niedziela, 19 lipca 2015

Ukryta Prawda o Naruto -20.

NIestety, musze was poinformować, że notki będą ukazywac się rzadziej. Mimo, że są wakacje, mam mało czasu na pisanie. Na następną notkę będziecie musieli poczekac minimum tydzień. 
Ukryta Prawda o Naruto -20.
Było już ciemno, niebo było rozświetlane przez Srebrny Glob oraz miliony gwiazd. Na jednej z polan, przy ognisku leżały dwie osoby. Jeden starszy, jonin i członek Anbu wioski Ukrytej w Liściach, Yamato oraz jego podopieczny, genin, który ukrywa swoją prawdziwą twarz przed wszystkimi w wiosce, Naruto Uzumaki.
Blondyn patrzył się w gwiazdy, ręce miał podłożone pod głowę, a prawa noga była założona na drugiej. Jego sensei, leżał na boku, plecami do ogniska, które ich dzieliło.  Między nimi panowała cisza, każdy był pogrążony w swoich myślach. Starszy myślał o misji i czy jego podopieczny da sobie radę. Natomiast młody Jinchuuriki myślał o jego rodzicach, chciałby wiedzieć, jakby wyglądało jego życie, gdyby żyli. W końcu zmorzył ich sen, po długiej podróży.
Rankiem obudzili się prawie jednocześnie. Zjedli śniadanie, sprawdzili sprzęt i ruszyli dalej na poszukiwania. Według mapy od Hokage, mieli dwie godziny do miejsca pobytu uciekiniera.
-Wiadomo cos dokładniej o nim? – spytał nagle Naruto.
-Tak, podobno nie jest szkolony na shinobi, ale potrafi walczyć i używać jakiś jutsu. Bardziej mnie martwi jeśli ma wspólnika.
-Rozumiem. Damy sobie radę.
-Na pewno.
Już więcej nie odzywali się do siebie. Podróż minęła im w całkowitej ciszy. Po dwóch godzinach dotarli na miejsce. Była to jaskinia, stanęli przy wejściu po bokach, aby nikt ich nie zobaczył. Ze środka wydobywały się różne dźwięki, jakaś rozmowa, dźwięk uderzania o siebie metalu, śmiech. W pewnym momencie wszystko ucichło.
Yamato dał znak blondynowi, że wchodzą do środka. Naruto od razu wyciągnął kunaia. Yamato zaczął liczyć na palcach, gdy skończył wskoczyli do środka.
-Kogoś szukacie? – usłyszeli za plecami. Odruchowo się odwrócili i odskoczyli do tyłu, przyjmując pozycje obronne.
Przed wejściem stały dwie osoby, mężczyzna i kobieta. Mężczyzna miał brązowe włosy do szyi oraz granatowe oczy. Ubrany na ciemno, na szyi miał zawiązaną opaskę wioski z przekreślonym znakiem. Kobieta miała długie jasne włosy oraz zielone oczy. Ubrana podobnie co do poprzedniego, na szyi również miała przekreślony ochraniacz na czoło.
-Chyba nas – powiedziała kobieta.
-Jesteście zatrzymani z rozkazu Piątej Hokage! – krzyknął Yamato, w odpowiedzi dostał głośny śmiech.
-Jeśli stąd wyjdziecie to pogadamy – powiedziała kobieta, a mężczyzna złożył jakieś pieczęcie.
Teraz zobaczyli, że na stropie nad wyjściem były wybuchowe notki, które się aktywowały. Oczy Uzumakiego się rozszerzyły podobnie jak jego senseia. Yamato szybko złożył pieczęcie i przyłożył dłoń do podłoża, wtedy nastąpił wybuch.

Pierwszy zaczął otwierać powieki Yamato. Spóźnił się o sekundę z drewnianą kopułą. Kiedy się otrząsnął, zaczął się podnosić. Nie widział nic oprócz ciemności. Sięgnął do kieszeni, gdzie miał zapałki. Odpalił jedną i oświetlił sobie okolicę o średnicy jednego metra.
-Naruto – powiedział ledwo. – Naruto!
Mężczyzna zaczął się bać o swojego podopiecznego. W końcu zobaczył jego bluzę, była przysypana gruzami, od razu tam podbiegł i jedną ręką zaczął oddalać gruz, w drugiej trzymał zapaloną zapałkę. Gdy się dokopał zobaczył, że to sama bluza. Jego twarz zbladła, była widoczna w ciemności, bez zapałek.
-Naruto! – krzyknął głośno.
-Sensei! – usłyszał krzyk z głębin jaskini.
Yamato od razu się zerwał, zapalił zapałkę i zaczął iść w kierunku głosu. Ciągle nawołując ucznia.
-Gdzie jesteś?
-Tutaj.
W końcu się znaleźli, Yamato odetchnął z ulgą. Chciał zobaczyć stan blondyna, ale słabe światło uniemożliwiało to.
-Masz zapałki? – spytał Uzumaki.
-Jest jeszcze jedna.
-Gdzieś tu chyba czułem świecę, gdy szukałem jakiegoś wyjścia.
Od razu wzięli się za szukanie. Było tak jak mówił Naruto, Yamato znalazł świecę, która od razu zapalił. Od razu zrobiło się jaśniej, mogli się dokładnie rozejrzeć. Była to jakaś jaskinia z okrągłym sufitem na wysokości jakiś pięciu metrów. Była tu sofa, łóżko, stół, była to ewidentnie jakaś kryjówka. Nagle Naruto podszedł do ściany i zaczął ją macać.
-Co robisz Naruto?
-Szukam wyjścia, musieli jakoś stad wyjść.
-Eksplozja pewnie zawaliła wszystkie wyjścia.
-Wiec co zrobimy? – chłopak odwrócił się w stronę senseia.
-Musimy odkopać wyjście.
-Jak?
-Użyję mojego Mokutona.
Przeszli do miejsca, w którym obudził się Yamato. Sensei Uzumakiego podszedł do gruzów i zaczął je uważnie oglądać. W końcu po paru minutach przyłożył dłoń do głazu, a drugą dłonią złożył jakąś pieczęć. Naruto stał z tyłu.
-„Może je skopiuje” – stwierdził sobie w myślach, od razu aktywował Sharingana.
Dłoń przyłożona do głazu zmieniła się w drewno. Niebieskooki widział jak wbija się między gruzami, a po paru minutach zaczęło się rozrastać, rozpychając jednocześnie gruzy. Naruto widząc przebijające się światło, dezaktywował doujutsu.
-Proszę, mamy wyjście – powiedział zadowolony Yamato i ruszył pierwszy, a za nim Naruto.
Stanęli przed zrobionym przejściem. Naruto od razu zaczął się rozciągać, natomiast Yamato oglądał chłopaka, czy niema żadnych ran. Oprócz różnych otarć i siniaków nic nie zobaczył.
-Co teraz? – spytał Naruto.
-Nie wiem – odparł Yamato. – Mamy co najmniej kilkanaście godzin do tyłu.
-Może nie – powiedział poważnie Naruto. – Sensei masz mapę okolicy.
-Jeśli da rade coś z niej odczytać to tak.
Członek Anbu wyciągnął jakiś zwój, rozłożył go na sporym kamieniu i dał podejść blondynowi, który od razu zaczął szukać siebie na mapie.
-My jesteśmy tutaj. Za nim weszliśmy do jaskini słyszałem brzdęk monet, co oznaczało, że zrobili jakiś napad.  Kiedy nas zaszli nie widziałem u nich żadnego plecaka czy zwoju, gdzie mogli zapieczętować kasę, więc musieli zostawić gdzieś worki z pieniędzmi. Najpewniej gdzieś przy wejścia, abyśmy nie widzieli. Jeśli liczyć na to, że nie potrafią pieczętować czegoś w zwojach, to udadzą się do najbliższej wioski. Najbliższa wioska jest w Kraju Fal, ewentualnie udadzą się do ruin Wioski… - zatrzymał się na chwilę, aby móc przeczytać zamazaną nazwę wioski. – Nie mogę rozczytać
-Wioski Wiru. Była to osada shinobi z klanu Uzumaki, pewnie twoi krewni, została zniszczona podczas wojny, a wszystkich z twojego klanu wymordowano, przeżyły tylko nieliczne osoby. Poza tym masz, dobrą dedukcja, ale co jeśli jednak potrafią pieczętować?
-Misja zostanie skończona porażką, a oni uciekną z pieniędzmi.
-Wiec ruszamy do Kraju Fal. Możliwe, że spotkamy drużynę Kakashiego, więc pożyczymy od niego jednego psa ninja.
-A co mu damy do powąchania? Przecież musi złapać trop.
-Znalazłem pół notki wybuchowej, to powinno wystarczyć.
-----Naruto----
Ruszyliśmy biegiem w kierunku Kraju Fal. Skakaliśmy po konarach drzew, aby dotrzeć tam jak najszybciej. Po dwóch godzinach musieliśmy zrobić odpoczynek. Ich zasadzka była niebezpieczna, ale na szczęście nikt nie ucierpiał.

W końcu byliśmy blisko granicy Kraju Ognia.  Z każdym krokiem była coraz gęstsza mgła, w której nie było trudno się zgubić. Na szczęście dzięki Sharinganowi dobrze widziałem mojego senseia i coś co mnie niepokoiło. Mianowicie w tej mgle była chakra. Wyłączyłem Sharingana, gdy mgła zaczęła się przerzedzać.
-Ta mgła była jakaś dziwna – powiedziałem do senseia, gdy się zatrzymaliśmy.
-Muszę się z tobą zgodzić. To było jutsu polegające na tworzeniu mgły, co oznacza, że ktoś tu walczył.
-Sensei, tam jest Team 7! – krzyknąłem widząc moich przyjaciół pod drzewem.
-Chodź, sprawdzimy co się stało.
-Sasuke! Kisuka! – krzyknąłem, gdy byliśmy blisko nich.
Podnieśli głowy i spojrzeli na mnie. Ich twarze wyrażały zmęczenie i przerażenie. Sakura spojrzała na mnie, jakby chciała mnie zabić. Kakashi natomiast spojrzał na Yamato, z boku siedział jakiś staruszek.
-Naruto? – spytali jednocześnie. – Co ty tu robisz?
-Małe komplikacje podczas misji.
-My mamy podobnie. Zaatakował nas jakiś gościu z wielkim mieczem, potem pojawił się jakiś inny gościu, który zabił tego pierwszego i zabrał jego ciało – wyjaśnił Sasuke.
-To on zrobił tą dziwną mgłę?
-Tak – odparł Kakashi. – Był to Momochi Zabuza.
-Macie szczęście, że żyjecie – powiedział Yamato.
-A wy?
-Wpadliśmy zasadzkę i tropimy dwójkę bandytów.
-Kakashi potrzebujemy jednego z twoich psów – poprosił sensei.
-Będziecie musieli poczekać, moje psy walczyły razem z nami i muszą odpocząć.
-To może na razie pomożemy w ich misji? – spytałem senseia.
-Jeśli tylko chcą – odparł Yamato.
-Cóż Zabuza to niebezpieczny przeciwnik, wiec przyda się dodatkowa pomoc – powiedział Kakashi.
-Może rozbijemy tutaj obóz – zaproponował staruszek.
-Tak, przyda nam się odpoczynek. Tak w ogóle to jest Tazuna, mamy go eskortować do Kraju Fal oraz ochraniać go do ukończenia budowy mostu.
-Dobrze się składa, bo podejrzewamy, że nasze cele przebywają w Wiosce Fal.
-Sasuke, Sakura, przynieś drzewo, my rozbijemy namioty.
-Sensei – zacząłem niepewnie.
-Tak Naruto?
-Jak my będziemy spać? Kazałeś mi nie brać  namiotu.
-Zaraz zobaczysz – odparł tajemniczo. Wyszedł na środek polanki, złożył jakieś pieczęcie i dotknął dłońmi ziemi. Nagle spod ziemi zaczęły wyrastać belki drewna, które formowały domek.  Dosłownie kopara mi opadła, zresztą drużynie 7 i temu staruszkowi też. Jedynie Kakashi nie był tym zaskoczony.
-Dlatego Naruto nie kazałem ci brać namiotu – powiedział zadowolony ze swojego wyczynu.
-A są tam jakieś łóżka?
-Łóżka mogę zrobić, ale materacy już nie.
-Rozdzielimy warty i możemy iść spać.
Rano około 10 ruszyliśmy w dalszą podróż. Szliśmy wolnym tempem, nie to co wcześniej pędziliśmy na złamanie karku. Mogłem w, końcu zregenerować do końca chakrę, która zużyłem w nocy na małym treningu. Podróżowaliśmy w luźnym szyku. Sakura, Sasuke i Kisuka szli z przodu, o czymś rozmawiając, za nimi szedłem ja, potem szli nasi mistrzowie i Tazuna.
-„Nuuuudzi mi się” – zawyłem w myślach, licząc, ze Kurama zacznie rozmowę, ale zamiast odpowiedzi dostałem tylko odgłos chrapania.
-Ej Naruto! – krzyknął mi ktoś do ucha, aż odskoczyłem.
-Nie krzycz mi do ucha! – odkrzyknąłem Sasuke, który szedł obok mnie.
-W końcu się obudziłeś.
-Co chcesz?
-Jak wyglądają twoje treningi z senseiem?
-Przede wszystkim walczymy oraz ćwiczę kontrole chakry.
-Po co to?
-Co, po co?
-No ta kontrola chakry.
-Kakashi, nie uczyłeś ich jeszcze kontroli chakry? – usłyszeliśmy pytanie z ust mojego senseia.
 -Miałem ich właśnie tego uczyć, gdy Hokage dała nam tą misję. Gdy dotrzemy do domu Tazuny, zajmę się ich treningiem.
-O co chodzi z tą kontrolą chakry? – spytał cały Team 7.
-Naruto wyjaśnisz im? – spytał Yamato, na co skinąłem głową.
-Kontrola chakry polega na takim jej wykorzystaniu, aby na przykład chodzić po drzewach bez użycia rąk, albo chodzeniu po wodzie. Dzięki temu zużywamy mniej chakry do tworzenia technik – ich miny były bezcenne.
Na pewno myśleli jakim cudem najgorszy uczeń Akademii przekazuje im tą wiedzę.
-Lepiej im to zademonstruj.
Podszedłem do drzewa, skupiłem trochę chakry i zacząłem wchodzić na drzewo, gdy wszedłem na sam czubek zeskoczyłem, robiąc kilka salt i gładko lądując przed nimi.
-Zdolny dzieciak – powiedział Tazuna. – Na pewno pochodzi z uzdolnionej rodziny.
-Naruto jest sierotą, nikt, nawet Hokage nie wie kto jest jego rodzicami – odparł mój sensei.
-Jak to?
-Niestety to jest tajne – odparł szeptem, aby nikt nie usłyszał, ale ja i tak to słyszałem.
-A jak brzmi jego nazwisko?
-Uzumaki – odparłem zamiast mojego senseia.
-Uzumaki? – powtórzył drapiąc się po brodzie. –Coś mi mówi to nazwisko.
-Zapewne wioska Wiru – powiedział Kakashi. – Pamiętam, że klan z tym nazwiskiem w niej rządził.
-No tak. Wioska Wiru. Mieszkali tam niezwykle dobrzy ludzie, ale niestety przypłacili tą dobroć życiem. Mieli bardzo dobre umiejętności w pieczętowaniu. Ten chłopak też potrafi wykorzystywać pieczęcie?
-Nie. Ale kto wie, może kiedyś.
-Ten chłopak oprócz kontroli chakry coś potrafi.
-Niech Pan spyta go.
-Kakashi-sensei może na to odpowiedzieć – powiedziałem do nich. – Widział jak trenowałem w nocy.
-Skąd wiesz? – spytał zdziwiony.
-Mam swoje sposoby.
-Strasznie tajemniczy chłopak – powiedział na koniec rozmowy Tazuna.
Dalej rozmowa zeszła na inne tematy. Głównie o Kraju Fal. Kiedy byliśmy już w domu Tazuny, przywitała nas jego córka, jej mąż i wnuk. Dostaliśmy kolację i poszliśmy spać.
Następnego dnia Team 7 wziął się za trening, Yamato pisał wiadomość do Hokage, a ja poszedłem na miasto rozejrzeć się. Może zdarzy się cud i znajdę naszych rabusiów.  Gdy szedłem przez te miasto żal ściskał mi serce. Brud, bieda, głód, chuligaństwo, inaczej nie dało się opisać tej sytuacji, a za sprawą tego wszystkiego był niejaki Gato, który podobno mieszka na skraju Miasta.
Postanowiłem złożyć mu wizytę. Udałem się do jego,  jak się okazała wili, której nie powstydził by się Lord Feudalny Kraju Ognia, czy innego Kraju. Ogrodzenie miało wysokość dobrych 3 metrów, kamery, strażnicy, drut kolczasty, a z za ogrodzenia dało się słychać psy, i raczej nie były to małe pieski.
Zrobiłem kilka większych oddechów i zacząłem się wkradać po ogrodzeniu, gdy byłem na wysokości kamer, poczekałem, aż się odwróci w drugą stronę i przeskoczyłem na drzewo, które rosło w ogrodzenie. Teraz mogłem łatwo obserwować strażników. Było ich z dwudziestu, kilku miało katany. Mogłem mieć ciężki orzech do zgryzienia.




5 komentarzy:

  1. notki ci zawsze wychodzą super, zauważyłem że ta notka jest dłuższa niż inne, albo mi się wydaje. No nic udanych wakacji życzę i dużo weny. Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. zajebista notka jak zawsze, czekam na next. :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na następną nocie z niecierpliwością! Pisarza genialne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wspaniale, Naruto powoli ujawnia swoje zdolności... i ta walka drużyny Kakashiego z Zabuza...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    pięknie, Naruto powoli ujawnia swoje zdolności, i tak drużyna Kakashiego wslczyła z Zabuza...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń