Od razu piszę, że nie miałem pomysłu jak skończyć te igrzyska, więc jesłi wam się nie spodoba, to ma chociaż nadzieję, że końcówka wam to wynagrodzi.
Ukryta Prawda o
Naruto -33.
---Naruto---
-Co? – spytałem zdziwiony.
-Zostaniesz zatrzymany za atak na Kage.
-Mam mu puścić płazem, to, że obraził mojego ojca?
-Niestety.
-Nie ma mowy!
Nim postawiłem kolejny krok, zostałem otoczony przez
drewnianą klatkę. Spojrzałem zszokowany na mojego byłego senseia.
-Nawet wy jesteście przeciwko mnie?
-Wybacz Naruto.
-Widzisz – zaczął Tsuchikage. – Nawet twoi kamraci, mają cię
za głupka. Jesteś taki sam jak twój ojczulek.
-Zamknij się! – krzyknąłem uderzając w kraty. – Nie znasz
mnie, ani nie znałeś mojego ojca! Przepraszam znałeś mojego ojca, z opowiadań,
jak sam rozgromił całą twoją armię!
-Ty mały smarku!
Tsuchikage przyłożył do siebie dłonie, a między nimi pojawił
się jakiś przezroczysty kwadrat.
-Element Pyłu: Rozgromienie!
Jutsu trafiło w klatkę, a następnie we mnie. Czułem jak moje
ciało jest rozrywane, na malutkie kawałeczki. Aktywowałem Sharingana, aby się
ochronić. Jego jutsu wzbiło tumany kurzu w powietrzu, które mnie otoczyły.
-Naruto!
-Tsuchikage coś ty narobił!
-Pozbyłem się zmartwienia – odparł pół śmiechem.
Zacząłem się śmiać, a wszyscy zamilkli. Kurz momentalnie się
rozwiał, po klatce nie było śladu, a moje branie było w strzępach. Byłem
otoczony przez czarne kości, które były pokryte płomieniami.
- Susano!
W ciągu sekundy mój duchowy wojownik pojawił się, nade mną.
Był wyższy od areny, a w dłoniach dzierżył wielki, dwuręczny tasak. Wbiłem go w ziemię, robiąc małe trzęsienie
ziemi. Mina Tsuchikage była bezcenna, to przerażenie napawało mnie radością. Podobnie
wyglądali jego shinobi oraz cała reszta.
-I co teraz!? Nadal masz coś do powiedzenia, na mój temat
lub mojej rodziny?!
-To jakiś potwór! – nie przejmował mnie krzyk zwykłych
shinobi. Cały czas patrzyłem się w oczy starca.
Uniosłem miecz i zamachnąłem się. Ostrze wbiło się głęboko ziemię, robiąc małe trzęsienie ziemi oraz
wzbiło jeszcze większe tumany kurzu, niż jutsu Tsuchikage. Dy kurz opadł, każdy
mógł zobaczyć, że mój miecz jest zaledwie trzy centymetry od głowy Onokiego.
Dezaktywowałem Susano. Stanąłem przed Onokim.
-Nie martw się nie zabiję cię, ale… - spojrzałem mu w oczy
łapiąc go w genjutsu. – Jeśli przeżyje obudzi się jutro.
-Brać go! – krzyknęli shinobi Iwy.
Wszyscy momentalnie się na mnie rzucili. W ciągu kilku
sekunda pojawiłem się obok każdego i obezwładniłem ich.
-Marne śmiecie! – warknąłem, gdy wszyscy leżeli
nieprzytomni.
Podszedłem do moich znajomych i przyczepiłem każdego swoją
chakrą. Następnie za pomocą Hirashinu pojawiliśmy się w wiosce.
-Naruto do mnie! – wydarła się od razu Hokage.
Idąc przez wioskę robiłem duże zamieszanie, ale nie
obchodziło mnie to. Do gabinetu dotarliśmy po paru minutach.
-Gadaj co to miało być?!
-Nic.
-Chcesz wywołać wojnę?
-Splamił honor mojego ojca!
-Wiem, ze to dla ciebie ważne, ale…
-Zostawmy to, jest coś ważniejszego.
-Co takiego? – spytała zaciekawiona i zaniepokojona.
-Orochimaru.
-Od dawna o nim nie słyszałam.
-Wskrzesił Madare Uchihę i mojego ojca.
-Co zrobił?
-Walczyłem z nimi, nim dotarliśmy do wioski Gwiazd, nie byli
w pełni sił, ale jednak…
-Nie dobrze. Musimy go odnaleźć nim wykona jakiś ruch. W
dodatku też od dawna nie słyszałam nic o Obito i Painie.
Zapanowała cisza. Hokage była strasznie zamyślona, dopiero
po chwili zorientowała się, że ciągle tu siedzę.
-Możesz iść.
-Gdzie?
-No tak, twój dom został sprzedany, ale dom Yondaime ciągle
stoi. Wiesz gdzie jest?
-To ten stary budynek na zachód od centra?
-Tak i jeśli możesz to niech Mei i Hosaki zamieszkają na
razie z tobą.
-Dobra.
Wyszedłem z gabinetu. Gdy szedłem przez wioskę, każdy
szeptał na mój temat. Rozglądałem się w poszukiwaniu Mei i Hosakiego. Każdy
patrzył na mnie z byka, tak jakbym był jakimś potworem. Zapewne plotki już się
rozniosły co zrobiłem na tych Igrzyskach.
-Tu jesteście – powiedziałem widząc w parku Mei i Hosakiego.
-Gdzieś ty znowu się podział?! – wybuchła Mei.
-U Hokage. Chodźcie idziemy do domu.
-Jakiego?
-Mojego ojca.
Szliśmy powoli, aby Mei mogła się rozejrzeć po wiosce. Ja
też to robiłem, nie widziałem jej od kilku lat. Dużo się nie zmieniła, była
większa i to dużo. Ciągle dbano o zieleń w wiosce, było pełno drzew oraz dużo
małych parków.
-Jesteśmy na miejscu, chyba – powiedziałem stając przed
furtką.
-To rudera – powiedziała Mei.
Miała trochę racji, budynek był zapuszczony. Deski
odchodziły, albo ich w ogóle nie było. Trawa była wysoka na dobre pół metra.
Szyby powybijane, na ziemi leżało sporo dachówek z dachu, gdy otwierałem
furtkę, ta zaczęła głośno skrzypieć. Do
drzwi prowadziła wyłożona kamieniami ścieżka, która była trochę zarośnięta
trawą. W spróchniałych drzwiach była dziura wielkości pięści. Pewnie jakiś
pijak chciał się na czymś wyżyć.
-Masz klucz?
-Do czego? – spytałem i chwyciłem klamkę.
Przez moje ciało przeszła jakieś dziwne uczucie. Następnie
od klamki zaczęła się rozchodzić dziwna fala. Spróchniałe deski, stały się jak
nowe, dachówki znalazły się na swoim miejscu, wysoka trawa zniknęła i zastąpił
ją ładny trawnik, rdza z furtki znikła, a w oknach były szyby.
-Genjutsu? – spytałem sam siebie.
-Nas się pytasz, to twój dom – zripostowała Mei.
Weszliśmy do środka. Znaleźliśmy się w holu, w którym były
różne drzwi, na ścianach były różne obrazy przedstawiające różne krajobrazy.
Pierwsze drzwi na lewo, to była kuchnia. Kilka szafek,
lodówka, mikrofala, stolik, niczym się nie wyróżniała. Jedynie widok był ładny,
na ogród, w którym było widać różne kwiaty.
Naprzeciwko kuchni była łazienka. Hol kończył się w salonie, na jego
środku był stolik z szklanym blatem, z jednej strony była sofa, a z drugiej dwa
fotele. Na ścianach były dwie pułki z kwiatami. Pod nimi była komoda, na której
było dużo zdjęć, na których byli moi rodzice. Schody prowadziły na górę,
zapewne do sypialni. W salonie było
kilka drzwi. Jedne prowadziły do garderoby, drugie do magazynu na wszystko, a
trzecie do piwnicy. Na górze było 5 sypialni i dwie łazienki.
Wszedłem do jednego.
Na środku stało łóżeczko dla dziecka, w którym było pełno pluszaków. Na drewnie
był napis „Kochany Naruto”. Z oka poleciała mi łza, którą starłem. Wyszedłem z
niego i zacząłem się dalej rozglądać.
Wieczorem wyszedłem z domu. Wszedłem do ogrodu i zacząłem
oglądać różne kwiaty. Po jakiś trzydziestu minutach zerwałem ich kilka i
opuściłem posiadłość. Ruszyłem bocznymi uliczkami w miejsce, którego prawie
nigdy nie odwiedzałem. W ciemnościach czułem się najlepiej, nikt mnie wtedy nie
widział i nie słyszał. Po parunastu minutach dotarłem na wejście cmentarza.
Widziałem dużo nagrobków, większość z nich to młode osoby,
które zginęły na wojnie lub misji. Dotarłem do nagrobku mamy. Była to zwykła
tablica wbita w ziemię, z imieniem, nazwiskiem i datą. Klęknąłem przy nim i
włożyłem połowę kwiatów do wazoniku.
-„Czemu wszystko tak się potoczyło?” – zapytałem sam siebie
w myślach pytanie, na które nigdy nie poznam odpowiedzi.
Po jakiejś godzinie wstałem i ruszyłem dalej. Tym razem
klęknąłem przed dużym nagrobkiem. Kwiaty włożyłem do wazonu i również
zamyśliłem się.
-„Chciałbym, abyśmy mogli być razem, tato.”
Mimo, że się powstrzymywałem, rozpłakałem się jak dziecko.
Wstałem i poszedłem na pole treningowe, aby się na czymś wyżyć. Stanąłem na
środku pola, naprzeciw jakiegoś pala. Zacząłem go okładać pięściami.
Z każdym ciosem waliłem coraz więcej, aż w końcu rozwaliłem
pal na dwie części. Oparłem się o kolana i próbowałem uspokoić oddech. Upadłem
na plecy, rozkładając się na miękkiej trawie.
Księżyc dawał przyjemne dla oka światło, które rozświetlało całą polanę.
-Co jest Naruto? – obok mnie pojawił się Kurama, w małej
formie.
-Nic.
-Przecież widzę. Chodzi o Orochimaru.
-Nie.
-O igrzyska?
-Nie.
-Więc pewnie o twojego staruszka – trafił w sedno. – Pewnie
się zastanawiasz, co by było gdyby oni żyli.
-Skąd wiesz?
-Mam już swoje lata i znam się trochę na ludziach.
-Powiedz mi Kurama.
-Co takiego?
-Co mam zrobić jak dojdzie do walki z moim tatą?
-Odpowiedź na te pytanie musisz znaleźć sam. Ale na pewno
staniesz do walki, nie pozwolisz, aby ktoś zranił twoich przyjaciół, no i chyba
nie pozwolisz jakiejś gadzinie kontrolować ojca. Uśmiechnąłem się tylko.
Zamknąłem oczy i nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
Obudziłem się rano, czując krople wody na poliku. Gdy
otworzyłem oczy zobaczyłem ciemne chmury na niebie, z których kropił deszcz.
Podniosłem się do siadu i zobaczyłem śpiącego Kurame na moich nogach.
-Wstawaj – powiedziałem do niego, ale nie zadziałało.
Nim go obudziłem z nieba lunął deszcz, który od razu go
obudził. Wstałem i podbiegłem pod drzewo. Usiadłem pod nim i zacząłem czekać,
aż przestanie padać.
-Ale się rozpadało – powiedziałem do siebie, patrząc w
chmury.
-Ta, ja znikam – powiedział Kurama i zniknął.
Nie chciało m się czekać, aż przestanie padać, więc
wyszedłem na środek pola i zacząłem trenować.
-Katon: Ogniste Tornado!
Wielkie tornado opatulone ognistymi spiralami, od razu
wysuszyło trawę na polanie, ktra znowu została zmoczona, gdy jutsu zniknęło.
-Rasengan! – krzyknąłem uderzając małą, czarną kulą w pal,
po którym zostały same drzazgi.
-Naruto Uzumaki – obok mnie pojawił się w chmurce dymu
członek Anbu. – Hokage cię wzywa! – powiedział i zniknął od razu.
-Pasowały by się przebrać – powiedziałem do siebie i
zniknąłem w Czarnym Błysku.
Pojawiłem się w swoim pokoju. Złapałem jakieś ciuchy i
pobiegłem do łazienki. Po szybkim prysznicu zszedłem do kuchni, złapałem jakieś
jabłko i wyszedłem z domu, zarzucając na siebie nieprzemakalny płaszcz. Gdy
byłem w połowie drogi, chmury zaczęły się rozchodzić, a promienie słońca
zaczęły docierać do ziemi. Na niebie pojawiła się duża tęcza.
Po kilkunastu
minutach dotarłem do drzwi Hokage. Zapukałem i wszedłem do środka. Za biurkiem
jak zwykle siedziała Babunia, która była zasłonięta papierami. Po chwili dostrzegłem kilkanaście osób, które
stały z boku. Sasuke, Itachi, Asami, Kisuka, Lisa, Yamato sensei, Kakashi
sensei, Hikari, Nagato i Konan oraz kilka innych osób.
-Dobrze, że już jesteś Naruto – powiedziała Hokage.
-Po co mnie wzywałaś?
-Nadszedł czas, abyś dokładnie wszystko wyjaśnił –
powiedział Sasuke.
-Na początek, może to, że jesteś jinchuuriki.
-Nie widzę tu nic co trzeba by wyjaśniać, jestem nosicielem
biju i tyle.
-Widać dobrze nad nim panujesz – powiedziała Kisuka.
-Nie musze go kontrolować, Kyubi jest dobrym przyjacielem.
Chcecie go poznać?
-Nie! Czekaj…
W kłębach dymu pojawi się Kurama, wielkości dużego psa. Z
tyłu falowało dziewięć ogonów. Siedział na tylnych łapach obok mnie.
-To jest Kurama – powiedziałem kładąc rękę na jego łbie.
-Cześć – powiedział swoim basowym głosem.
Na twarzy wszystkich przeszedł szok, a po tym ciągle był
strach.
-Coś jeszcze? – spytałem przerywając ciszę.
-Tak – powiedziała Babunia, wypuszczając głośno powietrze. –Czemu
Trzeci wszystko zataił?
-Nie wiem, pewnie chciał, abym był bezpieczny.
-Byłeś trenowany za nim dołączyłeś do Akademii? – spytał
Kakashi.
-Byłem szkolony przez Anbu. Itachi cos o tym wie, prawda?
-E… no… tak.
-Zresztą Kakashi-sensei kojarzysz mnie, moją pierwsza misją
było eskortowanie Kisuki.
-To byłeś ty?
-Podczas tej misji, spotkałem kuzynkę Kimiko…
-Gdzie ona jest?
-Nie żyje, wtedy zaatakował nas jakiś gościu, był właśnie z
tej organizacji, co ją szpiegowaliśmy.
-Naruto… czy to był ten… - zaczął mój były sensei.
-Tak, zgodziłem się na tą misję, tylko po to, aby się
zemścić. To był ten, z którym walczyłem, ni dołączyliśmy do nich.
-Rozumiemy.
-Jeszcze jedno, czemu lider cię poznał?
-Gdy Nagato i Konan sprowadzili się do wioski, podsłuchałem
ich rozmowę. Wtedy dowiedziałem się o
ich synu. Gdy wysłał sokoła z wiadomością o jinchuuriki, ruszyłem za
nim. Trafiłem do siedziby Akatsuki. Deidara mnie znalazł i zaprowadził do
lidera, Paina. Po tym trafiłem do celi, przebiłem się przez ścianę do ich syna
i za pomocą Hirashina uciekłem.
-Od kiedy wiesz, kim są twoi rodzice?
-Trochę dowiedziałem się, przed śmiercią staruszka
Trzeciego, a resztę ze zwoju który dostałem od Nagato.
-Skoro masz Sharingana i Mokutona, możesz aktywować
Rinnegana? – spytał Sasuke. Nad tym pytaniem musiałem się zastanowić.
-Nie wiem. Może tak, a może nie. Nie ma o tym żadnych zwojów
i nie wiem kogo mógłbym spytać.
-No to teraz jeszcze o Orochimaru. Co wiesz dokładnie o nim
-Nic, chciał abym przeszedł na jego stronę. Odmówiłem, a
potem próbował zaciągnąć mnie sią. Wskrzesił Madare Uchihę i mojego ojca,
zapewne wskrzesił również innych silnych shinobi.
-Jak to wskrzesił? – spytał Kakashi.
-Nie wskrzesił ich dosłownie, po prostu mają swoją
świadomość, swoje ciało, ale nad nim nie panują. W dodatku jedyny sposób, aby
ich pokonać to zapieczętowanie.
-To wszystko? – spytała Lisa.
-Raczej tak.
-Więc możecie iść, ty Naruto jeszcze zostać. Jest jeszcze
jedna sprawa.
Wszyscy zaczęli wychodzić, a ja siedziałem zaciekawiony na
swoim miejscu. Gdy drzwi się zamknęły, Babunia zaczęła się we mnie wpatrywać.
Cisza panowała kilka minut.
-Więc o co chodzi? – spytałem nie pewnie.
-W zasadzie są dwie sprawy. Pierwsza jest taka, ze był u
mnie Hosaki i prosił, abyś zaopiekował się jego wnuczką, gdy on umrze.
-Czemu przyszedł z tym do ciebie, a nie do mnie? – spytałem
i sięgnąłem po szklankę z wodą, która stała na biurku.
-Nie wiem. Druga sprawa jest taka, że starszyzna chce, abyś
w dniu swoich osiemnastych urodzin wziął ślub z co najmniej trójką kobiet –
całą woda, która miałem w ustach wylądowała na biurku i podłodze, a ja zacząłem
się krztusić.
-CO!?
-Starszyzna chce, byś odbudował klan Namikaze dlatego jesteś
zobowiązany paktem odbudowy klanu.
-Jest w ogóle coś takiego!?
-Teraz już tak.
-Nie zgadzam się!
-Nie masz wyboru, po za tym żony są już wybrane. Wszystko
jest załatwione, a one się zgodziły.
-Niby kto się zgodził?!
-Skończ się wydzierać. Kisuka, Lisa i Mei, one będą twoimi
żonami.
Ostatnie co pamiętam to nagły ból głowy i upadek na
posadzkę.
szykuje się ślub naruto z dziewczynami. ciekawe czy będą dzieci.
OdpowiedzUsuńHohohoho sie porobiło. Juz sie nie moge doczekac nastepnej notki
OdpowiedzUsuńHaha :D nie moge sie doczekać następnej notki
OdpowiedzUsuńZajebiste, czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńNo comen... xD co to było. Będzie ciekawie nie powiem xD
OdpowiedzUsuńJak tylko przeczytałam, że końcówka nam to wynagrodzi już wiedziałam, że chodzi o jakąś dziewczyne^.^ Ale nie domyśliłam się, że aż trzy... Będzie ciekawie. Naru padł :D. Życzę weny! Pozdrawiam Eli-chan!
OdpowiedzUsuńEpic zajebisty rozdzialik świetnie się go czytało.
OdpowiedzUsuńHaaaaaaaaarem
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńo jak pięknie, Tsuchikage przekonał sie o potedze Naruto, a ta reakcja na pojawienie sie lisa...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńo tak Tsuchikage przekonał się o potędze Naruto, ale się porobiło, a ta reakcja na lisa...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia