Miałem sporo czasu i chęci na pisanie, dlatego rozdział jest dzisiaj, a nie dopiero w sobotę. Co do następnej notki to jest duże prawdopodobieństwo, że będzie w poniedziałek.
Ukryta Prawda o Naruto -39.
-Straciliśmy Obito oraz połowę klonów Zetsu, musimy
opracować nową strategię.
-Pain, pamiętaj, ze nami nie rządzisz – wtrącił Orochimaru.
Yahiko, Orochimaru i Madara siedzieli przy kamiennym stole,
Pain i wężowy sanin, byli pogrążeni w dyskusji, a Uchiha był znudzony całym tym
gadaniem. Światło dawało kilka świec, które były na ścianach.
-Musimy zaatakować szybko i z zaskoczenia – dodał były uczeń
Trzeciego Hokage.
-Rzucimy wszystkie klony Zetsu na główna bramę równo o zmroku.
Dzięki tej dywersji wedrzemy się od drugiej strony wioski.
-Skończcie paplać jak baby na targu – warknął zirytowany
Madara. – Zaatakujemy frontalnie, bez żadnego cackania się. Najlepiej jak
najszybciej, dopóki siły Konohy są osłabione.
-Ale wtedy…
-Jeśli chcesz robić inaczej, odejdź stąd najszybciej.
-Nie będziesz mi rozkazywał – odparł Yahiko. – Jakiś antyk
nie ma prawa… - przerwał, gdy na jego ciele zacisnęła się ręka susano.
-Masz szczęście, jesteśmy w małym pomieszczeniu, nie chcę
się brudzić krwią – powiedział Madara i go puścił. – Ale zabić cię mieczem to
co innego – w jednej sekundzie Pain został przebity przez niebieski miecz
Susano.
Orochimaru patrzył na to obojętny wzrokiem, gdy Yahiko
przestał oddychać Madara rzucił nim o ścianę robiąc w nim duże wgniecenie.
-Atakujemy dzisiaj o zmroku – powiedział Madara wstając od
stołu. – Nie próbuj go wskrzeszać, kontrola Naruto już ci przysporzy dużych
problemów – skończył i wyszedł.
Konoha pogrążała się w ciemnościach, słońce zaszło, a ulice
zaczęły oświetlać lampy. Tym co przerażało wszystkich był czerwony księżyc,
który górował na niebie. Pięciu Kage siedziało przy stole w Sali obrad w
budynku administracyjnego. Dokonywali ostatnich zaleceń w obronie wioski. Lampy
oświetlały cały gabinet.
-A co jeśli zaatakują frontalnie? – spytał Onoki.
-To jest możliwe, Madara może rzucić się na taki atak, ale
Orochimaru raczej stawia na atak z zaskoczenia – wyjaśniła Hokage. – Musimy
zachować czujność.
-Rozstawmy na murach członków klanu Hyuuga – zaproponował
Sasuke.
-Dobry pomysł, ale nie starczy ich aby obsadzić cały mur.
-Więc rozstawmy ich w strategicznych miejscach - dodał Shikamaru.
Nagle całą wioskę zatrząsnęło. Sasuke zerwał się i podbiegł
do okna.
-Chyba nie zdążymy. Do wioski zmierza jakiś olbrzymi stwór –
powiedział widząc jak do Konohy idzie statua, która wysysała biju z
jinchuuriki.
-Przygotować się do obrony.
Sasuke wybiegł z gabinetu i ruszył do bramy głównej. Kage
spojrzeli po sobie i również wybiegli. Po drodze mijali mieszkańców, którzy
pędzili do schronów. Po paru minutach stali przed bramą główną na czele wojsk.
Zdziwili się, gdy zobaczyli na stworze tylko Madare i
Orochimaru. Zaniepokoił ich fakt, że nie było tam Yahiko, a szczególnie Nagato
i Konan. Stanęli jakieś sto metrów od bramy.
-Atakuj – powiedział Madara.
Posąg otworzył szeroko usta, a z nich zaczęły wyskakiwać
białe klony Zetsu.
-Przygotować się! – krzyknęła Tsunade i zaczęła skupiać
chakre w ręce.
Gdy stwory były blisko bramy, Tsunade uderzyła wraz ze swoją
uczennicą w ziemię, tworząc wielki krater, w który wpadły klony. Następnie
użytkownicy Dotonu złożyli kilka pieczęci i zaleli krater błotem.
-Katon: Ognista Kula.
Kilka ognistych kul pomknęło w różne strony paląc wrogów.
Dzięki temu, też błoto zastygło i stało się gliną, w której zostały uwięzione
potwory. Wszyscy shinobi ruszyli do ataku. Najgorzej było walczyć z tą statuą,
miała duży zasięg i nie pozwalała podejść do siebie. Gara dzięki swojemu
piaskowi, próbował podlecieć jak najbliżej, ale statua, jak na swoją wielkość
była bardzo zręczna.
Z każdą minutą ilość wrogów malała, podobnie było z shinobi.
Ciągle ktoś używał jakiś technik, aby zabić jak najwięcej wrogów, ale mimo to
zostali spychani do centrum wioski.
Bitwa przeniosła się na ulice Konohy, które nie były jeszcze
odbudowane po poprzednim ataku. Nadzieja, na to, ze przeżyją malała, z każdą
sekundą. Nagle wszyscy usłyszeli wycie, zaprzestali walk i zaczęli szukać
źródła wycia.
-Na murze – krzyknęła Kisuka. – To są wilki.
Na murze stały wilki, gotowe do walki. Było ich bardzo dużo,
każdy stał gotowy, aby się rzucić i zagryźć kogoś na śmierć. Toba, głowa klanu
wilka, wychylił się i zawył głośno. Wtedy wszystkie wilki zeskoczyły na ziemię
i rzuciły się na białe stwory.
-To są wilki Naruto – powiedziała Tsunade.
Toba podszedł do Tsunade, spojrzał jej w oczy i odwrócił się
w stronę Orochimaru i Madary.
-Zabiliście naszego przyjaciela, teraz odpłacimy się wam tym
samym – powiedział basowym głosem i rzucił się do ataku.
Orochimaru posłał na niego kilka węży, wilk zręcznie je
ominął i rzucił się na wężowego sanina, zrzucając go z dachu budynku na ziemię,
przygniatając go do ziemi. Wgryzł się w jego ramię, szarpnął mocno i wyrwał
kawałek mięsa. Krzyk sanina rozszedł się po całej okolicy. Nagle Toba został
owinięty przez sporawego węża.
Orochimaru wydostał się spod niego i zrzucił skórę, jak wąż.
Wąż, który zacisnął się na ciele wilka, już chciał ugryźć go w szyję, ale Toba
był szybszy i odgryzł mu łeb.
Sytuacja zaczęła się zmieniać, a wilki znacznie się do tego
przyczyniły. Klonów Zetsu było coraz mniej, wiec większość shinobi rzuciło się
na statuę i Madarę. Zaczęli ich spychać do bram wioski, aż w końcu walka znowu przeniosła
się pod bramę.
Madara skoczył na głowę statuy, dotknął jej, a drugą ręką
wykonał jakieś pieczęcie. Nagle z paszczy zaczęła, wydobywać się czerwona
chakra, która skupiała się w pięciu różnych miejscach.
-Biju – powiedziała Kisuka.
Dla niektórych wróciły wspomnienia z poprzedniej walki z
biju.
-Tym razem Naruto nas nie uratuje – powiedział Sasuke.
Nagle wszyscy usłyszeli głośny ryk z za ich pleców.
Spojrzeli za siebie, na wzgórzu, na którym były głowy Kage był Kyuubi. Zaryczał
jeszcze raz i skoczył. Wylądował przed swoim rodzeństwem. Rzucił się na resztę
biju. Nagle z ciała Kisuki zaczęła się wydobywać pomarańczowa chakra, która
zbierała się obok jej ciała i przybierała cielesną formę. Po chwili obok niej
stał w miniaturowej wersji piecioogoniasty, który ruszył na pomoc Kuramie.
-Będę miał dwa nowe biju do kolekcji – powiedział Madara i
spojrzał na Kyubiego, chcąc zawładnąć nad nim. – Co jest, nie mogę przejąć nad
nim kontroli?
-Może masz limit? – powiedział Orochimaru.
-Ja nie mam żądnych limitów! – krzyknął zdenerwowany Uchiha.
– Naruto na pewno coś zrobił.
-On nie żyje.
-Na pewno coś zrobił, gdy jeszcze żył.
Kurama w tym czasie ogonami chwycił Hachibi i rzucił nim w
niebo. Dzięki skrzydłom zawisłą w powietrzu, przez co stała się łatwym celem.
-Bijudama!
Siła jutsu była niewiarygodna. Każdy był zszokowany siłą,
pamiętali siłę bijudamy, gdy Naruto walczył z biju, ale ta była co najmniej dwa
razy silniejsza. Gdy Kyuubi oglądał efekt swojego ataku, Sanbi jako pocisk
uderzył w niego i odrzucił go na bramę wioski. Przed przygnieceniem ludzi,
ochronił go Hachibi, który pojawił się znikąd. Gdy biju się pozbierały, Sanbi
ponowił atak, ale tym razem Kurama złapał go ogonami i rzucił w stronę
pięcioogniastej, która przygniotła do ziemi, a następnie wystrzeliła jasny
promień, w jego głowę, wyrzucając go z walki.
Walka się wyrównała, było trzech na trzech. Całą szóstka w
jednej chwili zaczęła tworzyć bijudamy. Połączyły się i teraz były tylko dwie,
ale za to strasznie wielkie. Kule zderzyły się, tworząc falę uderzeniową i
zaczęły się przepychać, aż w końcu silniejsza zwyciężyła i bijudama demonów
stojących po stronie Konohy uderzyła we wrogów, cała trójka biju padłą na
ziemię i już nie wstała.
Pieciogoniasta zaczęła zmieniać się w pomarańczową chakrę i
wniknęła w ciało Kisuki, podobnie było z ośmioogoniastym, ale on przyjął postać
człowieka. Kurama zmniejszył się do wielkości dużego psa. Podszedł do Madary,
pokazał mu swoje kły i wściekły wzrok.
-I co teraz? – spytał basowym głosem.
-Co on zrobił, że nie mogłem przejąć nad tobą kontroli? –
spytał Madara.
-Oddał mi swoją chakrę. Od teraz mam w sobie cząstkę
człowieka.
-To nic nie zmienia.
-Oj zmienia, jesteś tylko głupim człowiekiem, który nic nie
wie o biju.
-Robi się nieciekawie – powiedział Orochimaru. – Chyba
nadszedł czas. Edo Tensei.
Kage słysząc te słowa, zaczęli się obawiać, że przyzwie
kilkunastu silnych shinobi, ale z ziemi wyrosłą tylko jedna trumna. Kurama
odskoczył do tyłu i stanął przed Kage. Wieko opadło, a z trumny wyszedł dobrze im znany chłopak.
Nastroszone blondwłosy i lisie blizny na polikach, jedynie oczy się nie
zgadzały, miał czarne białko i złotą źrenicę. Na sobie miał zwykły dres oraz czarny długi
płaszcz, z odcieniami czerwieni w środku.
-Co jest? – spytał, patrząc na soje dłonie, a następnie
rozglądając się.
-Naruto? – powiedział Kyuubi.
-Kurama. Co tu się dzieję?
-Orochimaru cię wskrzesił – wyjaśnił lis.
Nagle Naruto wyciągnął prawą rękę w bok, a w obłoku dymu
pojawił się miecz.
-Co jest ja go nie wzywałem.
-Od teraz służysz mi – powiedział Orochimaru.
-Chyba w snach – warknął Naruto i odwołał miecz. – Nie dam
się tak łatwo.
-Musze wzmocnić technikę – powiedział do siebie Wężowy sanin
i wyciągnął jakiegoś kunaia z przyczepioną fioletową kartką.
Następnie wbił go w pierś Naruto, a ostrze weszło do jego
ciała. Po całym ciele Naruto przeszłą fioletowa fala. Naruto nie mógł wykonać
najmniejszego ruchu.
-A teraz atakuj.
-Nigdy – warknął blondyn, ale mimo to ruszył do ataku.
–Musicie mnie jakoś zatrzymać! – krzyknął do wszystkich.
Naruto wskoczył między shinobi i zaczął ich atakować
Taijutsu. Każdy był zaskoczony
umiejętnościami chłopaka, dopiero, gdy do walki wkroczył Gai, szanse się
wyrównały.
-Szósta brama, Kai!
Ciało Mistrza Taijutsu został po pokryte przez zieloną
poświatę. Jego siła i prędkość wzrosły kilkukrotnie. Mimo to Uzumaki bez
problemu blokował jego ruchy i kontratakował.
-Nie wierzę, Gai-sensei przegrywa – powiedział Sasuke.
-Jego Taijutsu jest na bardzo wysokim poziomie – powiedział
Kurama.
-Jak go pokonać? – spytała Tsunade. Kurama przez chwilę nic nie mówił.
-Nie wiem – odparł w końcu
Ich rozmowę przerwał lot Gaia, który wbił się w mury wioski.
-Uciekajcie! – krzyknął Naruto i wydmuchnął silny strumień
powietrza, który powalił połowę ludzi.
-To jest jego prawdziwa moc? – spytał Sasuke, Kyubiego.
-Tak. Musimy go pokonać, zanim uruchomi Susano.
Sasuke szybko wstał i włączył Sharingana. Naruto przyzwał
miecz, a członek klanu Uchiha wyciągnął swoją katanę. Na ziemię leciało mnóstwo
iskier, było widać, że Naruto ma dużą przewagę.
-„Muszę to jakoś powstrzymać” – pomyślał Naruto. –„Za nim
ich zabiję.”
Naruto powalił Sasuke kopniakiem i zaczął iść w jego
kierunku. Nagle drogę zablokowała mu Hinata, a razem z nią Kisuka, Mei i Lisa. Blondyn
zatrzymał się, próbował odzyskać kontrolę nad swoim ciałem. W jego dłoni pojawił
się czarny Rasengan. W jego oczach była determinacja, gdy miał już uderzyć w
nich techniką, zatrzymał się kilka centymetrów od twarzy Kisuki.
-Długo jeszcze? – spytał Madara.
-Ma silną wolę i opiera się technice.
-Uważaj, aby ci się nie wyrwał spod kontroli.
-Nie ma mowy, aby to zrobił. Musiał by mieć Rinnegana i znać
jutsu, którym się wskrzesiłeś.
-Po co to mówiłeś nagłos!? – wydarł się Madara. – Czy ty
chociaż wiesz cokolwiek o aktywacji Rinnegana? – odpowiedziało mu milczenie. –
Aby aktywować Rinnegana, trzeba być bardzo blisko śmierci, a nawet umrzeć.
Jeśli wskrzesisz kogoś takiego aktywuje Rinnegana!
Na twarzy Naruto pojawił się uśmiech, zamknął oczy i
odwrócił się w stronę Orochimaru i Madary. Gdy je otworzył w oczach miał
Rinnegana.
-Odwołaj go! – krzyknął Madara.
Orochimaru składał już pieczęć, ale nagłe światło bijące od
Naruto powstrzymało go. Gdy światło ustąpiło, Madara rzucił się do ataku.
Zaatakował mocnym ciosem pięścią. Naruto zablokował atak jedną ręką. Uderzenie
sprawiło, że płaszcz Uzumakiego zaczął mocno falować.
-Skąd go masz?! – warknął Madara.
-Rinnegana? Aktywowałem podczas walki ze śmiercią, pewnie
wiesz o co chodzi.
-Mimo, że mam włączonego Rinnegana, czytasz mi w myślach.
Naruto puścił pięść Madary i sam wyprowadził cios. Uchiha
przeleciał nad wszystkimi, którzy stali w bramie i uderzył o jakieś budynki.
Naruto przeniósł wzrok na Orochimaru, Ten od razu złożył pieczęć, a z ziemi
wyrosło kilka trumien.
Nim jednak się otworzyły, Naruto był przy wężowym saninie i
cisnął mu Rasenganem w plecy. Bladoskóry odleciał na kilkanaście metrów odbijając
się od ziemi kilka razy.
-Takie ataki na mnie nie podziałają – powiedział zrzucając skórę.
Nagle za blondynem pojawiły się wilki, które stanęły dumnie
przy swoim przyjacielu. Uwagę wszystkich przyciągnął spory huk. Trumny się
otworzył, a przy blondynie od razu pojawił się Yondaime. Syn Czwartego tylko
złapał jego pięść, jakby od niechcenia.
-Cześć… tato.
-Na…ruto? Jak?
-Dość długa historia, ale w skrócie Orochimaru mnie
wskrzesił, a ja dzięki Rinneganowi wróciłem do życia – wyjaśnił młodszy
blondyn.
Naruto zrobił obrót i uderzył swoim ojcem, Madare, który był
metr od Uzumakiego.
Wilki rozbiegły się, aby zaatakować resztę przyzwańców, byli
wspierani przez shinobi, w których wstąpiła nowa nadzieja.
Orochimaru posłał w blondyna chmarę węży, Naruto ich nie
widział bo stał do niego tyłem, ale w ostatniej chwili skoczył w powietrzę.
Zrobił salto i wylądował za plecami wężowego sanina.
-Dzięki tej śmierci coś zrozumiałem. Wtedy walczyłem sam, a
teraz walczę z przyjaciółmi – powiedział mu do ucha i odciął mu głowę.
Kyaaa! Jak ja to kocham!
OdpowiedzUsuńNo po prostu rozdział bomba! Naru jak zwykle najlepszy!
Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. ^^
Życzę weny!
Hyehyehye master kome bak xD
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdzialik:D
OdpowiedzUsuńMam pytanie odnośnie ślubu Naruto po 18 urodzinach.
OdpowiedzUsuńIle on ma teraz lat??? (mam nadzieje, że 17 i 11 miesięcy XP)
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, pojawił się Kyuubi jak i wilki i jeszcze Naruto pokonał tą technikę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
cudownie, no i mymy pojawienie się Kyuubi'ego jak i wilków... no i jeszcze Naruto pokonał tą technikę...
OdpowiedzUsuńweny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga