała coś do niego krzyknąć, ale Tsunade powstrzymała ją ręką.
-Poczekaj – powiedziała cicho. – Wydaję mi się, że chce być sam.
-Czemu?
-Nie wiem, na razie nic nie będziemy robić, ale będzie obserwowany.
-A co jeśli on potrzebuje pomocy?
-Powiem ci co sobie uświadomiłam, gdy biegłyśmy. Z tego co powiedziałaś mi o waszej rozmowie, wychodzi na to, że on czuje się po prostu samotny.
-Jak to?
-Z tego co wiem od urodzenia jest sierotą, nie wiem jakie miał dzieciństwo, ale to musi być to.
-Przecież ma przyjaciół.
-Powiedz jaka jest różnica między tobą, a nim. Obydwoje macie przyjaciół.
-Ja mam rodziców -  powiedziała już rozumiejąc o co chodzi Hokage.
-Chodźmy. Muszę jeszcze wysłać list.
-Jaki?
-Obiecałam mu, ze postaram się ściągnąć do wioski jego kuzyna, gdy jego jutrzejszy wynik z testu będzie w najlepszej trójce, ale i tak go ściągnę.
-Nie możemy go tak zostawić!
-Kisuka, Naruto dawał sobie rade do tej pory, a o za tym co się tak o niego martwisz? Gdy was widzę razem to się tylko kłócicie. Zakochałaś się w nim czy co?!
-O czym Pani gada?! – krzyknęła, kończąc rozmowę. Tsunade spojrzała na nią, ale nic nie powiedziała.
Gdy skończyły rozmawiać były już prawie przy bramę.
Naruto siedział w tej pozycji już jakąś godzinę. Przez ten czas Kyuubi ciągle próbował z nim porozmawiać, ale Naruto ciągle odcinał się od niego. W pewnym momencie drgnął z zimna, ale nie zmienił pozycji.
-„Jeśli zaraz się tu nie zjawisz, sam do ciebie wyjdę! „ – warkną lis, ale nie został posłuchany.
Nagle spod bluzy chłopaka zaczęło wydobywać się jasne światło, które w tej ciemności wyglądało jak ognisko. Oświetliło całą polanę, dzięki czemu można było widać na twarzy Uzumakiego grymas bólu. W końcu nie wytrzymał i zaczął krzyczeć z bólu. Upadł na kolana i załapał się za brzuch. Gdy ból trochę zelżał, podciągnął bluzę i zobaczył, że jego pieczęć się zmienia.
Najpierw się otworzyła i na zewnątrz wydobyło się trochę pomarańczowej chakry, która skupiła się w jedno miejsce. Następnie pieczęć się zamknęła, a znaki zaczęły się zmieniać. Gdy wszystko się skończyło blondyn upadł na ziemię nieprzytomny.
Po niecałej minucie z pomarańczowej chakry, niczym z cienia wyszedł lis. Niby niczym się nie wyróżniał, ale tak naprawdę był tu Kyuubi.
-Trzeba było mnie posłuchać, a nie strzelać fochy – mruknął lis i również padł na ziemię.
W dość nietypowy sposób Naruto zasnął na gołej ziemi,  miedzy drzewami.
Następnego dnia obudził się, a raczej obudziło go jakieś szturchanie. Otworzył lekko oczy i spojrzał na cos co go szturchało. Pierwsze co zobaczył to czarną kulkę, gdy cofnął głowę okazało się, że był to nos. Następnie zobaczył rude uszy, łapy i resztę tułowia.
-Li…lis?
-A kogo się spodziewałeś? – spytał z wyrzutem.
Oczy blondyna otworzyły się, a on sam cofnął się do tyłu. Jego twarz wyrażała szok, a palec wskazujący pokazywał na lisa.
-Ty gadasz?!
-Gadam odkąd pamiętam. Mów, boli cię coś – chłopak lekko się zdziwił pytaniem, ale odparł.
-Nie.
-To dobrze pieczęć zmieniła się perfekcyjnie.
-Jak to? Kyuubi?!
-Nie krzycz tak. Mówiłem, że sam do ciebie wyjdę.
-Ale…ale jak?
-Jestem najpotężniejszym demonem, takie coś to dla mnie pryszcz.
-Ale skoro wyszedłeś, to nie powinieneś być większy.
-Wyszedłem tylko z mocą jednego ogona, abyś mógł przeżyć. Gdybym zabrał więcej mocy zginąłbyś, a tak to będziesz żył dalej, i w dodatku będziesz mógł pobierać tamtą chakrę kiedy chcesz.
-A jeśli ją zużyję to nic się nie stanie?
-Teraz już bez problemu mogę wchodzić i wychodzić z twojego ciała, więc będę uzupełniał ci te zapasy, a gdy jednak zużyjesz ją, to wejdę do twojego ciała do póki się nie zregeneruje, dzięki mojej obecność nadal będziesz żył.
-Powiedziałeś, póki się nie zregeneruje, to ona sam tez się będzie regenerować.
-Tak, ale powoli, z czasem może przyśpieszy, ale na to nie licz za bardzo.
-Która jest godzina?
-Masz pół godzinę do sprawdzianu.
-CO?! – chłopak od razu się zerwał na równe nogi.
-Spokojnie zdążysz, ale najpierw powinieneś dostać opieprz.
-Za co? –spytał, ale od razu go olśniło, wszystkie wspomnienia z wczorajszego dnia, go przybiły.
Spuścił głowę w dół i zacisnął dłonie w pieści.
-Ale go nie dostaniesz. Wiem, że jest ci ciężko, ale zamiast fochać się na cały świat jak wczoraj, idź przez życie z podniesioną głową i stawiaj się wszystkim przeciwieństwom.
-Przepraszam – powiedział nagle chłopak.
-Co?
-Przepraszam, zachowałem się jak jakiś bachor.
-Nie gniewam się, ale mam nadzieję, że więcej tak się nie zachowasz.
Blondyn uniósł głowę i spojrzał na Kyuubiego swoimi niebieskimi oczami, które były pełne szczęścia.
-Od teraz mów mi po imieniu. Kurama.
-Spoko, Kurama – kucnął i położył dłoń na jego głowie.
Zaczął go głaskać i drapać za uchem, co wywołało pomruki. Po kilku sekundach Kurama się opanował i odskoczył od swojego jinchuuriki.
-Nie rób tak więcej!
-Przecież ci się podobało.
Lis zawarczał na blondyna i zamienił się w pomarańczową chakrę, która wsiąkła w brzuch chłopaka.
-„Musze odpocząć” – dodał jeszcze lis.
Naruto się zaśmiał i z uśmiechem ruszył biegiem do domu, aby się przygotować do Akademii. Miał szczęście, że sprawdzian był dopiero na drugiej lekcji. Spóźnienie na lekcje, będzie łatwo wytłumaczyć.
Wpadł szybko do domu, zabrał czyste ubranie i pobiegł pod prysznic. Następnie zrobił sobie jedną kanapkę, którą szybko zjadł i wybiegł do Akademii. Miał dziesięć minut na dojście. W biegu przesłał trochę chakry do nóg, tak najlepiej jak potrafił. Od razu poczuł, że trochę przyśpieszył.
Wpadł przez drzwi do klasy, drzwi prawie wypadły z zawiasów pod wpływem uderzenia. Wszyscy uczniowie, włącznie z Iruką spojrzeli na niego, zdziwieni.
-Już myślałem, że nie przyjdziesz – powiedział Iruka, bez żądnych emocji. – Siadaj.
Naruto usiadł na swoim miejscu i od razu dostał kartkę. Przeleciał po niej wzrokiem i ją podpisał. Zabrał się za czytanie zadań, z dziesięciu pytań, znał odpowiedź na dwa, co źle mu wróżyło.
-„Obiecałem, że napisze go najlepiej z klasy, a wtedy Babunia ściągnie mojego kuzyna” – pomyślał, Naruto i załamał się w duchu. Minęło już pół godziny, a on stał w miejscu, zostało mu dziesięć minut i osiem pytań.
-„Na trzecie, odpowiedź A” – usłyszał w głowie.
-„Kurama?”
-„Pisz.”
Naruto pochwycił długopis i zaznaczał dyktowane odpowiedzi. Po pięciu minutach odłożył test i długopis. Oparł się o oparcie i zaczął się rozglądać. Większość już napisała, zostało tylko kilka osób.
-Koniec – oznajmił Iruka i zaczął zbierać kartki.
Na Sali od razu zapanował szum, każdy rozmawiał na temat egzaminu, wyjątkiem był Uzumaki, który patrzył się w długopis, którym się bawił. Nawet, gdy zadzwonił dzwonek, wstał dopiero, gdy wszyscy wyszli.
Jako, że dzisiaj odbywała się jakaś rada nauczycieli dzieciaki miały wolne. Naruto nie wiedząc co z sobą zrobić, szedł przez wioskę bez żadnego celu.
-Hej! Naruto!
-Kisuka? – spytał widząc swoją koleżankę, której ostatnio się zwierzył. –Co tam?
-A nic. Jak się czujesz? Wczoraj byłeś jakiś nieswój.
-Wszystko gra – odparł uśmiechając się. 
 -Na pewno?
-Tak, a co?
-Ni…nic.
-Kisuka! – krzyknął ktoś z drugiego końca uliczki.
Obydwoje się odwrócili i ujrzeli ojca dziewczyny.
-Muszę iść, na razie!
Naruto wrócił z powrotem do bezcelowego przechadzania się po wiosce.
-Ehh – westchnął, gdy dotarł w końcu do domu. – Wyniki będą dopiero za tydzień, jakiś kolejny tydzień Babunia będzie wysyłała lis, a najprędzej minie dwa tygodnie nim Nagato zamieszka w Konosze. Czyli jak nic cztery tygodnie z bani.
Gdy tylko skończył, z jego brzucha wydobyło się trochę chakry, z której wyłonił się Kurama.
-Skoro masz cztery tygodnie wolnego, zabieramy się za trening. Gdy wróciłem do twojego ciała spostrzegłem, że twoja chakra i moja chakra, którą ci zostawiłem się zmieszały.
-Co to znaczy?
-Płynie w tobie pół demoniczna chakra.
-Dalej nie rozumiem?
-Twoje techniki będą silniejsze, w przyszłości możesz opanować jutsu biju bez potrzebnej przemiany. Jako, że ja głównie posiadam Katon, już teraz masz dwie natury chakry.
-A wpadłeś na pomysł jak aktywować moją moc po trzecim synu Mędrca.
-Mam pewne domysły tylko w sprawie Sharingana. Skoro już raz go aktywowałeś i chyba użyłeś wtedy trochę mojej chakry, to musisz użyć silniejszej chakry niż posiada zwykły człowiek.
-Znaczy się, ze teraz mogę go aktywować.
-Spróbuj.
Naruto przesłał chakry do oczu i od razu zaczął inaczej widzieć świat. Z zdziwienia, aż się cofnął. Jego niebieskie oczy zmieniły się w czerwone z jedną łezką.
-WOW! – wymsknęło mu się.
-Od teraz musisz rozważnie używać chakry, oraz Sharingana. Najlepiej, abyś się nikomu nie zdradził, a treningi będą efektywniejsze.
-A jak z tą drugą mocą, Kimiko potrafiła tworzyć drewno.
-Musisz poszukać w jakiś zwojach o Pierwszym Hokage.
-A te łańcuchy, które używała Kimiko.
-Wydaję mi się, że nie dasz rady ich opanować, Twoje geny klanu Uzumaki są zbyt słabe, i tak dziw, że udało cię aktywować Sharingana,
-Cóż trudno. Może kiedyś spróbuję.
-Idziemy trenować nad Katonem.  Potrafisz podstawowe techniki Futonu, więc będziesz mógł je później połączyć.
Naruto szybko skończył śniadanie, które sobie przygotowywał podczas rozmowy i razem z Kuramą wyszli. Lis szedł obok blondyna, wszyscy patrzyli się na to zdziwieni, ale nikt nie zwracał na to większej uwagi. Gdy wychodził na ostatnią prostą w kierunku bramy, ktoś go zaczepił. Tym kimś był Sasuke. Jedno spojrzenie wystarczyło im, aby zrozumieć o co mu chodzi. Od razu ruszyli w kierunku pola treningowego na rewanż.
-Tak właściwie co to za lis?
-Mój – odparł szybko.
-Od kiedy masz zwierzaka?
-E… Od wczoraj, przypałętał się i pozwoliłem mu zostać – Naruto usłyszał w głowie wyraźny warkot. Dalsza rozmowa zeszła na inne nie znaczące tematy,
Dotarcie zajęło im kilka minut. Bez zbędnego gadania, zaczęli szybko się rozgrzewać, po czym stanęli naprzeciw siebie z wyjętymi kunaiami. Sasuke podniósł małego kamyka i rzucił go w powietrze. Gdy spadł obaj ruszyli do ataku.
---Naruto---
Obydwoje ruszyliśmy do ataku. Tym razem chciałem mu pokazać, ale jednocześnie nie chciałem mu pokazywać wszystkiego co umiem. Zderzyliśmy się kunaiami, a na ziemię zaczęły lecieć iskry. Spiąłem wszystkie mięśnie i odrzuciłem Sasuke, wyjąłem szybko trzy shurikeny i rzuciłem celując w jego nogi.
Sasuke wyskoczył w górę, unikając ich, gdy wylądował posłał mi zdziwione spojrzenie, które skomentowałem uśmieszkiem. W odpowiedzi rzucił we mnie kilka shurikenów i kunai, a następnie wydmuchnął kulki ognia, które spowiły broń.
Gdy były w połowie drogi ode mnie, zauważyłem, że zaczęły zwalniać. Gdy były blisko, zacząłem je omijać, przelatywało kilka centymetrów ode mnie. Na twarzy Sasuke zobaczyłem szok.
-Naruto! – krzyknął przeciągając każdą literę.
Kiedy atak mnie minął wszystko wróciło do normalności. Sasuke przerwał atak i podbiegł do mnie.
-Nic ci nie jest? – spytał nerwowo.
-Tak, a czemu pytasz?
-Nie ruszałeś się, a gdy prawie oberwałeś, zacząłeś niewiarygodnie szybko się poruszać.
-„O co mu chodzi?”
-„To nie broń zwolniła, tylko ty przyśpieszyłeś. Jedna z zalet demonicznej chakry” – wyjaśnił szybko Kurama.
-Jak to zrobiłeś?
-Nie wiem – odparł drapiąc się po tyle głowy. – Wracamy do walki?
-Nie, mama kazała mi, abym zabrał cię na obiad.
-No to chodźmy. Tylko co ja zrobię z Kuramą? – spytał sam siebie.
-Z kim? Z tym lisem?
-Ta.
-Głupie imię. – Kurama od razu zaczął warczeć i ciskać na Sasuke w głowie Naruto.
-Jemu się podoba – powiedział Naruto powstrzymując chichot.
Obydwaj ruszyli w kierunku Konohy, Kurama dreptał powoli za Naruto, czekał na okazje, aby wejść z powrotem do ciała jinchuriki. Taka sytuacja nadarzyła się, gdy Sasuke został otoczony przez grupę dziewczyn. Kurama to wykorzystał w ciągu jednej  sekundy był w swoim domu. Naruto tylko się śmiał na widok paniki wypisanej na twarzy przyjaciela.
-„I po co ja się wczoraj tak zachowywałem, wioska jest moją rodziną.”
-„Mądre słowa jak na takiego głąba.”

-„Stary rudzielec.”

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Ukryta Prawda o Naruto -10.

Ukryta Prawda o Naruto -10.
-----Naruto---
Przygotowałem się i opuściłem mieszkanie. Było już po 15, a na dworze nadal był piekielny skwar. Szedłem bocznymi uliczkami, nie chciało mi się przeciskać przez tłumy, a w dodatku w małych uliczkach było więcej cienia i było chłodniej. Pamiętam jak chodziłem tędy do staruszka.
-Zebrało mi się na wspomnienia – powiedziałem do siebie, próbując przestać myśleć o przeszłości.
Dopiero, gdy zobaczyłem chyba największy budynek w wiosce, otrząsnąłem się. Wszedłem do środka i od razu ruszyłem na schody, które prowadziły do góry. Do drzwi gabinetu Tsunade dotarłem po zaledwie dwóch minutach. Zapukałem.
-WEJŚĆ! – usłyszałem głośny, kobiecy krzyk, po czym otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
Blondynka o piwnych oczach siedziała za biurkiem. Widziałem tylko jakąś siwą bluzkę i zielony płaszcz. Na biurku były dokumenty, których było o dziwo mało, w dodatku lampka, jakieś małe karteczki i inne rzeczy, które przydają się w biurze. Umeblowanie w ogóle się nie zmieniło, nadal była ta czerwona kanapa z boku, dwie szafy stojące przy oknie. Nad kanapą wisiały zdjęcia byłych Kage oraz obecnej przywódczyni.
-Wzywałaś mnie? – spytałem stając przed biurkiem.
-Tak, mam dwie sprawy do ciebie. Po pierwsze, chodzi o twoje wyniki w Akademii. Iruka ciągle się na ciebie żali. Mówił, że jeśli nie zaliczysz tego egzaminu nie zdasz.
-Od kiedy Hokage zajmuje się takimi rzeczami? – zapytałem zmieniając temat.  – Hokage chyba nigdy nie zajmował się pojedynczymi uczniami, którzy nie zdają.
-Masz rację, robię to, bo dzięki tobie nie nudzę się tutaj.
-Jak to?
-Czytając raporty z twoich wybryków, mam niezły ubaw i szczerze to lubię cię. Jesteś bezpośredni, nie boisz się wyróżniać.
-W dodatku, każdemu mogę wymyśleć ksywkę. Do Trzeciego mówiłem jiji albo staruszku. Co by pasowało do Pani…wiem! Babunia Tsunade! – krzyknąłem, a na jej czole  pojawiła się żyłka.
-Nie przeginaj.
-Ale to pasuje.
-Lepiej mnie tak nie nazywaj.
-Jaka jest ta druga sprawa? – z mojej twarzy znikł uśmiech, a wstąpiła powaga. Nawet Tsunade pokazała, że jest zaskoczona tak nagłą zmianą tematu.
-Otrzymałam pewien list od pewnego mężczyzny. Był on kiedyś uczniem mojego przyjaciela Jirayi. Napisał, że gdy Naruto Uzumaki będzie miał przystąpić do Egzaminu na Chunina, on chce zając się twoim treningiem.
-Jak kto? Przecież mało kto mnie zna, nie mam rodziny, a nawet jeśli gdzieś tam jest to o mnie nie wie, nigdy nie widziałem kogoś kto był uczniem tego sanina. Skąd on się o mnie dowiedział?
-Myślałam, że spytasz jak się nazywa – powiedziała, ale ja milczałem. –Cóż, nazywa się Nagato Uzumaki.
-„Na…gato.”
-Pewnie nic ci to nie mówi, ale jest twoją rodziną. Napisał, że dwa miesiące przed twoim Egzaminem na Chunina przybędzie do wioski i w niej zostanie. Niestety to nastąpi dopiero za trzy lata.
-Jak to? Czemu tak długo?
-Ponieważ jest co raz mniej geninów, egzamin na Chunina będzie co dwa lata, jako, że egzamin jest w tym w przyszłym roku, twój dopiero odbędzie się za trzy lata.
-Nie można tego jakoś zmienić. Przez te trzy lata, wszystko może się zdarzyć.
-Jedyne co mogę dla ciebie zrobić to napisać list w twoim imieniu.
-Dobre i to.
-Jest też druga opcja, gdy jakimś cudem – to był oczywisty żart – zostaniesz geninem i twoja drużyna się zgodzi będziesz mógł go odwiedzić.
-Dlaczego jakimś cudem?
-Z twoimi wynikami na pewno będzie to trudne.
-Babunia jest czwarta osobą, która chce mnie nakłonić do nauki.
-Mówiłam nie mów tak na mnie! – wydarła się na mnie. – Widocznie komuś na tobie zależy – dodała już spokojnie.
-Nie wiem po co, ja tam wole uczyć się jakiś fajnych jutsu niż siedzieć w Akademii. A właśnie ma Babunia jakieś zwoje z silnymi technikami.
-Nawet jakbym miała to bym ci ich nie dała. Myślisz, że byś potrafił nauczyć się czegoś?
-No to nie! – Tsunade zaśmiała się, tylko nie wiem z czego, z mojej odpowiedzi, czy wyrazu twarzy.
-Dobra, idź już.
Kiedy się odwracałem spojrzałem na portrety. Przeleciałem wzrokiem po każdym, po czym wróciłem do twarzy mojego ojca. W mojej głowie od razu pojawiła się myśl, jakby wyglądało moje życie, gdyby rodzice żyli. Na pewno byłoby mi łatwiej, ale znowu byliby w dużym niebezpieczeństwie, przez moją moc. No właśnie, od śmierci Kimiko, nic nie słyszałem o tej organizacji, której niby nie podobają się osoby takie jak ja.
-Jaki silni byli Kage? – spytałem cicho.
-A jak myślisz? – odparła pytaniem na pytanie.
-Na pewno skoro Shodaime mógł panować nad biju, a Yondaime walczył z Kyubim.
-Czyli jednak uważasz na lekcjach – powiedziała do siebie. – To prawda, Czwarty walczył z Kyubim lecz przegrał, a Lis uciekł. Gdyby jednak Minato udało się w kimś go zapieczętować, Konoha zyskała by na sile i to dużo.
-Miałby zostać bronią? – spytał z lekką złością w głosie.
-Nie bronią, a obrońcą. Taka osoba przewyższa wszystkich innych ludzi, a gdyby taka osoba pochodziła z silnego klanu i mógłby zapanować nad tą mocą…
-Byłby nie pokonany – dokończyłem przerywając jej.
-Tak. Ale niestety, tak nie jest.
-Jeśli zaliczę ten egzamin, postarasz się ściągnąć tutaj Nagato? – spytałem, a Tsunade popadła w zadumę.
-Jeśli twój wynik będzie w pierwszej trójce, co jest mało prawdopodobne.
-Zgoda!
-Biorąc pod uwagę twoje wcześniejsze wyniki, będziesz miał nie lada orzech do zgryzienia.
-Babunia zobaczy, że nie należy oceniać książki po okładce. Ja już pójdę.
-Intrygujący z niego chłopak – usłyszałem, przez jeszcze nie zamknięte drzwi.
Wyszedłem z budynku. Dopiero teraz do mnie dotarło, co powiedziałem. Wprawdzie moja wiedza, była duża, ale raczej bardziej ogólna, jeśli miałem się wypowiedzieć na dany temat to mogę mieć problemy. W pewnym momencie, na mojej twarzy pojawi się grymas niezadowolenia, który był spowodowany wspomnieniem o rozmowie o „obrońcy wioski.” Bardzo delikatnie to ujęła, ale te słowa mają takie same znaczenie jak „broń wioski.”
-„Taki już jest los jinchurikich” – usłyszałem głos Kyubiego.
-„Co słychać?” – spytałem zmieniając temat.
-„Jesteś mistrzem w zmianach tematu.”
-„Może.”
-„Naprawdę masz zamiar się uczyć?”
-„Nic takiego nie mówiłem. Babunia zgodziła się na to jeśli mój wynik będzie w pierwszej trójce, nie powiedziała, że nie mogę oszukiwać, czy coś w tym stylu.”
-„Ty i tak nie będziesz oszukiwał, duma ci na to nie pozwoli.”
-„Tu mnie masz, ale co może być trudnego w takim egzaminie?”
-„Do tej pory wszystkie zawalałeś.”
-„Nie wiem czy zauważyłeś, ja zawsze na nich śpię, bo ktoś mi nie daje spać po nocach.”
Nim się spostrzegłem, dotarłem do domu. Kiedy miałem go otworzyć, moja ręka zawisła kilka centymetrów od klamki. Odwróciłem się  i ruszyłem do biblioteki. Biegłem ile tylko miałem sił w nogach, aby zdążyć przed zamknięciem, rzadko tam bywam, więc nie wiem kiedy ja zamykają.
Na szczęście, była jeszcze otwarta, a zamykano ją dopiero za dwie godziny. Od razu, gdy wszedłem zobaczyłem kilka osób z mojego rocznika, a dokładnie to Kisuke, Sakure, Hinate, Sasuke, Shino, który siedział na uboczu oraz Shikamaru, który przysypiał na otwartej książce. Chciałem do nich podejść, ale ostatecznie zrezygnowałem, ponieważ w głowie pojawiły mi się słowa „broń wioski” wypowiedziane przez Tsunade. Nikt mnie nie zobaczył, więc po cichu wszedłem między regały.  Zacząłem przeglądać nazwy książek, szukając takich, które mogą się przydać.
-Rzadki widok, ty i biblioteka – usłyszałem dziewczęcy głos, w którym było sporo sarkazmu.
-Widocznie ludzie się zmieniają – odparłem nawet na nią nie spoglądając.
Przez chwilę panowała cisza, w której Kisuka wpatrywała się jak szukam książek.
-Może ci pomóc? – spytała, a ja spojrzałem w jej zielone oczy, szukając odpowiedzi czy to nie jest żart.
-Jeśli chcesz – odparłem wracając do szukania.
-Tam nic nie znajdziesz, wszedłeś do działu z książkami do czwartej klasy Akademii. Musimy przejść obok – powiedziała, a mnie dopadł wstyd. Jak mogłem nie zauważyć, gdzie wchodzę.
Przeszliśmy do działu obok, na szczęście nikt nas nie widział. Kisuka od razu zaczęła wyciągać książki z regału i mi je podawała. Po kilku minutach miałem po trzy książki na jednej dłoni.
-Jak ja to przeczytam? – spytałem sam siebie. Gdybym mógł to bym załamał ręce, ale niestety miałem je zajęte.
-Trzeba było przyjść wcześniej – zaśmiała się. Zasłoniła usta dłonią, próbując powstrzymać śmiech, ale jej się to nie udało. Między nami zapanowała cisza, którą przerwałem jednym słowem, którego Kisuka chyba nie słyszała z moich ust w jej kierunku.
-Dziękuję – zamurowało ją to, ale i tak posłała mi uśmiech, który odparłem.
-Nie ma za co.
-Jest nawet jeśli nie za pomoc w szukaniu książek to za co inne.
-O co ci chodzi? – spytała zaciekawiona.
-Nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale dzięki tobie nie zamknąłem się w sobie.
-Naruto, czy ty czasami dobrze się czujesz. Może masz gorączkę, bo bredzisz.
 -Nie, pamiętasz jak wpadłaś na mnie pierwszy raz – potwierdziła skinieniem. – Szedłem w tedy i rozmyślałem, kogo jeszcze stracę, aby być szczęśliwym.
-Jak to?
-Moje życie to jedna wielka tragedia. Nie mam rodziców, rok temu dowiedziałem się, ze mam kuzynkę, która zginęła zaledwie godzinę po tym jak się poznaliśmy, potem umarł Staruszek Hokage. Wprawdzie to ja pocieszałem Konohamaru, ale sam też potrzebowałem takiego kogoś – położyłem książki na ziemi i usiadłem na podłodze opierając się o regał. Po chwili Kisuka usiadła obok mnie.
-Co ja takiego zrobiłam, wpadłam tylko wtedy na ciebie? – spytała cicho jak by się bała.
-Uśmiechnęłaś się do mnie ciepło. Nikt nigdy się tak do mnie nie uśmiechał.
-A rodzice Sasuke, traktuję cię prawie jak syna.
-Uśmiechają się, ale to nie jest to. Powiedz – zacząłem po minucie ciszy – kiedy byłaś smutna, co wtedy robiłaś.
-Zawsze szłam do mamy, aby się wyżalić.
-Ja robiłem to samo, tylko, że szedłem do Trzeciego, był dla mnie jak dziadek, traktował mnie jak wnuka.
Po minie Kisuki stwierdziłem, że nie wie co powiedzieć. Zamknąłem na chwilę oczy, aby się uspokoić i wstałem. Wziąłem książki i zacząłem iść w kierunku wyjścia.
-Może zapomnij co mówiłem – powiedziałem i wyszedłem z alei, a potem z biblioteki.
-----Narrator trzecio osobowy-----
-Naruto – powiedziała cicho Kisuka, gdy blondyn opuścił dział, w którym byli.
Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo ten chłopak potrzebuje przyjacielskiej pomocy, do teraz, gdy ją o tym uświadomił. W dodatku podczas tej rozmowy zaczęła dziwnie się czuć. Poczuła, że mogliby się sobie nawzajem zwierzać i na pewno jedno pocieszyło by drugie. Wstała i zamyślona wróciła na miejsce, na którym wcześniej siedziała i wróciła do nauki. Nie mgła się już skupić, więc odłożyła książkę i bez słowa opuściła budynek.

Naruto w tym czasie wypożyczył te książki i szedł z powrotem do domu. Cały czas myślał nad przebytą rozmową, już dawno nikomu tak się nie zwierzył, o ile komukolwiek się kiedyś zwierzył oprócz Trzeciemu.  Czuł, ze nie potrzebnie zaczął tą rozmowę.
-„Po co to mówiłeś?” – usłyszał w swojej głowie pytanie od Kyubiego.
-„Bo ledwo wytrzymuję” – odparł mówiąc prawdę. –„W końcu do mnie dotarło, że wokół mnie ciągle jest śmierć, a ja nic nie mogę z tym zrobić.”
-„Bo jesteś jeszcze dzieckiem, śmierć to jedna z wielu części życia. Ktoś się rodzi, ktoś umiera. Tak był, jest i będzie.”
-„No właśnie jestem dzieckiem! Dzieckiem, które dwa razy zabiło, dwa razy patrzyło na śmierć bliskich mi osób i jedną próbę morderstwa bliskiej mi osoby! Myślisz, że to takie łatwe?!”
Blondyn skończył kłótnię nakrzyczeniem na lisa i zerwał mentalne połączenie. Akurat dotarł pod dom, otworzył go i wszedł do środka. Położył książki na szafce w holu i poszedł do kuchni. W ciszy i przygnębioną miną zrobił sobie kanapkę i ją zjadł. Wyjrzał przez okno, słońce powoli chyliło się ku zachodowi.
Nie czekając na nic, wziąć książki i poszedł z nimi do sypialni. Położył się na łóżku, a obok niego rzucił książki. Wziął pierwsza lepszą i wziął się do czytania. Po przeczytaniu zaledwie kilku stron zamknął ją i rzucił na resztę. Jego twarz wyrażała złość, nie mógł się skupić, na niczym innym niż rozmowa z Kisuką i kłótnia z Kyubim. Poczuł, że musi coś rozwalić, słońce już zaszło, więc ubrał dresy i ciepłą bluzę, po czym wyszedł z domu. Nie zauważył, że za rogiem stała pewna blondwłosa kobieta wraz z brązowowłosą dziewczyną.
-Teraz widzi Hokage-sama, z nim dzieję się coś złego.
-Widzę, wiem, że się o niego martwisz Kisuka. Ciekawe tylko co się wydarzyło. Mówił coś jeszcze podczas waszej rozmowy.
-Nie, powiedziałam już wszystko.
Kobieta i rówieśniczka Naruto ruszyły za nim. Musiały dość szybko biec, aby nie zgubić go w tych ciemnościach.
-Ale on szybki – powiedziała Kisuka niedowierzając.
-Musi chyba wykorzystywać chakrę do zwiększenia właściwości fizycznych swojego ciała.
-Co to znaczy?
-Przesyłając odpowiednio dużą ilość chakry i dobrze ją kontrolując można zwiększyć swoją siłęc szybkość biegu i tym podobne.
-On to potrafi? Zawsze mi się wydawało, że jest taką zakałą.

-Jak wszystkim.

sobota, 13 czerwca 2015

Ukryta Prawda o Naruto -9.

Zaczę od podziękowań, za te wyświetlenia. Jest ich już ponad tysiąc, co mnie bardzo cieszy, widać, zę się wam podoba. A teraz czas na przeprosini, z góry przepraszam jeśłi komuś się nie spodoba mały przeskok w czasie, gdzieś w połowie rozdziału.

Ukryta Prawda o Naruto -9.
Naruto wszedł do środka. Od razu uderzył go lekki powiew wiatru, firanka w oknie lekko powiewała. W Sali były cztery łóżka, z czego tylko jedno było zajęte przez Trzeciego Hokage. Staruszek leżał przykryty kołdrą i wpatrywał się w sufit, ale po chwili jego wzrok przeniósł się na blondyna. Panującą ciszę przerywało tylko pykanie urządzenia podłączonego do Sarutobiego. Blondyn podszedł bliżej i siadł na krzesełku. Niebieskooki teraz zobaczył, że Hiruzen jest strasznie blady, a oczy były takie puste.
-Jak się czujesz jiji? – spytał chłopiec.
-Naruto – zaczął poważnie ignorując pytanie blondynka i siadając na łóżku. – Czy Kyuubi…
-Tak, ujawnił mi się dzisiaj w nocy – odparł chłopak wspominając nietypowe spotkanie.
-Rozumiem. Na pewno jest ci teraz  ciężko, a w głowie masz istny mętlik, ale nie wzywałem cię po to, aby cię dobijać. W okolicach wioski Fal mieszka pewien mężczyzna, był on uczniem sanina Jirayi, a jest także twoim kuzynem – na słowo o kuzynie Naruto od razu się poruszył. – Nazywa się Nagato Uzumaki, jeśli chcesz…– przerwał nagłym atakiem kaszlu.
Naruto od razu wstał i pomógł mu się położyć. Było widać, że Sarutobi nie ma już sił na dalszą rozmowę.
-Przepraszam, za to, że przeze mnie nie miałeś dzieciństwa, teraz możesz wszystko nadrobić.
-Znajdę go. Ja już pójdę, odpoczywaj jiji, w końcu ktoś musi wykonywać twoje obowiązki – zaśmiał się na co na twarzy Hokage pojawił się mały uśmiech.
Chłopiec opuścił salę, a potem szpital. Gdy tylko przeszedł przez drzwi w oczy rzucił mu się mały chłopiec, siedzący na ławce w cieniu drzewa. Miał jakiś kask na głowie przykrywający ciemne włosy. Na plecach miał niebieską pelerynę, a pod nią żółty podkoszulek i ciemne spodnie ¾.  Naruto słyszał jak szlochał, bez żadnego zastanowienia podszedł do chłopca.
-Hej – powiedział niebieskooki, chłopiec odwrócił głowę i spojrzał na blondyna.
-Cześć – odparł ponuro.
-Czemu płaczesz?
-A co cię to obchodzi?!
-Spokojnie, chciałem ci pomóc.
Brunet (poprawcie mnie jeśli kolor włosów Konohamaru jest inny. od autora) spojrzał badawczo na Uzumakiego. Spuścił głowę w dół i zaczął wpatrywać się w ziemię.
-Jestem Konohamaru Sarutobi.
-A ja to Uzumaki Naruto. Jesteś wnukiem staruszka?
-He?
-No Trzeciego Hokage.
-Tak – odparł cicho.
-Czemu tu płaczesz?
-Bo dziadek jest w szpitalu, a jego stan jest ciężki.
-Rozumiem.
-Ty nic nie rozumiesz! Wiesz chociaż jak ja się czuję?!
-Wiem, bo Trzeci jest dla mnie jak dziadek. Nie mam żadnej rodziny, jestem sierotą od urodzenia – chłopak od razu zamilkł, a jego oczy wyrażały niedowierzanie. Naruto usiadł obok niego na ławce. – Powiedz czego się tak naprawdę boisz?
-Co? – młody Sarutobi zdziwił się takim pytaniem. – Że już więcej nie zobaczę dziadka.
-Powiem ci coś. Kilka dni temu zmarła moja kuzynka, znałem ją raptem kilka godzin.
-Jak to?
-Poznaliśmy się, a ona po kilku godzinach nie żyła. Wtedy przeżyłem tragedię, ale coś sobie uświadomiłem.
-Co takiego?
-Że wszyscy żyją nawet po śmierci. Zostają w naszych sercach, wspomnieniach. Wiesz co najlepiej zrobić, gdy się za kimś tęskni? – Konohamaru zaprzeczył ruchem głowy. – Wziąć jakieś zdjęcia i zacząć wspominać.
-Robiłeś już tak?
-Nie – odparł szybko.
Między nimi zapanowała cisza. Wnuk Trzeciego przestał już płakać, ale dalej wpatrywał się w ziemię.
-Chodź, pójdziemy na Ramen, a potem pójdziemy do Staruszka Hokage.
Wstali i poszli do Ichiraku Ramen.  Konohamaru ciągle myślał nad słowami nowo poznanego blondyna.
-„Dzięki” – pomyślał Naruto, gdy szli. –„Może jednak ci kiedyś zaufam.”
-„On jest jak ten mały dzieciak. Jest jak najmłodszy syn staruszka” – pomyślał Kyuubi.
Obaj weszli do baru i zamówili po jednej misce zupy. Między nimi cały czas panowała cisza. Nawet Teuchi miał ponurą minę i rozmowa mu się nie kleiła. Po kilku minutach opuścili bar i ruszyli z powrotem do szpitala.
 Gdy wyszli z ostatniego zakrętu zobaczyli połowę shinobi stojących przed wejściem do budynku. Wszyscy trwali w ciszy, jakby czekali na jakieś ogłoszenie. Naruto i jego nowy kolega przedarli się na sam przód, nie rozumiejąc co się dzieje. Gdy tylko usłyszeli dwa słowa z ust Tsunade zamarli, a do oczu napłynęły im łzy.
-Hokage nie żyje, zmarł kilka minut temu.
-NIEE! – krzyczał Konohamaru i wpadł do szpitala.
Wszyscy patrzyli na to z przykrością. Każdy mógł tylko domyślać się jak się czuje wnuk Trzeciego, wszyscy oprócz Uzumakiego. Blondyn znał te uczucie i jakimś cudem udawało mu się przetrwać, nie wiedział tylko, że tym cudem był Kyuubi, który cały czas mu pomagał.
Raptem kilka godzin później każdy wiedział o śmierci Hokage. Naruto przez resztę dnia chodził po wiosce, bez żadnego celu. Konoha wyglądała teraz nienaturalnie, wszędzie panowała cisza, każdy miał ponurą minę, a pogoda pogarszała się z minuty na minutę. Słońce schowało się za ciemne chmury, z których zaczynał padać deszcz. Konohamaru gdzieś zniknął, widocznie chciał być sam.
W pewnym momencie ktoś złapał blondyna za ramię. Gdy się odwrócił zobaczył czarnowłosego przyjaciela, za którym stałą cała jego rodzina. Itachi miał siatki z zakupami, podobnie jak ich ojciec Fugaku. Mikoto i Sasuke mieli tylko wolne ręce.
-Cześć Naruto.
-Ohayo – odparł wszystkim.
-Jak się czujesz? – spytała Mikoto.
-W końcu Hokage był dla ciebie niczym dziadek – dopowiedział Itachi.
-Tak jak każdy człowiek, gdy straci kogoś ważnego – odparł Naruto.
-Choć zjesz z nami kolację – rozkazała Mikoto.
-Nie trzeba – powiedział niebieskooki.
-Nie wypada odmawiać – wtrącił się Fugaku, z ostrym spojrzeniem w kierunku blondyna.
-No dobrze.
-A tak w ogóle to co u ciebie słychać? – spytał Sasuke.
-Nic nowego – odparł bez emocji, ukrywając wszystko co się dowiedział przez ostatnie dni.
Przez następne dni, nikomu nie chciało się nic robić. Żałoba trwała nada i tak będzie przez dość długo. Obrady nadal trwają, bo nie ma godnego kandydata na Hokage. W końcu zostały tylko trzy propozycje. Pierwszą jest Tsuande Senju, drugą Fugaku Uchiha, a trzecią Itachi Uchiha, ale starszy brat Sasuke został odsunięty z powodu wieku. Ostatecznie wybrano wnuczkę Pierwszego Hokage.
-Konohamaru! – krzyczał Naruto chodząc po wiosce i szukając nowego kolegi. – Konohamaru!
Co rusz podchodził do kogoś i pytał, czy widział wnuka Trzeciego. Odkąd Hiruzen zmarł i został wybrany następny Hokage, nikt nie widział Konohamaru. Już od dobrych 2 godzin chodził po wiosce i go szukał.
-Widziałem go – odpowiedział jakiś shinobi na pytanie Uzumakiego. – Gdy wychodziłem z budynku administracyjnego, on wchodził na górę Kage po schodach.
-Dzięki! – krzyknął Naruto i ruszył biegiem.
Bieg do schodów zajął mu kilka minut, gorzej było wbiegnięcie na samą górę. W połowie drogi nogi go już strasznie piekły, chciało mu się pić, a pot dosłownie zalewał mu twarz. Gdy w końcu wszedł na górę, od razu zauważył falującą na wietrze niebieską pelerynę i biały kas zasłaniający włosy.
-Cześć – powiedział podchodząc.
-Cześć – mruknął cicho spoglądając na niebieskookiego. – Co chcesz?
-Pogadać – odparł krótko siadając obok, na głowie Trzeciego.
-Czemu wyglądasz jakbyś był przyzwyczajony do straty kogoś bliskiego? – spytał Konohamaru patrząc na twarz blondyna.
-O co ci chodzi?
-Nie wyglądasz na smutnego, a podobne traktowałeś moje dziadka jak swojego.
-Do śmierci kogoś bliskiego nie można się przyzwyczaić. Po prostu trzeba żyć dalej, staruszek na pewno by nie chciał, abyś tak się użalał. Powiem ci coś, co mi pomogło. Staruszek by ci powiedział, abyś szedł dalej przez życie z podniesioną głową i starał się go przerosnąć.
-Kto ci to powiedział? Przyjaciel?
-W pewnym sensie, nie wiem dokładnie czy on zechce być moim przyjacielem.
-O kim mówisz?
-Nie ważne. To co przyjaciele – powiedział wystawiając do niego dłoń, która została uściśnięta. Na twarzy Konohamaru pojawił się pierwszy od kilku dni uśmiech.
-----Kilka lat później----
-----Naruto-----
Po skończonym treningu usiadłem w cieniu drzewa i zacząłem oglądać zniszczenia jakie zrobiłem. Przede wszystkich ucierpiały drzewa, wiele z nich miały poważne ciecia od mojej techniki, którą trenuję prawie od trzech miesięcy. Nie długo skończę 11 lat, a już od roku chodzę do Akademii i razem z Sasuke jesteśmy w trzeciej klasie. On jest najlepszy, a ja nie przykładam się za bardzo do nauki. Wiele razy prowadziło to do kłótni.
Położyłem się na trawie i zacząłem patrzeć w liście na koronie drzewa. Minęło już tyle lat odkąd zacząłem trenować, a ja znam tylko pięć technik z Futona, mam w miarę dobrą kontrole chakry i dogaduje się z Kyuubim, choć nadal nie mu nie ufam w pełni.
 Wiele razy Sasuke pytał mnie dlaczego zachowuje się jak idiota, gdy jestem między ludźmi, a ja nie potrafię mu na to odpowiedzieć. Rozmyślałem na tym wiele razy, ale nie doszedłem do niczego co nadawało by się na odpowiedź.
Jeśli chodzi o moc Trzeciego Syna, to nadal nie potrafię jej uruchomić. Mimo tego, że ją aktywowałem, nie potrafię nic z nią zrobić. Nawet Kyuubi, dzięki któremu ją aktywowałem, nie może mi pomóc.
Usiadłem w pozycji lotosu i wszedłem w głąb swojego umysłu. Jak zwykle pojawiłem się przed złotą bramą, która była jedyną drogą do wyjścia lisa na zewnątrz. Lis jak zwykle sobie drzemał, w końcu nie miał nic do roboty.
-E! – krzyknąłem budząc go.
-Czego chcesz? – spytał próbując mnie nastraszyć.
-Wpadłeś na jakiś pomysł?
-Nie do końca.
-Czyli, że coś masz.
-Powiem wprost. Jedyną osobą, która ci może pomóc jest twój kuzyn Nagato. Może wie coś na ten temat.
-Wiesz, że nie mogę go szukać, dopóki nie będę w jakiejś drużynie.
-Wiem, musisz czekać. A teraz spadaj stąd!
Wróciłem do rzeczywistości, wstałem i ruszyłem w kierunku wioski. Była piękna pogoda, więc wszędzie było pełno ludzi. Rano zapowiadało się na deszcz, ale na szczęście go nie było. Przeszedłem już kilka ulic w kierunku domu, gdy wychodziłem z ostatniego zakrętu zderzyłem się z kimś, po czym przewróciłem się, a biegnąca osoba wpadła na mnie. Pierwsze co zobaczyłem do długie brązowowłosy, a następnie zielone oczny. Gdy tylko ktoś ze mnie zszedł, wstałem masując sobie bolącą głowę, dopiero wtedy rozpoznałem ją.
-Uważaj jak łazisz Kisuka!
-He, Naruto? Gdybym wiedziała, że to ty uderzyłabym mocniej!
Uwielbialiśmy sobie dogryzać, a takie sytuacje jak ta były idealne, aby się posprzeczać i pośmiać.  O ile dobrze pamiętam to poznaliśmy się w ten sam sposób, ona wpadła na mnie, po czym zaczęliśmy sobie dogryzać i tak zostało.
-Mam ci wbić do tego pustego łba, że jak na kogoś wpadasz to powinno się przeprosić.
-Ciebie i tak to nie boli, w środku jest pusto jak w sklepie po wyprzedaży!
-Idiotka.
-Pustak. Chcesz grać dalej?
-Nie mam ochoty.
-Dobra co się stało? – spytała nagle, zakładając ręce na biodra.  – Normalnie możesz tak cały dzień, a teraz nie masz ochoty.
-Chyba za dobrze mnie znasz.
-Co się stało? – spytała z troską w głosie. Była chyba jedną osobą, która potrafi w jedną sekundę zmienić charakter. Raz jest podła, a raz troskliwa.
-Nie ważne. Gdzie tak pędzisz?
-Do biblioteki, musze się poczuć na jutrzejszy sprawdzian. A ty masz zamiar coś zrobić?
-Nie – uciąłem krótko i ją wyminąłem.
Wiedziałem, że jeszcze patrzy się w moje plecy, dlatego się nie odwracałem. Gdy zniknąłem za rogiem, ktoś mnie złapał za ramię. Odruchowo złapałem dłoń i założyłem dźwignię.
-Spokojnie! – spojrzałem na twarz, czarne, dość długie włosy jak na mężczyznę i tego samego koloru oczy, jasna, nawet wręcz blada cera, która kontrastowała z włosami i oczami.
-Przepraszam Itachi – powiedziałem puszczając go.
-Niezły uścisk – skomentował masując sobie nadgarstek.
-Co tam?
-Właściwie to nic, Sasuke chciał, abym ci przekazał, jak cię zobaczę, że nadal czeka na rewanż i czy masz zamiar się uczyć.
-Przekaż mu, że rewanż może być kiedy tylko chce, tym razem to on przegra, a co do nauki to tak jak zawsze.
-Przekaże. Śpieszę się, wiec na razie.
-Cześć.
Gdy szedłem do domu, rozmyśliłem się przygotowania sobie obiadu i nawróciłem się. Obrałem kierunek do Ichiraku Ramen. Gdy tylko wyszedłem z ostatniego zakrętu, poczułem unoszący się na ulicy zapach Ramenu. Odsłoniłem kotarę i wszedłem do środka siadając przy barze. Po kilku sekundach staruszek podszedł do mnie, jak zwykle miał biały fartuszek i czapeczkę na głowie, a w dłoni trzymał drewnianą łyżkę, służącą do mieszania zupy w garnku.
-Cześć Naruto, to co zawsze? – jedno skinienie wystarczyło, aby kucharz zniknął za drzwiami kuchni. –Jak tam w akademii? – zaczął rozmowę, stawiając przede mną miskę z parującą zupą.
-W sumie to tak jak zawsze, jutro jest jakiś tam sprawdzian.
-Jakiś tam? Nie powinieneś bardziej przejąć się nauką? – to już trzecia osoba, która prawi mi dzisiaj morały o nauce. Na odpowiedź tylko wzruszyłem ramionami. – W końcu będzie tak, że nie zdasz i nie zostaniesz shinobi.
-Proszę się nie martwić.
W końcu skończyliśmy temat z nauką, a rozmowa zeszła na błahe tematy. Na przykład czemu nie ma Ayame, alby czy Teuchi nie powinien zmieć lokalu na większy.
Po obiedzie poszedłem do domu, gdzie zastałem wiadomość od Hokage, co mnie bardzo zaciekawiło. Odkąd Tsunade została Hokage zostałem wezwany tam tylko dwa razy. Pierwszy w sprawie mojego mieszkania, zostałem przeniesione, a te stare zostało wyburzone i postawiono tam coś. Drugi w sprawie mojego przyjęcia do Akademii.