Niedawno ukazałą się strona "Spis Treści", a teraz Galeria, jest tam mało zdjęć, ale będe starał się co rusz ją jakoś aktualizować, gdy w opowiadaniu będą pojawiać się nowe ważne postacie.
Ukryta Prawda o Naruto -15.
----Naruto---
Stałem na polanie od kilku minut. Była to ta sama polana, na
której wczoraj ćwiczyłem przywołanie. Wyszedłem z domu, gdy Nagato i Konan
jeszcze spali, aby uniknąć niepotrzebnych pytań i zapewne śledzenia mnie.
Zaczęło mi się nudzić siedzenie pod drzewem, ale musiałem czekać, choć nawet
nie wiem na co. W pewnym momencie poczułem dziwne uczucie, było podobne do
tego, gdy użyłem Hirashin.
Wokół mnie pojawił się obłok dymu, a gdy się rozwiał
zobaczyłem, że jestem w innym miejscu. Panował mrok, wokół mnie roiło się od
czerwonych ślepi. Wszędzie były drzewa i krzaki, za którym coś się chowało. Z
lekkim strachem czekał na rozwój
wydarzeń. W końcu z za jednego drzewa wyszedł Toba, a za nim szedł jego syn.
-Witaj Naruto – powiedziała głowa klanu Wilków. – Nadszedł
czas na twój test.
-Na czym będzie polegał? – spytałem, lecz nie uzyskałem
odpowiedzi.
Toba odwrócił się i zaczął iść w kierunku drzew.
-Chodź – powiedział do mnie.
Ruszyłem za nim, a zaraz za mną szła reszta wilków. Każdy
był podobny, ale jednak inny. Różniły się sierścią, niektóre miały blizny.
Jeden był wyższy, drugi niższy i tak dalej. Wyszliśmy na polankę o średnicy
jakiś dwudziestu metrów. Po środku był kamień z wbitym mieczem po samą
rękojeść, która była złota, z bardzo ładnym wykończeniem.
-Najpierw stoczysz walkę z trzema wilkami, a następnie jeśli
wyciągniesz ten miecz, będziemy ci służyć.
-Tylko, że – zacząłem drapiąc się jednym palcem po poliku.
-O co chodzi?
-Ja nie chcę sług.
-Więc co chcesz?
-Przyjaciół -
odparłem z uśmiechem.
Po wszystkich pyskach przeszło zdziwienie, które zaraz
zniknęło. Wilki zaczęły między sobą
szeptać, czego niestety nie słyszałem.
-Dobrze więc, niech wystąpi wcześniej wytypowana trójka.
Naprzeciw mnie wyszły trzy wilki. Pierwszy miał czarną
sierść, a wokół jednego oka miał biały plac sierści. Przez nos przechodził mała
blizna, która dodawała mu pewnego uroku. Wyglądał bardziej zabójczo. Drugi wilk
był biały, z brązowymi łapami, nie miał żadnych blizn i był najmniejszy z całej
trojki. Najprawdopodobniej był najmłodszy z nich. Trzeci również był czarny,
ale miał granatową grzywę na grzbiecie. Wszystkie wilki pokazywały swoje pazury
i kły, w dodatku jeżyły sierść. Jeśli
chcieli mnie wystraszyć to im się udało. Przełknąłem ślinę i spojrzałem na
Tobę.
-Od lewej, jest Kuroi, jest najstarszym wilkiem w stadzie.
Dalej jest Shiro i na końcu jej brat Rish. Jeśli wygrasz, przejdziemy do
następnego testu. Jednak jeśli przegrasz możesz zginąć.
-Żem się wpakował – szepnąłem do siebie i wyciągnąłem kunai,
przyjmując pozycję obronną.
-Jeszcze jedno masz na tę walkę 12 minut. Po 4 minuty na
jednego wilka.
-Będą atakować razem czy osobno.
-To zależy od nich – skończył Toba i odszedł do reszty
wilków, które ustawiły się wokół polany.
Trzy wilki spojrzały na siebie i pierwszy ruszył Kuroi,
tamte dwa usiadły i czekały. Wilk rzucił się na mnie, na szczęście udało mi się
zrobić unik. Upadłem na tyłek jakieś dwa metry od niego. Nie czekał, aż wstanę,
tylko rzucił się na mnie. Był tuż nade mną i zębami próbował odgryźć mi głowę,
cudem tylko mi się udawało uniknąć jego kłów.
Reszta wilków była zachwycona i ciągle wyły w kierunku
nieba. Przesłałem do rąk trochę chakry i zrzuciłem go do siebie. Kuroi uderzył
grzbietem o kamień, w którym był miecz. Stworzyłem dwa klony i ruszyłem do
ataku. Nie wiedziałem jak go pokonać, wiec postanowiłem go obezwładnić. Gdy ja
zajmowałem się odwróceniem jego uwagi, klony zaszły go z dwóch stron i przycisnęły
go do ziemi.
Nie doceniłem go i po chwili klony zniknęły, gdy Kuroi
zerwał się z ziemi. Gdy miał się na mnie rzucić wtrąciła się Shiro.
-Minęły 3 minuty,
zmiana.
Kuroi chcąc, nie chcąc musiał ustąpić, miejsca białej
wilczycy. Przez kilka sekund patrzyliśmy się na siebie, po czym skoczyła na
mnie. W końcu musiałem zacząć walczyć. Ścisnąłem dłonie w pięści. Gdy wilczyca
była w powietrzu, zrobiłem obrót i kopnąłem ją posyłając ją w drzewo.
Zaskamlała cicho, co rozwścieczyło jej brata Risha. Chciał już się na mnie
rzucić, ale powstrzymał go Kuroi, który przycisnął go do ziemi.
Shiro szybko się pozbierała i rzuciła się na mnie. W jej
oczach była wściekłość. Stała się szybsza i silniejsza, jednym uderzeniem łapą
powaliła mnie i zrobiła ranę na policzku pazurem. Kiedy chciała się na mnie
rzucić, rzuciłem kunai ojca i teleportowałem się do niego. Od razu stworzyłem
trzy klony, które miały zająć się wilczycą. Dwa klony od razu zostały
zniszczony, ale trzeciemu udało się wskoczyć na jej grzbiet. Przycisnął jej
pysk do ziemi, aby nie mogła wstać. Po kilku sekundach klon zniknął, zaskakując
mnie. Końcówka ogona Shiro zamieniła się w bicz z ostrzem podobnym do kunaia.
Na szczęście i nieszczęście nastąpiła zmiana.
Rish od razu się na mnie rzucił, na pewno był wściekły za
zranienie siostry. Przygniótł mnie do
ziemi, pazury wbiły mi się w lewe ramię, i prawy bark. Lewą ręką powstrzymywałem jego pysk do wgryzienia mi
się w krtań, a prawa leżała na ziemi. Mimo dość niewygodnych warunków, zacząłem
tworzyć Rasengana. Nie był nawet tak duży, jak wtedy gdy robiłem go po raz
pierwszy, tram była to tylko mała czarna kulka. Uderzyłem w jego bok.
Zaskamlał z bólu, a uderzenie zwaliło go z nóg. Szybko wstałem i spojrzałem na głębokie rany
od pazurów.
-Jeśli tak dalej pójdzie to zginę. – powiedziałem do siebie.
-„Wyciągnij miecz i uwolnij chakrę, wypowiedz w myślach Kai”
– usłyszałem radę Kuramy. Po chwili namysłu, okazało się to jedynym wyjściem.
Na moje nieszczęście, teraz wilki zaczęły walczyć razem.
Stały między mną, a mieczem. Spiąłem wszystkie mięśnie i ruszyłem na nie. W
biegu wypowiedziałem w myślach słowo KAI i od razu poczułem się silniejszy.
Wilki chyba wyczuły nagła zmianę energii, bo były zdezorientowane. Przeskoczyłem
nad nimi i w biegu chwyciłem za miecz. Pociągnąłem go, a on bez żadnych
problemów wyszedł.
Towarzyszył temu silny blask, który wręcz owijał się wokół
miecza. Zamachnąłem się odruchowo, a z niego wyleciała czarna smuga, która
powaliła wszystkie trzy wilki. Po tym ataku już nie wstały. Zacząłem się
rozglądać, nie rozumiejąc co się dzieję. Wszystkie wilki pochyliły łby, przede mną.
-Wygrałeś – powiedział Toba – i wyciągnąłeś miecz. Od teraz
będziemy ci służyć.
-Mówiłem, że nie chcę sług, chcę przyjaciół.
-Każdy człowiek ta może mówić, ale zawsze rozchodzi się o to
samo – powiedział Rish.
-Naruto nie jest taki – obok mnie pojawił się Kurama. –
Naruto jest inny niż reszta ludzi.
-Kyubi – powiedziały wszystkie wilki.
-Ten chłopak jest moim przyjacielem.
-Skoro Kyuubi tak mówi, zostaniemy twoimi przyjaciółmi. –
powiedział Toba. – A ten miecz jest od teraz twój.
Teraz dopiero zwróciłem uwagę na ten miecz. Ostrze było całe
srebrne, lecz gdy odwróciłem je zobaczyłem, ze na drugiej strony ostrza jest
moje imię i oba nazwiska.
-Naruto Namikaze Uzumaki – powiedziałem czytając napis.
-Jeśli chcesz możesz przechowywać go u nas, a przywołasz go
tylko, gdy pomyślisz o jego nazwie.
-A jak się nazywa?
-Excalibur.
-Dziękuję, za wszystko – powiedziałem kłaniając się. –Teraz
już chyba muszę wracać.
-Naruto poczekaj – powiedział Kurama. – Musisz nałożyć
pieczęć na chakrę.
-Racja, przecież ją zdjąłem – odparłem i zrobiłem tak samo
jak za pierwszym razem, tylko, że zapieczętowałem jeszcze więcej energii.
Z każdym treningiem, który miałem czułem, jak przybywa mi
chakry. Więc zapieczętowałem jej więcej.
-Cześć Naruto – powiedział Kinomaru, wesoło merdając ogonem.
-Na razie – powiedziałem i zniknąłem w kłębie dymu. Chciałem
zapytać jak mnie przyzwali, ale jednak zrezygnowałem z tego.
Pojawiłem się na tej samej polanie co byłem rano. Słońce
było wysoko na niebie co oznaczało południe. Z uśmiechem na twarzy ruszyłem do
wioski. Dzisiaj nie miałem mieć treningu z Asami, więc postanowiłem zrobić
sobie wolne. Najpierw poszedłem do domu, aby wziąć prysznic i ubrać czyste
ubranie. Gdy byłem przed bramą stanąłem wryty. Dotknąłem policzka, w miejscu
gdzie powinna być rana. Pod naciskiem palców nic nie wyczułem.
-„Demoniczna chakra cię wyleczyła” – powiedział Kurama, od
razi się uspokoiłem.
-„Czyli muszę tylko zmienić ubranie” – odparłem i ruszyłem
do dachach budynków.
Gdy wszedłem do domu, zobaczyłem, że jest pusto.
Przeszukałem wszystkie zakątki, ale po moim kuzynie nie było śladu.
-Pewnie poszli kupić dom – powiedziałem do siebie.
Wziąłem czyste ciuchy i poszedłem do łazienki.
Pół godziny później byłem w centrum wioski i nie wiedziałem
co z sobą zrobić. Z ratunkiem przyszedł Konohamaru, który wpadł na mnie.
-O Konohamaru!
-Naruto! Gdzie byłeś? Nie widziałem cię z dwa tygodnie.
-Jakoś tak wyszło, że nie miałem czasu – odparłem drapiąc
się
-Potrenujemy?
-Możemy.
Podekscytowany chłopak od razu zaczął mnie ciągnąc za rękaw
na pole treningowe. Bieg zajął nam kilka minut. Na początku usiedliśmy na
jakiejś kłodzie drewna, aby odpocząć.
-Od czego zaczniemy? – spytał chłopak.
-Od rozg… - przerwał mi jakiś krzyk w lesie.
Po chwili się powtórzył, był bardziej wyraźny. Był to
ewidentnie męski głos.
-O nie – powiedział załamany Konohamaru. Spojrzałem na niego
zdziwiony. – To pewnie Ebisu, uciekam mu cały dzień, aby z nim nie trenować.
-Nie rozumiem do końca.
-Kiedy żył jeszcze dziadek, kazał Ebisu, aby zajął się moim
treningiem.
-To chyba dobrze.
-Wcale nie, Ebisu jest dziwakiem i niczego fajnego mnie nie
nauczy.
-Ale czegoś cię
nauczy, w przeciwieństwie do mnie.
-Ale ja chcę ćwiczyć z tobą! – krzyknął, tak głośno, że
prawie ogłuchnąłem.
-Paniczu! – usłyszeliśmy krzyk z drugiego końca polany.
Konohamaru od razu rzucił się na ziemię, zasłaniając się
kłodą drzewa. Gdy Ebisu mnie zobaczył zaczął kierować się w moją stronę.
-Idzie tu – powiedziałem cicho do Konohamaru.
-Widziałeś gdzieś Konohamaru.
-Nie – odparłem bez zastanowienia.
Ebisu chwilę patrzył się na mnie przez te swoje okularki, a
potem spojrzał w przestrzeń na mnie. Gdy się odwróciłem zobaczyłem, ze peleryna
Konohamaru leży na kłodzie. Gdybym mógł walnął bym go za taką gapę.
-Kono…hamaru? – spytał spoglądając na leżącego chłopaka. –Co
ty robisz?
-Chowam się – odparł myśląc, że zasada jeśli ty kogoś nie
widzisz, to on ciebie nie widzi, zadziała.
-To tak nie działa – powiedziałem.
-Co nie działa?
-Myślałeś, że jeśli ty nie zobaczysz Ebisu to on nie zobaczy
ciebie – wyjaśniłem mu. – To tak nie zadziała.
-Jeśli chcesz zostać silnym shinobi musisz trenować.
-Ale ja chce trenować z Naruto.
-Ale ja cię niczego nie nauczę, jestem kiepskim uczniem, a
co dopiero nauczycielem. A zmierzyć możemy się zawsze.
-No dobra – powiedział smutno, położyłem mu rękę na głowie,
a gdy podniósł głowę spojrzałem w oczy.
-Na pewno przerośniesz dziadka – na moje słowa od razu się
uśmiechnął.
Zostawiłem Konohamaru i Ebisu samych. Ruszyłem do domu.
Nagato mówił, że będą chcieli dzisiaj wieczorem przenieść się do nowego domu,
wiec im pomogę. Pewnie nie mają dużo rzeczy, więc szybko pójdzie i jeszcze
dzisiaj jeszcze poćwiczę, coś. Dotarłem
do domu bez żadnych przeszkód.
-Cześć – powiedziałem do Nagato, który był w salonie. Obok
sofy były dwa pudła.
-Cześć Naruto.
-Przeprowadzacie się?
-Tak, kupiliśmy mały dom, dwie ulice dalej.
-Pomogę wam z tym pudłami – powiedziałem łapiąc za jedno
pudło.
-Poczekaj, Konan jeszcze pakuje jedno pudło – jak na
zawołanie, z sypialni wyszła Konan, w rękach miała małe pudło.
-Możemy iść – powiedziała. – Cześć Naruto – dodała widząc
mnie.
Wzięliśmy po jednym pudle i opuściliśmy mój dom. Do ich nowego
domu doszliśmy w jakieś pięć minut. Był bliżej centrum niż mój, a tylko o dwie
przecznice, więc od siebie mamy blisko. Był to zwykły jednorodzinny dom. Od
frontu miał mały ogródek, a z tyłu był pewnie większy. Ciemnozielone ściany z
ciemnymi deskami, które robiły za ozdobę. Kilka okien i drewniane drzwi.
Konan weszła pierwsze, potem Nagato i ja. Przeszliśmy przez
mały hol, i weszliśmy prawdopodobnie do salonu. Oprócz ścian i jakiejś sofy to
nie było tu nic. Postawiliśmy pudła, a ja zacząłem zwiedzać. Dwie sypialnie,
jedna łazienka, kuchnia i jakiś składzik. Jedynie kuchnia i łazienka, były
trochę przyszykowane, a w jednej sypialni leżał materac na ziemi, no i ściany
były pomalowane co było na plus. Wszędzie były ciepłe kolory, które nie raziły
w oczy, w żaden sposób.
-Musicie jeszcze umeblować – powiedziałem wracając do nich.
-Zaraz powinni być z meblami – odparła Konan.
-Od razu umeblują, czy tylko przyniosą.
-W ofercie był darmowy montaż – powiedział Nagato. – Siadaj
– wskazał na kanapę, na której był z centymetr kurzu.
-Postoję – powiedziałem opierając się o parapet. – Wiecie
już jak umeblujecie mieszkanie?
-Tak. Zobaczysz jak dostarczą meble – odparła Konan.
-Zaraz wrócę – powiedziałem kierując się do łazienki.
-Musimy się pośpieszyć – usłyszałem głos Konan, był pełen
smutku. – Wiesz, że mogą go zabić w każdej chwili – zaprzestałem chodu do
łazienki i stanąłem za rogiem.
-Wiem - odparł Nagato. – Mam pewne podejrzenia, kto jest
jinchuuriki – poczułem, ze moje oczu rozszerzyły się w szoku, na czole pojawił
się pot, a Kurama chyba dołączył się do podsłuchiwania w moim ciele. – Musimy
znaleźć Pięcioogoniastego.
-„Pięcioogoniastego, w wiosce jest inny jinchuuriki?”
-„Powinienem wyczuć chakre mojego rodzeństwa, ale nigdy jej
nie poczułem” – odparł Kurama.
-Kto to jest?
-Prawdopodobnie przyjaciółka Naruto, Kisuka.
-Co będzie z Naruto potem?
-Nie wiem, musimy coś wymyśleć, inaczej Yahiko zabije
naszego syna.
-Czemu on taki się stał?
-To wszystko się zaczęło, gdy spotkaliśmy tego Madare
Uchihe.
Po raz kolejny doznałem szoku. Szybko się ogarnąłem, aby nie
poznali, że podsłuchiwałem. Po chwili usłyszeliśmy pukanie. Od razu wzięliśmy
się za umeblowanie domu.
Naprawdę interesująca notka, czekam na nexta. (Nie żebym miał jakieś uwagi bo to nie ja jestem autorem, ale dlaczego Excalibur.) Powodzenia przy kolejnym.
OdpowiedzUsuńGraLord
Ponieważ ostatnio oglądałem SAO II i tak jakoś wyszło.
Usuńinteresujące notki ci zawsze wychodzą. miłych wakacji pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNotka jak zawsze fajna. Nie mogę się doczekać dalszego rozwoju akcji. Szczególnie momentu gdy wyda się jaki Naruto jest silny. I czemu Excalibur!? XD przez ciebie spać nie będę mogła bo będzie mi po głowie ciągle chodzić baka. (dla nie kumatych chodzi mi o Soul Eater)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny
Aimi Naokimi
naszego syna? WTF? Czy tylko ja coś popieprzyłam, czy Naruto jest ich synem? SKOMPLIKOWANE. Ale rozdział jak zawsze dobry :) Naruto wygrał z wilczkami <3 Blondas górą! Hahaha Excalibur (y) Dobrze jest :)
OdpowiedzUsuńTo z synem to nie chodzi o Naruto tylko o jakiegoś innego dzieciaka który urodził się zanim przybyli do Konohy.
UsuńAimi Naokimi
Hej,
OdpowiedzUsuńcoraz ciekawiej się tutaj robi, no teraz yo wilki będą mu pomagały...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńcoraz ciekawiej się tutaj robi, mo yo teraz wilki już będą pomagać Naruto...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia