Ukryta Prawda o Naruto -18.
-----Mały przeskok w czasie-----
Ciepły, wiosenny dzień. Wydaję się zwykły, podobny do
innych, ale ten dzień jest jednym z najważniejszych dni uczniów na ostatnim
roku Akademii Ninja. Dzisiaj odbywał się egzamin na Genina. Większość
dzieciaków, pewnie nie mogła spać w nocy z tego podekscytowania, ale zawsze
jest jakiś wyjątek. Tym wyjątkiem jest syn Czwartego Hokage i Kushiny Uzumaki.
Naruto spał jak kamień, kompletnie zapominając jaki jest dziś dzień.
Obudziły go dopiero promienie słońca, które zaczęły wpadać
do jego pokoju, przez niezasłonięte okno.
Czapeczka nocna zsunęła mu się na oczy, a po chwili wylądowała na
poduszce. Chłopak usiadł i dotknął gołymi stopami podłogi. Gdy wstał, podłoga
zatrzeszczała od nacisku. Blondyn ziewnął i zaczął się przeciągać. Podszedł
powoli do okna i je otworzył. Od razu poczuł przyjemny wiaterek, który go
otrzeźwił.
-Wspaniały dzień na zdanie Egzaminu na Genina – powiedział
do siebie.
Po kilku sekundach jego mina zmieniła się, wyglądał jakby
zobaczył duchy swoich rodziców. Dotarło do niego co powiedział. Jego wzrok
szybko się przeniósł na zegarek, była już 9, a egzamin rozpoczynał się o 8.40,
czyli był już spóźniony 20 minut. Od razy się ubrał, chwycił jakieś jabłko i wybiegł z domu.
-Cholera! Jak mogłem zaspać, wczoraj byłem pewny, ze nie
będę mógł spać, przez całą noc. Przepraszam! – krzyknął blondyn, gdy przewrócił
jakiś wózek.
Staruszek raczej nie przyjął przeprosin, bo krzyczał za nim
i machał na niego ręką. Naruto widząc przed sobą tłum ludzi, wskoczył na dach i
zaczął po nich biec. Już widział budynek
Akademii, gdy zderzył się z jakimś shinobi. Odbił się od niego i poleciał na
plecy.
-Przepraszam – powiedział masując sobie głowę. – Nawet na
dachu można się zderzyć z kimś – powiedział do siebie i spojrzał na osobę, z
którą się zderzył.
Był to mężczyzna, miał siwe sterczące włosy, maskę na
twarzy, a opaska ze znakiem Liścia zasłaniała jedno oko. Na sobie miał zwykły strój jonina, jaki noszą
w Konosze. Mężczyzna również upadł, ale odbił się rękoma i stanął na nogach.
-Gdzie się tak śpieszysz?
-Na Egzamin na Genina – powiedział szybko i wstał. –
Przepraszam, ale już jestem spóźniony.
-To biegnij – powiedział bez żadnych uczuć.
Naruto znowu ruszył biegiem, ale tym razem był bardziej
ostrożny. Na szczęście dotarł do Akademii, już bez żadnych niespodzianek.
Wbiegł do środka budynku i biegł przez korytarze, w kierunku Sali, w której
mieli się spotkać.
Wpadł do środka Sali, mało nie wyważając drzwi z zawiasów.
Wszyscy się na niego spojrzeli. W klasie byli uczniowie, wszyscy mieli opaski
na głowach, Tsunade siedziała za
biurkiem, a Iruka stał przed klasą i trzymał jakieś kartki przed oczami.
-Spóźniłem się – stwierdził chłopak.
-Niestety, Naruto. Musisz spróbować za rok – powiedział
Iruka.
-Co? – spyta zaskoczony blondyn.
-Nie przyszedłeś, a egzamin skończył się parę minut temu.
-A nie można…
-Nie, takie są zasady, chyba, że Czcigodna – wskazał na
Hokage, która przyglądała się Uzumakiego, podobnie jak reszta klasy. – Zrobi ci
oddzielny test i pozwoli zostać geninem.
-Poczekaj na korytarzu – powiedziała Tsunade.
Naruto od razu posmutniał, ale posłusznie wyszedł z Sali.
Jego bliżsi przyjaciele patrzyli na to smutni. Chcieli jakoś pomóc, ale mieli
związane ręce w tej sprawie. Gdy drzwi się zamknęły, wrócili do rozdzielania
drużyn. Po parunastu minutach wszyscy zaczęli wychodzić z Sali. Naruto siedział
na parapecie, wpatrzony w podłogę. Sasuke razem z Kisuką podeszli do chłopaka.
-Naruto – zwrócił Sasuke na sobie jego uwagę.
-Co? – burknął cicho.
-Nie martw się będzie dobrze, Hokage coś wymyśli –
powiedziała Kisuka, Naruto uśmiechnął się do niej i zaczął wpatrywać się w
nich.
-Z kim jesteście w drużynie?
-Wyszło tak, że w drużynie jesteśmy razem, trzecim członkiem
jest Sakura – odpowiedział Sasuke.
-Chciałbym być z wami w drużynie – powiedział Naruto.
-Naruto! – krzyknęła Tsunade z końca korytarza.
-Lepiej już idź.
-Na razie! – krzyknął jeszcze blondyn biegnąc do Hokage. –
Wymyśliłaś coś babuniu?
-Nazwij mnie tak jeszcze raz, a nigdy nie zostaniesz
shinobim. A jeśli chodzi o Egzamin, jeśli Jonin, którego wybiorę zechce mieć
jednego Genina to to nim zostaniesz.
-Jak to jednego Genina? Drużyna musi być złożona z czterech
członków.
-Bywają wyjątki. Drużyny z twojego rocznika są pełne, czyli
w jednej drużynie było by pięciu członków. Jeden Jonin może mieć problem z
dopilnowaniem czterech geninów, dlatego i tak któraś drużyna była by złożona z
dwóch członków.
-Rozumiem. Kogo wybrałaś?
-Kapitan Yamato.
-Nie kojarzę.
-Musisz go dopiero poznać.
-Gdzie go spotkam?
-Spokojnie, musze go jeszcze poinformować o tym.
-Co? – spytał załamany.
-A tobie co? – spytała rozśmieszona kobieta.
-Skoro on jeszcze o tym nie wie, to pewnie się nie zgodzi.
-Będziesz musiał go przekonać. Siadaj na kanapie i czekaj –
rozkazała blondynka.
Naruto teraz dopiero zauważył, że są w gabinecie Piątej.
Naruto usiadł na czerwonej kanapie i z nudów zaczął liczyć deski na podłodze.
Gdy już to zrobił jego wzrok padł na portrety poprzednich Kage. Najdłużej
patrzył na swojego ojca, ale w końcu zwrócił uwagę na resztę.
-„Tata, Staruszek, Drugi i Pierwszy Hokage.”
-Coś ty taki zapatrzony w te obrazy?
-„Oglądam sobie ojca, a co?” – odparł sobie w myślach.
- Kiedyś i mój tam zawiśnie.
-Już to słyszałam.
-Długo jeszcze?
-Zaraz powinien przyjść.
-A tak w ogóle, to Hashirama jako jedyny używał Mokutona w
wiosce.
-Nie, ale jako jedyny mógł tworzyć tak silne techniki.
-Kto jeszcze go używał?
-Możliwe, że twój przyszły sensei. Kapitan Yamato może go używać.
A czemu to cię tak ciekawi?
-„Próbuję nauczyć się opanować mojego Mokutona, ale nigdzie
nie ma technik z nim związanych.” Tak jakoś.
W końcu rozległo się pukanie, do środka wszedł mężczyzna
miał krótkie brązowe włosy. Stanął na środku gabinetu i ukłonił się przed
Hokage. Dopiero po chwili zerknął na Naruto, gdy zobaczył blondyna, posłał
Tsunade pytające spojrzenie.
------Naruto-----
-Kapitanie Yamato, to jest Naruto Uzumaki. Drużyny z jego
rocznika są pełne, a został tylko on.
-Mam zostać jego senseiem?
-Tak, o ile się zgodzisz.
-Wątpię, abym był dobrym senseiem.
-Lepszy jest byle jaki sensei, niż siedzenie drugiego roku w
Akademii – powiedziałem.
-Naruto tak? – spytał Yamato.
-Tak.
-Możesz na chwilę wyjść, chcę porozmawiać z Hokage.
Skinąłem głową i wyszedłem z gabinetu. Podszedłem do
otwartego okna i usiadłem na parapecie, moje nogi zwisały sobie po drugiej
stronie okna, a mój wzrok utkwił w chmurach. Siedziałem tak z pięć minut, po
tym czasie drzwi się odchyliły i stanął w nich Yamato.
-Wejdź – od razu zszedłem z okna i ruszyłem do uchylonych
drzwi. Po sekundzie stałem obok Yamato, po środku gabinetu.
-Więc Naruto – zaczęła Tsunade. – Kapitan Yamato zgodził
się…
-Super! – krzyknąłem ze szczęścia.
-Ale… - od razu ucichłem, a w mojej głowie pojawiły się
wątpliwości. – na razie tylko na okres próbny. Możecie iść się poznać. Za
tydzień przyjdźcie o tej porze, Yamto dokona wyboru.
-Tak jest – odpowiedzieliśmy obaj i wyszliśmy z gabinetu.
-Chciałbym poznać twoje umiejętności – powiedział Yamato. –
W papierach pisze, że orłem nie jesteś, ale Hokage mi powiedziała, że ćwiczyłeś
walkę kataną.
-Teraz?
-Jeśli chcesz i masz czas.
-Na trening zawsze mam czas – uśmiechnąłem się.
-Więc chodźmy na jakieś pole treningowe.
Ruszyliśmy w stronę pól treningowych, po drodze
opowiadaliśmy sobie różne rzeczy o sobie, choć raczej to ja więcej mówiłem. Kapitan Yamato był…
dziwny. Jego ruchy były nienaturalne, jak na zwykłego jonina, wokół niego
panowała aura tajemniczości, tak jakby był w Anbu. Pamiętam, że zawsze się czułem
się tak samo przy Kruku.
-Był pan w Anbu? – spytałem nagle, a na jego twarzy pojawił
się szok, co mnie utwierdziło.
-C…co?
-Rusza się pan trochę inaczej niż zwykły jonina, więc musiał
Pan więcej trenować, w dodatku wokół pana jest taka dziwna aura tajemniczości.
W dodatku mało Pan mówi o sobie, czyli jak każdy w Anbu, ukrywa Pan swoją
tożsamość.
-----Narracja trzecio osobowa----
-„Niesamowite” – pomyślał Yamato, patrząc w niebieskie oczy,
w których była pewność siebie. –„To jest ten klasowy błazen? Nawet jonini nie
potrafią rozróżnić kto jest w Anbu, a kto nie.”
-Skoro Pan nic nie odpowiada znaczy to, że trafiłem.
-Jesteś bardzo spostrzegawczy Naruto, ale nikomu o tym nie
mów.
-Dobrze.
-Czemu w twoich papierach nie było napisane, że jesteś tak spostrzegawczy,
inteligencje na pewno też masz dużo.
-Mało kto zna mnie od góry do dołu – powiedział chłopiec
tajemniczo.
-„Nosi maski, tak jak członkowie Anbu, tylko, że Anbu kryją
swoją tożsamość, a Naruto swoje zachowanie. Bardzo ciekawy chłopiec.”
-Jakie jutsu pan potrafi?
-Z natury ziemi i wody.
-A Mokutona potrafi pan używać. Hokage mi to powiedziała.
-Tak. A ty coś potrafisz?
-Cieniste Klony, Przemianę, Podmianę, teraz ćwiczę Cieniste
Klony Shurikenów i trochę z Futona.
-Znowu mnie zaskoczyłeś, w tak młodym wieku panujesz nad
naturą.
-Ale niech zostanie to między nami. Nie chcę, aby ktoś
wiedział.
-Czemu?
-Bo zaczną się wykurzające pytania. Każdy wie, ze ledwo
zdawałem, wiec skąd znam te jutsu.
-Rozumiem, nikomu nie powiem, tak jak ty , że byłem w Anbu.
-Zgoda.
Resztę drogi minęli w ciszy. Naruto od razu zabrał się za
rozgrzewkę, a Yamato przyglądał się chłopcu. Po dziesięciu minutach Naruto
skończył i stanął naprzeciw swojego senseia.
-Powalczymy trochę, pokażesz i trochę swoich umiejętności, a
potem zdecyduję czy wracasz do Akademii czy nie.
-Co?
-Podstawowy test senseia, jeśli nie zdasz wracasz do
Akademii. Zaczynajmy.
Mimo rozpoczęcia walki nikt się nie ruszył. Wiatr się zmógł,
rozczochrując włosy obu mężczyzn. W końcu pierwszy ruszył się blondyn. Zaczął
od TaiJutsu, ale Yamato miał widoczną przewagę. Po kilku minutach walki na
pięści, Naruto dobył kunaia. Podobna broń po chwili znalazła się w rękach
jonina.
Za każdym razem, gdy się zderzali na ziemię leciały iskry.
Yamato był zaskoczony poziomem jaki pokazywał blondyn.
-Kage Bunshin no Jutsu.
Naruto stworzył pięć klonów i razem w szóstkę okrążyli
bruneta. Yamato złożył kilka pieczęci i przyłożył dłoń do ziemi. Po kilku
sekundach przed blondynami wyrosły gałęzie, które owinęła się wokół pasa
każdego niebieskookiego. Klony od razu zniknęły, a Naruto zaczął się szamotać
na wszystkie możliwe strony.
-To chyba koniec, użyłem słabszej wersji tego jutsu. Ta
lepsza wysysa jeszcze chakrę, więc… - Naruto w tym momencie zamienił się z
kłodą, którą zobaczył na drugim krańcu polany.
Yamato popatrzył tylko jak Naruto znika w krzakach, już miał
się za nim rzucić w pogoń, ale postanowił czekać i zobaczyć co wymyśli. Stanął
na środku pola treningowego i czekał na ruch Naruto.
----Naruto----
Schowałem się w krzakach i czekałem, co zrobi Yamato-sensei.
O dziwo stanął na środku pola i zaczął czekać.
-Pewnie chce zobaczyć co zrobię – powiedziałem do siebie.
Od razu zacząłem obmyślać strategię. Nie byłem w tym dobry,
więc wziąłem się za wykonanie pierwszego lepszego planu, który przyszedł mi do
głowy. Już chciałem zacząć go okrążać, gdy coś sobie uświadomiłem. Był w Anbu i
na pewno mnie wyczuję, gdy będę go okrążał, ale i na to są sposoby.
-Kage Bunshin no Jutsu – obok mnie pojawiło się kilka
klonów.
Od razu zaczęły obiegać Yamato-sensei. Ja stałem za drzewem
i obserwowałem zachowanie senseia z ukrycia.
W pewnej chwili odwrócił się na prawo. Już chciał tam biec, ale usłyszał
ruch z drugiej strony. Chyba do niego doszło co się dzieję. Wszyscy naraz wyskoczyliśmy
i zaczęliśmy rzucać bronią.
-Shuriken
Kage Bunshin no Jutsu!
Ja i moje klony stworzyliśmy dodatkowo po 10 podrób broni.
Twarz senseia wyrażała zaskoczenie, ale szybko wziął się w garść. Złożył kilka
pieczęci i przyłożył dłonie do ziemi. W ciągu sekundy nad nim powstała
drewniana kopuła, która przyjęła na siebie cios.
Wylądowałem kilka metrów od kopuły. Nie przewidziałem tego
więc, zacząłem improwizować. Złożyłem kilka pieczęci.
-Fuuton: Podmuch!
Wydmuchnąłem strumień powietrza w senseia, gdy tylko kopuła
zaczęła się opuszczać. O dziwo strumień powietrza był czarny co zdziwiło Yamato
oraz mnie. Sensei oberwał jutsu i poleciał na drzewa. Jutsu zamiast się od razu
rozproszyć, dalej parło wbijając Yamato w drzwo, w końcu drzewo nie wytrzymało
i złamało się pod naciskiem. W końcu strumień powietrza rozproszył się, a
sensei opadł na ziemię. Dalej stałem w
szoku w tym samym miejscu i patrzyłem na swoje dłonie.
-„Co się stało? Wcześniej moje techniki Fuuton były przezroczyste.”
-„Na pewno to ma związek z twoja chakrą, ale nie wiem jak to
wytłumaczyć. Możliwe, że teraz wszystkie twoje techniki będą czarne” – wyjaśnił
Kurama. – „Lepiej sprawdź co z nim jest.”
Dobiegłem do senseia i kucnąłem przy nim. Jego oddech był dość
ciężki, ale równy. Trzymał się ręką za żebro.
-Yamato-sensei – szturchnąłem go lekko, by sprawdzić czy
jest przytomny.
-Naruto co to było?
-Jedno z moich jutsu Fuuton, ale nie wiem czemu było czarne
i tak silne.
-To nie jest zwykłe, twoja chakra… ona jest czarna jak
smoła. To nie jest normalne…
-Wiem, ale najpierw lepiej, aby ktoś cię obejrzał.
Pomogłem wstać senseiowi i powoli zaczęliśmy iść w kierunku
szpitala.
fantastyczna notka. nie mogę się doczekać next'u. :D
OdpowiedzUsuńInteresujące....
OdpowiedzUsuńGraLord
Jak zwykle Naruto zasypia na coś ważnego :D
OdpowiedzUsuńŚwietna notka, czekamy na next
Dużo weny, pisz szybko bo nei mogę się doczekać jak będą wyglądały ich treningi :>
Opowiadanie całkiem, całkiem bardzo wciągające. Notki długość ich mi się bardzo podoba bo nie chcę mi za dużo czytać ani też za mało :P
OdpowiedzUsuńEhh no nic...
Życzę weny... Sayo!
Zajebista nocia ciekawi mnie next:D.
OdpowiedzUsuńkiedy next???
OdpowiedzUsuńno no Naruciak, nam się wpakował w kłopoty XD
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, och spóźnił się, ale może Yamato będzie go szkolił, pokazał co potrafi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńno spóźnił się ale może Yamato będzie go szkolił, pokazał co pootrafi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia