sobota, 13 czerwca 2015

Ukryta Prawda o Naruto -9.

Zaczę od podziękowań, za te wyświetlenia. Jest ich już ponad tysiąc, co mnie bardzo cieszy, widać, zę się wam podoba. A teraz czas na przeprosini, z góry przepraszam jeśłi komuś się nie spodoba mały przeskok w czasie, gdzieś w połowie rozdziału.

Ukryta Prawda o Naruto -9.
Naruto wszedł do środka. Od razu uderzył go lekki powiew wiatru, firanka w oknie lekko powiewała. W Sali były cztery łóżka, z czego tylko jedno było zajęte przez Trzeciego Hokage. Staruszek leżał przykryty kołdrą i wpatrywał się w sufit, ale po chwili jego wzrok przeniósł się na blondyna. Panującą ciszę przerywało tylko pykanie urządzenia podłączonego do Sarutobiego. Blondyn podszedł bliżej i siadł na krzesełku. Niebieskooki teraz zobaczył, że Hiruzen jest strasznie blady, a oczy były takie puste.
-Jak się czujesz jiji? – spytał chłopiec.
-Naruto – zaczął poważnie ignorując pytanie blondynka i siadając na łóżku. – Czy Kyuubi…
-Tak, ujawnił mi się dzisiaj w nocy – odparł chłopak wspominając nietypowe spotkanie.
-Rozumiem. Na pewno jest ci teraz  ciężko, a w głowie masz istny mętlik, ale nie wzywałem cię po to, aby cię dobijać. W okolicach wioski Fal mieszka pewien mężczyzna, był on uczniem sanina Jirayi, a jest także twoim kuzynem – na słowo o kuzynie Naruto od razu się poruszył. – Nazywa się Nagato Uzumaki, jeśli chcesz…– przerwał nagłym atakiem kaszlu.
Naruto od razu wstał i pomógł mu się położyć. Było widać, że Sarutobi nie ma już sił na dalszą rozmowę.
-Przepraszam, za to, że przeze mnie nie miałeś dzieciństwa, teraz możesz wszystko nadrobić.
-Znajdę go. Ja już pójdę, odpoczywaj jiji, w końcu ktoś musi wykonywać twoje obowiązki – zaśmiał się na co na twarzy Hokage pojawił się mały uśmiech.
Chłopiec opuścił salę, a potem szpital. Gdy tylko przeszedł przez drzwi w oczy rzucił mu się mały chłopiec, siedzący na ławce w cieniu drzewa. Miał jakiś kask na głowie przykrywający ciemne włosy. Na plecach miał niebieską pelerynę, a pod nią żółty podkoszulek i ciemne spodnie ¾.  Naruto słyszał jak szlochał, bez żadnego zastanowienia podszedł do chłopca.
-Hej – powiedział niebieskooki, chłopiec odwrócił głowę i spojrzał na blondyna.
-Cześć – odparł ponuro.
-Czemu płaczesz?
-A co cię to obchodzi?!
-Spokojnie, chciałem ci pomóc.
Brunet (poprawcie mnie jeśli kolor włosów Konohamaru jest inny. od autora) spojrzał badawczo na Uzumakiego. Spuścił głowę w dół i zaczął wpatrywać się w ziemię.
-Jestem Konohamaru Sarutobi.
-A ja to Uzumaki Naruto. Jesteś wnukiem staruszka?
-He?
-No Trzeciego Hokage.
-Tak – odparł cicho.
-Czemu tu płaczesz?
-Bo dziadek jest w szpitalu, a jego stan jest ciężki.
-Rozumiem.
-Ty nic nie rozumiesz! Wiesz chociaż jak ja się czuję?!
-Wiem, bo Trzeci jest dla mnie jak dziadek. Nie mam żadnej rodziny, jestem sierotą od urodzenia – chłopak od razu zamilkł, a jego oczy wyrażały niedowierzanie. Naruto usiadł obok niego na ławce. – Powiedz czego się tak naprawdę boisz?
-Co? – młody Sarutobi zdziwił się takim pytaniem. – Że już więcej nie zobaczę dziadka.
-Powiem ci coś. Kilka dni temu zmarła moja kuzynka, znałem ją raptem kilka godzin.
-Jak to?
-Poznaliśmy się, a ona po kilku godzinach nie żyła. Wtedy przeżyłem tragedię, ale coś sobie uświadomiłem.
-Co takiego?
-Że wszyscy żyją nawet po śmierci. Zostają w naszych sercach, wspomnieniach. Wiesz co najlepiej zrobić, gdy się za kimś tęskni? – Konohamaru zaprzeczył ruchem głowy. – Wziąć jakieś zdjęcia i zacząć wspominać.
-Robiłeś już tak?
-Nie – odparł szybko.
Między nimi zapanowała cisza. Wnuk Trzeciego przestał już płakać, ale dalej wpatrywał się w ziemię.
-Chodź, pójdziemy na Ramen, a potem pójdziemy do Staruszka Hokage.
Wstali i poszli do Ichiraku Ramen.  Konohamaru ciągle myślał nad słowami nowo poznanego blondyna.
-„Dzięki” – pomyślał Naruto, gdy szli. –„Może jednak ci kiedyś zaufam.”
-„On jest jak ten mały dzieciak. Jest jak najmłodszy syn staruszka” – pomyślał Kyuubi.
Obaj weszli do baru i zamówili po jednej misce zupy. Między nimi cały czas panowała cisza. Nawet Teuchi miał ponurą minę i rozmowa mu się nie kleiła. Po kilku minutach opuścili bar i ruszyli z powrotem do szpitala.
 Gdy wyszli z ostatniego zakrętu zobaczyli połowę shinobi stojących przed wejściem do budynku. Wszyscy trwali w ciszy, jakby czekali na jakieś ogłoszenie. Naruto i jego nowy kolega przedarli się na sam przód, nie rozumiejąc co się dzieje. Gdy tylko usłyszeli dwa słowa z ust Tsunade zamarli, a do oczu napłynęły im łzy.
-Hokage nie żyje, zmarł kilka minut temu.
-NIEE! – krzyczał Konohamaru i wpadł do szpitala.
Wszyscy patrzyli na to z przykrością. Każdy mógł tylko domyślać się jak się czuje wnuk Trzeciego, wszyscy oprócz Uzumakiego. Blondyn znał te uczucie i jakimś cudem udawało mu się przetrwać, nie wiedział tylko, że tym cudem był Kyuubi, który cały czas mu pomagał.
Raptem kilka godzin później każdy wiedział o śmierci Hokage. Naruto przez resztę dnia chodził po wiosce, bez żadnego celu. Konoha wyglądała teraz nienaturalnie, wszędzie panowała cisza, każdy miał ponurą minę, a pogoda pogarszała się z minuty na minutę. Słońce schowało się za ciemne chmury, z których zaczynał padać deszcz. Konohamaru gdzieś zniknął, widocznie chciał być sam.
W pewnym momencie ktoś złapał blondyna za ramię. Gdy się odwrócił zobaczył czarnowłosego przyjaciela, za którym stałą cała jego rodzina. Itachi miał siatki z zakupami, podobnie jak ich ojciec Fugaku. Mikoto i Sasuke mieli tylko wolne ręce.
-Cześć Naruto.
-Ohayo – odparł wszystkim.
-Jak się czujesz? – spytała Mikoto.
-W końcu Hokage był dla ciebie niczym dziadek – dopowiedział Itachi.
-Tak jak każdy człowiek, gdy straci kogoś ważnego – odparł Naruto.
-Choć zjesz z nami kolację – rozkazała Mikoto.
-Nie trzeba – powiedział niebieskooki.
-Nie wypada odmawiać – wtrącił się Fugaku, z ostrym spojrzeniem w kierunku blondyna.
-No dobrze.
-A tak w ogóle to co u ciebie słychać? – spytał Sasuke.
-Nic nowego – odparł bez emocji, ukrywając wszystko co się dowiedział przez ostatnie dni.
Przez następne dni, nikomu nie chciało się nic robić. Żałoba trwała nada i tak będzie przez dość długo. Obrady nadal trwają, bo nie ma godnego kandydata na Hokage. W końcu zostały tylko trzy propozycje. Pierwszą jest Tsuande Senju, drugą Fugaku Uchiha, a trzecią Itachi Uchiha, ale starszy brat Sasuke został odsunięty z powodu wieku. Ostatecznie wybrano wnuczkę Pierwszego Hokage.
-Konohamaru! – krzyczał Naruto chodząc po wiosce i szukając nowego kolegi. – Konohamaru!
Co rusz podchodził do kogoś i pytał, czy widział wnuka Trzeciego. Odkąd Hiruzen zmarł i został wybrany następny Hokage, nikt nie widział Konohamaru. Już od dobrych 2 godzin chodził po wiosce i go szukał.
-Widziałem go – odpowiedział jakiś shinobi na pytanie Uzumakiego. – Gdy wychodziłem z budynku administracyjnego, on wchodził na górę Kage po schodach.
-Dzięki! – krzyknął Naruto i ruszył biegiem.
Bieg do schodów zajął mu kilka minut, gorzej było wbiegnięcie na samą górę. W połowie drogi nogi go już strasznie piekły, chciało mu się pić, a pot dosłownie zalewał mu twarz. Gdy w końcu wszedł na górę, od razu zauważył falującą na wietrze niebieską pelerynę i biały kas zasłaniający włosy.
-Cześć – powiedział podchodząc.
-Cześć – mruknął cicho spoglądając na niebieskookiego. – Co chcesz?
-Pogadać – odparł krótko siadając obok, na głowie Trzeciego.
-Czemu wyglądasz jakbyś był przyzwyczajony do straty kogoś bliskiego? – spytał Konohamaru patrząc na twarz blondyna.
-O co ci chodzi?
-Nie wyglądasz na smutnego, a podobne traktowałeś moje dziadka jak swojego.
-Do śmierci kogoś bliskiego nie można się przyzwyczaić. Po prostu trzeba żyć dalej, staruszek na pewno by nie chciał, abyś tak się użalał. Powiem ci coś, co mi pomogło. Staruszek by ci powiedział, abyś szedł dalej przez życie z podniesioną głową i starał się go przerosnąć.
-Kto ci to powiedział? Przyjaciel?
-W pewnym sensie, nie wiem dokładnie czy on zechce być moim przyjacielem.
-O kim mówisz?
-Nie ważne. To co przyjaciele – powiedział wystawiając do niego dłoń, która została uściśnięta. Na twarzy Konohamaru pojawił się pierwszy od kilku dni uśmiech.
-----Kilka lat później----
-----Naruto-----
Po skończonym treningu usiadłem w cieniu drzewa i zacząłem oglądać zniszczenia jakie zrobiłem. Przede wszystkich ucierpiały drzewa, wiele z nich miały poważne ciecia od mojej techniki, którą trenuję prawie od trzech miesięcy. Nie długo skończę 11 lat, a już od roku chodzę do Akademii i razem z Sasuke jesteśmy w trzeciej klasie. On jest najlepszy, a ja nie przykładam się za bardzo do nauki. Wiele razy prowadziło to do kłótni.
Położyłem się na trawie i zacząłem patrzeć w liście na koronie drzewa. Minęło już tyle lat odkąd zacząłem trenować, a ja znam tylko pięć technik z Futona, mam w miarę dobrą kontrole chakry i dogaduje się z Kyuubim, choć nadal nie mu nie ufam w pełni.
 Wiele razy Sasuke pytał mnie dlaczego zachowuje się jak idiota, gdy jestem między ludźmi, a ja nie potrafię mu na to odpowiedzieć. Rozmyślałem na tym wiele razy, ale nie doszedłem do niczego co nadawało by się na odpowiedź.
Jeśli chodzi o moc Trzeciego Syna, to nadal nie potrafię jej uruchomić. Mimo tego, że ją aktywowałem, nie potrafię nic z nią zrobić. Nawet Kyuubi, dzięki któremu ją aktywowałem, nie może mi pomóc.
Usiadłem w pozycji lotosu i wszedłem w głąb swojego umysłu. Jak zwykle pojawiłem się przed złotą bramą, która była jedyną drogą do wyjścia lisa na zewnątrz. Lis jak zwykle sobie drzemał, w końcu nie miał nic do roboty.
-E! – krzyknąłem budząc go.
-Czego chcesz? – spytał próbując mnie nastraszyć.
-Wpadłeś na jakiś pomysł?
-Nie do końca.
-Czyli, że coś masz.
-Powiem wprost. Jedyną osobą, która ci może pomóc jest twój kuzyn Nagato. Może wie coś na ten temat.
-Wiesz, że nie mogę go szukać, dopóki nie będę w jakiejś drużynie.
-Wiem, musisz czekać. A teraz spadaj stąd!
Wróciłem do rzeczywistości, wstałem i ruszyłem w kierunku wioski. Była piękna pogoda, więc wszędzie było pełno ludzi. Rano zapowiadało się na deszcz, ale na szczęście go nie było. Przeszedłem już kilka ulic w kierunku domu, gdy wychodziłem z ostatniego zakrętu zderzyłem się z kimś, po czym przewróciłem się, a biegnąca osoba wpadła na mnie. Pierwsze co zobaczyłem do długie brązowowłosy, a następnie zielone oczny. Gdy tylko ktoś ze mnie zszedł, wstałem masując sobie bolącą głowę, dopiero wtedy rozpoznałem ją.
-Uważaj jak łazisz Kisuka!
-He, Naruto? Gdybym wiedziała, że to ty uderzyłabym mocniej!
Uwielbialiśmy sobie dogryzać, a takie sytuacje jak ta były idealne, aby się posprzeczać i pośmiać.  O ile dobrze pamiętam to poznaliśmy się w ten sam sposób, ona wpadła na mnie, po czym zaczęliśmy sobie dogryzać i tak zostało.
-Mam ci wbić do tego pustego łba, że jak na kogoś wpadasz to powinno się przeprosić.
-Ciebie i tak to nie boli, w środku jest pusto jak w sklepie po wyprzedaży!
-Idiotka.
-Pustak. Chcesz grać dalej?
-Nie mam ochoty.
-Dobra co się stało? – spytała nagle, zakładając ręce na biodra.  – Normalnie możesz tak cały dzień, a teraz nie masz ochoty.
-Chyba za dobrze mnie znasz.
-Co się stało? – spytała z troską w głosie. Była chyba jedną osobą, która potrafi w jedną sekundę zmienić charakter. Raz jest podła, a raz troskliwa.
-Nie ważne. Gdzie tak pędzisz?
-Do biblioteki, musze się poczuć na jutrzejszy sprawdzian. A ty masz zamiar coś zrobić?
-Nie – uciąłem krótko i ją wyminąłem.
Wiedziałem, że jeszcze patrzy się w moje plecy, dlatego się nie odwracałem. Gdy zniknąłem za rogiem, ktoś mnie złapał za ramię. Odruchowo złapałem dłoń i założyłem dźwignię.
-Spokojnie! – spojrzałem na twarz, czarne, dość długie włosy jak na mężczyznę i tego samego koloru oczy, jasna, nawet wręcz blada cera, która kontrastowała z włosami i oczami.
-Przepraszam Itachi – powiedziałem puszczając go.
-Niezły uścisk – skomentował masując sobie nadgarstek.
-Co tam?
-Właściwie to nic, Sasuke chciał, abym ci przekazał, jak cię zobaczę, że nadal czeka na rewanż i czy masz zamiar się uczyć.
-Przekaż mu, że rewanż może być kiedy tylko chce, tym razem to on przegra, a co do nauki to tak jak zawsze.
-Przekaże. Śpieszę się, wiec na razie.
-Cześć.
Gdy szedłem do domu, rozmyśliłem się przygotowania sobie obiadu i nawróciłem się. Obrałem kierunek do Ichiraku Ramen. Gdy tylko wyszedłem z ostatniego zakrętu, poczułem unoszący się na ulicy zapach Ramenu. Odsłoniłem kotarę i wszedłem do środka siadając przy barze. Po kilku sekundach staruszek podszedł do mnie, jak zwykle miał biały fartuszek i czapeczkę na głowie, a w dłoni trzymał drewnianą łyżkę, służącą do mieszania zupy w garnku.
-Cześć Naruto, to co zawsze? – jedno skinienie wystarczyło, aby kucharz zniknął za drzwiami kuchni. –Jak tam w akademii? – zaczął rozmowę, stawiając przede mną miskę z parującą zupą.
-W sumie to tak jak zawsze, jutro jest jakiś tam sprawdzian.
-Jakiś tam? Nie powinieneś bardziej przejąć się nauką? – to już trzecia osoba, która prawi mi dzisiaj morały o nauce. Na odpowiedź tylko wzruszyłem ramionami. – W końcu będzie tak, że nie zdasz i nie zostaniesz shinobi.
-Proszę się nie martwić.
W końcu skończyliśmy temat z nauką, a rozmowa zeszła na błahe tematy. Na przykład czemu nie ma Ayame, alby czy Teuchi nie powinien zmieć lokalu na większy.
Po obiedzie poszedłem do domu, gdzie zastałem wiadomość od Hokage, co mnie bardzo zaciekawiło. Odkąd Tsunade została Hokage zostałem wezwany tam tylko dwa razy. Pierwszy w sprawie mojego mieszkania, zostałem przeniesione, a te stare zostało wyburzone i postawiono tam coś. Drugi w sprawie mojego przyjęcia do Akademii.


6 komentarzy:

  1. "Odkąd Tsunade została wezwana zostałem wezwany tam tylko dwa razy." trochę nie tak zdanie chyba, ale rozdział fajny, trochę nudny, ale takie czasem są potrzebne :) czekamy co dalej

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobijasz Naruciaka do końca ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę mi się podoba. Co kolwiek wciąż są błędy

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    swietne, szkoda, że Hiruzen zmarł, no i szkoda, że nikt nie bedzie teraz wiedział o pochodzeniu Naruto, chociaż na dobrą sprawę następny hoksge powinien wiedzieć... Naruto nie mógł by zamieszkać u Uchihów? i co chce od niego Tsunade?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    o nie Hiruzen zmarł, przykre że nikt nie wie o pochodzeniu Naruto... chociaż następny Hokage powinien wiedzieć, nie mógłby zamieszkać u Uchihow? i ciekawe czego od niego chce Tsunade...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń