Następna ntka może pojawić się za tydzień i jest to termin minimalny.
Ukryta Prawda o Naruto -34.
----Naruto----
-Chyba się budzi – usłyszałem głos Kisuki tuz nad moim
uchem.
Zmrużyłem oczy, aby je po chwili otworzyć. Pierwsze co
widziałem tu twarz Lisy.
-AA! – krzyknąłem podrywając się i zwalając ją ze mnie. – Co tu się dzieję? – spytałem widząc, ze
jestem w szpitalu.
Po prawej siedziała Kisuka, trzymała moją dłoń w swoich, po
lewej miałem Mei, która również trzymała moją dłoń, natomiast Lisa usadowiła się
na moich nogach.
Na każdej twarzy był duży uśmiech.
-Co tam kochaniutki? – spytała Lisa.
-Co? Jaki kochaniutki?
-Oj, oj oj, nie denerwuj się tak – powiedziała Kisuka.
-Co się właściwie stało?
-Hokage tylko powiedział, ze zemdlałeś, jak ci cos powiedziała.
-Ale chyba wszyscy się domyślamy co ci powiedziała – dodała
Mei.
-I wy się na to zgadzacie?
-Tak – odparły krótko, na co opadłem na łóżko.
-A co na to wasze rodziny? Im się to pewnie nie spodoba.
-Moi rodzice nawet to poparli, powiedzieli, że jesteś bardzo
silny i na pewno będziesz mnie chronił – odparła Kisuka.
-Mój tata o niczym nie wie – dodała Kisuka.
-A tym Mei? – spytałem, patrząc jej w oczy.
-Dziadek nie miał nic przeciwko temu.
Opadłem bez sił łóżko i zamknąłem oczy.
-Co nie podobamy ci się? – spytała Lisa.
-Nie, nie, nie. Nie o to chodzi. Jak wy to sobie
wyobrażacie? Ludzie będą gadać…
- No i?
-Szczerze, to ktoś podsłuchał twoją rozmowę z Hokage i teraz
cała wioska wie, ze masz mieć całą naszą trójkę, za żony – powiedziała Kisuka.
-Kto to?!
-Nie wiemy.
-Niech no ja się tylko dowiem kto to! – warknąłem zaciskając
pięści na pościeli.
Zapanowała cisza, w której było tylko słychać nasze oddechy.
W końcu wypuściłem głośno powietrze i rozluźniałem uścisk.
-Możecie wyjść, chciałbym się ubrać.
-A co wstydzisz się nas? – spytała Lisa. – W końcu już nie
długo, będziemy takim czworokącikiem.
-Ciebie to pewnie nieźle bawi? – spytałem.
-Rzadko się słyszy o takich sytuacjach, a co dopiero bierze
w nich udział.
-Lisa, czy ty w ogóle traktujesz to na poważnie?
-Oczywiście, nasz mężusiu.
Wstałem, rzucając na nią kołdrę. Okazało się, ze mam na
sobie tylko bokserki. Na twarzy Mei i Kisuki od razu pojawiły się widoczne
rumieńce.
-Ej! – krzyknęła Lisa, ale ucichła, gdy wytknęła głowę. –Już przechodzimy do nocy poślubnej? –
spytała ze śmiechem.
-Lisa, chyba trochę przesadzasz – powiedziała Mei. – Nasz
Naruś nie ma jeszcze osiemnastki.
A myślałem, że tylko Lisa, w duchu jest jeszcze dzieckiem.
Widać są zboczone, oby Kisuka, była inna.
-Musimy poczekać, aż stanie się dorosły – dodała Kisuka, a
ja zmieniłem zdanie co do niej.
-Jesteście zboczone – stwierdziłem na głos, nim si e
ugryzłem w język.
-No i. Nam się to
podoba. Decyzja, że zostaniemy twoimi żonami zapadła jak tylko wróciłeś do wioski. Więc się już
przyzwyczaiłyśmy i się lepiej poznałyśmy.
-Nam to w ogóle nie przeszkadza – dodała Mei.
-O mój jeny, co to za ludzie – mruknąłem pod nosem.
-A właśnie – zaczęła Kisuka. – Wszyscy domagają się małych
wyjaśnień o tobie, więc wieczorem masz być u Sasuke – mruknąłem tylko na zgodę.
-Jeszcze coś, czy mogę już iść?
-Już uciekasz? – spytała Lisa.
-Tak, muszę iść do Hokage.
-Tylko znowu nie zemdlej – powiedziała Lisa, z chichotem.
Zniknąłem w Czarnym Błysku i pojawiłem się w gabinecie
Babuni.
-Już się obudziłeś? – spytała zaskoczona.
-Jak widać - mruknąłem , nie miałem humoru na długie
gadanki.
-Czegoś chcesz?
-Chce wiedzieć czemu zapadła taka decyzja bez mojej zgody.
-Jeśli chodzi o to to idź do Starszyzny. Są rzeczy, w
których nawet ja nie mam zdania.
-Jak to?
-Drugi i Trzeci dali zbyt dużą władzę starszyźnie i tyle. A
co chcesz się wycofać?
-Jak to ma w ogóle wyglądać? To nie jest normalne.
-I co na to poradzisz. Szukaj jakiś plusów. A jeśli to
wszystko to idź już.
Wyszedłem z budynku i udałem się do domu. Po drodze modliłem
się, aby nie spotkać żadnej z dziewczyn. Musiałem to sobie poukładać w głowie.
Po drodze, niektórzy ludzie patrzyli się na mnie dość dziwnie, a niektórzy
prawie się kłaniali na powitanie.
Wszedłem po cichu do domu. Gdy byłem w holu słyszałem głosy
dziewczyn, przemknąłem cicho do pokoju i rzuciłem się na łóżko. Po przeleżeniu
godzinie ode chciało mi się siedzieć, więc zabrałem trochę broni i ruszyłem na
pole treningowe. Zacząłem od ostrej
rozgrzewki. Po godzinie przywołałem
miecz i zacząłem okaleczać jedno z drzew. Gdy się zmęczyłem odskoczyłem na
środek pola. Skupiłem chakre w mieczu i posłałem dużą falę energii w drzewo.
-Demoniczne cięcie!
Atak ściął kilka z drzew, po czym zniknął. Drzewa przewaliły
się na siebie, a ja postanowiłem usiąść na nich. Odwołałem miecz i wskoczyłem
na nie.
-Skończyłeś? – usłyszałem głos za sobą.
-Tak – odparłem nawet nie odwracając się. – Coś cię
sprowadza sensei?
-Chciałem porozmawiać i może pokazać ci kilka technik
Mokutona.
-Serio?
-Gdybyś powiedział, że potrafisz używać Mokutona, to bym ci
pokazał je wcześniej.
-Gdyby moi rodzice żyli, nie musiałbym ukrywać swoich
zdolności – zripostowałem. – Jeśli chcesz możesz mi zarzucać liczne kłamstwa,
ale wiedz, że robiłem to też dla waszego bezpieczeństwa.
Yamato sensei usiadł obok mnie. Oparł się o jedno z drzew i
zaczął spoglądać w niebo.
-Co przez to rozumiesz?
-Sensei pomysł. Co b
było gdyby ktoś się dowiedział, dwunastolatek panuje nad Mokutonem, posiada
Sharingana i w dodatku jest jinchuurikim i synem Czwartego Hokage.
-Ktoś miałby chrapkę na ciebie.
-Sam widzisz.
-To co jeszcze potrafisz z Mokutona.
-Sensei, wiesz co odkryłem tworząc jutsu elementu drewna?
To, że Mokuton inaczej można nazwać technikami wyobraźni.
-Czyli?
-Za pomocą drewna można stworzyć prawie wszystko.
-Rozumiem.
-Budynek, smoka, jakieś zwierzę, klona, drzewo czy roślinę –
zacząłem po kolei wyliczać. – Im lepsza wyobraźnia, tym lepsze jutsu. Kiedyś
próbowałem dobrać się do technik Pierwszego, ale nie dałem rady, nie mogłem
nawet ich znaleźć, dzięki temu musiałem tworzyć własne.
-To co trenujemy?
-Może innym razem, teraz musze iść do Sasuke.
- Więc do zobaczenia.
- Ta.. do następnego – mruknąłem znikając.
Pojawiłem się w swoim pokoju. Nie słyszałem żadnych głosów z
dołu, więc pewnie nikogo nie ma. Wziąłem pierwsze lepsze ciuchy i ruszyłem do
łazienki. Po długim prysznicu wyszedłem z łazienki. W kuchni zrobiłem sobie
dwie kanapki i herbatę. Po szybkiej kolacji zerknąłem na zegarek i zacząłem się
zbierać do Sasuke.
Wyszedłem z domu i ruszyłem do dzielnicy Uchiha. W domu Sasuke paliło się światło. Gdy
miałem już chwycić za klamkę, drzwi same się otworzyły. Stała w nich matka
Sasuke.
-Witaj Naruto. Dawno cię nie widziałam.
-Witaj Mikoto-san – odparłem kłaniając się. – Jest Sasuke?
-Tak, mówił, że masz przyjść. Sporo urosłeś odkąd się
ostatni raz widzieliśmy – powiedziała wpuszczając mnie do środka.
-Minęło parę lat.
-Wszyscy są w salonie, ja wychodzę.
-Do widzenia.
Wszedłem do salonu. Byli tu wszyscy z naszego rocznika,
siedzieli na pufach wokół stolika. Gdy mnie zobaczyli zapanowała cisza.
-Cześć – powiedziałem, próbując rozluźnić atmosferę.
-Usiądziesz w końcu? – spytał Sasuke, wskazując na poduszkę
obok niego.
-No to Naruto opowiadaj – powiedzieli jednocześnie.
-Ale co?
-No jak pokonałeś te pięć biju.
-Nie walczyłem sam, był ze mną Kurama. Razem ich
pokonaliśmy, potem zemdlałem. Obudziłem się w domu Hosakiego, który się mną
zajmował.
Na szczęście przez całe spotkanie nikt nie pytał o mój
przyszły ślub, nawet dziewczyny zachowywały się normalnie. Dalej opowiadaliśmy
sobie nawzajem co się działo.
-Tak w ogóle Sasuke, gdzie jest twój ojciec, chciałem go
przeprosić za kradzież zwoi.
-Nie żyje, zginął w walce z Akatsuki – odparł smutno.
-Przepraszam, nie wiedziałem.
Sasuke wstał z pufy i wszedł na górę. Zapanowała cisza,
Hinata wstała i poszła za nim. Dalej atmosfera była napięta i panowała cisza. W
końcu wszyscy zaczęli się rozchodzić. Gdy wszyscy wyszli, miałem iść za nimi,
ale stanąłem przed drzwiami i spojrzałem
na zdjęcie Fugaku. Odwróciłem się i wszedłem na górę. Zapukałem do drzwi Sasuke
i uchyliłem je. Doznałem szoku, gdy zobaczyłem jak Sasuke płacze w ramionach
Hinaty.
-Możemy pogadać?
-Zostawię was, poza tym musze już iść – powiedziała Hinata i
wszyła z pokoju.
-Nigdy cię nie widziałem jak płakałaś – powiedziałem
próbując rozluźnić atmosferę. Mimo to nic nie powiedział, tylko patrzył się na
mnie.
-Mów, czego chcesz?
-Wiesz co zrobiłem, gdy się dowiedziałem kim są moi rodzice?
-Niby skąd mam to wiedzieć, jesteś jedną wielką, chodzącą
zagadką.
-Poświęciłem się treningowi – powiedziałem siadając obok
niego. – Żeby potem, gdy ich spotkam, móc spojrzeć im w oczy, żeby wtedy
usłyszeć coś czego nigdy od niech nie usłyszałem.
-Co takiego?
-Że są ze mnie dumni. Więc jeśli chcesz to siedź tu i płacz,
albo weź się w garść.
-Dzięki. Jeśli powiesz, o tym komuś zabiję cię – powiedział,
a ja uśmiechnąłem się szeroko.
-Akurat dasz mi radę płaczku.
-Nie żyjesz!
-Czekaj, może pójdziemy na pole. Tym razem nikt nie zatrzyma
twoich jutsu.
Złapałem go za bark i zniknęliśmy w Czarnym Błysku.
Pojawiliśmy się na polu za moim domem. Było dość duże i na uboczu wioski.
-Ćwiczyłeś coś przez te lata? – spytałem odskakując od
niego.
-Nawet nie wiesz ile – powiedział przywołując katanę.
-Katana?
-Pokaz co potrafisz! – krzyknął rzucając się na mnie.
Zrobił kilka kroków i wybił się w powietrze. Chciał
zaatakować mnie z góry, ale zatrzymałem jego ostrze swoim mieczem, gdy był
kilka centymetrów od mojej twarzy. Jego oczy rozszerzyły się minimalnie, po
czym odskoczył.
-To jest mój miecz – powiedziałem obracając nim. –
Excalibur. Dostałem go, gdy przeszedłem test u wilków, aby byli moimi
summonami.
-Ja swój zdobyłem podczas treningu z Jirayą.
-Ero-senin?
-Pasuje to do niego.
-Wiec jednak wziął cię na ucznia?
-Co masz na myśli?
-Chciał, abym został
jego uczniem, bo przypominałem mu Czwartego, Odmówiłem mu i powiedziałem o
tobie – wyjaśniłem atakując.
Po krótkim siłowaniu się odskoczyliśmy od siebie.
-Jak się czujesz, wiedząc, że masz mieć trzy żony?
-Dziwnie. Wiesz co jest najśmieszniejsze? Im to w ogóle nie
przeszkadza.
-Znaczy się komu?
-Kisuce, Lisie i Mei.
-Więc to one będą twoimi żonami.
-Babunia kazała mi szukać jakiś plusów, ale jakoś żadnych
nie widzę.
-Jak to? – spytał wyprostowując się. – Nie podoba ci się, ze
będziesz miał trzy żony.
-Już sam nie wiem co o tym myśleć. A fakt, że Orochimaru
wskrzesił mojego ojca, kompletnie mnie dobija.
-Czujesz coś do nich?
-Chyba tak.
-Więc wszystko będzie dobrze.
-A u ciebie jak z Hinatą?
-Skąd sugerujesz, ze jestem z nią?
-A jakiej innej dziewczynie był płakał w ramionach, poza
Mikoto-san?
-W sumie to bardzo dobrze.
-To jak kończymy, czy przechodzimy na wyższy poziom? – w
odpowiedzi przegryzł tylko kciuka i złożył kilka pieczęci. Po chwili zrobiłem
to samo, tyle, ze ja nie składałem żadnych pieczęci.
-Przyzwanie! – krzyknęliśmy jednocześnie, uderzając dłońmi w
ziemię.
Gdy dym się rozwiał obok mnie stał Rish. Naprzeciw nas stał
Sasuke, a obok niego żaba ciut wyższa od niego.
-Witaj Sasuke.
-Cześć Gamakichi.
-Cześć Naruto.
-Cześć Rish.
-Pakt z ropuchami?
-Tak, a ty jak widzę masz wilki. Pokaż jak zgrani jesteście.
-Skoro tego chcesz! Suiton: Ukrycie we mgle!
-Skąd znasz to jutsu?!
-Skopiowałem je od Zabuzy i musze, przyznać, że jest bardzo
przydatne, gdy przeciwników jest więcej! Jest lepsza zabawa!
-Zachowujesz się czasami jak psychopata!
-Buu! – krzyknąłem mu do ucha.
Sasuke od razu się odwrócił i ciął katana, ale ja zniknąłem
w Czarnym Błysku. Pojawiłem się przed
nim i uderzyłem go w brzuch.
-To wszystko na co cię stać.
-Katon: Kula Ognia.
-Tam mnie nie było!
-Przestań uciekać.
-Nie uciekam, to ty źle celujesz – powiedziałem, opierając
się o jego plecy swoimi.
Od razu zamachnął się kataną, ale przeszyła tylko mgłę.
-Gamakichi! – krzyknął a po chwili wybili się w powietrze.
Ropucha wypluła dużo oleju, a on wykonał ogniste jutsu.
-Suiton: Wodny Cyklon!
Na ziemi pojawiło się małe wodne tornado, które zaczęło
rosnąć w ekspresowym tempie. Po paru sekundach było wysokie na jakieś
dwadzieścia metrów, i na pewno było widoczne z każdego punktu w wiosce.
Gdy jutsu się zetknęły, woda zaczęła parować, ale mim o to
ogień zgasł pierwszy. Tornado kręciło się jeszcze przez chwilę, po czym się
rozprysnęło. Na ziemię spadły tysiące małych kropel, a po chwili spadł też
Sasuke na Gamakichim.
-To było dobre – powiedział odwołując zwierzę.
-Wiem i wygrałem.
-Co? – spytał, ale po sekundzie Rish skończył na jego plecy
i przewrócił go na ziemię, przygniatając go.
-Dobra Rish możesz znikać – powiedziałem i pomogłem wstać
Sasuke.
-Chce rewanżu.
-Ale nie dzisiaj, chce mi się spać.
-W sumie to mi też.
-Podrzucić cię.
Gdy podrzuciłem Sasuke do domu, teleportowałem się do
Babuni.
-Naruto! Wiesz co to są drzwi?! – krzyknęła na przywitanie.
-Dawno z nich nie korzystałem – odparłem z uśmiechem.
-Ehh – burknęła siadając na swoim krześle. – Co cię do mnie sprowadza?
-Chcę wiedzieć, czy wiesz coś o Obito i Yahiko, albo
Orochimaru.
-Nie, nie mam żadnych informacji, ale mam coś innego dla
ciebie.
-Znaczy się?
-Rada postanowiła, że twoje przyszłe żony mają mieszkać już
razem z tobą.
-CO!?
-Wybacz, a teraz won!
Wróciłem do domu, na szczęście dziewczyny już spały. Wziąłem
szybki prysznic i rzuciłem się na łóżko.
-Co jest? – powiedziałem, gdy się obudziłem następnego dnia.
Byłem przygnieciony do łóżka, przez trzy osoby.
szykuje się już chyba romans, ciekawe czy będzie zabawa w czworokat?
OdpowiedzUsuńJesteś zboczony, wiesz o tym Anonimowy
OdpowiedzUsuńkiedy notka??
OdpowiedzUsuńJa głosowałam na Hinacie dlaczego nie ma? Widziałam ,że wygrywała. Jeśli chciałeś wiele dziewczyn to po co głosowanie?
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwalka z Sasuke świetnie przedstawiona, och aż trzy żony na mieć...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńhaha aż ma mieć trzy żony ;) a ta walka Sasuke została świetnie przedstawiona...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia