Taki mały prezent, za to, ze musicie sporo czekac na notki. Następna notka moze pojawi się w sobotę i możliwe, że akcja z Naruto znajdzie się w niej.
Ukryta Prawda o Naruto -38.
-Jest ich za dużo – krzyknął Sasuke do byłego senseia, gdy
powalił kolejne dwa stwory.
-Stawiają na liczebność, zamiast umiejętności – odparł
Kakashi, jednocześnie raniąc białego potwora w klatkę piersiową. – Musimy się utrzymać.
-Katon: Ognista Kula.
Sasuke spalił 10 klonów Zetsu i ruszył z kataną, pokrytą
błyskawicami na kolejnych.
-Raiton: Raikiri! – krzyknął Kakashi.
-Shuriken Kage Bunshin no Jutsu - z nieba zaczęły spadać setki broni, zabijając
przy tym stwory.
Przy Kakashim i Sasuke wylądował Konohamaru. Jego oddech był
głośny i ciężki, jak u wszystkich.
-Tracimy wschodnią bramę. Północna również jest w opłakanym
stanie, cofają się do centrum wioski.
Kakashi przez chwilę patrzył w oczy Konohamaru zamyślony.
Dopiero ponowny atak klonów Zetsu go orzeźwił.
-Katon: Ogniste Pociski! – krzyknął Sasuke wykonując jutsu.
-Konohamaru przekaż wszystkim, ze muszą wytrzymać do
zmierzchu, wtedy wprowadzimy plan B w życie.
-Tak jest.
-Jaki jest plan B? – spytał cicho, aby nikt go nie usłyszał.
-Nie ma planu B, jeśli nie zdarzy się cud… - odparł Kakashi,
patrząc jak shinobi wioski, walczą w obronie ich domu.
-Skąd oni się biorą?! – krzyknął jakiś shinobi z muru. –
Nadchodzi kolejna fala ataku.
-Kuso! – warknął Hatake. – Sasuke dasz radę walczyć? –
czarnowłosy tylko mruknął na zgodę.
-Wśród nich idzie jakiś człowiek! Ma pomarańczowe włosy i
mnóstwo kolczyków w twarzy!
-CO?! – krzyk mężczyzny z muru, zwrócił uwagę Nagato, który
walczył w sąsiedniej ulicy. Po chwili był obok niego.
-Yahiko - powiedział
nie dowierzając.
-Nagato, w końcu się spotykamy.
-Czego tu szukasz? – warknął kuzyn Naruto.
-Zemsty – odparł podnosząc głowę. Wszyscy mogli ujrzeć
Rinnegana.
-Shinra Tensei! – krzyknął, a nie widzialna fala odrzuciła
wszystkich shinobi wioski oraz białe stwory. W dodatku murze pojawiła się duża
wyrwa, przez którą sobie wszedł.
-Ty…
Nagato wstał, a z jego rąk wystrzeliły Złote Łańcuchy, który
wystrzeliły w stronę byłego przyjaciela Uzumakiego.
-Shinra Tensei!
Gdy tylko fala się rozeszła, przy boku Yahiko, dzięki
Sunshinowi pojawił się Kakashi z Chidori na dłoni. Niestety atak, minął cel o
kilka centymetrów.
-Nie zaskoczysz mnie czymś takim – powiedział Yahiko z
drwiącym uśmiechem na twarzy.
-Znamy twoje słabości – powiedział Nagato. – Nie masz szans
– w odpowiedzi dostał tylko drwiący śmiech.
-Nic nie wiesz, nie wiesz z kim masz do czynienia. To wy nie
macie szans!
Yahiko wystrzelił z palców dziesięć małych pocisków.
Większość trafiła w budynki, niszcząc je przy tym. Ostatni leciał prosto w Nagato, na szczęście przed nim pojawiła się
fioletowa, koścista ręka. Gdy dym z
wybuchu został rozwiany, przed Nagato stał Sasuke, pokryty duchowym
wojownikiem.
Miecz zamienił się w łuk, na którym od razu pojawiła się
strzała. Jednak zamiast wystrzelić ją w przywódcę Akatsuki, Sasuke skierował ja
w niebo.
-Co to miało być? Myślałem, że chociaż ty będziesz silnym
przeciwnikiem.
-Nie lekceważ nas – odparł czarnowłosy.
Nagle z nieba zaczęły spadać dziesiątki małych, fioletowych
strzał. Yahiko zaskoczony tym atakiem w ostatniej chwili zasłonił się polem
grawitacyjnym. Atak wzbił w powietrze tumany kurzu, który wykorzystał Nagato. Z
jego rąk znowu wystrzeliły Złote Łańcuchy.
Sasuke razem z Kakashim stali za Nagato, byli w gotowości
odeprzeć atak, w razie czego.
-A gdzie są te białe stwory? – spytał nagle członek klanu
Uchiha.
-Zapewne w wiosce.
-Musimy się nim szybko zając.
Kurz się rozwiał i wszyscy zobaczyli spętanego przez
łańcuchy Nagato, Yaihko. Pętla coraz bardziej się zaciskała, uniemożliwiając mu
oddychanie.
-Poddaj się! – warknął Nagato.
-Nigdy – odparł członek Akatsuki i zmienił się w glinę.
Pojawił się między Nagato, a Kakashim. Obydwu złapał za
gardła i uniósł do góry. Sasuke ruszył z kataną, ale został odrzucony. Uderzył
w ścianę przebijając się, budynek zawalił się na niego.
-Gdzie jest jinchuuriki piecioogoniastego oraz Kyuubi? –
spytał Yahiko.
-Nig…dy ci… nie…powiemy – wycharczał Hatake.
-Więc jesteście mi nie potrzebni – powiedział i zaczął
mocniej ściskać ich gardła.
Z drugiej strony wioski, walczyła połowa rocznika Naruto.
Kiba wraz z Akamaru, z pomocą Hinaty odnajdywali tych, którzy się przedarli i
eliminowali ich. Sakura dzięki swojej siła stworzyła ogromną wyrwę przed bramą,
która uniemożliwiała wejście do wioski. Lee i Tenten czyścili mury z klonów
Zetsu, a Asuma i Kurenai walczyli z Orochimaru, razem z nim walczył również
Neji i Jiraya.
Po bokach leżało dużo martwych ciał shinobi Konohy oraz tych
białych stworów. A co chwilę było więcej martwych ciał.
-Przyzwanie! – krzyknęli jednocześnie Orochimaru i Jiraya.
W obłokach dymu pojawił się wielki fioletowy wąż, oraz
ropucha z płaszczem na plecach i krótką kataną przy boku.
-Wycofujemy się! – krzyknął Asuma do wszystkich, którzy tu
byli. – Musimy zostawić to Jirayi.
Wszyscy zaczęli się wycofywać. JIraya i Orochimaru nadal
stali naprzeciw siebie i patrzyli sobie w oczy.
W końcu Gamabunta wyskoczył w powietrze i wypluł duże ilości oleju.
-Katon: Ognisty Smok! – krzyknął Jiraya podpalając olej.
Wielka kula ognia uderzyła w węża, pokrywając go ogniem.
Ropucha wylądowała na ziemi i czekali, aż ogień zniknie. Gdy tak się stało,
zobaczyli tylko palącą się skórę.
-W górę – krzyknął sanin, ale nim to zrobił, został owinięty
przez węża.
-I co teraz Jiraya? – zaśmiał się nukenin Konohy, a wąż zaczął
się coraz mocniej zaciskać.
Gamabunta z ledwością wyciągnął miecz i odciął gadowi ogon.
Jego syk rozszedł się po całej okolicy, po czym wystrzelił z pyska jad. Ropucha
wyskoczyła w powietrzę, a budynki, które zostały pokryte jadem stopiły się.
-teraz ma okazję – powiedział cicho do siebie Orochimaru.
Z jego ust wystrzelił miecz. Gdy miał już przebić Gamabuntę
on wykonał obrót i odbił go swoim mieczem, po czym wylądował gładko na ziemi
przed bramą.
-Musimy to kończyć – powiedział Jiraya, który zaczął odczuwać
braki chakry.
-Choć raz się z tobą zgodzę – powiedział jego były
przyjaciel.
-Postaraj si ę przez chwilę nie trząść – powiedział Jiraya
do ropuchy i złączył dłonie przed klatką piersiową.
-Tryb Mędrca – powiedział cicho Orochimaru. – Atakuj go, nie
pozwól mu wejść w ten tryb.
Nim wąż dotarł do nich, Gamabunta wyskoczył w powietrze jak
najwyżej umiał, aby dać czas saninowi. Gdy wylądowali białowłosy był już w
trybie mędrca. Jego oczy zmieniły się na przypominające oczy ropuchy, a nos
stał się dwa razy większy.
-Gamabunta wyrzuć mnie w ich kierunku – powiedział sanin, zeskakując
na jego łapę.
Po chwili Jiraya leciał w kierunku sanina, a na jego prawej
dłoni pojawiła się niebieska, wirująca kula, która była coraz większa.
-Odama Rasengan!
Wielki wybuch odrzucił Żabiego sanina do tyłu, zatrzymał się
na budynku niszcząc go. Kurz zasłonił mu widok, ale był pewny, że wąż zniknął. Jirayi
udało się podnieść i oprzeć o ścianę budynku, jego wygląd wrócił do normalności,
gdy dym się rozwiał zobaczył Orochimaru w podobnym stanie co on.
-Hahaha – zaśmiał się cicho wężowy sanina – to było mocne,
ale i tak było za słabe, aby mnie zabić. Czas, abym ci kogoś przedstawił – powiedział
i złożył jakąś pieczęć. – Edo Ten… - nim dokończył padł na ziemię. – Co… co się
stało? Nie mogę się ruszyć.
-Rasengan to specyficzna technika. Jak widzisz nie masz zbyt
wielu ran zewnętrznych, ponieważ on zadaje większe rany wewnętrzne – wyjaśnił powoli
żabi sanin, który po chwili również upadł na ziemię.
Nagle za Orochimaru pojawiły się białe stwory. Dwa z nich
zabrały gada, a reszta zaczęła biec w kierunku białowłosego staruszka.
Najgorsza sytuacja była przy wschodniej bramie. Obito robił
tu rzeź, samemu nie mając żadnych ran. Każdy atak przez niego przelatywał, dzięki
czemu mógł bezkarnie ranić shinobi Konohy. W najgorszym stanie był Gai, który
po otwarciu siedmiu bram, był całkowicie wyczerpany i leżał nie przytomny pod
gruzami z zawalonego budynku. Choji za pomocą powiększonych dłoni, próbował go
odgrzebać, pomagał mu w tym jakiś członek Anbu w masce Tygrysa.
-Uchiha kontra Uchiha – powiedział Obito.
Przed nim stał Itachi, z aktywowanym Mangekyo Sharinganem.
Patrzył jak prawie cały jego oddział leżał martwy. Z każdą sekundą był coraz
bardziej wściekły.
-Zapłacisz za to.
-Zmuś mnie! – powiedział szyderczym głosem.
Itachi ruszył do ataku, wiedział, że fizyczne ataki nic nie
zdziałają, podobnie jak ninjutsu. Spojrzeli sobie w oczy i zaczęli próbować
złapać się w genjutsu. Oboje wkładali w to wszystkie swoje siły. W końcu Itachiemu udało się załapać Obito w iluzję. Niebo stało się czerwone, ziemia, zmieniła kolor na czarny, a ciało
Obito wyglądało jakby było z papieru. Nagle u spód jego nóg pojawił się czarny ogień,
który zaczął palić jego ciało.
Panowała cisza, która była dziwna dla Itachiego. Zazwyczaj
wszyscy krzyczeli z bólu. Młodszy Uchiha podszedł bliżej a w jego dłoniach
pojawiła się katana, którą przebił serce Obito. Pojawił się w prawdziwym
świecie. Obito stał w tym samym miejscu, ale po kilku sekundach zamienił się w
obłok dymu, szokując przy tym Itachiego.
W ostatniej chwili odskoczył na bok, a następnie na dach, unikając
przy tym ręki Susano Obito.
-Klon – powiedział do
siebie mieszkaniec Konohy. – Susano!
Naprzeciw ciemnoniebieskiemu Susano stanął czerwony
wojownik, z długim mieczem w dłoniach. Obito również miał miecz w dłoniach, ale
w kolorze swojego duchowego wojownika.
Obaj ruszyli do ataku, nie zważając na ból oczu i krew, która
z nich płynęła. Zderzyli się po środku
ulicy, tworząc silną falę uderzeniową, która naruszyła konstrukcję najbliższych
budynków. Siłowali się przez chwilę po
czym Obito odskoczył do tyłu.
-Katon: Ognista Spirala.
Dwa strumienie ognia, kręcące się wokół siebie pomknęły w
Itachiego, który zasłonił się tylko ręką Susano. Jednak, gdy ją opuścił nigdzie
nie widział swojego przeciwnika. Nagle poczuł ból w żebrach, a następnie wyleciał
ze swojego Susano, które zniknęło po
sekundzie. Gdy się pozbierał, w miejscu gdzie był zobaczył Obito.
-Nie doceniamy się nawzajem – powiedział Itachi.
Z jego drugiego oka zaczęła lecieć krew. Nim były uczeń
Yondaime, zorientował się co się dzieje, jego prawa ręka zaczęła się palic
czarnym ogniem. Próbował ja zgasić, ale wiedział,
ze to nie możliwe. Gdy ogień dotarł do łokcia, wyciągnął kunai i szybkim ruchem
odciął sobie rękę.
Gdy podniósł wzrok, na Itachiego został przebity przez
czerwony miecz Susano, który przeszedł przez niego na wylot. Obito pewny, ze
nic mu nie będzie zaśmiał się.
-Śmiejesz się, choć nie wiesz co to za miecz. Ten miecz pieczętuje
wszystko co dotknie. Nie podziała na niego twoje teleportacja.
-Jesteś zbyt pewny siebie. Ten miecz nie zapieczętuje
czegoś, czego nie może dotknąć.
Nagle Obito został przebity przez drugi miecz, tym razem od
tyłu. Itachi, który był przed Obitą zniknął w kłębie dymu. Jego ciało zaczęło wnikać w miecz. Gdy tak się
stało, Itachi upadł nieprzytomny na ziemie. Do niego od razu podbiegła Asami,
która zrzuciła maskę Tygrysa.
Madara siedział na głowie Pierwszego Kage i oglądał walki. Chciał
już wkroczyć i pomóc Obito, ale uznał, że skoro został pokonany, był im nie
potrzebny. Najbardziej ciekawiła go walka Yahiko. Trafił na silnych
przeciwników i wszystko wskazywało na to, że wygra. Nagle zaczął wyczuwać bardzo
dużo skupisk chakry kilometr od wioski.
-Czyżby posiłki? – powiedział do siebie i uśmiechnął się.
Czekał, aż bitwa rozegra się na dobre.
Yahiko właśnie miał zmiażdżyć gardła Kakashiemu i Nagato,
gdy jego ręce zostały spowite przez piasek, a następnie zmiażdżone. Następnie
piasek owinął się wokół mieszkańców Konohy i odciągnął ich od przywódcy
Akatsuki.
-Kazekage – powiedział Kakashi.
-Wybaczcie za spóźnienie – powiedział Gara. – Atak! – krzyknął
do shinobi, którzy zaczęli biec do ataku, lub pomagać potrzebującym.
-Pod tym budynkiem jest Sasuke! – krzyknął Kakashi, a kilku
shinobi rzuciło się do wyciagnięcia go.
-Idźcie do szpitala – powiedziała Gara do Nagato i Hatake.
-My się nim zajmiemy, tak jak i resztą.
-Jak to my? To znaczy, że reszta wiosek… - Kazekage tylko
skinął głową.
-Z miażdżonymi rękoma nic nie zdziałasz – powiedział do Yahiko,
który tylko coś warknął.
-Nie lekceważ mnie!
Przywódca Akatsuki rzucił się do ataku. Próbował coś zdziałać
Rinneganem, ale obrona absolutna Gary mu na to nie pozwalała. Gdy Gara miał
zapieczętować Yahiko, on użył Shinry Tensei i uciekł.
Gdy klony Zetsu był przed Jirayią, zostały dosłownie zmiażdżone
przez nogę Raikage, który był otoczony zbroją z błyskawic. Shinobi Kumo rzucili
się na resztę stworów, a kilku ludzi A, zabrało Sanina do szpitala. Przyjaciel
Piątej tylko uśmiechnął się w podziękowaniu, po czym zemdlał z wycieczenia.
Przy Itachim i Asami pojawili się Medycy z wioski Mgły, a
reszta shinobi z Mizukage na czele zaczęli likwidować białe stwory. Podobnie
było z Tsuchikage i jego ludźmi.
Wszystko wskazywało na to, że wygrają tą wojnę. Klony Zetsu zaczęły
się wycofywać, więc wszyscy shinobi ruszyli ku centrum wioski.
Słońce zaczęło zachodzić, gdy wszyscy zebrali się w centrum
wioski. Medycy robili wszystko, aby jak najszybciej postawić jak najwięcej ludzi
na nogi. Tsunade wraz z innymi głowami wiosek oraz głównymi strategami
siedzieli w gabinecie Hokage i dyskutowali na ważne tematy, takie jak kolejna
fala ataku czy poszukiwania ocalałych, czy jeszcze szukanie napastników.
fajny prezent. nie mogę się doczekać tej soboty. mam nadzieję ze naruto słońcu się pojawi i będzie walczył. :))
OdpowiedzUsuńSupcio notka!
OdpowiedzUsuńAle gdzie podział się mój Naru?!
Ja tam wejdę i sama ich ukatrupię! Obiecuję!
Życzę weny!
świetnie jest!
OdpowiedzUsuńwłaśnie, czekamy na Naruto, wejście smoka :p
fajnie się rozwinęło :) pisz dalej :>
Ohhh już sie nie moge doczekać Naruto ;D
OdpowiedzUsuńWskrzeszą Naruto prawda? Następna notka bd o wskrzeszeniu naruto! Oby błagam ciem błagam! Już widze ich miny xD
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, czekam na next pozdrowionka
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, na pomoc przybyły też i inne wioski, a Naruto to gdzie czy Kurama...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale po prostu, na pomoc przybyły i inne wioski, a Naruto to gdzie czy Kurama się podziewa?...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga