Ukryta Prawda o Naruto -10.
-----Naruto---
Przygotowałem się i opuściłem mieszkanie. Było już po 15, a
na dworze nadal był piekielny skwar. Szedłem bocznymi uliczkami, nie chciało mi
się przeciskać przez tłumy, a w dodatku w małych uliczkach było więcej cienia i
było chłodniej. Pamiętam jak chodziłem tędy do staruszka.
-Zebrało mi się na wspomnienia – powiedziałem do siebie,
próbując przestać myśleć o przeszłości.
Dopiero, gdy zobaczyłem chyba największy budynek w wiosce,
otrząsnąłem się. Wszedłem do środka i od razu ruszyłem na schody, które
prowadziły do góry. Do drzwi gabinetu Tsunade dotarłem po zaledwie dwóch
minutach. Zapukałem.
-WEJŚĆ! – usłyszałem głośny, kobiecy krzyk, po czym
otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
Blondynka o piwnych oczach siedziała za biurkiem. Widziałem
tylko jakąś siwą bluzkę i zielony płaszcz. Na biurku były dokumenty, których
było o dziwo mało, w dodatku lampka, jakieś małe karteczki i inne rzeczy, które
przydają się w biurze. Umeblowanie w ogóle się nie zmieniło, nadal była ta
czerwona kanapa z boku, dwie szafy stojące przy oknie. Nad kanapą wisiały
zdjęcia byłych Kage oraz obecnej przywódczyni.
-Wzywałaś mnie? – spytałem stając przed biurkiem.
-Tak, mam dwie sprawy do ciebie. Po pierwsze, chodzi o twoje
wyniki w Akademii. Iruka ciągle się na ciebie żali. Mówił, że jeśli nie
zaliczysz tego egzaminu nie zdasz.
-Od kiedy Hokage zajmuje się takimi rzeczami? – zapytałem
zmieniając temat. – Hokage chyba nigdy
nie zajmował się pojedynczymi uczniami, którzy nie zdają.
-Masz rację, robię to, bo dzięki tobie nie nudzę się tutaj.
-Jak to?
-Czytając raporty z twoich wybryków, mam niezły ubaw i
szczerze to lubię cię. Jesteś bezpośredni, nie boisz się wyróżniać.
-W dodatku, każdemu mogę wymyśleć ksywkę. Do Trzeciego
mówiłem jiji albo staruszku. Co by pasowało do Pani…wiem! Babunia Tsunade! –
krzyknąłem, a na jej czole pojawiła się
żyłka.
-Nie przeginaj.
-Ale to pasuje.
-Lepiej mnie tak nie nazywaj.
-Jaka jest ta druga sprawa? – z mojej twarzy znikł uśmiech,
a wstąpiła powaga. Nawet Tsunade pokazała, że jest zaskoczona tak nagłą zmianą
tematu.
-Otrzymałam pewien list od pewnego mężczyzny. Był on kiedyś
uczniem mojego przyjaciela Jirayi. Napisał, że gdy Naruto Uzumaki będzie miał
przystąpić do Egzaminu na Chunina, on chce zając się twoim treningiem.
-Jak kto? Przecież mało kto mnie zna, nie mam rodziny, a
nawet jeśli gdzieś tam jest to o mnie nie wie, nigdy nie widziałem kogoś kto
był uczniem tego sanina. Skąd on się o mnie dowiedział?
-Myślałam, że spytasz jak się nazywa – powiedziała, ale ja
milczałem. –Cóż, nazywa się Nagato Uzumaki.
-„Na…gato.”
-Pewnie nic ci to nie mówi, ale jest twoją rodziną. Napisał,
że dwa miesiące przed twoim Egzaminem na Chunina przybędzie do wioski i w niej
zostanie. Niestety to nastąpi dopiero za trzy lata.
-Jak to? Czemu tak długo?
-Ponieważ jest co raz mniej geninów, egzamin na Chunina
będzie co dwa lata, jako, że egzamin jest w tym w przyszłym roku, twój dopiero
odbędzie się za trzy lata.
-Nie można tego jakoś zmienić. Przez te trzy lata, wszystko
może się zdarzyć.
-Jedyne co mogę dla ciebie zrobić to napisać list w twoim
imieniu.
-Dobre i to.
-Jest też druga opcja, gdy jakimś cudem – to był oczywisty
żart – zostaniesz geninem i twoja drużyna się zgodzi będziesz mógł go
odwiedzić.
-Dlaczego jakimś cudem?
-Z twoimi wynikami na pewno będzie to trudne.
-Babunia jest czwarta osobą, która chce mnie nakłonić do
nauki.
-Mówiłam nie mów tak na mnie! – wydarła się na mnie. –
Widocznie komuś na tobie zależy – dodała już spokojnie.
-Nie wiem po co, ja tam wole uczyć się jakiś fajnych jutsu
niż siedzieć w Akademii. A właśnie ma Babunia jakieś zwoje z silnymi
technikami.
-Nawet jakbym miała to bym ci ich nie dała. Myślisz, że byś
potrafił nauczyć się czegoś?
-No to nie! – Tsunade zaśmiała się, tylko nie wiem z czego,
z mojej odpowiedzi, czy wyrazu twarzy.
-Dobra, idź już.
Kiedy się odwracałem spojrzałem na portrety. Przeleciałem
wzrokiem po każdym, po czym wróciłem do twarzy mojego ojca. W mojej głowie od
razu pojawiła się myśl, jakby wyglądało moje życie, gdyby rodzice żyli. Na
pewno byłoby mi łatwiej, ale znowu byliby w dużym niebezpieczeństwie, przez
moją moc. No właśnie, od śmierci Kimiko, nic nie słyszałem o tej organizacji,
której niby nie podobają się osoby takie jak ja.
-Jaki silni byli Kage? – spytałem cicho.
-A jak myślisz? – odparła pytaniem na pytanie.
-Na pewno skoro Shodaime mógł panować nad biju, a Yondaime
walczył z Kyubim.
-Czyli jednak uważasz na lekcjach – powiedziała do siebie. –
To prawda, Czwarty walczył z Kyubim lecz przegrał, a Lis uciekł. Gdyby jednak
Minato udało się w kimś go zapieczętować, Konoha zyskała by na sile i to dużo.
-Miałby zostać bronią? – spytał z lekką złością w głosie.
-Nie bronią, a obrońcą. Taka osoba przewyższa wszystkich
innych ludzi, a gdyby taka osoba pochodziła z silnego klanu i mógłby zapanować
nad tą mocą…
-Byłby nie pokonany – dokończyłem przerywając jej.
-Tak. Ale niestety, tak nie jest.
-Jeśli zaliczę ten egzamin, postarasz się ściągnąć tutaj
Nagato? – spytałem, a Tsunade popadła w zadumę.
-Jeśli twój wynik będzie w pierwszej trójce, co jest mało
prawdopodobne.
-Zgoda!
-Biorąc pod uwagę twoje wcześniejsze wyniki, będziesz miał
nie lada orzech do zgryzienia.
-Babunia zobaczy, że nie należy oceniać książki po okładce.
Ja już pójdę.
-Intrygujący z niego chłopak – usłyszałem, przez jeszcze nie
zamknięte drzwi.
Wyszedłem z budynku. Dopiero teraz do mnie dotarło, co
powiedziałem. Wprawdzie moja wiedza, była duża, ale raczej bardziej ogólna,
jeśli miałem się wypowiedzieć na dany temat to mogę mieć problemy. W pewnym
momencie, na mojej twarzy pojawi się grymas niezadowolenia, który był
spowodowany wspomnieniem o rozmowie o „obrońcy wioski.” Bardzo delikatnie to
ujęła, ale te słowa mają takie same znaczenie jak „broń wioski.”
-„Taki już jest los jinchurikich” – usłyszałem głos Kyubiego.
-„Co słychać?” – spytałem zmieniając temat.
-„Jesteś mistrzem w zmianach tematu.”
-„Może.”
-„Naprawdę masz zamiar się uczyć?”
-„Nic takiego nie mówiłem. Babunia zgodziła się na to jeśli
mój wynik będzie w pierwszej trójce, nie powiedziała, że nie mogę oszukiwać,
czy coś w tym stylu.”
-„Ty i tak nie będziesz oszukiwał, duma ci na to nie
pozwoli.”
-„Tu mnie masz, ale co może być trudnego w takim egzaminie?”
-„Do tej pory wszystkie zawalałeś.”
-„Nie wiem czy zauważyłeś, ja zawsze na nich śpię, bo ktoś
mi nie daje spać po nocach.”
Nim się spostrzegłem, dotarłem do domu. Kiedy miałem go
otworzyć, moja ręka zawisła kilka centymetrów od klamki. Odwróciłem się i ruszyłem do biblioteki. Biegłem ile tylko
miałem sił w nogach, aby zdążyć przed zamknięciem, rzadko tam bywam, więc nie
wiem kiedy ja zamykają.
Na szczęście, była jeszcze otwarta, a zamykano ją dopiero za
dwie godziny. Od razu, gdy wszedłem zobaczyłem kilka osób z mojego rocznika, a
dokładnie to Kisuke, Sakure, Hinate, Sasuke, Shino, który siedział na uboczu
oraz Shikamaru, który przysypiał na otwartej książce. Chciałem do nich podejść,
ale ostatecznie zrezygnowałem, ponieważ w głowie pojawiły mi się słowa „broń
wioski” wypowiedziane przez Tsunade. Nikt mnie nie zobaczył, więc po cichu
wszedłem między regały. Zacząłem
przeglądać nazwy książek, szukając takich, które mogą się przydać.
-Rzadki widok, ty i biblioteka – usłyszałem dziewczęcy głos,
w którym było sporo sarkazmu.
-Widocznie ludzie się zmieniają – odparłem nawet na nią nie
spoglądając.
Przez chwilę panowała cisza, w której Kisuka wpatrywała się
jak szukam książek.
-Może ci pomóc? – spytała, a ja spojrzałem w jej zielone
oczy, szukając odpowiedzi czy to nie jest żart.
-Jeśli chcesz – odparłem wracając do szukania.
-Tam nic nie znajdziesz, wszedłeś do działu z książkami do
czwartej klasy Akademii. Musimy przejść obok – powiedziała, a mnie dopadł
wstyd. Jak mogłem nie zauważyć, gdzie wchodzę.
Przeszliśmy do działu obok, na szczęście nikt nas nie
widział. Kisuka od razu zaczęła wyciągać książki z regału i mi je podawała. Po
kilku minutach miałem po trzy książki na jednej dłoni.
-Jak ja to przeczytam? – spytałem sam siebie. Gdybym mógł to
bym załamał ręce, ale niestety miałem je zajęte.
-Trzeba było przyjść wcześniej – zaśmiała się. Zasłoniła
usta dłonią, próbując powstrzymać śmiech, ale jej się to nie udało. Między nami
zapanowała cisza, którą przerwałem jednym słowem, którego Kisuka chyba nie
słyszała z moich ust w jej kierunku.
-Dziękuję – zamurowało ją to, ale i tak posłała mi uśmiech,
który odparłem.
-Nie ma za co.
-Jest nawet jeśli nie za pomoc w szukaniu książek to za co
inne.
-O co ci chodzi? – spytała zaciekawiona.
-Nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale dzięki tobie nie
zamknąłem się w sobie.
-Naruto, czy ty czasami dobrze się czujesz. Może masz
gorączkę, bo bredzisz.
-Nie, pamiętasz jak
wpadłaś na mnie pierwszy raz – potwierdziła skinieniem. – Szedłem w tedy i
rozmyślałem, kogo jeszcze stracę, aby być szczęśliwym.
-Jak to?
-Moje życie to jedna wielka tragedia. Nie mam rodziców, rok
temu dowiedziałem się, ze mam kuzynkę, która zginęła zaledwie godzinę po tym
jak się poznaliśmy, potem umarł Staruszek Hokage. Wprawdzie to ja pocieszałem
Konohamaru, ale sam też potrzebowałem takiego kogoś – położyłem książki na
ziemi i usiadłem na podłodze opierając się o regał. Po chwili Kisuka usiadła
obok mnie.
-Co ja takiego zrobiłam, wpadłam tylko wtedy na ciebie? –
spytała cicho jak by się bała.
-Uśmiechnęłaś się do mnie ciepło. Nikt nigdy się tak do mnie
nie uśmiechał.
-A rodzice Sasuke, traktuję cię prawie jak syna.
-Uśmiechają się, ale to nie jest to. Powiedz – zacząłem po
minucie ciszy – kiedy byłaś smutna, co wtedy robiłaś.
-Zawsze szłam do mamy, aby się wyżalić.
-Ja robiłem to samo, tylko, że szedłem do Trzeciego, był dla
mnie jak dziadek, traktował mnie jak wnuka.
Po minie Kisuki stwierdziłem, że nie wie co powiedzieć.
Zamknąłem na chwilę oczy, aby się uspokoić i wstałem. Wziąłem książki i
zacząłem iść w kierunku wyjścia.
-Może zapomnij co mówiłem – powiedziałem i wyszedłem z alei,
a potem z biblioteki.
-----Narrator trzecio osobowy-----
-Naruto – powiedziała cicho Kisuka, gdy blondyn opuścił
dział, w którym byli.
Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo ten chłopak
potrzebuje przyjacielskiej pomocy, do teraz, gdy ją o tym uświadomił. W dodatku
podczas tej rozmowy zaczęła dziwnie się czuć. Poczuła, że mogliby się sobie
nawzajem zwierzać i na pewno jedno pocieszyło by drugie. Wstała i zamyślona
wróciła na miejsce, na którym wcześniej siedziała i wróciła do nauki. Nie mgła
się już skupić, więc odłożyła książkę i bez słowa opuściła budynek.
Naruto w tym czasie wypożyczył te książki i szedł z powrotem
do domu. Cały czas myślał nad przebytą rozmową, już dawno nikomu tak się nie
zwierzył, o ile komukolwiek się kiedyś zwierzył oprócz Trzeciemu. Czuł, ze nie potrzebnie zaczął tą rozmowę.
-„Po co to mówiłeś?” – usłyszał w swojej głowie pytanie od
Kyubiego.
-„Bo ledwo wytrzymuję” – odparł mówiąc prawdę. –„W końcu do
mnie dotarło, że wokół mnie ciągle jest śmierć, a ja nic nie mogę z tym
zrobić.”
-„Bo jesteś jeszcze dzieckiem, śmierć to jedna z wielu
części życia. Ktoś się rodzi, ktoś umiera. Tak był, jest i będzie.”
-„No właśnie jestem dzieckiem! Dzieckiem, które dwa razy
zabiło, dwa razy patrzyło na śmierć bliskich mi osób i jedną próbę morderstwa
bliskiej mi osoby! Myślisz, że to takie łatwe?!”
Blondyn skończył kłótnię nakrzyczeniem na lisa i zerwał
mentalne połączenie. Akurat dotarł pod dom, otworzył go i wszedł do środka.
Położył książki na szafce w holu i poszedł do kuchni. W ciszy i przygnębioną
miną zrobił sobie kanapkę i ją zjadł. Wyjrzał przez okno, słońce powoli chyliło
się ku zachodowi.
Nie czekając na nic, wziąć książki i poszedł z nimi do
sypialni. Położył się na łóżku, a obok niego rzucił książki. Wziął pierwsza
lepszą i wziął się do czytania. Po przeczytaniu zaledwie kilku stron zamknął ją
i rzucił na resztę. Jego twarz wyrażała złość, nie mógł się skupić, na niczym
innym niż rozmowa z Kisuką i kłótnia z Kyubim. Poczuł, że musi coś rozwalić,
słońce już zaszło, więc ubrał dresy i ciepłą bluzę, po czym wyszedł z domu. Nie
zauważył, że za rogiem stała pewna blondwłosa kobieta wraz z brązowowłosą
dziewczyną.
-Teraz widzi Hokage-sama, z nim dzieję się coś złego.
-Widzę, wiem, że się o niego martwisz Kisuka. Ciekawe tylko
co się wydarzyło. Mówił coś jeszcze podczas waszej rozmowy.
-Nie, powiedziałam już wszystko.
Kobieta i rówieśniczka Naruto ruszyły za nim. Musiały dość
szybko biec, aby nie zgubić go w tych ciemnościach.
-Ale on szybki – powiedziała Kisuka niedowierzając.
-Musi chyba wykorzystywać chakrę do zwiększenia właściwości
fizycznych swojego ciała.
-Co to znaczy?
-Przesyłając odpowiednio dużą ilość chakry i dobrze ją
kontrolując można zwiększyć swoją siłęc szybkość biegu i tym podobne.
-On to potrafi? Zawsze mi się wydawało, że jest taką zakałą.
-Jak wszystkim.
Naruciak nam pada psychicznie a ty kończysz w takim momencie :(
OdpowiedzUsuńCzekam na szybki i długiiiiii rozdział xD
eeej, jakiś taki krótki :( albo szybko pochłonięty! ciekawe co wywnioskują kunoichi widząc bieednego Naruto:> Dużo weny !!!
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńświetnie, więc Tsunade nic nie wie, że Kyuubi został uwięziony, niestety nie istnieją żadne dokumenty o tym czyim Naruto jest synem, ale czy nie widzi podobieństwa Naruto do Minato? no i cóż psychika powoli zaczyna mu siadać...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, więc Tsunade nic nie wie ta temat tego, że Kyuubi został uwięziony, och niestety nie ma żadnych dokumentów czyim synem jest Naruto, przykre to jest... czy nie widać w wyglądzie czyim jest jednak synem, przecież jest dość podobny do Minato... psychika powoli zaczyna mu siadać...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia