niedziela, 18 października 2015

Nowe opo.

Stworzyłem już nowego bloga, na którym pojawił się prolog. Zapraszam.
 Link jest tutaj . KLIK

sobota, 17 października 2015

Epilog.

Według mnie to jest najgorszy rozdział, nie umiem pisac epilogów, więc przepraszam, jeśłi się nie spodoba.

Epilog.
Naruto wyszedł z łazienki, ubrany w swój codzienny strój, w którym chodził do swojego gabinetu. Wszedł do kuchni, gdzie zrobił sobie kilka kanapek, które zjadł i opił herbatą. Następnie wszedł do pokoi swoich dzieci.  Cała trójka smacznie spała na swoich łóżkach. Mieli po cztery lata.
Hiro, wygląd miał ojca, ale charakter pół na pół. Miał pół cech Naruto i pół cech Lisy co daje niezłą mieszankę. Leżał rozkopany na łóżku, a kołdra leżała gdzieś na podłodze. Rozpięta koszulka od piżamy i śmieszna czapeczka na głowie. Jego siostry miały szczęście, że nie chrapał. Naruto zawsze się uśmiechał na taki widok.
Podszedł do drugiego łóżeczka. Spała na niej mała blondynka, wtulona w małego futrzanego lisa. Szczelnie okryta kołdrą, było widać jej tylko blondwłosy i kawałek główki. Rysy twarzy miała Mei. Pocałował ją w czoło i podszedł dalej.
Na ostatnim łóżku, również spała dziewczynka. Jej brązowe włosy, chowały się pod kołdrą, spod której wystawała tylko jej głowa i pysk pluszowego psiaka. Jej rysy twarzy przypominały Naruto. Również dał jej całusa w czoło i wyszedł cicho zamykając drzwi.
Założył swój czarny płaszcz i wyszedł z domu.
Za nim dotarł do swojego gabinetu, udał się na cmentarz. Robił to co tydzień, osobiście dbał o groby swoich rodziców i poprzednich Hokage, w tym Tsunade. Na każdym grobie zawsze paliła się świeczka i były świeże kwiaty.
W końcu, gdy dotarł do gabinetu, zobaczył stos papierów do wypełnienia. Przyzwyczaił się już do tego widoku, w końcu jest Hokage od 6 lat i nikt nie miał prawa mu zarzucić, że źle wypełnia swoje obowiązki, jako Hokage, mąż czy ojciec.
Sam Naruto zmienił się przez ten czas. Stało się praktycznie zaraz po wygraniu wojny. Stał się poważnym i dorósł. Gdy go ktoś pytał o to, zawsze odpowiadał, że śmierć zmienia człowieka.
Obiecał sobie, że sam dopilnuje pokoju, między wszystkimi wioskami, ale zawsze pójdą za nim inni.

Chłopak, który był sierotą, w końcu ma coś czego nigdy nie miał. Ma rodzinę.  Był ćwiczony od najmłodszych lat, wtedy nie rozumiał tego, a teraz wie. Stał się obrońca wioski, jak mawiał mu Trzeci i miał wypełniać ten obowiązek do końca, aż do śmierci. 

niedziela, 11 października 2015

Ukryta Prawda o Naruto -40.

Nie chcę tego pisać, ale straciłem pomysły na kontynuowania tego opowiadania, więc następny rozdział to będzie chyba Epilog. Chyba, że coś mi wpadnie do głowy.

Ukryta Prawda o Naruto -40.
Minato jak i reszta wskrzeszonych ludzi poczuła ulgę. Mogli wykonywać już ruchy, które chcieli. Walki z nimi ustały, każdy był zdziwiony takim przebiegiem. Naruto stał przy martwym ciele Orochimaru i patrzył się na nie. Obok niego pojawił się Czwarty wraz z resztą Kage.
-Naruto – Minato od razu przytulił syna. – Jestem z ciebie dumny.
-Yondaime nie mamy dużo czasu – powiedział Pierwszy.
-Tak.
-Naruto Uzumaki Namikaze – zaczął Pierwszy. – Wzbudziłeś w nas szacunek, jesteś naprawdę silnym shinobi.
-Chcemy wiedzieć, czy masz zamiar chronić wioski – wtrącił Drugi.
-Nie rozumiem twojego pytania. Czemu miałbym jej nie bronić?
Martwi Kage tylko spojrzeli po sobie i kiwnęli sobie głowom.
-Od teraz Naruto jesteś Szóstym Hokage.
-C…co? – blondyn aż, się zakrztusił tymi słowami z ust Trzeciego Hokage.
-Wiem, że dasz sobie radę, wierzymy w ciebie. Oczywiście nie musisz przyjmować tego stanowiska, ale czy to nie było jedno z twoich marzeń.
-No tak, ale…
-Naruto, nasz czas się kończy – powiedział Minato, a ich ciała zaczęły świecić jasnym światłem.
Chłopak widząc to rzucił się, aby przytulić ojca.
-Powodzenia na ślubie, będziemy go oglądać – szepnął Czwarty. – Jeszcze jedno – powiedział i dotknął czoła syna palcem. – Przekaz ją Kyuubiemu, na pewno mu się przyda.
-Ta, czasami się wkurzał na brak drugiej połowy chakry – zaśmiał się chłopak.
Nagle Czterej Kage stanęli okrążając Uzumakiego. Z ich ciał wystrzeliły złote promienie w niebo, po czym znikli. W Naruto nic się nie zmieniło z wyglądu, ale było czuć, ze jego chakra jest silniejsza. Z jego oczu biła siła i spokój. Na plecach płaszcza pojawił się napis „Szósty Hokage”.
Wszyscy shinobi patrzyli się na to z szokiem. W prawej dłoni pojawił się miecz Uzumakiego, a na jego plecach pochwa na niego.
-----Naruto----
Teraz mogłem walczyć. Uspokoiłem się i czekałem na Madarę. Wystawiłem lewą rękę na bok, aby zablokować jego pięść.  Płaszcz zaczął trzepotać pod wpływem powietrza z siły uderzenia.
-Zmieńmy miejsce walki, nie chcę zniszczyć wioski – powiedziałem spokojnie.
-Nie bój się, nie ucierpi za bardzo.
-Powiedziałem zmieńmy miejsce.
Pojawiłem się przed nim i jednym kopnięciem posłałem go w powietrze. Wyskoczyłem w górę i kopnięciami posyłałem go coraz wyżej.  W końcu pojawiłem się nad nim i kopnięciem posłałem w dół. Gdy był metr nad ziemią, pojawiłem się pod nim i kopnąłem z obrotu w brzuch. Wypluł trochę krwi i poleciał w las, niszcząc przy tym kilka drzew.
Powoli do niego szedłem. Wypluł trochę krwi i wstał, w jego oczach był Rinnegan, a całym ciałem wyrażał wściekłość. Zaczął wydawać mordercze intencje.
-Nie przegram z tobą.
Wystawił ręce do góry, a z nich wystrzeliły fioletowe łańcuchy, które wystrzeliły do biju. Wessał je do swojego ciała. Gdy to zrobił wyciągnął zwój, z którego rozpieczętował jakiś dziwny pojemnik.
-Stworzę Jubiego w swoim ciele!
Z pojemników wystrzeliła pomarańczowa chakra, która przyjęła formę biju, których nie miało Akatsuki. Ruszyłem do ataku. Przygotowałem miecz do cięcia, ale nim do niego dobiegłem, niewidzialna fala zaczęła mnie odpychać. Zaparłem się mocno na nogach i zasłoniłem oczy ostrzem.
Pomarańczowa chakra wsiąkła w ciało Madary. Po sekundzie wokół niego pojawiła się bańka, z gęstej, prawie czerwonej chakry.
-Demoniczne cięcie!
Jutsu ścięło wszystkie drzewa wokół, ale bańka została nienaruszona.
-Muszę jakoś zabezpieczyć wioskę – powiedziałem do siebie.
Rzuciłem cztery kunaie, tworząc duży kwadrat. Zacząłem wznosić barierę. Gdy skończyłem Madara jeszcze był chroniony. Po kilku sekundach bańka eksplodowała. W powietrze unosiło się dużo pary, która wszystko zasłaniała. Gdy opadła, zobaczyłem Madarę. Jego wygląd się zmienił( wygląda tak jak w anime. D.aut.) Jego skóra jaki, ubiór był jasny, włosy stały się białe, a z czoła wyrastały mu dwa rogi. Nad nim lewitowały czarne kule, a w dłoni miał kostur.
Nagle upadł na kolana i złapał się za głowę.
-Jubu chcę przejąć nad nim kontrolę – mruknąłem do siebie i mocniej ścisnąłem miecz.
Ruszyłem do ataku. Robiąc trzy kroki, byłem przed nim, gdy atakowałem mieczem z góry, ostrze zostało zablokowane przez kostur, który sekundę temu leżał na ziemi.  Nim się zorientowałem co się dzieję, czarna kula wbiła mi się w brzuch.
Odleciałem do tyłu, a gdy się zatrzymałem na drzewie, nastąpiła eksplozja. Po barierze rozeszła się fala i całą siła eksplozji poszła w niebo. Gdy moja świadomość wróciła, nie mogłem ruszyć lewą ręką i nie widziałem na lewe oko. Dotknąłem prawą ręką polika, czułem na nim krew. Wstałem i podniosłem swój miecz.
-„Muszę go pokonać” – pomyślałem sobie i stanąłem pewnie naprzeciw jego.
-Jeszcze żyjesz? Powinieneś gryźć ziemię, po takiej eksplozji.
-Zawsze byłem bardziej wytrzymały od innych.
-To nic nie zmienia – powiedział i ruszył do ataku.
Zaatakował kosturem z góry. Zablokowałem jego uderzenie mieczem, a siłą wręcz zmiotła głaz z mojej prawej. Jego twarzy wyrażała szok. Następnie zaatakował z boku i znowu blok, tym razem kilka drzew przestało istnieć. Posła we mnie czarną kulę, która za nim lewitowała. Leciała prosto w moją głowę, gdy była blisko, tylko ją przechyliłem w bok.
-Jakim cudem jeszcze żyjesz? Moja moc powinna cię zmieść  z ziemi.
-To nie była twoja moc. Ten głaz i te drzewa zniszczyła moja moc. Może i masz w sobie Jubiego, ale on cię tylko osłabia. Gdy nie masz dla kogo walczyć, im masz więcej siły tym jesteś słabszy. Twoja moc cię zaślepia.
-Skończ pieprzyć! – krzyknął Madara i rzucił się do ataku.
Schyliłem się przed jego ciosem, dałem krok do przodu i rozciąłem mu prawy bok, następnie zrobiłem obrót robiąc mu ranę na plecach, na koniec przeskoczyłem nad nim i poważnie zraniłem jego prawą rękę. 
-Rasengan!
Wycelowałem prosto w klatkę piersiową. Siła odrzuciła go do tyłu, swoim ciałem zrobił długi rów. Jego rana od razu zaczęła się zasklepiać. Podobnie jak rany po mieczu.
Spojrzałem na swojego Excalibura. Przesłałem chakre do niego, a ostre zaczęło się świecić na czarno.
-Skończę to tym atakiem – powiedziałem do siebie i uniosłem miecz nad głowę. – Cięcie Półksiężyca!
Łuk w kształcie półksiężyca z zawrotną prędkością pomknął w Madarę. Trafił przecinając jego ciało na pół.  Odwróciłem się i dezaktywowałem barierę, miecz schowałem do pochwy na plecach. Zacząłem iść w kierunku wioski.
Gdy uszedłem kilkanaście metrów coś mnie tknęło, aby się odwrócić. Wtedy zobaczyłem jak jego ciało się regeneruje, ale była mała różnica. Był pokryty płaszczem z pomarańczowej chakry.
-Teraz jestem jak Bóg, mnie się nie da zabić.
Jedyne co poczułem to silny cios w szczękę. A potem łamanie drzew własnym ciałem. Zatrzymałem się dopiero, gdy ktoś mnie złapał. Otworzyłem oko i zobaczyłem buzię Babuni Tsunade.
-Uci…kajcie – wyszeptałem, a ona posłała mi zdziwione spojrzenie.
-Stawimy mu czoła. Poczekaj uzdrowię ci oko.
-Wchłonął i zapanował nad Juubim – powiedziałem już głośniej.
-Spokojnie, wszystko skończy się dobrze.
Babunia mówiła jak najgłośniej, aby zagłuszyć dźwięki shinobi, którzy umierali.
-Nic nie będzie dobrze! –warknąłem i wstałem.
-No to mamy zrobić? – spytała załamanym głosem.
Odwróciłem się, a płaszcz zafalował za mną.
-Walczyć – powiedziałem pewnie.
Ruszyłem lewą ręką, aby zobaczyć czy jest sprawna. Czekałem, aż Madara zaatakuje. Obok mnie pojawił się Kurama. Jego ogony falowały na wietrze, a jego oczy wyrażały determinację.
-Masz prezent od mojego ojca – powiedziałem dotykając jego grzbietu.
-Moja druga połowa chakry – powiedział niedowierzając.  – Choć to nie wiele zmienia.
Zacząłem skupiać całą swoją chakrę w całym ciele, aby wytrzymać atak Madary, który natarł po chwili. Najpierw zaatakował jedną pięścią, którą złapałem, potem drugą, którą też złapałem. Pod moimi nogami powstał mały krater o średnicy kilku metrów, a nogi zapadły się z ziemię.
-Musimy mu pomóc! – krzyknął Sasuke
-Nie, musze zrobić to sam – odkrzyknąłem.
Jedna z czarnych kul eksplodowała, potem druga i trzecia. Tak zniknęły wszystkie kule, eksplozje nie były wielkie, ale za to silniejsze od poprzedniej, która zniszczyła duży kawał lasu.
Po wszystkich eksplozjach nadal trzymałem Madare, który był w odrobinę lepszym  stanie niż ja.
-Skończyły ci się kulki – powiedziałem niemrawo się uśmiechając.  –Sasuke stój! Nie ruszaj się stamtąd.
-Co ty chcesz robić, dzieciaku?!
-Coś co powinienem zrobić na początku, zapieczętować cię! Fujin: Pieczęć Nicości!
Na moim ciele pojawiły się czarne znaki, które zaczęły przechodzić na ciało Madary. Gdy na moim ciele nie było żadnych znaków, Madara zaczął krzyczeć z bólu. Znaki zaczęły odklejać się od jego ciała i stworzyły okrąg w powietrzu, który wypełnił się czarną mazią.
-Ta technika zapieczętuje nas na zawsze! Już nigdy nie powstanie Juubi, ani nikt nas nie wskrzesi.
-Naruto, nie!
Puściłem Madarę, bo pieczęć zaczęła nas zasysać.
-NIE! – krzyknął Madara łapiąc się jakiegoś gruzu.
Ja powoli leciałem w powietrzu w kierunku okręgu, ale nagle się zatrzymałem. Spojrzałem do tyłu, Kurama złapał mnie ogonami i mocno trzymał. Uśmiechnąłem się.
-Futon: Powietrzny Pocisk!
Siłą wiatru, zmusiła Madarę do puszczenia się. Pieczęć zassała go, a następnie zniknęła zostawiając po sobie samo wspomnienie. Madara zaczął przyciągać mnie do siebie, to było jedyne co pamiętam ostatnie.
----Narracja trzecio osobowa---
Naruto zemdlał między ogonami Kuramy, który położył go pod Tsunade. Ta od razu zaczęła badać jego ciało. Wszyscy ustawili się w okręgu.
-Co to było za jutsu?
-Specjalne Fuinjutsu, znał je tylko Rikodu – wyjaśnił Kyuubi.
-Przeżyje? – spytał ktoś z tłumu.
-Ma strasznie mało chakry, wygląda to tak, aby jego źródło wygasało.
-Ale to znaczy…
-Że umrze, gdy skończy mu się chakra.
-Można coś zrobić?
-Na razie możemy podtrzymać go przy życiu dostarczając mu chakry do ciała. Aby go uzdrowić musiała bym wiedzieć wszystko o tym jutsu.
-Jedyną możliwością jest jutsu poświęcenia – powiedział Kurama. – Jednak aby się udało Naruto musi najpierw umrzeć.
-Wiedział, że tak się stanie?! – krzyknął Sasuke do lisa, ale ten nie odpowiedział. – Czemu to zrobił?!
-Sasuke uspokój się – poprosiła Hinata.
-Jak mam się uspokoić?! Wiedział, ze umrze, a mimo to zrobił to!
-Zrobił to, aby was chronić! – krzyknął w końcu Kurama. -Dla Hokage, wioska jest jak rodzina, on właśnie ochronił swoja rodzinę.
Nagle płaszcz Naruto zaczął powoli znikać. Żaden z shinobi nie wiedział co to znaczy. Zaczęli bać się o leżącego blondyna.
-Ten płaszcz pokazuje stan jego chakry – wyjaśnił Kurama.
-Zrobię to – powiedziała Tsunade.
-Co zrobisz?
-Uratuję mu życie – gdy Tsunade to mówiła cały jego płaszcz zniknął.
-Ale wtedy zginiesz Hokage-sama.
-Naruto zmarł już trzeci raz za wioskę, teraz czas aby ktoś inny oddał za niego życie.
-Ale kto teraz zostanie Hokage?
-Szósty jest już wybrany – powiedziała Tsunade patrząc na twarz Naruto.
Jej dłonie spowiła zielona chakra, które przyłożyła do klatki piersiowej chłopaka. Na jej czole pojawiły się zmarszczki, które po chwili znalazły się na całym ciele.
----Naruto---
Ocknąłem się na czymś twardym. Na pewno to nie był świat, w którym walczyłem z Rikodu. Zacząłem słyszeć szepty, co było dziwne. Technika na pewno zadziałała, więc powinienem nie żyć. Otworzyłem oczy i zobaczyłem wszystkich.
-Co… się… dzieje?
Wtedy zobaczyłem ciało Tsunade w rękach Jirayi.
-Czemu jej na to pozwoliłeś? – spytałem Jiraye. Nie pytałem nawet co zrobiła, bo doskonale to wiedziałem.
-Znasz ją, po za tym straciła kilka drogich jej osób, nie chciała przeżywać tego jeszcze raz.
-----Tydzień później-----
Stałem nad grobem Tsunade i reszty. Robiłem to codziennie odkąd Babunia użyła jutsu poświęcenia. Wciąż miałem jej za złe, że to zrobiła ale w końcu muszę się z tym pogodzić. Nigdy jej tego nie zapomnę, podobnie jak wszystkim shinobi, że dzielnie walczyli w obronie wioski.
-Znowu tu? – spytał mnie męski głos.
Odwróciłem się i zobaczyłem Jiraye. Na jego twarzy był smutek, żal i tęsknota.
-Brakuje mi jej.
-Mi też, chłopcze. Nie smuć się, ona by tego nie chciała. Nie powinieneś być teraz w gabinecie?
-Może i powinienem, ale jakoś nie mogę się na niczym skupić.
-Każdy tak ma na dzień przed ślubem. Pamiętam co przeżywał Minato.
Uśmiechnąłem się tylko lekko.
-Jesteś bardzo podobny do niego i z wyglądu i z charakteru.
-Pewnie dlatego moje życie ma tyle przygód.
-O przygodach to marzyła Kushina.
-Może już lepiej pójdę, za nim któraś z dziewczyn zobaczy, że mnie nie ma w gabinecie.
-Pilnuj się, Minato miał przechlapane z jedną dziewczyną, a ty będziesz miał ich, aż trzy.
-A ty Jiraya co będziesz robił?
-Hosaki ostatni chciał, napić się ze mną Sake i porozmawiać o starych latach.
-Pozdrów go ode mnie.