Nie chcę tego pisać, ale straciłem pomysły na kontynuowania tego opowiadania, więc następny rozdział to będzie chyba Epilog. Chyba, że coś mi wpadnie do głowy.
Ukryta Prawda o Naruto -40.
Minato jak i reszta wskrzeszonych ludzi poczuła ulgę. Mogli
wykonywać już ruchy, które chcieli. Walki z nimi ustały, każdy był zdziwiony
takim przebiegiem. Naruto stał przy martwym ciele Orochimaru i patrzył się na
nie. Obok niego pojawił się Czwarty wraz z resztą Kage.
-Naruto – Minato od razu przytulił syna. – Jestem z ciebie
dumny.
-Yondaime nie mamy dużo czasu – powiedział Pierwszy.
-Tak.
-Naruto Uzumaki Namikaze – zaczął Pierwszy. – Wzbudziłeś w
nas szacunek, jesteś naprawdę silnym shinobi.
-Chcemy wiedzieć, czy masz zamiar chronić wioski – wtrącił
Drugi.
-Nie rozumiem twojego pytania. Czemu miałbym jej nie bronić?
Martwi Kage tylko spojrzeli po sobie i kiwnęli sobie głowom.
-Od teraz Naruto jesteś Szóstym Hokage.
-C…co? – blondyn aż, się zakrztusił tymi słowami z ust
Trzeciego Hokage.
-Wiem, że dasz sobie radę, wierzymy w ciebie. Oczywiście nie
musisz przyjmować tego stanowiska, ale czy to nie było jedno z twoich marzeń.
-No tak, ale…
-Naruto, nasz czas się kończy – powiedział Minato, a ich
ciała zaczęły świecić jasnym światłem.
Chłopak widząc to rzucił się, aby przytulić ojca.
-Powodzenia na ślubie, będziemy go oglądać – szepnął
Czwarty. – Jeszcze jedno – powiedział i dotknął czoła syna palcem. – Przekaz ją
Kyuubiemu, na pewno mu się przyda.
-Ta, czasami się wkurzał na brak drugiej połowy chakry –
zaśmiał się chłopak.
Nagle Czterej Kage stanęli okrążając Uzumakiego. Z ich ciał
wystrzeliły złote promienie w niebo, po czym znikli. W Naruto nic się nie
zmieniło z wyglądu, ale było czuć, ze jego chakra jest silniejsza. Z jego oczu
biła siła i spokój. Na plecach płaszcza pojawił się napis „Szósty Hokage”.
Wszyscy shinobi patrzyli się na to z szokiem. W prawej dłoni
pojawił się miecz Uzumakiego, a na jego plecach pochwa na niego.
-----Naruto----
Teraz mogłem walczyć. Uspokoiłem się i czekałem na Madarę.
Wystawiłem lewą rękę na bok, aby zablokować jego pięść. Płaszcz zaczął trzepotać pod wpływem
powietrza z siły uderzenia.
-Zmieńmy miejsce walki, nie chcę zniszczyć wioski –
powiedziałem spokojnie.
-Nie bój się, nie ucierpi za bardzo.
-Powiedziałem zmieńmy miejsce.
Pojawiłem się przed nim i jednym kopnięciem posłałem go w
powietrze. Wyskoczyłem w górę i kopnięciami posyłałem go coraz wyżej. W końcu pojawiłem się nad nim i kopnięciem
posłałem w dół. Gdy był metr nad ziemią, pojawiłem się pod nim i kopnąłem z
obrotu w brzuch. Wypluł trochę krwi i poleciał w las, niszcząc przy tym kilka
drzew.
Powoli do niego szedłem. Wypluł trochę krwi i wstał, w jego
oczach był Rinnegan, a całym ciałem wyrażał wściekłość. Zaczął wydawać
mordercze intencje.
-Nie przegram z tobą.
Wystawił ręce do góry, a z nich wystrzeliły fioletowe
łańcuchy, które wystrzeliły do biju. Wessał je do swojego ciała. Gdy to zrobił
wyciągnął zwój, z którego rozpieczętował jakiś dziwny pojemnik.
-Stworzę Jubiego w swoim ciele!
Z pojemników wystrzeliła pomarańczowa chakra, która przyjęła
formę biju, których nie miało Akatsuki. Ruszyłem do ataku. Przygotowałem miecz
do cięcia, ale nim do niego dobiegłem, niewidzialna fala zaczęła mnie odpychać.
Zaparłem się mocno na nogach i zasłoniłem oczy ostrzem.
Pomarańczowa chakra wsiąkła w ciało Madary. Po sekundzie
wokół niego pojawiła się bańka, z gęstej, prawie czerwonej chakry.
-Demoniczne cięcie!
Jutsu ścięło wszystkie drzewa wokół, ale bańka została
nienaruszona.
-Muszę jakoś zabezpieczyć wioskę – powiedziałem do siebie.
Rzuciłem cztery kunaie, tworząc duży kwadrat. Zacząłem
wznosić barierę. Gdy skończyłem Madara jeszcze był chroniony. Po kilku
sekundach bańka eksplodowała. W powietrze unosiło się dużo pary, która wszystko
zasłaniała. Gdy opadła, zobaczyłem Madarę. Jego wygląd się zmienił( wygląda tak
jak w anime. D.aut.) Jego skóra jaki, ubiór był jasny, włosy stały się białe, a
z czoła wyrastały mu dwa rogi. Nad nim lewitowały czarne kule, a w dłoni miał
kostur.
Nagle upadł na kolana i złapał się za głowę.
-Jubu chcę przejąć nad nim kontrolę – mruknąłem do siebie i
mocniej ścisnąłem miecz.
Ruszyłem do ataku. Robiąc trzy kroki, byłem przed nim, gdy
atakowałem mieczem z góry, ostrze zostało zablokowane przez kostur, który
sekundę temu leżał na ziemi. Nim się
zorientowałem co się dzieję, czarna kula wbiła mi się w brzuch.
Odleciałem do tyłu, a gdy się zatrzymałem na drzewie,
nastąpiła eksplozja. Po barierze rozeszła się fala i całą siła eksplozji poszła
w niebo. Gdy moja świadomość wróciła, nie mogłem ruszyć lewą ręką i nie
widziałem na lewe oko. Dotknąłem prawą ręką polika, czułem na nim krew. Wstałem
i podniosłem swój miecz.
-„Muszę go pokonać” – pomyślałem sobie i stanąłem pewnie
naprzeciw jego.
-Jeszcze żyjesz? Powinieneś gryźć ziemię, po takiej
eksplozji.
-Zawsze byłem bardziej wytrzymały od innych.
-To nic nie zmienia – powiedział i ruszył do ataku.
Zaatakował kosturem z góry. Zablokowałem jego uderzenie
mieczem, a siłą wręcz zmiotła głaz z mojej prawej. Jego twarzy wyrażała szok. Następnie
zaatakował z boku i znowu blok, tym razem kilka drzew przestało istnieć. Posła
we mnie czarną kulę, która za nim lewitowała. Leciała prosto w moją głowę, gdy
była blisko, tylko ją przechyliłem w bok.
-Jakim cudem jeszcze żyjesz? Moja moc powinna cię
zmieść z ziemi.
-To nie była twoja moc. Ten głaz i te drzewa zniszczyła moja
moc. Może i masz w sobie Jubiego, ale on cię tylko osłabia. Gdy nie masz dla
kogo walczyć, im masz więcej siły tym jesteś słabszy. Twoja moc cię zaślepia.
-Skończ pieprzyć! – krzyknął Madara i rzucił się do ataku.
Schyliłem się przed jego ciosem, dałem krok do przodu i
rozciąłem mu prawy bok, następnie zrobiłem obrót robiąc mu ranę na plecach, na
koniec przeskoczyłem nad nim i poważnie zraniłem jego prawą rękę.
-Rasengan!
Wycelowałem prosto w klatkę piersiową. Siła odrzuciła go do
tyłu, swoim ciałem zrobił długi rów. Jego rana od razu zaczęła się zasklepiać.
Podobnie jak rany po mieczu.
Spojrzałem na swojego Excalibura. Przesłałem chakre do
niego, a ostre zaczęło się świecić na czarno.
-Skończę to tym atakiem – powiedziałem do siebie i uniosłem
miecz nad głowę. – Cięcie Półksiężyca!
Łuk w kształcie półksiężyca z zawrotną prędkością pomknął w
Madarę. Trafił przecinając jego ciało na pół.
Odwróciłem się i dezaktywowałem barierę, miecz schowałem do pochwy na
plecach. Zacząłem iść w kierunku wioski.
Gdy uszedłem kilkanaście metrów coś mnie tknęło, aby się
odwrócić. Wtedy zobaczyłem jak jego ciało się regeneruje, ale była mała
różnica. Był pokryty płaszczem z pomarańczowej chakry.
-Teraz jestem jak Bóg, mnie się nie da zabić.
Jedyne co poczułem to silny cios w szczękę. A potem łamanie
drzew własnym ciałem. Zatrzymałem się dopiero, gdy ktoś mnie złapał. Otworzyłem
oko i zobaczyłem buzię Babuni Tsunade.
-Uci…kajcie – wyszeptałem, a ona posłała mi zdziwione
spojrzenie.
-Stawimy mu czoła. Poczekaj uzdrowię ci oko.
-Wchłonął i zapanował nad Juubim – powiedziałem już
głośniej.
-Spokojnie, wszystko skończy się dobrze.
Babunia mówiła jak najgłośniej, aby zagłuszyć dźwięki
shinobi, którzy umierali.
-Nic nie będzie dobrze! –warknąłem i wstałem.
-No to mamy zrobić? – spytała załamanym głosem.
Odwróciłem się, a płaszcz zafalował za mną.
-Walczyć – powiedziałem pewnie.
Ruszyłem lewą ręką, aby zobaczyć czy jest sprawna. Czekałem,
aż Madara zaatakuje. Obok mnie pojawił się Kurama. Jego ogony falowały na
wietrze, a jego oczy wyrażały determinację.
-Masz prezent od mojego ojca – powiedziałem dotykając jego
grzbietu.
-Moja druga połowa chakry – powiedział niedowierzając. – Choć to nie wiele zmienia.
Zacząłem skupiać całą swoją chakrę w całym ciele, aby
wytrzymać atak Madary, który natarł po chwili. Najpierw zaatakował jedną
pięścią, którą złapałem, potem drugą, którą też złapałem. Pod moimi nogami
powstał mały krater o średnicy kilku metrów, a nogi zapadły się z ziemię.
-Musimy mu pomóc! – krzyknął Sasuke
-Nie, musze zrobić to sam – odkrzyknąłem.
Jedna z czarnych kul eksplodowała, potem druga i trzecia.
Tak zniknęły wszystkie kule, eksplozje nie były wielkie, ale za to silniejsze
od poprzedniej, która zniszczyła duży kawał lasu.
Po wszystkich eksplozjach nadal trzymałem Madare, który był
w odrobinę lepszym stanie niż ja.
-Skończyły ci się kulki – powiedziałem niemrawo się
uśmiechając. –Sasuke stój! Nie ruszaj
się stamtąd.
-Co ty chcesz robić, dzieciaku?!
-Coś co powinienem zrobić na początku, zapieczętować cię!
Fujin: Pieczęć Nicości!
Na moim ciele pojawiły się czarne znaki, które zaczęły
przechodzić na ciało Madary. Gdy na moim ciele nie było żadnych znaków, Madara
zaczął krzyczeć z bólu. Znaki zaczęły odklejać się od jego ciała i stworzyły
okrąg w powietrzu, który wypełnił się czarną mazią.
-Ta technika zapieczętuje nas na zawsze! Już nigdy nie
powstanie Juubi, ani nikt nas nie wskrzesi.
-Naruto, nie!
Puściłem Madarę, bo pieczęć zaczęła nas zasysać.
-NIE! – krzyknął Madara łapiąc się jakiegoś gruzu.
Ja powoli leciałem w powietrzu w kierunku okręgu, ale nagle
się zatrzymałem. Spojrzałem do tyłu, Kurama złapał mnie ogonami i mocno
trzymał. Uśmiechnąłem się.
-Futon: Powietrzny Pocisk!
Siłą wiatru, zmusiła Madarę do puszczenia się. Pieczęć
zassała go, a następnie zniknęła zostawiając po sobie samo wspomnienie. Madara
zaczął przyciągać mnie do siebie, to było jedyne co pamiętam ostatnie.
----Narracja trzecio osobowa---
Naruto zemdlał między ogonami Kuramy, który położył go pod
Tsunade. Ta od razu zaczęła badać jego ciało. Wszyscy ustawili się w okręgu.
-Co to było za jutsu?
-Specjalne Fuinjutsu, znał je tylko Rikodu – wyjaśnił
Kyuubi.
-Przeżyje? – spytał ktoś z tłumu.
-Ma strasznie mało chakry, wygląda to tak, aby jego źródło
wygasało.
-Ale to znaczy…
-Że umrze, gdy skończy mu się chakra.
-Można coś zrobić?
-Na razie możemy podtrzymać go przy życiu dostarczając mu
chakry do ciała. Aby go uzdrowić musiała bym wiedzieć wszystko o tym jutsu.
-Jedyną możliwością jest jutsu poświęcenia – powiedział
Kurama. – Jednak aby się udało Naruto musi najpierw umrzeć.
-Wiedział, że tak się stanie?! – krzyknął Sasuke do lisa,
ale ten nie odpowiedział. – Czemu to zrobił?!
-Sasuke uspokój się – poprosiła Hinata.
-Jak mam się uspokoić?! Wiedział, ze umrze, a mimo to zrobił
to!
-Zrobił to, aby was chronić! – krzyknął w końcu Kurama. -Dla
Hokage, wioska jest jak rodzina, on właśnie ochronił swoja rodzinę.
Nagle płaszcz Naruto zaczął powoli znikać. Żaden z shinobi
nie wiedział co to znaczy. Zaczęli bać się o leżącego blondyna.
-Ten płaszcz pokazuje stan jego chakry – wyjaśnił Kurama.
-Zrobię to – powiedziała Tsunade.
-Co zrobisz?
-Uratuję mu życie – gdy Tsunade to mówiła cały jego płaszcz
zniknął.
-Ale wtedy zginiesz Hokage-sama.
-Naruto zmarł już trzeci raz za wioskę, teraz czas aby ktoś
inny oddał za niego życie.
-Ale kto teraz zostanie Hokage?
-Szósty jest już wybrany – powiedziała Tsunade patrząc na
twarz Naruto.
Jej dłonie spowiła zielona chakra, które przyłożyła do klatki
piersiowej chłopaka. Na jej czole pojawiły się zmarszczki, które po chwili
znalazły się na całym ciele.
----Naruto---
Ocknąłem się na czymś twardym. Na pewno to nie był świat, w
którym walczyłem z Rikodu. Zacząłem słyszeć szepty, co było dziwne. Technika na
pewno zadziałała, więc powinienem nie żyć. Otworzyłem oczy i zobaczyłem
wszystkich.
-Co… się… dzieje?
Wtedy zobaczyłem ciało Tsunade w rękach Jirayi.
-Czemu jej na to pozwoliłeś? – spytałem Jiraye. Nie pytałem
nawet co zrobiła, bo doskonale to wiedziałem.
-Znasz ją, po za tym straciła kilka drogich jej osób, nie
chciała przeżywać tego jeszcze raz.
-----Tydzień później-----
Stałem nad grobem Tsunade i reszty. Robiłem to codziennie
odkąd Babunia użyła jutsu poświęcenia. Wciąż miałem jej za złe, że to zrobiła
ale w końcu muszę się z tym pogodzić. Nigdy jej tego nie zapomnę, podobnie jak
wszystkim shinobi, że dzielnie walczyli w obronie wioski.
-Znowu tu? – spytał mnie męski głos.
Odwróciłem się i zobaczyłem Jiraye. Na jego twarzy był
smutek, żal i tęsknota.
-Brakuje mi jej.
-Mi też, chłopcze. Nie smuć się, ona by tego nie chciała.
Nie powinieneś być teraz w gabinecie?
-Może i powinienem, ale jakoś nie mogę się na niczym skupić.
-Każdy tak ma na dzień przed ślubem. Pamiętam co przeżywał
Minato.
Uśmiechnąłem się tylko lekko.
-Jesteś bardzo podobny do niego i z wyglądu i z charakteru.
-Pewnie dlatego moje życie ma tyle przygód.
-O przygodach to marzyła Kushina.
-Może już lepiej pójdę, za nim któraś z dziewczyn zobaczy,
że mnie nie ma w gabinecie.
-Pilnuj się, Minato miał przechlapane z jedną dziewczyną, a
ty będziesz miał ich, aż trzy.
-A ty Jiraya co będziesz robił?
-Hosaki ostatni chciał, napić się ze mną Sake i porozmawiać
o starych latach.
-Pozdrów go ode mnie.
fajna notka, jeśli nic ci nie przyjdzie do głowy, to zrobisz nowe opo?
OdpowiedzUsuńSuper notki jak zwykle :D mam propozycje na nowe opowiadania jakby ci sie spodobało to mógł byś wykożystać je. Że jak naruto sie urodził to madara go porwał i wysłał do świata w którym my żyjemy. I dorastał tam i jak był mały to kurama by sie mu ukazał i by tenowa itd. I pewnego dnia stworzył by portal do świata ninja poszukać prawdzowych rodziców czy jakoś tak :D
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, super Orochimaru nie żyje, byli kazekage odzyskali władzę bad swoimi ciałami i podjęli decyzję, że to Naruto ma być szóstym Hokage... walka wspaniale i tak Tsunade poświęciła się dla Naruto, a Kyuubi odzyskał drugą połowę chakry...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia