piątek, 5 czerwca 2015

Ukryta Prawda o Naruto -6.

Ukryta Prawda o Naruto -6.
Minął rok, jeden długi rok, w którym Naruto nie próżnował. Pod okiem Trzeciego Hokage w tajemnicy przed wszystkimi rozwinął się do poziomu bardzo dobrego genina, mimo że miał dopiero 8 lat i miał stanąć przed ważnym wyborem, który zdecyduje o jego życiu na kilka następnych lat. Miał dokonać wyboru czy pójdzie do Akademii.
Był piękny ciepły poranek. Blondwłosy jinchuuriki jak zwykle wstał i przygotował się do wyjścia. Zjadł jak zwykle Ramen zalany wodą, w dodatku dwa jabłka, zabrał sprzęt oraz butelkę wody i ruszył na pole treningowe, które przydzielił mu Trzeci Hokage. Po kilkunastu minutach dotarł na polankę, otoczoną drzewami i krzakami. Klon Hiruzen już na niego czekał.
-Cześć jiji – powiedział chłopiec.
-Cześć Naruto-kun – odparł klon, który miał na sobie zbroję do walki.
-Co dzisiaj ćwiczymy?
-Nic, to już koniec treningu, jesteś w stanie wykonywać misji rangi C. Musisz podjąć decyzję czy idziesz do Akademii czy będziesz wykonywał misje w pobliżu wioski – chłopak od razu chciał odpowiedzieć, ale Hokage przerwał mu machnięciem ręki. – Odpowiedź wieczorem w gabinecie – powiedział i znikł.
-Ciekawe czy nie będzie się bał mnie puszczać na misje? – spytał sam siebie i ruszył z powrotem do wioski.
Miał zamiar zajść od Sasuke i zobaczyć jak mu idzie trening ognistych jutsu. Blondyn kilka powietrznych już opanował do perfekcji, ale oprócz Sandaime nikt o tym nie wiedział. Pewnie jak zwykle zmierzą się na taijutsu, a chłopiec znowu odda pojedynek udając słabszego. Potem zaproponują mu trening, ale on odmówi.
Poszedł do domu, gdzie zostawił sprzęt i butelkę wody, zmienił dresy na spodenki 3/4. Bluzę zostawił i wyszedł w samym białym podkoszulku ze znakiem Wiru na plecach i  klatce piersiowej. Jak zwykle przez bramę dzielnicy przeszedł bez problemu, a gdy szedł ulicami z każdym się witał.
Wszedł do domu Sasuke, prawie jak do swojego domu. Czuł się jak u siebie, więc Mikoto i Fugaku nie zdziwił widok blondynka.
-Na dworze – mruknął tylko ojciec Sasuke, przeglądając gazetę i popijając kawę w salonie.
Mikoto jeszcze tylko do niego krzyknęła, aby nigdzie nie szedł przed obiadem i tyle widzieli niebieskookiego w salonie. Uzumaki wyszedł przez drzwi balkonowe, do ogródka i zobaczył dwóch czarnowłosych stojących naprzeciw siebie. U obydwojga chłopak zobaczył ich doujutsu, O Sasuke dopiero się aktywowało, miał jedną łezkę, natomiast Itachi trzy. Gdy zobaczyli gościa, rozluźnili się i wyłączyli kekkei genkai.
-Cześć Naruto! – krzyknął młody Uchiha, a Itachi tylko machnął do niego ręką.
-Siema! – odkrzyknął blondyn. – Jak ci idzie trening?
-Zamiast gadać, sprawdźmy! – krzyknął Sasuke i przyjął pozycję bojową.
-Tak przed domem? Jeszcze coś rozwalisz – stwierdził blondynek.
-Nic się nie stanie – zapewnił czarnowłosy.
-Jak ta chcesz – odparł niebieskooki i stanął w pozycji obronnej.
-„Dawno nie widziałem jak Naruto walczył” – pomyślał Itachi. – „Ciekawe jak bardzo zmienił się przez ten rok.” To ile razy miedzy sobą walczyliście? – spytał starszy brat Sasuke.
-Sporo – odparli razem. – Ty zawsze byłeś zajęty – dodał rówieśnik Naruto.
Na znak starszego Uchichy obydwoje rzucili się na siebie z pięściami. Sasuke miał małą przewagę od samego początku, ale Naruto nadrabiał to zwinnością. Blondyn w przeciwieństwie do czarnowłosego walczył bez żadnego stylu, znał kilka ruchów, ale żaden nie pasował do jego chęci walki, natomiast Sasuke jako Uchiha musiał poznać ich rodzinny styl walki, który w dużej mierze opierał się na Sharinganie. Po celnym kopnięciu czarnowłosego, niebieskooki poleciał jakieś dwa metry do tyłu.
Gdy się podniósł, jego przyjaciel składał pieczęcie do jakiegoś jutsu. Gdy skończył nabrał powietrza i wypuścił dużą kulę ognia. Naruto zdążył uskoczyć przed ogniem, ale jutsu Sasuke dalej leciało, a pech chciał, że dalej stał dom Uchiha.  
Na ich szczęście z domu wychodził Fugaku, mężczyzna widząc nadlatuje jutsu, skontrował je swoją techniką. Nastąpił wybuch, który odrzucił blondyna, który był najbliżej niego. Blondyn uderzył plecami o płot. Itachi od razu się pojawił się obok niego i pomógł  mu wstać.
-Co to ma znaczyć!? – krzyknął zdenerwowany ojciec braci Uchiha, patrząc na Sasuke.
-Przepraszam tato – powiedział ośmioletni członek klanu policji Konohy, spuszczając głowę w tył.
-Itachi, czemu na to pozwoliłeś?
-Nie wiedziałem, że użyje jakiegoś jutsu – odparł Itachi. – Nic ci nie jest Naruto?
-Nie, nabiłem sobie tylko guza.
-Sasuke – powiedział hardo Fugaku.
-Przepraszam Naruto.
-Nic się nie stało – odparł blondyn uśmiechając się.
-Sasuke pomyślałeś co by się mogło stać, gdyby to jutsu uderzyło w dom?
-Nie przesadzaj kochanie, przecież nic się nie stało – z domu wyszła Mikoto.
-Ale… - zaczął Fugaku, ale kobieta mu przerwała.
-Następnym razem walczcie na polach treningowych.
-Hai! – powiedzieli chłopcy i wszyscy za Mikoto ruszyli na obiad.
Po obiedzie Naruto opuścił dzielnice klanu i ruszył do domu, gdzie się przebrał już w normalne dresowe spodnie i założył bluzę z kapturem. Po czym ruszył do gabinetu Trzeciego.  Chłopiec szedł ulicami Konohy, a pech chciał, że trwały przygotowania do Festynu z okazji końca lata. Ulice były zatłoczone, przez co musiał się przeciskać. Po godzinie udało mu się dotrzeć pod drzwi Trzeciego Hokage.
Po zapukaniu i otrzymaniu pozwolenia wszedł do środka.  Hiruzen siedział za biurkiem, które było zawalone papierami, które pewnie dotyczyły Festynu. Gdy Sarutobi zobaczył blondyna, jego twarz stała się poważna, a to przekonało Naruto, że ma jakieś złe wiadomości.
-Co się stało? – spytał na przywitanie blondynek.
-Chodzi o to, że prawne nie możesz iść do Akademii.
-Znaczy się, co to znaczy.
-To, że dziecko, które nie ma prawnego opiekuna nie może iść do Akademii Ninja, ponieważ ktoś musi ponosić za niego odpowiedzialność.
-A ja nie mam takiego opiekuna?
-Niestety nie, od urodzenia byłeś w domu dziecka, a potem ćwiczyłeś z Krukiem.
-To nic.
-Jak to? – spytał zszokowany Hokage.  
-Ponieważ chce chodzić już na misję, jeśli pójdę do Akademii, będę miał stracone cztery lata treningu.
-Czy ty naprawdę wziąłeś sobie moje słowa do serca?
-Tak, zobaczysz, że w przyszłości, nie będziesz musiał walczyć w obronie wioski, ja to zrobię.
-Naruto nie wiem czy powinienem się na to zgodzić jesteś tylko dzieckiem.
-Które jest mordercą – wypomniał Trzeciemu Uzumaki.
-Ciągle rozpamiętujesz to?
-Może Sasuke jakimś cudem to zapomniał, ale nie ja – powiedział cicho.
-Sasuke naprawdę tego nie pamięta.
-Jak to?
-Gdy leżał w szpitalu, Fugaku użył na nim jakiegoś jutsu Sharingana, przez co nie pamięta tego, po prostu pozmieniał mu wspomnienia.
-Jak tak można?!
-Uspokój się, Fugaku zrobił to dla dobra Sasuke. Chciał, aby psychika chłopca nie ucierpiała po tym co zobaczył.
-Czy to nie jest przestępstwem?
-Zależy kto jak na to patrzy? Dla kogoś  może być to przestępstwem, ale dla Fugaku bardziej się liczyło zdrowie syna.
-Rozumiem.
-Cieszy mnie to. Nie mów o tym nikomu, a zwłaszcza Sasuke.
-Dobrze, więc jaka będzie moja pierwsza misja?
-Spokojnie, najpierw musisz dostać opaskę, musisz być geninem, aby wykonywać misje. Po drugie, aby cię nikt nie rozpozna będziesz nosił maskę.
-Jaką?
-Masz do wyboru Lis, Żaba, Sokół…
-Lis.
-Szybki wybór – odparł rzucając mu maskę. – Teraz zasady, których masz się trzymać. Po pierwsze żadnych walk z rabusiami, czy kimkolwiek. Po drugie, gdybyś kogoś spotkał masz uciekać. Po trzecie masz się zachowywać, od teraz reprezentujesz wioskę i po czwarte masz słuchać swojego przełożonego.
-Przełożonego?!
-Tak, chyba nie myślałeś, ze puszczę Cię samego.
-No tak, skoro mówisz, ze jestem na poziomie dobrego genina to…
-Chyba zgłupiałeś Naruto. Masz dopiero osiem lat, twoi rówieśnicy dopiero idą do Akademii.
-To kto to ma być?
-Zaraz przyjdzie, jeśli chcesz, zachować tożsamość załóż maskę.
Gdy Naruto zdążył założyć maskę lisa i kaptur na charakterystyczne spiczaste blondwłosy, usłyszeli pukanie.
-Wejść!
Do gabinetu wszedł siwowłosy mężczyzna, w standardowym stroju shinobi. Był zaczytany w książkę, której treści Naruto mógł się tylko domyślać.
-Wzywałeś Hokage-sama? – spytał jonin.
-Tak, Kakashi, od teraz będziesz nadzorował misję Lisa.
-Jak to nadzorował?
-Kitsune jest na poziomie dobrego genina i chce wypełniać już misje, nie puszczę go samego poza wioskę, więc ty będziesz go pilnował.
Hatake zaczął patrzeć na Lisa, próbując jak najwięcej wyczytać z jego niebieskich oczu.
-Ile ty masz lat?
-8 – odparł Naruto, zaskakując Kakashiego.
-Czy on nie powinien dopiero zapisać się do Akademii?
-Niestety prawo mu to zabrania – odparł Hokage. – Nie ma prawnego opiekuna, a jego potencjał jest zbyt duży, aby go zmarnować.
-Przecież miałem otrzymać drużynę geninów – powiedział Kakashi, próbując się z tego wymigać.
-Dostaniesz ich, ale dopiero za cztery lata, w tym czasie postaram się zmienić trochę prawo, aby Kitsune mógł iść do Akademii i być normalnym geninem. I nie próbuj się nawet wymigać.
-Tak jest Hokage-sama – powiedział Hatake.
-Więc jutro wyruszycie na misję. Kitsune masz dostarczyć ten zwój do wioski Trawy. Masz tu mapę, dokładny opis misji,  zwój który masz przekazać, a to dla ciebie Kakashi – Hiruzen dał blondynowi wszystko co było mu potrzebne, a joninowi jakieś kartki dotyczące tej misji.
-Tak jest! – powiedzieli jednocześnie i opuścili gabinet. – Wyruszamy o świcie – dopowiedział jeszcze Hatake.
Naruto od razu pożegnał się z Kakashim i ruszył do domu, aby się przygotować. Zjadł kolację i przygotował sobie od razu jedzenie na podróż, którą spakował do plecaka razem z ciuchami i innymi potrzebnymi rzeczami.  Spakował również sporą ilość kunai i shurikenów. Nie pakował namiotu, inni by się zdziwili, ale on to zrobił specjalnie.
Gdy skończył wyjrzał przez okno, słońce już zachodziło na horyzontem. Wziął piżamę i pobiegł wziąć prysznic. Gdy był gotowy do spania, nastawił budzik, ułożył się w swoim łóżku i udał się do krainy marzeń.
Został obudzony o godzinie 5. Miał godzinę na przyszykowanie się i dojście pod bramę. Zjadł syte śniadanie, ubrał się w luźne ciuchy, które nie rzucają się w oczy. Na twarz założył maskę, a na włosy kaptur. Sprawdził czy ma mapę, zwój i kartki, które dostał od Hokage. Zarzucił plecak na plecy i opuścił mieszkanie zamykając je na klucz.
Szedł przez ulice żwawym krokiem. Był strasznie podekscytowany, pierwsza misja poza wioską w wieku 8 lat. W końcu zazna prawdziwego życia Shinobi. Ulice były puste, więc szybko doszedł do pierwszego celu, pod bramą był 15 minut przed czasem.  W budce strażniczej, mężczyźni, którzy mieli pilnować bramy smacznie spali.  Chłopak na taki widok był i zły i szczęśliwy, w końcu ktoś mógł się wkraść do wioski, ale jednocześnie uniknął głupich pytań.
Gdy Kakashi spóźniał się już 30 minut, chłopak postanowił wyruszyć samemu. Zostawił wiadomość strażnikom, w postaci liściku i klona, który miał ich zbudzić i od razu zniknąć. Gdy był 20 minut biegu od Konohy otrzymał wspomnienia klona. Kakashiego nadal nie było, a jego plan się powiódł.
Słońce zaczęło wstawać oświetlając mu drogę. Biegł ścieżką, trzymając przed oczami mapę, którą co chwilę zwijał i trzymał w dłoni. Wszystko szło bardzo dobrze, po trzech godzinach biegu zrobił sobie postój.
Zjadł dwie kanapki, wypił trochę wody i po 20 minutach ruszył dalej. Co chwilę poprawiał maskę i kaptur. Maska była ciut za duża, a kaptur co chwile był zwiewany przez wiatr. Po godzinie biegu dotarł na rozwidlenie, z jednej drogi robiły się trzy. Blondyn rozwinął mapę i zaczął jechać palcem po niej od Konohy do rozwidlenia na którym był. Jedna ścieżka prowadziła do Wioski Trawy, druga do Wioski Deszczu, a trzecia do Wioski Wiru.
Ruszył do Wioski Trawy. Gdy był godzinę biegu przed wioską, szedł już spacerkiem. Przez większość drogi biegł i teraz pluł sobie w twarz nie miał nawet siły, aby sięgnąć po wodę. Czuł jak po jego twarzy skrytej pod maską spływa strużkami pot.
 Ostatkiem sił doczłapał się do bramy, strażnicy od razu go zatrzymali. Po pokazaniu papierów został zaprowadzony przez jednego strażnika do Shibukiego, Przywódcy Wioski, był to młody mężczyzna.
-Słucham – powiedział Przywódca Wioski Trawy.
-Przysyła mnie Hokage Wioski Liścia z tym zwojem – wyjaśnił podając zwój od Hiruzena.
Shibuki odebrał go i zaczął czytać. O czym wezwał jakiegoś shinobi.
-On zaprowadzi cię do rodziny, którą masz eskortować do Konohy.
-Hai – odparł Naruto, nie do końca rozumiejąc. Z tego co wiedział miał dostarczyć tylko zwój.
Kitsune wyszedł za asystentem, który prowadził go na obrzeża wioski. Mieszkańcy patrzyli lekko zdziwieni na przybysza, ale go to nie ruszało. W końcu zatrzymali się przed mały domkiem rodzinnym. Czerwony dach, ściany pomalowany na jasny zieleń, kilka okien. Mały ogródek i jedno drzewko posadzony na uboczu oraz ławeczka i stolik w jego cieniu.
Podeszli do drzwi, a przewodnik Naruto zapukał. Po chwili w drzwiach stanęła dziewczyna w wieku Naruto może ciut młodsza. Miała długie, prawie do pasa brązowe włosy, zielone oczy, mały nosek i różowe usta. Gdy Naruto oglądał dziewczynę, za nią pojawił się mężczyzna, miał krótkie włosy w takim samym kolorze co dziewczyna. Niebieskie oczy, blondyn ocenił go na jakieś 30 lat.
-Słucham – powiedział mężczyzna stojący w drzwiach.
-Jesteście gotowi na przeniesienie do Konohy? – spytał przewodnik blondyna, na co otrzymał skinienie domownika. – On będzie was eskortował.

-On? Przecież to dziecko – skomentował mieszkaniec domu, przed którym stali.

4 komentarze:

  1. Wreszcie coś się dzieje :D Jestem pewien że będą jakieś kłopoty xD
    Wciąż jest pełno błędów ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. hmm... ciekawy blog, prawda jest trochę błędów, jak mówi NineTails, ale fajnie się rozwija akcja. Naruto sam będzie eskortował rodzinę? Z tego raczej nie wyniknie nic dobrego... Czekam na next :D
    http://naruto-lost-tears.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    czyli misje bierze, to znaczy, że będzie w tyle jak za cztery pójdzie do akademi, Kakashi jest przełożonym, i ciekawe gdzie się podziewa, przeczówam kłopoty...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    czyli misje bierze, to znaczy że będzie w tyle jak za cztery lata pójdzie fo akademii, Kakashi jest przełożonym i ciekawe gdzie się podziewa, przeczuwam kłopoty...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń