poniedziałek, 8 czerwca 2015

Ukryta Prawda o Naruto -7.

  Ukryta Prawda o Naruto -7.
Naruto został usadowiony na fotelu w salonie, naprzeciw niego na kanapie usiadła rodzina, która miał eskortować do Konohy.  Salon był dość duży, a sam dom w środku wydawał się ze dwa razy większy niż z zewnątrz. Ściany były pomalowane na ciepłe kolory, pod ścianami były różne szafy i regały, a na jednej ścianie były półki ze zdjęciami.
-Czemu Hokage wysłał tylko ciebie? – spytał mężczyzna.
-Hiroshi-san, mimo młodego wieku jestem zdolny sam wykonywać misje rangi C, więc Hokage wysłał mnie samego – odparł Kitsune, próbując ich przekonać do siebie.
-Ile masz w ogóle lat? – wypaliła dziewczynka.
-8, Kisuko-san.
-Tak jak ja – dodała brązowłosa.
-Musisz być silny, na pewno miałeś trudne dzieciństwo – stwierdziła matka Kisuki.
-Takie było – odparł cicho. – Jeśli chcecie możemy już wyruszać do Konohy.
-Nie chcesz odpocząć? – spytała kobieta.
-Nie pani Hikari, mam dużo sił – kobieta miała podobnie jak córka włosy do pasa w kolorze czerni, zielone oczy patrzyły z lekkim podziwem na młodzieńca.
-Więc zabieramy rzeczy i idziemy – rozkazał Hiroshi. – Tylko jeszcze jedno – powiedział poważnie do Naruto, gdy zostali sami w salonie. – Masz pewność, że nikt nas nie zaatakuje?
-Pewności nie mogę dać, ale jeśli będzie trzeba stanę do walki – odparł Lis. – Czy mogę wiedzieć, czy macie cos cennego?
-Tak – odparł po namyśle brązowowłosy. – To nasza córka.
-Rozumiem, rodzina jest najważniejsza.
-Twoja się pewnie o ciebie martwi.
-Dla mnie uczucie mienia rodziny jest obce.
-Jesteś sierotą? – spytał, a blondyn skinął głową.
Po minucie do salonu wróciła Hikari z córką, obydwie miały po jednej torbie, teraz wyszedł Hiroshi i przyniósł dwie torby.
-„Przydałoby się je jakoś zapieczętować” – pomyślał Naruto. –„Szkoda, że tego nie umiem.”
Naruto wziął torbę od Kitsuki i Hikari. Opuścili mieszkanie, ojciec ośmiolatki zamknął je i schował klucze do kieszeni. Zaczęli iść w kierunku bramy. Opuścili wioskę i szli spokojnym krokiem, Kisuka cały czas podziwiała faunę i florę po, która różniła się od tej w wiosce. Naruto miał chęć zapytać czemu się przenoszą, ale stwierdził sobie, że to nie jego sprawa. W pewnym momencie usłyszeli wybuch gdzieś  niedaleko w lesie. Kitsune szybko stworzył kilka klonów, które otoczyły rodzinę. Kazał im biec w kierunku wioski, a sam ruszył do epicentrum wybuchu. Gdy biegł przypomniały mu się słowa Hiruzena, nie walcz, uciekaj.
Dotarcie zajęło mu kilka minut po drodze zdjął maskę, zawadzając nią o gałąź, a kaptur zsunął mu wiatr. Gdy dobiegł do polanki zobaczył ze sto trupów, mężczyzn, kobiet, poubierani w ciemne stroje z zakrytymi twarzami. Wszędzie było pełno borni powbijanej w ziemię. Na samym środku zobaczył lezącą kobietę, miała długie blondwłosy, w których były czerwony plamy krwi. Jej ubrania były pocięte, nadpalone, przesiąknięte, jednym słowem były zniszczone. Nad nią stał sporych gabarytów mężczyzna, dobrze umięśniony, obcięty na łyso, na prawym ramieniu miał tatuaż w kształcie smoka. Na jego twarzy był duży uśmiech, gdy trzymał końcówkę katany przy gardle dziewczyny. Naruto szybko się rozejrzał i zobaczył, gdzie nie gdzie drewniane belki oraz dziwnie rosnące drzewa.  
Mężczyzna go nie zobaczył, ale blondynka dość szybko go namierzyła, a gdy na niego spojrzała jej zielone oczy rozszerzyły się w szoku. Gdy bandyta odwrócił się, by zobaczyć chłopaka za nim, dziewczyna to wykorzystała, jej oczy zmieniły się w dojutsu klanu Uchiha. Najpierw wokół czerwonej źrenicy miała trzy łezki, ale po tym zaczęły wirować i zmieniły się jakby w gwiazdę.
Gdy mężczyzna znowu się odwrócił, tym razem w stronę blondynki, po sekundzie padł na ziemię. Kobieta upadła nieprzytomna, a Naruto nie wiedząc co robić, podbiegł do niego i przyłożył mu kunaia do gardła. Mężczyzna sam na niego się nadział, podcinając sobie gardło.
Naruto doznał szoku, jego dłoń była we krwi, a z kunaia kapała ta sama ciecz. Powróciły do niego wspomnienia z tamtej nocy, ale szybko się otrząsnął. Podniósł z ledwością tą kobietę i starając się myśleć trzeźwo przeniósł dalej w lasy, aby nikt ich nie widział. Położył ją w cieniu drzewa i zaczął ją klepać po twarzy, aby ją ocucić.
Po kilkunastu próbach udało mu się to, na jego nieszczęście był zbyt blisko blondynki i dostał mocnym prostym w twarz.
-AŁA!  - krzyknął leżąc na plecach i trzymając się za policzek.
-Prze…przepraszam!
-Nic się nie stało, ale uważaj następnym razem.
-Przepraszam – powtórzyła. – Taki odruch.
Między nimi zapanowała cisza, dziewczyna cały czas oglądała chłopaka, co on robił z wzajemnością.
-No to kim jesteś? Jesteś powiązana z klanem Uchiha?
-Nie jestem. Jestem Kimiko Namikaze Uzumaki.
-Uzu…maki?
-Yhym, a ty? Na pewno jesteś z klanu Namikaze, ale charakter chakry masz bardziej z Uzumakich.
 -Jestem Naruto Uzumaki, musiałaś mnie z kim pomylić.
-Nie, na pewno nie. Wygląd masz z klanu Namikaze, kim są twoi rodzice.
-Nie mam ich.
-Przepraszam nie wiedziałam.
-Nic się nie stało. Wybacz – zaczął wstając – ale jestem w trakcie misji eskortowania do Konohy i musze dogonić kogoś.
-Poczekaj – wstała za nim dotykając jego czoła palcem wskazującym.
Czytała jego wspomnienia, dla blondyna było to dziwne uczucie. Po kilku minutach wszystko wróciło do normy, blondynka znowu usiadła w cieniu drzewa, intensywnie o czymś myśląc. Naruto nic nie rozumiejąc usiadł naprzeciw niej i czekał na wyjaśnienia.
-Jesteś ostatnim męskim potomkiem połączonych klanów Uzumaki i Namikaze – powiedziała w końcu.
-Więc czemu mam nazwisko Uzumaki?
-Nie wiem to nie jest ważne. Ważne jest to jaką moc posiadasz. Jako, że jesteś jedynym chłopakiem z połączonych klanów, na tobie leży zadanie odbudowa ich oraz pokonanie osób zagrażających światu.
-O co w tym chodzi?
-Znasz legendę o synach Rikodu?
-Tak, czytałem kiedyś o tym książkę.
-Więc jeden syn założył klan Uchiha, drugi Senju, ich moce nadal są w tych klanach. Moc trzeciego syna podzieliła się na dwa klany Uzumaki i Namikaze. Aby ktoś obudził tą moc, musi mieć geny obu klanów.
-No i? – spytał z dość głupkowatą miną.
-Jesteś taką osobą, podobnie jak ja. Niestety nie każdy może opanować tą moc w pełni, ja potrafię tylko kilka jutsu.
-To jak aktywować to coś?
-Z czasem sama się aktywuje.
-Więc kuzynko – powiedział patrząc na nią.  –Mogę tak mówić? – kobieta skinęła mu głową. – Co to za zło która zagraża światu.
-Takich osób czy organizacji jest dużo.
-Ale czemu ja? Na pewno jest ktoś inny.
-Jesteś jeszcze dzieckiem i nie znasz prawdy o sobie. Gdy ją poznasz zrozumiesz.
-Wiesz co? Jakoś trudno mi w to uwierzyć. Wybacz, ale muszę wracać do wioski.
Gdy wstawał z ziemi, silny podmuch wiatru wbił go w drzewo. Kimikio od razu zerwała się z ziemi i zasłoniła chłopaka. W ziemię niedaleko nich uderzył piorun, choć niebo było bezchmurne, a huk uderzenia rozniósł się po całym lesie. Kilka większych odłamków skalnych przeleciało obok blondynki i Uzumakiego, podobnie było z pobliskimi drzewami. W miejscu gdzie uderzył piorun stała zamaskowana osoba. Na twarzy miał dziwną maskę, przypominała trochę jakby jakiegoś demona. Na sobie miał czarny płaszcz, a włosy były zakryte przez duży kaptur.
-Widzę, że moi ludzie przegrali – powiedział widząc blondwłosą kobietę.
-Ty…
-Jeśli chcesz zrobić coś dobrze, zrób to sam – powiedział do siebie, a w jego dłoni pojawił się czarny miecz, w rękojeści miał jakiś fioletowy klejnot, który odbijał promienie słońca.
-Naruto uciekaj!
Chłopak nadal stał sparaliżowany ze strachu. Nie wiedział co zrobić, mimo, że chciał stąd uciekać, jego ciało go nie słuchało. Nagle blondynka upadła na kolano, poczuła silny ból w cały ciele.
-Kuso! – warknęła. – Nie zregenerowałam się. Muszę go ochronić – powiedziała sama do siebie patrząc na blondyna. 
Zamaskowany ruszył na Kimiko z mieczem wycelowanym w jej serce. Kobieta w ostatniej sekundzie odskoczyła w bok, ale mimo to napastnik znalazł się tuż za nią. Pchnął mieczem, ale na szczęście ostrze przeszło tuż pod pachą dziewczyny. Wyciągnęła kunaia i odbiła miecz, po czym dźgnęła go w lewe ramię.
Zamaskowany odskoczył do tyłu i przyjął postawę obronną z mieczem skierowanym wprost na blondynkę. Zielonooka wyciągnął wyciągnęła w jego stronę, a z jej dłoni wystrzeliły dwa złote łańcuchy. Nim jednak doleciały do celu zniknęły, a Kimiko upadła na kolana.
Napastnik zamachnął się mieczem, wypuszczając z niego czarny sierp, który trafił kuzynkę jinchuriki w brzuch.
-NIE! – krzyknął Naruto, dobiegając do niej i zasłaniając ją. W dłoni miał kunaia, a oczy były przesiąknięte strachem.
-Naruto uciekaj – powiedziała ledwo blondynka. – Musisz żyć.
Zaczęła się podnosić, trzymając się za brzuch. Zamaskowany mężczyzna pojawił się tuż obok Uzumakiego i kopnął go w żebra. Naruto przeleciał przez kilka drzew, po czym osunął się bezwładnie na ziemię, nadal był przytomny. Wypluł trochę krwi na swoje ubranie.
-Zostaw go! – krzyknęła Kimiko.
-Bo co?
-Zabiję cię!
Kobieta złożyła kilka pieczęci i przyłożyła dłoń do ziemi, krzycząc jakieś słowa. W ciągu kilku sekund napastnik został otoczony przez drewniane szpikulce z każdej strony. Wystawały z ziemi, drzew, głazów, dosłownie ze wszystkiego. Naruto patrzył na to z podziwem i szokiem, który miał wypisany na twarzy. W brązowych oczach, które były widoczne przez maskę było trochę strachu, podziwu i szoku, lecz te emocje zostały zepchnięte, aby znów było widać obojętność.
-GIŃ! – krzyknęła Kimiko, a wszystkie szpikulce zaczęły lecieć, aby poprzebijać mężczyznę.
Nagle wokół niego nastąpiła eksplozja. Większość szpikulców została rozwalona, ale trzy trafiły w napastnika. Jeden w prawe ramię, lewą nogę i podbrzusze. Szybko powyjmował je z siebie i podniósł swój miecz obiema rękami.
Był przygarbiony, a jego oddech był szybki i głośny. Kuzynka Naruto opadła na ziemię, również dysząc. Zużyła resztki chakry, w jej oczach pojawiły się łzy. Zamaskowany koleś podszedł do niej, kopnął w żebra, aby się odwróciła na plecy i uniósł nad nią miecz.
Naruto widząc to doznał napadu szału. Zerwał się i ruszył w stronę atakującego. W szale nawet nie zauważył, gdy został otoczony przez pomarańczową chakrę, które dodawała mu sił, a także zmniejszała ból w żebrach.  Dobiegł do niego, ale lekko spóźniony końcówka miecza zatopiła się w ciele jego kuzynki. Uderzył go z całej siły w twarz, niszcząc przy tym maskę. Siła jaką Naruto włożył w ten atak, była porównywalna do uderzenia Tsunade.  Zamaskowany przebił się przez kilkanaście drzew i zatrzymał się na głazie, robiąc w nim duże wgniecenie. Opadł na ziemię, zakrywając swoją twarz dłonią.
-Jeszcze się policzymy – powiedział dość głośno i znikł tak samo jak się pojawił.
Naruto podbiegł do Kimiko i klęknął przy niej. Jedną dłoń przyłożył do rany, aby zatamować krwawienie, jednak kobieta strąciła ją.
-Nie Naruto. Nic nie zdziałasz, zużyłam za dużo energii na ten ostatni atak.
-Po co? Po co walczyłaś mogliśmy uciekać!
-I tak by nas złapał i zabił, a tak to ty żyjesz.
-Czemu? Czemu ja?! – z jego oczu płynęły łzy, które kapały na ziemię.
-Ponieważ jesteś wyjątkowy. Pamiętasz? Obiecałeś, że będziesz chronił wioskę, jakbyś to zrobił, gdybyś zginął.
-Czemu mam stracić kuzynkę kiedy dopiero ją poznałem?
-Taki jest mój los. Teraz już wiesz, że musisz pokonać te zło, które panuje na świecie.
-Zabiorę cię do Konohy, tam cię wyleczą – blondyn zerwał się i już chciał podnieść blondynkę, ale ona nie chciała.
-Aktywuj swoją moc, abyś mógł chronić bliskie ci osoby – powiedziała cicho zamykając oczy.
-NIEE! – krzyk Naruto rozniósł się po całym lesie, płosząc przy tym zwierzęta.
Chłopak po kilkunastu minutach siedzenia, wstał. Podniósł ciało kuzynki i zaczął iść w kierunku Konohy. Gdy tylko wyszedł z lasu, na drogę, założył kaptur i maskę. Czuł, że całe jego plecy są we krwi, która spływa po bluzie. Spod jego maski ciągle wypływały łzy. W takim stanie dotarł do Konohy po kilku godzinach marszu.
Aby nie zwracać na siebie uwagi skakał po dachach. Gdy dotarł do budynku administracyjnego, wszedł przez okno, strasząc przy tym Hokage. Mimo późnej godziny Hiruzen nadal był w gabinecie. Staruszek widząc Naruto w takim stanie nieźle się wystraszył, nie zauważył nawet kobiety na jego plecach dopóki nie zsunęła mu się na podłogę, a on upadł nieprzytomny.
Następnego dnia rano obudził się w szpitalnym łóżku. Przez otwarte okno wlatywało świeże powietrze, śpiew ptaków oraz gwar z ulicy. Strasznie bolała go głowa, a kiedy przypomniał sobie wczorajszy dzień, znowu zaczął płakać.  Nawet nie spostrzegł, że ktoś siedzi obok łóżka na krześle i ta osoba wstaje i przytula chłopca.
-Wypłacz się – usłyszał troskliwy głos Hokage. Blondynek posłusznie posłuchał staruszka i płakał w jego ramię. Po kilku minutach Naruto uspokoił się na tyle, aby móc porozmawiać. – Więc kto to był?
-Moja kuzynka – Hiruzen lekko zbladł na te słowa. – Kimiko Namikaze Uzumaki.
-Namikaze Uzumaki? – chłopak skinął głową.
-Co tam się stało?
-Wszystko szło gładko, zaraz po tym jak oddałem zwój Shibukiemu, udałem się do tej rodziny. Wyruszyliśmy do Konohy praktycznie od zaraz, w pewnym momencie usłyszeliśmy głośny wybuch w lesie. Stworzyłem kilka klonów...
-Które ich doprowadziły do wioski. Co stało się tam?
-Tam było ze sto trupów. Kimiko leżała na ziemi, a nad nią stał jakiś mężczyzna z mieczem przy jej gardle. Gdy on się odwrócił w moją stronę, ona coś zrobiła, a gdy odwrócił się z powrotem padł na ziemię, a ona zemdlała. Podbiegłem do niego i przyłożyłem mu kunaia do gardła, nim się spostrzegłem sam nadział się na niego.
Chłopak zamilkł, a Hiruzen przetrawiał wszystko co usłyszał. Taki stan trwał kilka minut.
-To wszystko?
-Nie. Zabrałem ją stamtąd i przeniosłem bliżej drogi. Gdy się obudziła zaczęliśmy rozmawiać, gdy miałem już ruszać do wioski, w ziemię uderzył piorun i pojawił się jakiś mężczyzna w masce. Oni zaczęli walczyć, a gdy miał zabić Kimiko ja się na niego rzuciłem. On zniknął, a Kimiko była ranna i zmarła.
-Rozumiem. Jutro odbędzie się jej pogrzeb – poinformował Sarutobi. –Teraz powiedz czemu ruszyłeś sam? Kakashi wrócił się do mnie i powiedział, że ciebie już nie było.
-Spóźniał się pół godziny to ruszyłem.

-Muszę z nim porozmawiać, odpoczywaj – powiedział i wyszedł.

5 komentarzy:

  1. biedna Kimiko :( ciekawe co zrobi dalej Naruto i jakie będzie jego przeznaczenie, ta moc, którą ma opanować, pisz szyyyybko! :)
    http://naruto-lost-tears.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Naruciak :( Uważam że to wina Kakashi'ego :/
    Czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A mówiłam, że Kakashi kiedyś będzie musiał zapłacić za te jego spóźnianie się !

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    co? nie, nie spotkał dopiero co kuzynkę, a już musiała umrzeć... nie, nie... Hiruzen musisz porozmawiać z Kakashim o spóźnianiu się, moze teraz wyjawi kim jest jego ojciec...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    ech spotkał kuzynkę, a ona akurat już musiała umrzeć, Hiruzen musisz pogadać z Kakashim o spóźnieniu się, może teraz wyjawi kim jest jego ojciec...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń