Miałem niespodziewanie sporo cxasu na pisanie oraz chęć, więc rozdział jest wcześniej.
Ukryta Prawda o
Naruto -21.
----Naruto----
Przeskoczyłem z tego
drzewa na ścianę willi i zacząłem się szybko wspinać do otwartego okna na
dachu. Gdy dostałem się do środka, zacząłem się rozglądać. Był to zadbany
strych. Nie było tu ani jednego pyłku kurzu, ale za to była tu stera
drewnianych skrzyń z napisanymi nazwami wiosek i krajów. Zrobiłem w jednej
skrzyni dziurę kunaiem, a ze środka od razu wysypały się małe torebeczki
foliowe z białym proszkiem.
-Narkotyki – stwierdziłem na głos. – Ten drań gnębi
mieszkańców, a sam zajmuje się czarnym rynkiem.
Schowałem ta torebeczkę do kieszeni i ruszyłem do schodów. Gdy tylko postawiłem
pierwszy krok, schody zaczęły głośno skrzypieć. Już myślałem, ze jakiś bandzior
przyjdzie to sprawdzić, ale nikt nie przyszedł. Zszedłem na dół na hol, przez
całą jego długość jest wyłożony czerwony dywan, a co parę metrów stał mały
stolik z jakimś kwiatem w doniczce. Gdy biegłem przez ten hol usłyszałem
rozmowę, która dochodziła od strony schodów w dół.
-Piwnica – powiedziałem do siebie.
Włączyłem Sharingana i już miałem schodzić w dół, gdy
usłyszałem rozmowę, która dochodziła z za moich pleców. Od razu wskoczyłem na
sufit i wyciszyłem chakre. Okazało się, że to dwóch strażników tego Gato. Kiedy
przeszli zeskoczyłem i ruszyłem na schody.
Przy okrągłym stole siedziało pięć osób, a z boku stały kolejne dwie. Gato
i pozostała czwórka o czymś dyskutowali. Była to dwójka mężczyzn i kobiet.
Elegancko ubrani, a obok ich nóg stały walizki, zapewne z pieniędzmi. Dwójka, która stałą z boku to byli moi
znajomi, którym chcę porachować kości.
-Co ty tu robisz? – doszedł mnie głos z za moich pleców.
Gdy zdążyłem się odwrócić dostałem kopniaka w twarz i
spadłem ze schodów pod stół. Gdy rozmasowałem guza spojrzałem na tego, który
mnie kopnął. Było ich trzech na schodach. Dwóch trzymało w rękach skrzynię ze
strychu, a trzeci uśmiechał się bezczelnie.
Miał krótkie stojące na bok brązowe włosy, kolczyk w uchu oraz tatuaż w
kształcie smoka na klatce piersiowej, na której nie było żadnego ciuchu. Na
bark miał zarzuconą katanę. Nim się spostrzegłem moje dwa cele złapały mnie za
barki w mocnym uścisku. Podnieśli mnie i odwrócili mnie w stronę Gato.
-Co tu robisz dzieciaku? –spytał mnie krasnal w czarnym
garniturze.
-W tej chwili to jestem trzymany – powiedziałem, uśmiechając
się bezczelnie przy tym.
-To jest ten dzieciak, który był z tym joninem, którzy nas
wytropili – powiedział mężczyzna, który mnie trzymał.
-Odważny jesteś, bezczelność w takiej sytuacji jego godna
podziwu. Lepiej powiedz prawdę, czego szukasz i jak się tu dostałeś – dokończył
głosem, który zapewne miał mnie przerazić.
-Masz słabą ochronę,
a po co tu jestem? Chcę pomóc mieszkańcom. Oni żyją w biedzie, a ty bawisz się
czarnym rynkiem.
-I myślisz, ze taki mały, zwykły dzieciak coś zrobi.
-Nie jestem zwykłym dzieciakiem.
-Może i masz opaskę shinobi, ale ona nie robi z ciebie
bohatera.
-Masz rację, sam z siebie zrobię bohatera.
Powiedziałem tajemniczo i zacząłem uwalniać chakrę. Czarne
świecące się smugi zaczęła kręcić się wokół mnie. Dwójka, która mnie trzymała
odskoczyła z przerażeniem w oczach.
-Co to jest!? – krzyknął ten, który mnie kopnął.
-Twoja śmierć – odparłem cichym grobowym głosem.
Nie miałem jeszcze okazji wypróbować Excalibura w walce,
więc…
-Excalibur! – krzyknąłem, a w mojej dłoni pojawił się miecz.
Czarna smuga chakry od razu zaczęła się oplatać wokół
ostrza, zamachnąłem się raz, a skupiona chakra z ostrza wystrzeliła w kierunku
Gato. Przecięła stół na pół razem z wszystkimi, którzy przy nim siedzieli.
Następnie nastąpił wybuch. Zaczęło mi się to podobać. Zamachnąłem się tak
jeszcze kilka razy w różne strony.
-Ale się napaliłem. Katon: Wielka Kula.
Gość, który mnie kopnął spalił się żywcem, razem z tymi,
którzy przynieśli skrzynię z narkotykami.
-Rasengan! – krzyknąłem uderzając w ściany i podpory.
Willa zaczęła się zawalać, więc użyłem Hirashina, aby
znaleźć się na dachu. Od razu zacząłem eliminować pozostałych ochroniarzy.
-Młody uspokój się trochę – obok mnie pojawił się Kurama. –
Twoje oczy ewoluowały.
Posłałem mu zdziwione
spojrzenie, obok willi był basen, więc zeskoczyłem do niego, aby się przejrzeć.
Gdy tylko wylądowałem na ziemi willa całkiem się zawaliła zabijając tych,
którzy byli w środku.
Kurama miał rację moje trzy łezki zmieniły się na dwie szparki,
które tworzyły znak X.
-Aktywowałeś Mangekyo w wieku 12 lat – powiedział z dumą w
głośne Kurama.- Ta rzeź, którą zrobiłeś musiała go aktywować. Teraz, aby wejść na wyższy poziom musisz
zrobić sobie przeszczep oczu. Oczy muszą należeć do kogoś bliskiego, który
aktywował Mangekyo.
Wyłączyłem Sharingana i spojrzałem na ruiny, z których
ciągle wydostawał się dym. Po kilku sekundach poczułem się słabo, przed oczami
widziałem czarne plamki, ale utrzymałem się na nogach.
-Co to było?
-Widocznie oprócz demonicznej chakry, masz tez demoniczne
zapędy – trochę się wystraszyłem na te słowa. – Nie bój się w końcu to minie i
nauczysz się to kontrolować. Kompletnie się wyczerpałeś. Powiedz – zaczął spokojnie
– co ci strzeliło do łba, aby sam ich atakować! Nawet ja bym się tak nie rzucił
na ślepo, co by było, gdyby coś poszło nie tak! – wydarł się na cały kraj.
-Możesz mnie podleczyć? – zmieniłem temat, nie chcąc słuchać
tych krzyków.
Zaraz ci pomogę – powiedział Kurama i zniknął.
Przeskoczyłem przez ogrodzenie i wylądowałem na jakimś
dachu. Zacząłem się rozglądać, czy nigdzie niema nikogo z Teamu 7 lub mojego
senseia. Zobaczyłem ich kilka dachów dalej, biegli w stronę bramy willi.
Postanowiłem do nich dołączyć.
-Naruto! – krzyknął Yamato, gdy mnie zobaczył, jak do nich biegnę.
-Co się dzieję? – spytałem udając, że nic nie wiem.
-Idziemy sprawdzić co to za wybuchy w wilii Gato.
-Kto to?
-Biznesmen, przez którego ten kraj jest biedny.
Zatrzymaliśmy się przy bramie. Widok stanu willi był
przerażający. Taki ładny pałacyk, a zostały z niego ruiny.
-Jak tam wejdziemy? – spytała Sakura.
-Naruto – powiedział Yamato, patrząc mi w oczy.
-Dobra – powiedziałem ociągając się. – Futon: Wielki
Strumień.
Strumień powietrza wymieszany z czarną chakrą dosłownie
wywarzył bramę, która wylądowała jakieś piętnaście metrów dalej. Cały Team 7
włącznie z Sasuke był zszokowany, jak nie siłą jutsu to kolorem mojej chakry.
-Co to był za kolor chakry?
-Później wam wyjaśnimy – powiedzieliśmy jednocześnie z
senseiem.
Kakashi spojrzał na mnie wzrokiem, którym chciał zapewne
mnie prześwietlić, ale po chwili ruszył jako pierwszy. Ruszyliśmy biegiem za
nim.
-Rozdzielamy się, niech każdy szuka kogoś żywego, albo jakiś
śladów.
Ja specjalnie się udałem w kierunku piwnicy. Schody były
zawalone, więc z pomocą klonów szybko zrobiłem sobie przejście.
-Sensei! – krzyknąłem, gdy przejście było gotowe.
Po chwili Yamato,
Kakashi i Team 7 był przy mnie. Ja im tylko skinąłem na schody i zeszliśmy na
dół. Teraz dopiero się dokładnie przyjrzałem temu co zrobiłem. Widok nie był
przyjemny, większość ciał było przecięte na pół. Krew lub wnętrzności nie
dodawały temu widokowi przyjemnego uroku. Sakura od razu zwymiotowała, a Kisuka
i Sasuke stali się strasznie bladzi.
-Co tu się stało? – powiedział mój sensei.
-Nie wiem, ale nie mamy tu czego szukać.
Gdy nikt na mnie nie patrzył, wyrzuciłem z kieszeni
torebeczkę z narkotykami.
-Co to? – spytałem, podchodząc do tej torebeczki.
-Co tam masz Naruto?
-Narkotyki – powiedział Kakashi, gdy pokazałem im to.
-Musieli dokonywać jakiś transakcji, ale ktoś im
przeszkodził.
-Musimy wezwać Anbu, aby tu posprzątali.
-Kakashi-sensei – powiedział Sasuke zwracając na sobie naszą
uwagę. – Zobacz tu jest spalone ciało.
-A tu użyto jakiejś dziwnej techniki – powiedziała Kisuka
pokazując ślad po moim Rasenganie.
-Natomiast tu są ślady po mieczu lub jakiejś podobnej broni
– dodałem ja.
-Ktokolwiek tu był jest bardzo silny – stwierdził na koniec
Kakashi.
-Yamato-sensei, zobacz to są nasze dwa cele – powiedziałem
pokazując dwójkę, którą tropiliśmy.
-Widzisz, gdzieś ich łup?
-Nie, musieli go już gdzieś ukryć.
-Jeśli pracowali dla Gato, to na pewno jest w jego skarbcu.
-Tylko gdzie on jest.
-Anbu na pewno go znajdzie.
Wyszliśmy stamtąd, a następnie opuściliśmy teren willi.
Udaliśmy się do domu Tazuny. Przez resztę dnia panował spokój. Wieczorem
usiedliśmy do kolacji, którą zrobiła córka zleceniodawcy.
-Yamato-sensei, skoro nasza misja dobiegła końca to co
robimy?
-Nie wiem, powinniśmy wracać do wioski. Jutro napiszę do
Hokage list, czy mamy zostać i pomóc w ochronie Tazuny-san, czy mamy wracać.
-Rozumiem.
-Więc Naruto – zaczął Sasuke. – Może nam coś wyjaśnisz.
-Znaczy się? – spytałem głupio, moja ręka powędrowała na tył
głowy.
-Nie zgrywaj idioty, dlaczego twoja chakra jest czarna i od
kiedy znasz to jutsu.
-Co do chakry to nie wiem czemu taka jest, a jutsu
opanowałem kilka miesięcy temu.
-Znasz jeszcze jakieś?
-Trochę, ale kiedy indziej wam powiem – dałem im znak ręką,
że to koniec rozmowy. – Idę spać, dobranoc.
Udałem się do pokoju, w którym spaliśmy, musiałem odpocząć
po tym co zrobiłem, jakoś w ogóle nie czułem się smutny albo przybity z powodu
tylu zabitych osób. Było wręcz przeciwnie, teraz mieszkańcy wioski będą mogli
lepiej żyć.
----Narracja trzecio osobowa----
Noc i pół następnego dnia minęło spokojnie. Team 7 trenował,
Naruto robił co chciał, czyli trenował w ukryciu, Kakashi nadzorował swoich
uczniów, a Yamato czekał, na list powrotny od Hokage.
W końcu sensei blondwłosego genina doczekał się sokoła
pocztowego. Gdy przeczytał list, zaczął szukać swojego ucznia, aby go
poinformować o rozkazach jakie otrzymali. W końcu go znalazł po godzinie
szukania. Chłopak spał sobie na czubku drzewa.
-Naruto! – krzyknął głośno budząc ucznia.
Naruto nie wiedząc co się dzieję, ani gdzie jest spadł z
gałęzi. Na szczęście złapał się ostatniej odnogi drzewa i nie uderzył głową w
ziemię. Zeskoczył do swojego senseia.
-Zostajemy tutaj i pomagamy w ochronie Tazuny.
-Coś jeszcze?
-Tak, Tsunade kazała mi nie zaniedbać twojego treningu.
-Więc co będziemy robić?
-Jeśli chcesz mogę pokazać ci jakieś jutsu Suitonu.
-Znaczy się?
-Suiton: Wodny Bicz lub Wodna Ściana lub Wodne Senbony.
-Zacznijmy po kolei, dzisiaj Wodne Senbony, wieczorem mi
pokażesz Wodną Ścianę, a jutro Wodny Bicz.
-Myślałem, że wybierzesz jedno, ale jeśli uważasz, że
podołasz takiemu treningowi to chodźmy.
Udali się na drugi koniec polany, na której była Drużyna 7.
Sensei Naruto najpierw pokazał mu pieczęcie, a następnie wykonał jutsu na
drzewie. Wokół celu pojawiały się wodne senbony, które następnie wbijały się w
cel. Niektóre przebijały się na wylot, inne przygwożdżały do ziemi, a jeszcze
inne śmiertelnie raniły. Naruto złożył pieczęcie, ale nic się nie stało.
-Mogłem użyć Sharingana – mruknął do siebie. – Ale wtedy nie
byłbym sobą, nie lubię podkradać czyich jutsu, nawet jeśli się ich uczę.
Naruto złożył ponownie pieczęcie i zaczął się skupiać. Obok
niego w powietrzu zaczęła się skupiać woda, która przybierała kształt coraz
bardziej podobny do senbona, jej kolor był czarny, czego Naruto mógł się
domyśleć. Kiedy był prawie gotowy pękł jak mydlana bańka.
-Skup więcej chakry –
usłyszał głos za sobą.
Gdy się odwrócił zobaczył jak z za drzewa wychodzi jakaś
osoba. Miała długie, ciemne włosy i przyjazny wyraz twarzy. Na sobie miał jasne
kimono.
-Musisz skupić więcej chakry.
-Kim jesteś? – spytał Naruto, ignorując to co powiedział.
-Jestem Haku Yuki.
-Naruto Uzumaki – przedstawił się blondyn, dalej
pozostawiając czujnym. – Co tu robisz?
-Zbieram zioła na lekarstwa dla bliskiej mi osoby.
-Rozumiem.
Nim blondyn się spostrzegł jego rozmówca zniknął, a sekundę
później obok niego pojawił się Yamato.
-I jak ci idzie?
-Słabo – odparł chłopak i wrócił do treningu.
Tym razem pojawiły się dwa senbony i niewybuchły jak
poprzedni. Kiedy posłał je na drzewo, zamiast się w nie wbić rozprysnęły się na
tysiące kropel.
-To jutsu wymaga dużo chakry, jeśli chce się je prawidłowo
wykonać. Gdybyś zamiast dwóch senbonów stworzył jeden przebiłbyś drzewo.
Blondyn znowu zaczął tworzyć wodnego senbona, zrobił tak jak
powiedział mu sensei. Użył tyle samo chakry, ale zamiast dwóch stworzył
jednego. Posłał go w drzewo i było tak jak powiedział Yamato. Jutsu przebiło
się przez grube drzewo i wbiło się do połowy w następne.
-Teraz ci pójdzie z górki – powiedział sensei
niebieskookiego i oddalił się.
Naruto wrócił do treningu. Dwie godziny później Yamato
wrócił, aby sprawdzić poczynania blondyna. Gdy go znalazł Naruto siedział pod
drzewem w pozycji lotosu i medytował.
-Naruto – powiedział zdziwiony sensei.
-Tak? – odparł spokojnie, nie otwierając oczu.
-Czemu nie trenujesz?
-Opanowałem już tą technikę, więc zacząłem medytować.
-Możesz pokazać? – powiedział Yamato, gdy Naruto nawet nie
drgnął na milimetr.
Blondyn wstał, zrobił kilka głębszych wdechów, złożył
pieczęcie i wykonał Jutsu. Drzewo zostało poprzebijane dziesiątkami czarnych
senbonów. Yamato stanął jak wryty, usta otworzyły się w szoku. Stał tak kilka
minut, dopóki Naruto nie potrząsnął nim.
-To jak, teraz druga technika.
-Tak.
Yamato poprosił chłopaka, aby odszedł na parę metrów i
rzucił w nim paroma kunaiami. Gdy broń była blisko, sensei blondyna złożył
pieczęcie, a spod ziemi wydobyła się duża ilość wody, która utworzyła ścianę.
Bronie wpadły w nią, ale od razu się zatrzymały. Naruto znowu wrócił do
treningu.
Fajnie że dodałeś wcześniej notke. Naruto się uczy nowych technik i będzie pomagał w ochronie Tazuny. nie mogę się doczekać następnego rozdziału. :D
OdpowiedzUsuńZajebista notka :D
OdpowiedzUsuńi jak mogę proszę o info o kolejnych notkach na gg: 42303669.
OdpowiedzUsuńSkoro był haku to znów pojawi się Zabuza. No to będzie się działo
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńnaprawdę wspaniale, Naruto pokonał Gato i jego ludzi, ale jeszcze będzie miał doczynienia z Zabuza i Haku... Yamato jest pod wielkim wrażeniem, ale zastanawiam się czy Anbu nie dojdzie, że został użyty rasengan?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńcudownie, Naruto pokonał Gato i jego ludzi, ale jeszcze bedzie miał do czynienia z Zabuza i Haku, a Yamato jest pod wrażeniem, ale czy anbu nie dojdą do tego, że został użyty rasengan...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia