Zaczę od podziękowań, za te wyświetlenia. Jest ich już ponad tysiąc, co mnie bardzo cieszy, widać, zę się wam podoba. A teraz czas na przeprosini, z góry przepraszam jeśłi komuś się nie spodoba mały przeskok w czasie, gdzieś w połowie rozdziału.
Ukryta Prawda o Naruto -9.
Naruto wszedł do środka. Od razu uderzył go lekki powiew
wiatru, firanka w oknie lekko powiewała. W Sali były cztery łóżka, z czego
tylko jedno było zajęte przez Trzeciego Hokage. Staruszek leżał przykryty
kołdrą i wpatrywał się w sufit, ale po chwili jego wzrok przeniósł się na
blondyna. Panującą ciszę przerywało tylko pykanie urządzenia podłączonego do
Sarutobiego. Blondyn podszedł bliżej i siadł na krzesełku. Niebieskooki teraz zobaczył,
że Hiruzen jest strasznie blady, a oczy były takie puste.
-Jak się czujesz jiji? – spytał chłopiec.
-Naruto – zaczął poważnie ignorując pytanie blondynka i
siadając na łóżku. – Czy Kyuubi…
-Tak, ujawnił mi się dzisiaj w nocy – odparł chłopak wspominając
nietypowe spotkanie.
-Rozumiem. Na pewno jest ci teraz ciężko, a w głowie masz istny mętlik, ale nie
wzywałem cię po to, aby cię dobijać. W okolicach wioski Fal mieszka pewien
mężczyzna, był on uczniem sanina Jirayi, a jest także twoim kuzynem – na słowo
o kuzynie Naruto od razu się poruszył. – Nazywa się Nagato Uzumaki, jeśli
chcesz…– przerwał nagłym atakiem kaszlu.
Naruto od razu wstał i pomógł mu się położyć. Było widać, że
Sarutobi nie ma już sił na dalszą rozmowę.
-Przepraszam, za to, że przeze mnie nie miałeś dzieciństwa,
teraz możesz wszystko nadrobić.
-Znajdę go. Ja już pójdę, odpoczywaj jiji, w końcu ktoś musi
wykonywać twoje obowiązki – zaśmiał się na co na twarzy Hokage pojawił się mały
uśmiech.
Chłopiec opuścił salę, a potem szpital. Gdy tylko przeszedł
przez drzwi w oczy rzucił mu się mały chłopiec, siedzący na ławce w cieniu
drzewa. Miał jakiś kask na głowie przykrywający ciemne włosy. Na plecach miał
niebieską pelerynę, a pod nią żółty podkoszulek i ciemne spodnie ¾. Naruto słyszał jak szlochał, bez żadnego
zastanowienia podszedł do chłopca.
-Hej – powiedział niebieskooki, chłopiec odwrócił głowę i
spojrzał na blondyna.
-Cześć – odparł ponuro.
-Czemu płaczesz?
-A co cię to obchodzi?!
-Spokojnie, chciałem ci pomóc.
Brunet (poprawcie mnie jeśli kolor włosów Konohamaru jest
inny. od autora) spojrzał badawczo na Uzumakiego. Spuścił głowę w dół i zaczął
wpatrywać się w ziemię.
-Jestem Konohamaru Sarutobi.
-A ja to Uzumaki Naruto. Jesteś wnukiem staruszka?
-He?
-No Trzeciego Hokage.
-Tak – odparł cicho.
-Czemu tu płaczesz?
-Bo dziadek jest w szpitalu, a jego stan jest ciężki.
-Rozumiem.
-Ty nic nie rozumiesz! Wiesz chociaż jak ja się czuję?!
-Wiem, bo Trzeci jest dla mnie jak dziadek. Nie mam żadnej
rodziny, jestem sierotą od urodzenia – chłopak od razu zamilkł, a jego oczy
wyrażały niedowierzanie. Naruto usiadł obok niego na ławce. – Powiedz czego się
tak naprawdę boisz?
-Co? – młody Sarutobi zdziwił się takim pytaniem. – Że już
więcej nie zobaczę dziadka.
-Powiem ci coś. Kilka dni temu zmarła moja kuzynka, znałem
ją raptem kilka godzin.
-Jak to?
-Poznaliśmy się, a ona po kilku godzinach nie żyła. Wtedy
przeżyłem tragedię, ale coś sobie uświadomiłem.
-Co takiego?
-Że wszyscy żyją nawet po śmierci. Zostają w naszych
sercach, wspomnieniach. Wiesz co najlepiej zrobić, gdy się za kimś tęskni? –
Konohamaru zaprzeczył ruchem głowy. – Wziąć jakieś zdjęcia i zacząć wspominać.
-Robiłeś już tak?
-Nie – odparł szybko.
Między nimi zapanowała cisza. Wnuk Trzeciego przestał już
płakać, ale dalej wpatrywał się w ziemię.
-Chodź, pójdziemy na Ramen, a potem pójdziemy do Staruszka
Hokage.
Wstali i poszli do Ichiraku Ramen. Konohamaru ciągle myślał nad słowami nowo
poznanego blondyna.
-„Dzięki” – pomyślał Naruto, gdy szli. –„Może jednak ci
kiedyś zaufam.”
-„On jest jak ten mały dzieciak. Jest jak najmłodszy syn
staruszka” – pomyślał Kyuubi.
Obaj weszli do baru i zamówili po jednej misce zupy. Między
nimi cały czas panowała cisza. Nawet Teuchi miał ponurą minę i rozmowa mu się
nie kleiła. Po kilku minutach opuścili bar i ruszyli z powrotem do szpitala.
Gdy wyszli z
ostatniego zakrętu zobaczyli połowę shinobi stojących przed wejściem do
budynku. Wszyscy trwali w ciszy, jakby czekali na jakieś ogłoszenie. Naruto i
jego nowy kolega przedarli się na sam przód, nie rozumiejąc co się dzieje. Gdy
tylko usłyszeli dwa słowa z ust Tsunade zamarli, a do oczu napłynęły im łzy.
-Hokage nie żyje, zmarł kilka minut temu.
-NIEE! – krzyczał Konohamaru i wpadł do szpitala.
Wszyscy patrzyli na to z przykrością. Każdy mógł tylko domyślać
się jak się czuje wnuk Trzeciego, wszyscy oprócz Uzumakiego. Blondyn znał te
uczucie i jakimś cudem udawało mu się przetrwać, nie wiedział tylko, że tym
cudem był Kyuubi, który cały czas mu pomagał.
Raptem kilka godzin później każdy wiedział o śmierci Hokage.
Naruto przez resztę dnia chodził po wiosce, bez żadnego celu. Konoha wyglądała
teraz nienaturalnie, wszędzie panowała cisza, każdy miał ponurą minę, a pogoda
pogarszała się z minuty na minutę. Słońce schowało się za ciemne chmury, z
których zaczynał padać deszcz. Konohamaru gdzieś zniknął, widocznie chciał być
sam.
W pewnym momencie ktoś złapał blondyna za ramię. Gdy się
odwrócił zobaczył czarnowłosego przyjaciela, za którym stałą cała jego rodzina.
Itachi miał siatki z zakupami, podobnie jak ich ojciec Fugaku. Mikoto i Sasuke
mieli tylko wolne ręce.
-Cześć Naruto.
-Ohayo – odparł wszystkim.
-Jak się czujesz? – spytała Mikoto.
-W końcu Hokage był dla ciebie niczym dziadek – dopowiedział
Itachi.
-Tak jak każdy człowiek, gdy straci kogoś ważnego – odparł
Naruto.
-Choć zjesz z nami kolację – rozkazała Mikoto.
-Nie trzeba – powiedział niebieskooki.
-Nie wypada odmawiać – wtrącił się Fugaku, z ostrym
spojrzeniem w kierunku blondyna.
-No dobrze.
-A tak w ogóle to co u ciebie słychać? – spytał Sasuke.
-Nic nowego – odparł bez emocji, ukrywając wszystko co się
dowiedział przez ostatnie dni.
Przez następne dni, nikomu nie chciało się nic robić. Żałoba
trwała nada i tak będzie przez dość długo. Obrady nadal trwają, bo nie ma
godnego kandydata na Hokage. W końcu zostały tylko trzy propozycje. Pierwszą
jest Tsuande Senju, drugą Fugaku Uchiha, a trzecią Itachi Uchiha, ale starszy
brat Sasuke został odsunięty z powodu wieku. Ostatecznie wybrano wnuczkę
Pierwszego Hokage.
-Konohamaru! – krzyczał Naruto chodząc po wiosce i szukając
nowego kolegi. – Konohamaru!
Co rusz podchodził do kogoś i pytał, czy widział wnuka
Trzeciego. Odkąd Hiruzen zmarł i został wybrany następny Hokage, nikt nie
widział Konohamaru. Już od dobrych 2 godzin chodził po wiosce i go szukał.
-Widziałem go – odpowiedział jakiś shinobi na pytanie Uzumakiego.
– Gdy wychodziłem z budynku administracyjnego, on wchodził na górę Kage po
schodach.
-Dzięki! – krzyknął Naruto i ruszył biegiem.
Bieg do schodów zajął mu kilka minut, gorzej było
wbiegnięcie na samą górę. W połowie drogi nogi go już strasznie piekły, chciało
mu się pić, a pot dosłownie zalewał mu twarz. Gdy w końcu wszedł na górę, od
razu zauważył falującą na wietrze niebieską pelerynę i biały kas zasłaniający włosy.
-Cześć – powiedział podchodząc.
-Cześć – mruknął cicho spoglądając na niebieskookiego. – Co chcesz?
-Pogadać – odparł krótko siadając obok, na głowie Trzeciego.
-Czemu wyglądasz jakbyś był przyzwyczajony do straty kogoś
bliskiego? – spytał Konohamaru patrząc na twarz blondyna.
-O co ci chodzi?
-Nie wyglądasz na smutnego, a podobne traktowałeś moje
dziadka jak swojego.
-Do śmierci kogoś bliskiego nie można się przyzwyczaić. Po
prostu trzeba żyć dalej, staruszek na pewno by nie chciał, abyś tak się użalał.
Powiem ci coś, co mi pomogło. Staruszek by ci powiedział, abyś szedł dalej
przez życie z podniesioną głową i starał się go przerosnąć.
-Kto ci to powiedział? Przyjaciel?
-W pewnym sensie, nie wiem dokładnie czy on zechce być moim przyjacielem.
-O kim mówisz?
-Nie ważne. To co przyjaciele – powiedział wystawiając do
niego dłoń, która została uściśnięta. Na twarzy Konohamaru pojawił się pierwszy
od kilku dni uśmiech.
-----Kilka lat później----
-----Naruto-----
Po skończonym treningu usiadłem w cieniu drzewa i zacząłem
oglądać zniszczenia jakie zrobiłem. Przede wszystkich ucierpiały drzewa, wiele
z nich miały poważne ciecia od mojej techniki, którą trenuję prawie od trzech
miesięcy. Nie długo skończę 11 lat, a już od roku chodzę do Akademii i razem z
Sasuke jesteśmy w trzeciej klasie. On jest najlepszy, a ja nie przykładam się
za bardzo do nauki. Wiele razy prowadziło to do kłótni.
Położyłem się na trawie i zacząłem patrzeć w liście na
koronie drzewa. Minęło już tyle lat odkąd zacząłem trenować, a ja znam tylko
pięć technik z Futona, mam w miarę dobrą kontrole chakry i dogaduje się z
Kyuubim, choć nadal nie mu nie ufam w pełni.
Wiele razy Sasuke
pytał mnie dlaczego zachowuje się jak idiota, gdy jestem między ludźmi, a ja
nie potrafię mu na to odpowiedzieć. Rozmyślałem na tym wiele razy, ale nie
doszedłem do niczego co nadawało by się na odpowiedź.
Jeśli chodzi o moc Trzeciego Syna, to nadal nie potrafię jej
uruchomić. Mimo tego, że ją aktywowałem, nie potrafię nic z nią zrobić. Nawet
Kyuubi, dzięki któremu ją aktywowałem, nie może mi pomóc.
Usiadłem w pozycji lotosu i wszedłem w głąb swojego umysłu.
Jak zwykle pojawiłem się przed złotą bramą, która była jedyną drogą do wyjścia
lisa na zewnątrz. Lis jak zwykle sobie drzemał, w końcu nie miał nic do roboty.
-E! – krzyknąłem budząc go.
-Czego chcesz? – spytał próbując mnie nastraszyć.
-Wpadłeś na jakiś pomysł?
-Nie do końca.
-Czyli, że coś masz.
-Powiem wprost. Jedyną osobą, która ci może pomóc jest twój
kuzyn Nagato. Może wie coś na ten temat.
-Wiesz, że nie mogę go szukać, dopóki nie będę w jakiejś
drużynie.
-Wiem, musisz czekać. A teraz spadaj stąd!
Wróciłem do rzeczywistości, wstałem i ruszyłem w kierunku
wioski. Była piękna pogoda, więc wszędzie było pełno ludzi. Rano zapowiadało
się na deszcz, ale na szczęście go nie było. Przeszedłem już kilka ulic w
kierunku domu, gdy wychodziłem z ostatniego zakrętu zderzyłem się z kimś, po
czym przewróciłem się, a biegnąca osoba wpadła na mnie. Pierwsze co zobaczyłem
do długie brązowowłosy, a następnie zielone oczny. Gdy tylko ktoś ze mnie
zszedł, wstałem masując sobie bolącą głowę, dopiero wtedy rozpoznałem ją.
-Uważaj jak łazisz Kisuka!
-He, Naruto? Gdybym wiedziała, że to ty uderzyłabym mocniej!
Uwielbialiśmy sobie dogryzać, a takie sytuacje jak ta były
idealne, aby się posprzeczać i pośmiać.
O ile dobrze pamiętam to poznaliśmy się w ten sam sposób, ona wpadła na
mnie, po czym zaczęliśmy sobie dogryzać i tak zostało.
-Mam ci wbić do tego pustego łba, że jak na kogoś wpadasz to
powinno się przeprosić.
-Ciebie i tak to nie boli, w środku jest pusto jak w sklepie
po wyprzedaży!
-Idiotka.
-Pustak. Chcesz grać dalej?
-Nie mam ochoty.
-Dobra co się stało? – spytała nagle, zakładając ręce na
biodra. – Normalnie możesz tak cały
dzień, a teraz nie masz ochoty.
-Chyba za dobrze mnie znasz.
-Co się stało? – spytała z troską w głosie. Była chyba jedną
osobą, która potrafi w jedną sekundę zmienić charakter. Raz jest podła, a raz
troskliwa.
-Nie ważne. Gdzie tak pędzisz?
-Do biblioteki, musze się poczuć na jutrzejszy sprawdzian. A
ty masz zamiar coś zrobić?
-Nie – uciąłem krótko i ją wyminąłem.
Wiedziałem, że jeszcze patrzy się w moje plecy, dlatego się
nie odwracałem. Gdy zniknąłem za rogiem, ktoś mnie złapał za ramię. Odruchowo
złapałem dłoń i założyłem dźwignię.
-Spokojnie! – spojrzałem na twarz, czarne, dość długie włosy
jak na mężczyznę i tego samego koloru oczy, jasna, nawet wręcz blada cera,
która kontrastowała z włosami i oczami.
-Przepraszam Itachi – powiedziałem puszczając go.
-Niezły uścisk – skomentował masując sobie nadgarstek.
-Co tam?
-Właściwie to nic, Sasuke chciał, abym ci przekazał, jak cię
zobaczę, że nadal czeka na rewanż i czy masz zamiar się uczyć.
-Przekaż mu, że rewanż może być kiedy tylko chce, tym razem
to on przegra, a co do nauki to tak jak zawsze.
-Przekaże. Śpieszę się, wiec na razie.
-Cześć.
Gdy szedłem do domu, rozmyśliłem się przygotowania sobie
obiadu i nawróciłem się. Obrałem kierunek do Ichiraku Ramen. Gdy tylko wyszedłem
z ostatniego zakrętu, poczułem unoszący się na ulicy zapach Ramenu. Odsłoniłem
kotarę i wszedłem do środka siadając przy barze. Po kilku sekundach staruszek
podszedł do mnie, jak zwykle miał biały fartuszek i czapeczkę na głowie, a w
dłoni trzymał drewnianą łyżkę, służącą do mieszania zupy w garnku.
-Cześć Naruto, to co zawsze? – jedno skinienie wystarczyło,
aby kucharz zniknął za drzwiami kuchni. –Jak tam w akademii? – zaczął rozmowę, stawiając
przede mną miskę z parującą zupą.
-W sumie to tak jak zawsze, jutro jest jakiś tam sprawdzian.
-Jakiś tam? Nie powinieneś bardziej przejąć się nauką? – to już
trzecia osoba, która prawi mi dzisiaj morały o nauce. Na odpowiedź tylko
wzruszyłem ramionami. – W końcu będzie tak, że nie zdasz i nie zostaniesz
shinobi.
-Proszę się nie martwić.
W końcu skończyliśmy temat z nauką, a rozmowa zeszła na błahe
tematy. Na przykład czemu nie ma Ayame, alby czy Teuchi nie powinien zmieć
lokalu na większy.
Po obiedzie poszedłem do domu, gdzie zastałem wiadomość od
Hokage, co mnie bardzo zaciekawiło. Odkąd Tsunade została Hokage zostałem
wezwany tam tylko dwa razy. Pierwszy w sprawie mojego mieszkania, zostałem
przeniesione, a te stare zostało wyburzone i postawiono tam coś. Drugi w
sprawie mojego przyjęcia do Akademii.
"Odkąd Tsunade została wezwana zostałem wezwany tam tylko dwa razy." trochę nie tak zdanie chyba, ale rozdział fajny, trochę nudny, ale takie czasem są potrzebne :) czekamy co dalej
OdpowiedzUsuńDobijasz Naruciaka do końca ;)
OdpowiedzUsuńOkrutny jesteś wiesz ?
OdpowiedzUsuńNaprawdę mi się podoba. Co kolwiek wciąż są błędy
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńswietne, szkoda, że Hiruzen zmarł, no i szkoda, że nikt nie bedzie teraz wiedział o pochodzeniu Naruto, chociaż na dobrą sprawę następny hoksge powinien wiedzieć... Naruto nie mógł by zamieszkać u Uchihów? i co chce od niego Tsunade?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńo nie Hiruzen zmarł, przykre że nikt nie wie o pochodzeniu Naruto... chociaż następny Hokage powinien wiedzieć, nie mógłby zamieszkać u Uchihow? i ciekawe czego od niego chce Tsunade...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia