środa, 1 lipca 2015

Ukryta Prawda o Naruto -15.

Niedawno ukazałą się strona "Spis Treści", a teraz Galeria, jest tam mało zdjęć, ale będe starał się co rusz ją jakoś aktualizować, gdy w opowiadaniu będą pojawiać się nowe ważne postacie.
Ukryta Prawda o Naruto -15.
----Naruto---
Stałem na polanie od kilku minut. Była to ta sama polana, na której wczoraj ćwiczyłem przywołanie. Wyszedłem z domu, gdy Nagato i Konan jeszcze spali, aby uniknąć niepotrzebnych pytań i zapewne śledzenia mnie. Zaczęło mi się nudzić siedzenie pod drzewem, ale musiałem czekać, choć nawet nie wiem na co. W pewnym momencie poczułem dziwne uczucie, było podobne do tego, gdy użyłem Hirashin.
Wokół mnie pojawił się obłok dymu, a gdy się rozwiał zobaczyłem, że jestem w innym miejscu. Panował mrok, wokół mnie roiło się od czerwonych ślepi. Wszędzie były drzewa i krzaki, za którym coś się chowało. Z lekkim  strachem czekał na rozwój wydarzeń. W końcu z za jednego drzewa wyszedł Toba, a za nim szedł jego syn.
-Witaj Naruto – powiedziała głowa klanu Wilków. – Nadszedł czas na twój test.
-Na czym będzie polegał? – spytałem, lecz nie uzyskałem odpowiedzi.
Toba odwrócił się i zaczął iść w kierunku drzew.
-Chodź – powiedział do mnie.
Ruszyłem za nim, a zaraz za mną szła reszta wilków. Każdy był podobny, ale jednak inny. Różniły się sierścią, niektóre miały blizny. Jeden był wyższy, drugi niższy i tak dalej. Wyszliśmy na polankę o średnicy jakiś dwudziestu metrów. Po środku był kamień z wbitym mieczem po samą rękojeść, która była złota, z bardzo ładnym wykończeniem.
-Najpierw stoczysz walkę z trzema wilkami, a następnie jeśli wyciągniesz ten miecz, będziemy ci służyć.
-Tylko, że – zacząłem drapiąc się jednym palcem po poliku.
-O co chodzi?
-Ja nie chcę sług.
-Więc co chcesz?
-Przyjaciół  - odparłem z uśmiechem.
Po wszystkich pyskach przeszło zdziwienie, które zaraz zniknęło.  Wilki zaczęły między sobą szeptać, czego niestety nie słyszałem.
-Dobrze więc, niech wystąpi wcześniej wytypowana trójka.
Naprzeciw mnie wyszły trzy wilki. Pierwszy miał czarną sierść, a wokół jednego oka miał biały plac sierści. Przez nos przechodził mała blizna, która dodawała mu pewnego uroku. Wyglądał bardziej zabójczo. Drugi wilk był biały, z brązowymi łapami, nie miał żadnych blizn i był najmniejszy z całej trojki. Najprawdopodobniej był najmłodszy z nich. Trzeci również był czarny, ale miał granatową grzywę na grzbiecie. Wszystkie wilki pokazywały swoje pazury i kły, w dodatku jeżyły sierść.  Jeśli chcieli mnie wystraszyć to im się udało. Przełknąłem ślinę i spojrzałem na Tobę.
-Od lewej, jest Kuroi, jest najstarszym wilkiem w stadzie. Dalej jest Shiro i na końcu jej brat Rish. Jeśli wygrasz, przejdziemy do następnego testu. Jednak jeśli przegrasz możesz zginąć.
-Żem się wpakował – szepnąłem do siebie i wyciągnąłem kunai, przyjmując pozycję obronną.
-Jeszcze jedno masz na tę walkę 12 minut. Po 4 minuty na jednego wilka.
-Będą atakować razem czy osobno.
-To zależy od nich – skończył Toba i odszedł do reszty wilków, które ustawiły się wokół polany.
Trzy wilki spojrzały na siebie i pierwszy ruszył Kuroi, tamte dwa usiadły i czekały. Wilk rzucił się na mnie, na szczęście udało mi się zrobić unik. Upadłem na tyłek jakieś dwa metry od niego. Nie czekał, aż wstanę, tylko rzucił się na mnie. Był tuż nade mną i zębami próbował odgryźć mi głowę, cudem tylko mi się udawało uniknąć jego kłów.
Reszta wilków była zachwycona i ciągle wyły w kierunku nieba. Przesłałem do rąk trochę chakry i zrzuciłem go do siebie. Kuroi uderzył grzbietem o kamień, w którym był miecz. Stworzyłem dwa klony i ruszyłem do ataku. Nie wiedziałem jak go pokonać, wiec postanowiłem go obezwładnić. Gdy ja zajmowałem się odwróceniem jego uwagi, klony zaszły go z dwóch stron i przycisnęły go do ziemi.
Nie doceniłem go i po chwili klony zniknęły, gdy Kuroi zerwał się z ziemi. Gdy miał się na mnie rzucić wtrąciła się Shiro.
-Minęły  3 minuty, zmiana.
Kuroi chcąc, nie chcąc musiał ustąpić, miejsca białej wilczycy. Przez kilka sekund patrzyliśmy się na siebie, po czym skoczyła na mnie. W końcu musiałem zacząć walczyć. Ścisnąłem dłonie w pięści. Gdy wilczyca była w powietrzu, zrobiłem obrót i kopnąłem ją posyłając ją w drzewo. Zaskamlała cicho, co rozwścieczyło jej brata Risha. Chciał już się na mnie rzucić, ale powstrzymał go Kuroi, który przycisnął go do ziemi.
Shiro szybko się pozbierała i rzuciła się na mnie. W jej oczach była wściekłość. Stała się szybsza i silniejsza, jednym uderzeniem łapą powaliła mnie i zrobiła ranę na policzku pazurem. Kiedy chciała się na mnie rzucić, rzuciłem kunai ojca i teleportowałem się do niego. Od razu stworzyłem trzy klony, które miały zająć się wilczycą. Dwa klony od razu zostały zniszczony, ale trzeciemu udało się wskoczyć na jej grzbiet. Przycisnął jej pysk do ziemi, aby nie mogła wstać. Po kilku sekundach klon zniknął, zaskakując mnie. Końcówka ogona Shiro zamieniła się w bicz z ostrzem podobnym do kunaia. Na szczęście i nieszczęście nastąpiła zmiana.
Rish od razu się na mnie rzucił, na pewno był wściekły za zranienie siostry.  Przygniótł mnie do ziemi, pazury wbiły mi się w lewe ramię, i prawy bark. Lewą ręką  powstrzymywałem jego pysk do wgryzienia mi się w krtań, a prawa leżała na ziemi. Mimo dość niewygodnych warunków, zacząłem tworzyć Rasengana. Nie był nawet tak duży, jak wtedy gdy robiłem go po raz pierwszy, tram była to tylko mała czarna kulka. Uderzyłem w jego bok.
Zaskamlał z bólu, a uderzenie zwaliło go z nóg.  Szybko wstałem i spojrzałem na głębokie rany od pazurów.
-Jeśli tak dalej pójdzie to zginę. – powiedziałem do siebie.
-„Wyciągnij miecz i uwolnij chakrę, wypowiedz w myślach Kai” – usłyszałem radę Kuramy. Po chwili namysłu, okazało się to jedynym wyjściem.
Na moje nieszczęście, teraz wilki zaczęły walczyć razem. Stały między mną, a mieczem. Spiąłem wszystkie mięśnie i ruszyłem na nie. W biegu wypowiedziałem w myślach słowo KAI i od razu poczułem się silniejszy. Wilki chyba wyczuły nagła zmianę energii, bo były zdezorientowane. Przeskoczyłem nad nimi i w biegu chwyciłem za miecz. Pociągnąłem go, a on bez żadnych problemów wyszedł.
Towarzyszył temu silny blask, który wręcz owijał się wokół miecza. Zamachnąłem się odruchowo, a z niego wyleciała czarna smuga, która powaliła wszystkie trzy wilki. Po tym ataku już nie wstały. Zacząłem się rozglądać, nie rozumiejąc co się dzieję.  Wszystkie wilki pochyliły łby, przede mną.
-Wygrałeś – powiedział Toba – i wyciągnąłeś miecz. Od teraz będziemy ci służyć.
-Mówiłem, że nie chcę sług, chcę przyjaciół.
-Każdy człowiek ta może mówić, ale zawsze rozchodzi się o to samo – powiedział Rish.
-Naruto nie jest taki – obok mnie pojawił się Kurama. – Naruto jest inny niż reszta ludzi.
-Kyubi – powiedziały wszystkie wilki.
-Ten chłopak jest moim przyjacielem.
-Skoro Kyuubi tak mówi, zostaniemy twoimi przyjaciółmi. – powiedział Toba. – A ten miecz jest od teraz twój.
Teraz dopiero zwróciłem uwagę na ten miecz. Ostrze było całe srebrne, lecz gdy odwróciłem je zobaczyłem, ze na drugiej strony ostrza jest moje imię i oba nazwiska.
-Naruto Namikaze Uzumaki – powiedziałem czytając napis.
-Jeśli chcesz możesz przechowywać go u nas, a przywołasz go tylko, gdy pomyślisz o jego nazwie.
-A jak się nazywa?
-Excalibur.
-Dziękuję, za wszystko – powiedziałem kłaniając się. –Teraz już chyba muszę wracać.
-Naruto poczekaj – powiedział Kurama. – Musisz nałożyć pieczęć na chakrę.
-Racja, przecież ją zdjąłem – odparłem i zrobiłem tak samo jak za pierwszym razem, tylko, że zapieczętowałem jeszcze więcej energii.
Z każdym treningiem, który miałem czułem, jak przybywa mi chakry. Więc zapieczętowałem jej więcej.
-Cześć Naruto – powiedział Kinomaru, wesoło merdając ogonem.
-Na razie – powiedziałem i zniknąłem w kłębie dymu. Chciałem zapytać jak mnie przyzwali, ale jednak zrezygnowałem z tego.
Pojawiłem się na tej samej polanie co byłem rano. Słońce było wysoko na niebie co oznaczało południe. Z uśmiechem na twarzy ruszyłem do wioski. Dzisiaj nie miałem mieć treningu z Asami, więc postanowiłem zrobić sobie wolne. Najpierw poszedłem do domu, aby wziąć prysznic i ubrać czyste ubranie. Gdy byłem przed bramą stanąłem wryty. Dotknąłem policzka, w miejscu gdzie powinna być rana. Pod naciskiem palców nic nie wyczułem.
-„Demoniczna chakra cię wyleczyła” – powiedział Kurama, od razi się uspokoiłem.
-„Czyli muszę tylko zmienić ubranie” – odparłem i ruszyłem do dachach budynków.
Gdy wszedłem do domu, zobaczyłem, że jest pusto. Przeszukałem wszystkie zakątki, ale po moim kuzynie nie było śladu.
-Pewnie poszli kupić dom – powiedziałem do siebie.
Wziąłem czyste ciuchy i poszedłem do łazienki.
Pół godziny później byłem w centrum wioski i nie wiedziałem co z sobą zrobić. Z ratunkiem przyszedł Konohamaru, który wpadł na mnie.
-O Konohamaru!
-Naruto! Gdzie byłeś? Nie widziałem cię z dwa tygodnie.
-Jakoś tak wyszło, że nie miałem czasu – odparłem drapiąc się
-Potrenujemy?
-Możemy.
Podekscytowany chłopak od razu zaczął mnie ciągnąc za rękaw na pole treningowe. Bieg zajął nam kilka minut. Na początku usiedliśmy na jakiejś kłodzie drewna, aby odpocząć.
-Od czego zaczniemy? – spytał chłopak.
-Od rozg… - przerwał mi jakiś krzyk w lesie.
Po chwili się powtórzył, był bardziej wyraźny. Był to ewidentnie męski głos.
-O nie – powiedział załamany Konohamaru. Spojrzałem na niego zdziwiony. – To pewnie Ebisu, uciekam mu cały dzień, aby z nim nie trenować.
-Nie rozumiem do końca.
-Kiedy żył jeszcze dziadek, kazał Ebisu, aby zajął się moim treningiem.
-To chyba dobrze.
-Wcale nie, Ebisu jest dziwakiem i niczego fajnego mnie nie nauczy.
 -Ale czegoś cię nauczy, w przeciwieństwie do mnie.
-Ale ja chcę ćwiczyć z tobą! – krzyknął, tak głośno, że prawie ogłuchnąłem.
-Paniczu! – usłyszeliśmy krzyk z drugiego końca polany.
Konohamaru od razu rzucił się na ziemię, zasłaniając się kłodą drzewa. Gdy Ebisu mnie zobaczył zaczął kierować się w moją stronę.
-Idzie tu – powiedziałem cicho do Konohamaru.
-Widziałeś gdzieś Konohamaru.
-Nie – odparłem bez zastanowienia.
Ebisu chwilę patrzył się na mnie przez te swoje okularki, a potem spojrzał w przestrzeń na mnie. Gdy się odwróciłem zobaczyłem, ze peleryna Konohamaru leży na kłodzie. Gdybym mógł walnął bym go za taką gapę.
-Kono…hamaru? – spytał spoglądając na leżącego chłopaka. –Co ty robisz?
-Chowam się – odparł myśląc, że zasada jeśli ty kogoś nie widzisz, to on ciebie nie widzi, zadziała.
-To tak nie działa – powiedziałem.
-Co nie działa?
-Myślałeś, że jeśli ty nie zobaczysz Ebisu to on nie zobaczy ciebie – wyjaśniłem mu. – To tak nie zadziała.
-Jeśli chcesz zostać silnym shinobi musisz trenować.
-Ale ja chce trenować z Naruto.
-Ale ja cię niczego nie nauczę, jestem kiepskim uczniem, a co dopiero nauczycielem. A zmierzyć możemy się zawsze.
-No dobra – powiedział smutno, położyłem mu rękę na głowie, a gdy podniósł głowę spojrzałem w oczy.
-Na pewno przerośniesz dziadka – na moje słowa od razu się uśmiechnął.
Zostawiłem Konohamaru i Ebisu samych. Ruszyłem do domu. Nagato mówił, że będą chcieli dzisiaj wieczorem przenieść się do nowego domu, wiec im pomogę. Pewnie nie mają dużo rzeczy, więc szybko pójdzie i jeszcze dzisiaj jeszcze poćwiczę, coś.  Dotarłem do domu bez żadnych przeszkód.
-Cześć – powiedziałem do Nagato, który był w salonie. Obok sofy były dwa pudła.
-Cześć Naruto.
-Przeprowadzacie się?
-Tak, kupiliśmy mały dom, dwie ulice dalej.
-Pomogę wam z tym pudłami – powiedziałem łapiąc za jedno pudło.
-Poczekaj, Konan jeszcze pakuje jedno pudło – jak na zawołanie, z sypialni wyszła Konan, w rękach miała małe pudło.
-Możemy iść – powiedziała. – Cześć Naruto – dodała widząc mnie.
Wzięliśmy po jednym pudle i opuściliśmy mój dom. Do ich nowego domu doszliśmy w jakieś pięć minut. Był bliżej centrum niż mój, a tylko o dwie przecznice, więc od siebie mamy blisko. Był to zwykły jednorodzinny dom. Od frontu miał mały ogródek, a z tyłu był pewnie większy. Ciemnozielone ściany z ciemnymi deskami, które robiły za ozdobę. Kilka okien  i drewniane drzwi.
Konan weszła pierwsze, potem Nagato i ja. Przeszliśmy przez mały hol, i weszliśmy prawdopodobnie do salonu. Oprócz ścian i jakiejś sofy to nie było tu nic. Postawiliśmy pudła, a ja zacząłem zwiedzać. Dwie sypialnie, jedna łazienka, kuchnia i jakiś składzik. Jedynie kuchnia i łazienka, były trochę przyszykowane, a w jednej sypialni leżał materac na ziemi, no i ściany były pomalowane co było na plus. Wszędzie były ciepłe kolory, które nie raziły w oczy, w żaden sposób.
-Musicie jeszcze umeblować – powiedziałem wracając do nich.
-Zaraz powinni być z meblami – odparła Konan.
-Od razu umeblują, czy tylko przyniosą.
-W ofercie był darmowy montaż – powiedział Nagato. – Siadaj – wskazał na kanapę, na której był z centymetr kurzu.
-Postoję – powiedziałem opierając się o parapet. – Wiecie już jak umeblujecie mieszkanie?
-Tak. Zobaczysz jak dostarczą meble – odparła Konan.
-Zaraz wrócę – powiedziałem kierując się do łazienki.
-Musimy się pośpieszyć – usłyszałem głos Konan, był pełen smutku. – Wiesz, że mogą go zabić w każdej chwili – zaprzestałem chodu do łazienki i stanąłem za rogiem.
-Wiem - odparł Nagato. – Mam pewne podejrzenia, kto jest jinchuuriki – poczułem, ze moje oczu rozszerzyły się w szoku, na czole pojawił się pot, a Kurama chyba dołączył się do podsłuchiwania w moim ciele. – Musimy znaleźć Pięcioogoniastego.
-„Pięcioogoniastego, w wiosce jest inny jinchuuriki?”
-„Powinienem wyczuć chakre mojego rodzeństwa, ale nigdy jej nie poczułem” – odparł Kurama.
-Kto to jest?
-Prawdopodobnie przyjaciółka Naruto, Kisuka.
-Co będzie z Naruto potem?
-Nie wiem, musimy coś wymyśleć, inaczej Yahiko zabije naszego syna.
-Czemu on taki się stał?
-To wszystko się zaczęło, gdy spotkaliśmy tego Madare Uchihe.

Po raz kolejny doznałem szoku. Szybko się ogarnąłem, aby nie poznali, że podsłuchiwałem. Po chwili usłyszeliśmy pukanie. Od razu wzięliśmy się za umeblowanie domu.

8 komentarzy:

  1. Naprawdę interesująca notka, czekam na nexta. (Nie żebym miał jakieś uwagi bo to nie ja jestem autorem, ale dlaczego Excalibur.) Powodzenia przy kolejnym.

    GraLord

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponieważ ostatnio oglądałem SAO II i tak jakoś wyszło.

      Usuń
  2. interesujące notki ci zawsze wychodzą. miłych wakacji pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Notka jak zawsze fajna. Nie mogę się doczekać dalszego rozwoju akcji. Szczególnie momentu gdy wyda się jaki Naruto jest silny. I czemu Excalibur!? XD przez ciebie spać nie będę mogła bo będzie mi po głowie ciągle chodzić baka. (dla nie kumatych chodzi mi o Soul Eater)

    Życzę weny
    Aimi Naokimi

    OdpowiedzUsuń
  4. naszego syna? WTF? Czy tylko ja coś popieprzyłam, czy Naruto jest ich synem? SKOMPLIKOWANE. Ale rozdział jak zawsze dobry :) Naruto wygrał z wilczkami <3 Blondas górą! Hahaha Excalibur (y) Dobrze jest :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To z synem to nie chodzi o Naruto tylko o jakiegoś innego dzieciaka który urodził się zanim przybyli do Konohy.

      Aimi Naokimi

      Usuń
  5. Hej,
    coraz ciekawiej się tutaj robi, no teraz yo wilki będą mu pomagały...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    coraz ciekawiej się tutaj robi, mo yo teraz wilki już będą pomagać Naruto...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń