sobota, 19 września 2015

Ukryta Prawda o Naruto -35.

Od teraz notki nie będa pojawiały się częściej, niż jedna na tydzień.
Ukryta Prawda o Naruto -35.
----Naruto----
 Byłem przygnieciony przez trzy osoby, którymi okazały się moje przyszłe żony. Kisuka tuliła moja prawą rękę do swoich piersi,  a Mei lewą. Lisa leżała dosłownie na moim brzuchu i unosiła się razem z moimi oddechami. Każda była tylko w bieliźnie, czułem jak na moich polikach robią się wypieki, a ten widok coraz bardziej  mnie podniecał. Wszystkie miały białe staniki i koronkowe majtki  tego samego  koloru.
-Opanuj się – powiedziałem do siebie.
Nagle zaczęły się budzić. Pierwsza podniosła się Kisuka, gdy tylko zobaczyła zaistniałą sytuacją, zarumieniła się lekko. Usiadła podpierając się na jednej ręce, a drugą przecierała oczy. Druga była Mei, u niej było to samo.
-Cześć Naru – powiedziały cicho, wkładając w to jak najwięcej słodkości.
-Cześć – odparłem ponuro. – Możecie mi powiedzieć co to ma znaczyć? – spytałem budząc przy tym Lisę.
-Cześć kochanie! – krzyknęła od razu.
-Chciałyśmy spać razem z tobą? – odparła pytaniem na pytanie Kisuka.
-Chyba ci się to podoba? – spytała Lisa.
-C…co?
Nim cos zrobiłem Lisa usiadła mi na brzuchu i wbiła mi się w usta. Najpierw byłem oszołomiony, ale po chwili zacząłem oddawać pocałunki.

W południe wyszedłem z domu. Ciągle byłem lekko skołowany dość nietypowym porankiem. Dziewczyny jeszcze śpią, a ja ruszyłem do Hokage. Wszedłem z kulturą do budynku, a następnie ruszyłem schodami do góry. Zapukałem do drzwi i wszedłem
-Witaj Babuniu – powiedziałem z uśmiechem na twarzy.
-Coś ty taki wesoły?
-A tak jakoś. Masz dla mnie jakąś misję?
-Chyba coś sobie wyjaśniliście – stwierdziła, wertując różne kartki. – Dobrze, że jesteś, bo miała po ciebie kogoś posłać. Na granicy Kraju Ognia i Ziemi, jest pewne wioska, ponoć widziano tam Obito i Orochimaru.
-Mam to potwierdzić?
-Tak.
-Ruszam od razu.
-Czekaj dam ci kogoś.
-Nie trzeba, jeśli będzie tam Orochimaru może wywiązać się poważna walka.
-Dlatego pójdzie z tobą Sasuke.
-Sasuke?
-Tak, zaraz powinien tu być.
Usłyszeliśmy pukanie, a następnie do gabinetu wszedł Sasuke.
Był ubrany w czarne spodnie i biały podkoszulek ze znakiem klanu. Na nogach miał zwykłe sandały, a przy pasie miał przewieszoną katanę. Wymieniliśmy spojrzenia, po czym stanął obok mnie.
-Wysyłam was na misję, w ponoć w Wiosce Ohana widziano Obito i Orochimaru. Macie to sprawdzić. Naruto tylko sprawdzić, zero walki, to cię tyczy głównie ciebie.
-Co? Akurat!
-Jeśli się nie dostosujesz, zostaniesz ukarany.
-Tak jak za atak na Kage?
-Dobra idźcie już – powiedziała, upadając na fotel.
Opuściliśmy gabinet, a następnie budynek.
-To co? Za godzinę pod bramą? – spytałem.
-Ta.
Rozeszliśmy się w swoje strony. Dotarłem do domu, po parunastu minutach. Panowała idealna cisza.
-Pewnie jeszcze śpią – powiedziałem do siebie.
Wszedłem po cichu do pokoju. Było tak jak przypuszczałem, dziewczyny spały w moim łóżku. Podszedłem do szafy i zacząłem po cichu pakować plecak. Na koniec napisałem kartkę i wyszedłem.
Gdy wychodziłem do głowy mi wpadło, że dawno nie widziałem Hosakiego. Gdy dotarliśmy do Konohy, nie chciał z nami zamieszkać, wolał zamieszkać w domu starców, wśród ludzi w podobnym wieku. Najpierw nalegaliśmy, ale to była jego wola.
Pod bramą byłem punktualnie, na twarzy ciągle miałem uśmiech. Sasuke był przede mną, stał oparty o mur w cieniu, z rękoma skrzyżowanymi na piersi.
-Ruszamy? – spytałem, na co skinął głową.
Sasuke narzuca tempo, ja się tylko dostosowałem.
-O co chcesz spytać? – powiedział Sasuke, po jakiejś godzinie biegu. – Od kilku minut chcesz o coś spytać, ale nie wiesz jak?
-Jak zginął twój ojciec?
-Zasłonił mnie przed mieczem Susano Obito – odparł po chwili smutno. – Potem przekazał mi swoje oczy.
Zapanowała cisza, już o nic nie pytałem, tylko pogrążyłem się we własnych myślach. Sasuke chyba tez tak zrobił, bo ciągle patrzył się przed siebie.
-Obóz? – spytał nagle, a  ja skinąłem głową.
Zeskoczyliśmy na drogę i weszliśmy w las, aby poszukać jakiejś  polany do nocowania.
-Ta się nada – powiedziałem wychodząc na małą polane otoczoną wysokimi drzewami.
-Nazbieram drewna.
-To ja zbuduje dom.
-Co? – spytał zdziwiony, ale nic mu nie powiedziałem.
Przyłożyłem dłonie do ziemi, a na środku polany zaczął wyrastać drewniany dom.
-Mamy lokum – powiedziałem, gdy skończyłem.
-Pozer – mruknął Sasuke i poszedł po drewno na opał.
Po parunastu minutach siedzieliśmy przy ognisku, piekliśmy ryby, z płynącej obok rzeki.
-Jak myślisz co tam znajdziemy? – spytał nagle Sasuke.
-Nie wiem – powiedziałem. – Ale jeśli będzie tam obito albo Orochimaru…
-Wiesz, że mamy nie walczyć.
-Ja bym tego nie nazywał walką, a małą potyczką.
-Jak zwał tak zwał.
-Sasuke… - zaczął patrząc mu w oczy. – Jeśli znajdziemy tam Orochimaru, nie ważne co by się działo nie walcz z moim ojcem.
-Czemu?
-Nie ważne po prostu z nim nie walcz.
-Co przede mną ukrywasz.
-Gdy miałem trochę wolnego czasu, poczytałem trochę o jutsu Drugiego. Edo Tensei, które opanował Orochimaru, pozwala wskrzesić kogoś i mieć go pod kontrolą, a do tego ma nieograniczoną chakrę.
-Wiem, że będą niebezpieczni…
-Nie o to chodzi. Chodzi o to, ze zginiesz po pierwszej minucie. Nie nadążysz Sharinganem za jego Hirashinem.
-A może ty dasz mu radę?!
-Tak, do walki z nieśmiertelnymi trzeba mieć dużo chakry i znać silne jutsu pieczętujące.
-Chrzanisz, w tej chwili masz mniej chakry ode mnie.
-Nie Sasuke, mam najwięcej chakry na świecie.
-Co?
-Co sądzisz o mojej chakrze?
-Co to za pytanie? – spytał, ale nie mu nie powiedziałem. – Jest dość nie typowa i silniejsza niż kogokolwiek.
-Właśnie jest nie typowa i silniejsza od ludzkiej. Wiesz co się stanie, gdy chakry demona i człowieka się zmieszają?
-Nie.
-Powstanie to – powiedziałem, uwalniając trochę chakry. – Tak, Kyubi oddał mi całą swoją chakrę, przez co może ze mnie wychodzić kiedy chce. Nasze chakry się zmieszały i teraz mam półdemoniczną chakrę.
-Ale to nie wyjaśnia, że masz jej mniej niż ja?
-To się stało, gdy chodziliśmy jeszcze do Akademii. Jak myślisz co by było, gdyby byle genin wyczuł ode mnie chakre z drugiego końca wioski.
-Zapanował by zamęt.
-Właśnie, dlatego od kilku lat pieczętuję swoją chakrę.
-Pieczętujesz? – w odpowiedzi zdjąłem pieczęć.
Sasuke z szoku aż wstał i się cofnął pod naporem mojej energii. Po chwili zapieczętowałem chakrę.
-Chcesz to idź spać, ja musze coś przemyśleć.
Po chwili Sasuke zniknął za drzwiami domku, ja położyłem się na trawie i zacząłem patrzeć na bezchmurne niebo.
-Ta…to co mam zrobić, gdy cię spotkam? – spytałem sam siebie.
Noc minęła spokojnie. Rano po śniadaniu i zatarciu śladów ruszyliśmy dalej. Nie rozmawialiśmy już na wczorajsze tematy.
-Bandyci – powiedział nagle Sasuke i uniknął lecącego shurikena, który wbił w gałąź na którą miał wylądować.
Zeskoczyłem na drogę i stanąłem obok Sasuke. Przed nami stała spora grupka bandytów. Każdy uzbrojony w stary miecz, jakieś siekiery czy jeszcze cos innego.
-Dalej nie pójdziecie, chyba że zapłacicie – powiedział jakiś muskularny gościu z dużymi mieczem przerzuconym przez bark.
-Spadać, nie chcę mi się z wami użerać! – krzyknąłem, chyba ich denerwując.
-Nie ma kasy, nie ma przejścia.
Zignorowałem jego słowa i zacząłem iść przed siebie.
-Naruto co ty? – spytał Sasuke.
Gdy byłem przed nim spojrzałem mu w oczy.
-Zmykaj, zabicie takiego chłoptasia to dla nas pryszcz.
-To dobrze, bo zabicie takiego debila, to dla mnie bułka z masłem.
Przywołałem miecz i szybkim cięciem pozbawiłem go głowy. Ciało upadło bezwładnie na ziemię, a wokół niego zaczęła robić się coraz większa kałuża krwi. Głowa upadła metr od ciała.
-Ktoś jeszcze?
-Brać go! – krzyknął ktoś.
Wszyscy rzucili się na mnie. Gdy byli blisko zrobiłem szybki obrót, wypuszczając z miecza czarną falę, która rozcięła wszystkich na pół. Ciała poupadały wokół mnie, a ich krew łączyła się pod moimi stopami.
-Idziesz? – spytałem, odwołując miecz.
-Po co ich zabijałeś? – spytał od razu, mnie doganiając.
-A ty co byś zrobił?
-Mogliśmy ich minąć.
-Wtedy Orochimaru czy Obito, mogli by zdążyć uciec.
-Od kiedy taki jesteś?
-Znaczy się jaki?
-Robisz wszystko, aby wykonać misję, zabijasz z zimną krwią.
-Zawsze taki byłem, jeśli tego nie zauważyłeś. Mam swoje zasady.
-Ciekawe jakie?
-Robię wszystko, aby wykonać misję. Nie toleruję kłamców, ale przyjaciół cenię ponad własne życie – odparłem zadziwiając go tym. –Wiec jeśli chcesz zabij mnie, nie będę się bronił.
Zakończyliśmy rozmowę. Sasuke był widocznie zszokowany moją wypowiedzią. Niczego się już nie czepiał. Zaczęliśmy skakać po drzewach.
-Czemu tak bardzo chcesz dorwać Obito i Orochimaru? – spytał nagle Sasuke.
-Orochimaru wskrzesił mojego ojca, a przez Obito jestem sierotą.
-Jak to?
-Obito użył Kyuubiego do ataku na wioskę. Gdyby nie on, miałbym rodzinę.
-Nigdy nie mówiłeś.
-Bo nie było o czym.
Wieczorem zatrzymaliśmy się na małej polance, podobnej do wczorajszej. Gdy piekliśmy ryby, poczułem zapach krwi w powietrzu.
-Czujesz to? – spytałem zrywając się z ziemi.
-Co?
-Krew, w powietrzu jest zapach krwi.
-No i może jakieś zwierzę czy coś?
-Aby wyczuć zapach krwi, musi być jej mnóstwo.
-Ja nic nie czuję?
-Mam bardziej wyćwiczone zmysły. Pewnie dlatego?
-Do wioski jest jeszcze z pięć godzin drogi.
-Musimy to sprawdzić.
-Nie myślisz chyba, że Orochimaru wybił całą wioskę.
-Kto wie co temu szaleńcowi trafi do łba.
-Nawet jeśli ruszymy biegiem, dotrzemy tam za trzy godziny.
-Musimy przyśpieszyć.
-mogę użyć Przyzwania, ale i tak dotrzemy tam za godzinę.
-Dobre i to.
-Przyzwanie.
W wielkim obłoku dymu, pojawiła się wielka ropucha. Miała katanę przy pasie, duża fajkę w ustach i niebieski płaszcz na sobie.
-Czego szczeniaku? – powiedziała ropucha.
-Podrzucisz nas Gamabunta? Musimy dotrzeć jak najszybciej do wioski, możliwe, ze jest tam Orochimaru.
-Tak, wskakujcie.
Wskoczyliśmy na jego grzbiet, od razu przyczepiłem się chakrą do niego, aby nie spaść, podczas podróży. Zaczął skakać, pokonując duże odległości. Drogę skróciliśmy do jednej godziny. Z dala widzieliśmy jak wioska się pali. Zacisnąłem mocno dłonie w pięści.
-Mieliśmy nie walczyć – powiedział Sasuke, kładąc swoją dłoń, na moim barku.
-To trzeba skończyć – powiedziałem niskim tonem. – Nie możemy pozwolić, aby dalej kogoś zabijał bez powodu.
-Ale…
-Wiem co mówiła Tsunade i mam to gdzieś.
To był już ostatni skok. Gdy tylko wzbił się w powietrze, ujrzałem Orochimaru. Stał przed bramą wioski, z rękoma na piersi. Na jego twarzy był uśmieszek. Krew we mnie zawrzała. Włączyłem Sharingana i przyzwałem miecz.
-Co ty robisz? – spytał Sasuke.
W odpowiedzi tylko odbiłem się od Gamabunty, tworząc małą falę powietrza z odbicia. Gdy byłem metr od Orochimaru zamachnąłem się. Mój miecz został zablokowany przez kunaia. Przede mną pojawił się Uchiha Madara.  Wykonał szybki obrót i kopnął mnie w brzuch, odrzucając na kilka metrów. Obiłem się rękoma od ziemi i gładko wylądowałem na ziemi.
-Witaj Naruto-kun – powiedział Orochimaru z uśmiechem na twarzy.
-Rinnegan – powiedział zszokowany, gdy zobaczyłem oczy Madary. – Dzięki niemu złapałeś mnie w genjutsu.
-Dowiedziałeś się, że to ja.
-Zrozumiałem to, gdy tylko ujrzałem te oczy. Wiesz, że mogę aktywować Rinnegana i stanowię zagrożenie dla ciebie.
-Dobra dedukcja, Naruto-kun.
-Pytanie tylko co ty planujesz?
-Wkrótce zobaczysz. Pytanie tylko po której stronie staniesz?
-O co ci chodzi?
 -Po stronie kogoś, kto się wykorzystuje, czy po mojej, jeśli tylko chcesz dam ci dużą moc.
-Nie dzięki. Prędzej zginę, niż stanę po twojej stronie.
-Jeśli sobie tego życzysz, wskrzeszę cię i będziesz musiał stanąć o mojej stronie.
Obok Nich pojawił się mój ojciec. Jego wzrok wyrażał zmartwienie, a postawa, gotowość do walki.
-Wybacz synku.
-Zapłacisz mi za to Orochimaru! – obok mnie pojawił się Sasuke. – Co tak długo?
-Tsunade wiedziała, że zaczniesz walkę i kazała mi wysłać jej wiadomość.
Madara rzucił się na Sasuke, a Czwarty na mnie.
-Mam nadzieję, że dobrze panujesz nad Hirashinem – powiedział do mnie, pojawiając się za mną.
Ja się tylko uśmiechnąłem i zniknąłem w Czarny Błysku. Pojawiłem się za nim z gotowym Rasenganem w dłoni.
-Ulepszyłem go – powiedziałem cicho. –Rasengan!
Gdy czarna kula, miała dotknąć pleców mojego taty, zniknął w Złotym Błysku.
-To będzie trudna walka – powiedziałem do siebie i spojrzałem w stronę Sasuke.
-Futon: Potrójny Cyklon.
-Futon: Potrójny Cyklon.
Dwie silne techniki zderzyły się i zaczęły się przepychać. Moja widocznie była silniejsza.
-Katon: Ognisty Smok.
Głowa smoka, z Czarnego ognia, uderzyła w dwa jutsu, które zniknęły pod jej naporem, po czym poleciała w stronę taty. Tata dostał techniką i zaczął się palić.
-Mam chwile, aby pomóc Sasuke.
Odwróciłem się i zobaczyłem dwa Susano. Jedno niebieskie, miało cztery ręce i dwie twarze, jedną z przodu i drugą z tyłu. W każdej ręce miał duży miecz, który płonął niebieskim ogniem.

 Naprzeciw niego stało fioletowe Susano. W dłoniach miał łuk i strzałę, która była gotowa do wystrzelenia.

6 komentarzy:

  1. fantastyczna notka. tylko szkoda ze notki będą zadko teraz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hellyeah! Lecisz lecisz z akcją!
    Nie ma co, nic nie szkodzi, że raz na tydzień - lepsze to niż na pół roku .-. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz bardziej historia się rozkręca :D Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejo! Miałam sporo do nadrobienia notek ^^
    Ogólnie nie dawno znalazłam ten ff i muszę powiedzieć, że bardzo go polubiłam :D
    A to, że jestem leniwa, nie nadrobiłam wcześniejszych komów ^^, ale od tej pory będę stałą komentatorką.
    Tak więc życzę weny!

    Ps: Zapraszam do mnie ^^ "http://naruto-the-kitsune-king.blogspot.com/" dopiero prolog, ale jutro pojawi się rozdział I :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    ta walka będzie bardzo ciężka, ale mam nadzieję, że uda się pokonać Orochimaru...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    wspaniale, no ta walka będzie bardzo ciężka, ale mam nadzieję, że uda się pokonać w końcu Orochimaru...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń