NIestety, musze was poinformować, że notki będą ukazywac się rzadziej. Mimo, że są wakacje, mam mało czasu na pisanie. Na następną notkę będziecie musieli poczekac minimum tydzień.
Ukryta Prawda o
Naruto -20.
Było już ciemno, niebo było rozświetlane przez Srebrny Glob
oraz miliony gwiazd. Na jednej z polan, przy ognisku leżały dwie osoby. Jeden
starszy, jonin i członek Anbu wioski Ukrytej w Liściach, Yamato oraz jego
podopieczny, genin, który ukrywa swoją prawdziwą twarz przed wszystkimi w
wiosce, Naruto Uzumaki.
Blondyn patrzył się w gwiazdy, ręce miał podłożone pod
głowę, a prawa noga była założona na drugiej. Jego sensei, leżał na boku,
plecami do ogniska, które ich dzieliło. Między nimi panowała cisza, każdy był
pogrążony w swoich myślach. Starszy myślał o misji i czy jego podopieczny da
sobie radę. Natomiast młody Jinchuuriki myślał o jego rodzicach, chciałby
wiedzieć, jakby wyglądało jego życie, gdyby żyli. W końcu zmorzył ich sen, po
długiej podróży.
Rankiem obudzili się prawie jednocześnie. Zjedli śniadanie,
sprawdzili sprzęt i ruszyli dalej na poszukiwania. Według mapy od Hokage, mieli
dwie godziny do miejsca pobytu uciekiniera.
-Wiadomo cos dokładniej o nim? – spytał nagle Naruto.
-Tak, podobno nie jest szkolony na shinobi, ale potrafi
walczyć i używać jakiś jutsu. Bardziej mnie martwi jeśli ma wspólnika.
-Rozumiem. Damy sobie radę.
-Na pewno.
Już więcej nie odzywali się do siebie. Podróż minęła im w
całkowitej ciszy. Po dwóch godzinach dotarli na miejsce. Była to jaskinia,
stanęli przy wejściu po bokach, aby nikt ich nie zobaczył. Ze środka wydobywały
się różne dźwięki, jakaś rozmowa, dźwięk uderzania o siebie metalu, śmiech. W
pewnym momencie wszystko ucichło.
Yamato dał znak blondynowi, że wchodzą do środka. Naruto od
razu wyciągnął kunaia. Yamato zaczął liczyć na palcach, gdy skończył wskoczyli
do środka.
-Kogoś szukacie? – usłyszeli za plecami. Odruchowo się
odwrócili i odskoczyli do tyłu, przyjmując pozycje obronne.
Przed wejściem stały dwie osoby, mężczyzna i kobieta.
Mężczyzna miał brązowe włosy do szyi oraz granatowe oczy. Ubrany na ciemno, na
szyi miał zawiązaną opaskę wioski z przekreślonym znakiem. Kobieta miała długie
jasne włosy oraz zielone oczy. Ubrana podobnie co do poprzedniego, na szyi
również miała przekreślony ochraniacz na czoło.
-Chyba nas – powiedziała kobieta.
-Jesteście zatrzymani z rozkazu Piątej Hokage! – krzyknął
Yamato, w odpowiedzi dostał głośny śmiech.
-Jeśli stąd wyjdziecie to pogadamy – powiedziała kobieta, a
mężczyzna złożył jakieś pieczęcie.
Teraz zobaczyli, że na stropie nad wyjściem były wybuchowe
notki, które się aktywowały. Oczy Uzumakiego się rozszerzyły podobnie jak jego
senseia. Yamato szybko złożył pieczęcie i przyłożył dłoń do podłoża, wtedy
nastąpił wybuch.
Pierwszy zaczął otwierać powieki Yamato. Spóźnił się o
sekundę z drewnianą kopułą. Kiedy się otrząsnął, zaczął się podnosić. Nie
widział nic oprócz ciemności. Sięgnął do kieszeni, gdzie miał zapałki. Odpalił
jedną i oświetlił sobie okolicę o średnicy jednego metra.
-Naruto – powiedział ledwo. – Naruto!
Mężczyzna zaczął się bać o swojego podopiecznego. W końcu
zobaczył jego bluzę, była przysypana gruzami, od razu tam podbiegł i jedną ręką
zaczął oddalać gruz, w drugiej trzymał zapaloną zapałkę. Gdy się dokopał
zobaczył, że to sama bluza. Jego twarz zbladła, była widoczna w ciemności, bez
zapałek.
-Naruto! – krzyknął głośno.
-Sensei! – usłyszał krzyk z głębin jaskini.
Yamato od razu się zerwał, zapalił zapałkę i zaczął iść w
kierunku głosu. Ciągle nawołując ucznia.
-Gdzie jesteś?
-Tutaj.
W końcu się znaleźli, Yamato odetchnął z ulgą. Chciał
zobaczyć stan blondyna, ale słabe światło uniemożliwiało to.
-Masz zapałki? – spytał Uzumaki.
-Jest jeszcze jedna.
-Gdzieś tu chyba czułem świecę, gdy szukałem jakiegoś
wyjścia.
Od razu wzięli się za szukanie. Było tak jak mówił Naruto,
Yamato znalazł świecę, która od razu zapalił. Od razu zrobiło się jaśniej,
mogli się dokładnie rozejrzeć. Była to jakaś jaskinia z okrągłym sufitem na
wysokości jakiś pięciu metrów. Była tu sofa, łóżko, stół, była to ewidentnie
jakaś kryjówka. Nagle Naruto podszedł do ściany i zaczął ją macać.
-Co robisz Naruto?
-Szukam wyjścia, musieli jakoś stad wyjść.
-Eksplozja pewnie zawaliła wszystkie wyjścia.
-Wiec co zrobimy? – chłopak odwrócił się w stronę senseia.
-Musimy odkopać wyjście.
-Jak?
-Użyję mojego Mokutona.
Przeszli do miejsca, w którym obudził się Yamato. Sensei
Uzumakiego podszedł do gruzów i zaczął je uważnie oglądać. W końcu po paru
minutach przyłożył dłoń do głazu, a drugą dłonią złożył jakąś pieczęć. Naruto
stał z tyłu.
-„Może je skopiuje” – stwierdził sobie w myślach, od razu
aktywował Sharingana.
Dłoń przyłożona do głazu zmieniła się w drewno. Niebieskooki
widział jak wbija się między gruzami, a po paru minutach zaczęło się rozrastać,
rozpychając jednocześnie gruzy. Naruto widząc przebijające się światło,
dezaktywował doujutsu.
-Proszę, mamy wyjście – powiedział zadowolony Yamato i
ruszył pierwszy, a za nim Naruto.
Stanęli przed zrobionym przejściem. Naruto od razu zaczął
się rozciągać, natomiast Yamato oglądał chłopaka, czy niema żadnych ran. Oprócz
różnych otarć i siniaków nic nie zobaczył.
-Co teraz? – spytał Naruto.
-Nie wiem – odparł Yamato. – Mamy co najmniej kilkanaście
godzin do tyłu.
-Może nie – powiedział poważnie Naruto. – Sensei masz mapę
okolicy.
-Jeśli da rade coś z niej odczytać to tak.
Członek Anbu wyciągnął jakiś zwój, rozłożył go na sporym
kamieniu i dał podejść blondynowi, który od razu zaczął szukać siebie na mapie.
-My jesteśmy tutaj. Za nim weszliśmy do jaskini słyszałem
brzdęk monet, co oznaczało, że zrobili jakiś napad. Kiedy nas zaszli nie widziałem u nich żadnego
plecaka czy zwoju, gdzie mogli zapieczętować kasę, więc musieli zostawić gdzieś
worki z pieniędzmi. Najpewniej gdzieś przy wejścia, abyśmy nie widzieli. Jeśli
liczyć na to, że nie potrafią pieczętować czegoś w zwojach, to udadzą się do
najbliższej wioski. Najbliższa wioska jest w Kraju Fal, ewentualnie udadzą się
do ruin Wioski… - zatrzymał się na chwilę, aby móc przeczytać zamazaną nazwę
wioski. – Nie mogę rozczytać
-Wioski Wiru. Była to osada shinobi z klanu Uzumaki, pewnie
twoi krewni, została zniszczona podczas wojny, a wszystkich z twojego klanu
wymordowano, przeżyły tylko nieliczne osoby. Poza tym masz, dobrą dedukcja, ale
co jeśli jednak potrafią pieczętować?
-Misja zostanie skończona porażką, a oni uciekną z
pieniędzmi.
-Wiec ruszamy do Kraju Fal. Możliwe, że spotkamy drużynę
Kakashiego, więc pożyczymy od niego jednego psa ninja.
-A co mu damy do powąchania? Przecież musi złapać trop.
-Znalazłem pół notki wybuchowej, to powinno wystarczyć.
-----Naruto----
Ruszyliśmy biegiem w kierunku Kraju Fal. Skakaliśmy po
konarach drzew, aby dotrzeć tam jak najszybciej. Po dwóch godzinach musieliśmy
zrobić odpoczynek. Ich zasadzka była niebezpieczna, ale na szczęście nikt nie
ucierpiał.
W końcu byliśmy blisko granicy Kraju Ognia. Z każdym krokiem była coraz gęstsza mgła, w
której nie było trudno się zgubić. Na szczęście dzięki Sharinganowi dobrze
widziałem mojego senseia i coś co mnie niepokoiło. Mianowicie w tej mgle była
chakra. Wyłączyłem Sharingana, gdy mgła zaczęła się przerzedzać.
-Ta mgła była jakaś dziwna – powiedziałem do senseia, gdy
się zatrzymaliśmy.
-Muszę się z tobą zgodzić. To było jutsu polegające na tworzeniu
mgły, co oznacza, że ktoś tu walczył.
-Sensei, tam jest Team 7! – krzyknąłem widząc moich
przyjaciół pod drzewem.
-Chodź, sprawdzimy co się stało.
-Sasuke! Kisuka! – krzyknąłem, gdy byliśmy blisko nich.
Podnieśli głowy i spojrzeli na mnie. Ich twarze wyrażały
zmęczenie i przerażenie. Sakura spojrzała na mnie, jakby chciała mnie zabić.
Kakashi natomiast spojrzał na Yamato, z boku siedział jakiś staruszek.
-Naruto? – spytali jednocześnie. – Co ty tu robisz?
-Małe komplikacje podczas misji.
-My mamy podobnie. Zaatakował nas jakiś gościu z wielkim
mieczem, potem pojawił się jakiś inny gościu, który zabił tego pierwszego i
zabrał jego ciało – wyjaśnił Sasuke.
-To on zrobił tą dziwną mgłę?
-Tak – odparł Kakashi. – Był to Momochi Zabuza.
-Macie szczęście, że żyjecie – powiedział Yamato.
-A wy?
-Wpadliśmy zasadzkę i tropimy dwójkę bandytów.
-Kakashi potrzebujemy jednego z twoich psów – poprosił
sensei.
-Będziecie musieli poczekać, moje psy walczyły razem z nami
i muszą odpocząć.
-To może na razie pomożemy w ich misji? – spytałem senseia.
-Jeśli tylko chcą – odparł Yamato.
-Cóż Zabuza to niebezpieczny przeciwnik, wiec przyda się
dodatkowa pomoc – powiedział Kakashi.
-Może rozbijemy tutaj obóz – zaproponował staruszek.
-Tak, przyda nam się odpoczynek. Tak w ogóle to jest Tazuna,
mamy go eskortować do Kraju Fal oraz ochraniać go do ukończenia budowy mostu.
-Dobrze się składa, bo podejrzewamy, że nasze cele
przebywają w Wiosce Fal.
-Sasuke, Sakura, przynieś drzewo, my rozbijemy namioty.
-Sensei – zacząłem niepewnie.
-Tak Naruto?
-Jak my będziemy spać? Kazałeś mi nie brać namiotu.
-Zaraz zobaczysz – odparł tajemniczo. Wyszedł na środek
polanki, złożył jakieś pieczęcie i dotknął dłońmi ziemi. Nagle spod ziemi
zaczęły wyrastać belki drewna, które formowały domek. Dosłownie kopara mi opadła, zresztą drużynie
7 i temu staruszkowi też. Jedynie Kakashi nie był tym zaskoczony.
-Dlatego Naruto nie kazałem ci brać namiotu – powiedział zadowolony
ze swojego wyczynu.
-A są tam jakieś łóżka?
-Łóżka mogę zrobić, ale materacy już nie.
-Rozdzielimy warty i możemy iść spać.
Rano około 10 ruszyliśmy w dalszą podróż. Szliśmy wolnym
tempem, nie to co wcześniej pędziliśmy na złamanie karku. Mogłem w, końcu zregenerować
do końca chakrę, która zużyłem w nocy na małym treningu. Podróżowaliśmy w
luźnym szyku. Sakura, Sasuke i Kisuka szli z przodu, o czymś rozmawiając, za
nimi szedłem ja, potem szli nasi mistrzowie i Tazuna.
-„Nuuuudzi mi się” – zawyłem w myślach, licząc, ze Kurama
zacznie rozmowę, ale zamiast odpowiedzi dostałem tylko odgłos chrapania.
-Ej Naruto! – krzyknął mi ktoś do ucha, aż odskoczyłem.
-Nie krzycz mi do ucha! – odkrzyknąłem Sasuke, który szedł
obok mnie.
-W końcu się obudziłeś.
-Co chcesz?
-Jak wyglądają twoje treningi z senseiem?
-Przede wszystkim walczymy oraz ćwiczę kontrole chakry.
-Po co to?
-Co, po co?
-No ta kontrola chakry.
-Kakashi, nie uczyłeś ich jeszcze kontroli chakry? –
usłyszeliśmy pytanie z ust mojego senseia.
-Miałem ich właśnie
tego uczyć, gdy Hokage dała nam tą misję. Gdy dotrzemy do domu Tazuny, zajmę się
ich treningiem.
-O co chodzi z tą kontrolą chakry? – spytał cały Team 7.
-Naruto wyjaśnisz im? – spytał Yamato, na co skinąłem głową.
-Kontrola chakry polega na takim jej wykorzystaniu, aby na
przykład chodzić po drzewach bez użycia rąk, albo chodzeniu po wodzie. Dzięki
temu zużywamy mniej chakry do tworzenia technik – ich miny były bezcenne.
Na pewno myśleli jakim cudem najgorszy uczeń Akademii
przekazuje im tą wiedzę.
-Lepiej im to zademonstruj.
Podszedłem do drzewa, skupiłem trochę chakry i zacząłem
wchodzić na drzewo, gdy wszedłem na sam czubek zeskoczyłem, robiąc kilka salt i
gładko lądując przed nimi.
-Zdolny dzieciak – powiedział Tazuna. – Na pewno pochodzi z
uzdolnionej rodziny.
-Naruto jest sierotą, nikt, nawet Hokage nie wie kto jest
jego rodzicami – odparł mój sensei.
-Jak to?
-Niestety to jest tajne – odparł szeptem, aby nikt nie
usłyszał, ale ja i tak to słyszałem.
-A jak brzmi jego nazwisko?
-Uzumaki – odparłem zamiast mojego senseia.
-Uzumaki? – powtórzył drapiąc się po brodzie. –Coś mi mówi
to nazwisko.
-Zapewne wioska Wiru – powiedział Kakashi. – Pamiętam, że
klan z tym nazwiskiem w niej rządził.
-No tak. Wioska Wiru. Mieszkali tam niezwykle dobrzy ludzie,
ale niestety przypłacili tą dobroć życiem. Mieli bardzo dobre umiejętności w
pieczętowaniu. Ten chłopak też potrafi wykorzystywać pieczęcie?
-Nie. Ale kto wie, może kiedyś.
-Ten chłopak oprócz kontroli chakry coś potrafi.
-Niech Pan spyta go.
-Kakashi-sensei może na to odpowiedzieć – powiedziałem do
nich. – Widział jak trenowałem w nocy.
-Skąd wiesz? – spytał zdziwiony.
-Mam swoje sposoby.
-Strasznie tajemniczy chłopak – powiedział na koniec rozmowy
Tazuna.
Dalej rozmowa zeszła na inne tematy. Głównie o Kraju Fal.
Kiedy byliśmy już w domu Tazuny, przywitała nas jego córka, jej mąż i wnuk.
Dostaliśmy kolację i poszliśmy spać.
Następnego dnia Team 7 wziął się za trening, Yamato pisał wiadomość
do Hokage, a ja poszedłem na miasto rozejrzeć się. Może zdarzy się cud i znajdę
naszych rabusiów. Gdy szedłem przez te
miasto żal ściskał mi serce. Brud, bieda, głód, chuligaństwo, inaczej nie dało
się opisać tej sytuacji, a za sprawą tego wszystkiego był niejaki Gato, który
podobno mieszka na skraju Miasta.
Postanowiłem złożyć mu wizytę. Udałem się do jego, jak się okazała wili, której nie powstydził by
się Lord Feudalny Kraju Ognia, czy innego Kraju. Ogrodzenie miało wysokość
dobrych 3 metrów, kamery, strażnicy, drut kolczasty, a z za ogrodzenia dało się
słychać psy, i raczej nie były to małe pieski.
Zrobiłem kilka większych oddechów i zacząłem się wkradać po
ogrodzeniu, gdy byłem na wysokości kamer, poczekałem, aż się odwróci w drugą
stronę i przeskoczyłem na drzewo, które rosło w ogrodzenie. Teraz mogłem łatwo obserwować
strażników. Było ich z dwudziestu, kilku miało katany. Mogłem mieć ciężki
orzech do zgryzienia.
notki ci zawsze wychodzą super, zauważyłem że ta notka jest dłuższa niż inne, albo mi się wydaje. No nic udanych wakacji życzę i dużo weny. Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńzajebista notka jak zawsze, czekam na next. :))
OdpowiedzUsuńCzekam na następną nocie z niecierpliwością! Pisarza genialne.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Naruto powoli ujawnia swoje zdolności... i ta walka drużyny Kakashiego z Zabuza...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńpięknie, Naruto powoli ujawnia swoje zdolności, i tak drużyna Kakashiego wslczyła z Zabuza...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia