Ukryta Prawda o
Naruto -31.
----Naruto----
-Naruto obudź się.
Ocknąłem się w swojej podświadomości. Leżałem pod klatką
Kuramy w wodzie.
-Naruto.
-Ku….Kurama? – zapytałem zrywając się. – Obudziłeś się! –
podbiegłem do niego i rzuciłem się na jego łapę.
-Już dawno się obudziłem, ale to ty spałeś.
-Co? Jak to? Przecież się obudziłem i… - usiadłem na jego
łapie, patrząc się w jego oczy. – ostatnie co pamiętam to to, ze uderzyłem
Odama Rasenganem i…
-To wszystko było iluzją, ktoś jakimś cudem uwięził cię w Genjutsu.
-Wiec Rinnegan i ten pakt i…i.
-To wszystko jest nie prawdą, ktoś chciał cię złamać.
-Ale kto to mógł być.
-Nie wiem, ale musimy się tego dowiedzieć, skoro uwięził cię
w tak silnym genjutsu to jest to ktoś bardzo silny.
-Czyżby Obito?
-Wątpię, to jest ktoś silniejszy. Jak się czujesz?
-Dobrze.
-No to wracaj do żywych, Hosaki i Mei się już zaczynają
martwić.
-----Narracja trzecio osobowa----
-----Gdzieś w jaskini-----
-Orochimaru! – męski krzyk rozszedł się po całej jaskini, był pełen wrogości i dojrzałości.
– Nie masz prawa nami tak sterować, taki śmieć jak ty nie ma prawa żyć
Czarnowłosy mężczyzna siedział na fotelu, miał wręcz biała
cerę, a oczy wyglądały jak u kota, na oczami miał fioletowe paski, które
kończyły się na nosie. W odpowiedzi na krzyk martwego członka klanu Uchiha
zaczął się śmiać.
-Kiedy wypełnisz moje plany, może wrócisz do świata zmarłych
Madara, podobnie jak reszta – Orochimaru wskazał na kilka trumien, które stały
pod ścianą.
W środku byli pierwsi Czterej Kage, Konohy, jakaś blondwłosa
kobieta, mężczyzna w dziwnej zbroi i masce na twarzy z opaską Amegakure i
czerwono włosa kobieta z opaską Konohy.
-Zobacz Czterech Kage, potomkini Trzeciego syna Rikodu z
Sharinganem i Mokutonem, Żona Czwartego Hokage Kushina Uzumaki, która potrafi
używać złotych łańcuchów, Hanzo z Amegakure, który nadał mi tytuł Sanina,
członkowie Akatsuki, którzy zostali zabici przez Naruto i Kyubiego, dzięki
długim badaniom udało mi się ich ożywić z chakrą biju oraz ty Madara Uchiha,
dzięki wam zniszczę Konohę.
-Jesteś gorszy niż Hashirama. Wykorzystałeś mnie do złapania
w genjutsu jakiegoś blondasa, aby przeszedł na zła stronę. Gdybym mógł zabiłbym
jego i ciebie.
-Nawet nie wiesz kto to był. Ten blondas to syn Czwartego
Hokage i Kushiny Uzumaki, jest tak silny, że nie miałbyś z nim szans.
-Chyba kpisz! – w oczach Madary był Sharingan, ale mimo to
nie mógł nic zrobić osobie, która go ożywiła.
Orochimaru zaczął się śmiać. Przez przypadek zwalił zwój, na
ziemię, który się rozwinął, było to drzewo genealogiczne, na samym dole był
napis Naruto Namikaze Uzumaki.
----Naruto-----
-Budzi się – usłyszałem głos Mei.
Otworzyłem oczy i od razu je zamknąłem, światło wręcz paliło
mnie w oczy. Zamrugałem kilka razy i palenie ustało. Rozejrzałem się, byłem w
domku Hosakiego, obok łózka na krześle siedziała Mei, była uśmiechnięta i
szczęśliwa. W drzwiach stał Hosaki, miał opaskę na oczach.
-Tym razem to jest rzeczywistość – spytałem nim ugryzłem się
w język.
-Co? – spytała Mei.
-Usiadłem na łóżku i zacząłem im wszystko opowiadać. Zajęło
to kilka minut, po czym zapadła cisza, każdy był pogrążony we własnych myślach.
-Myślę, że musimy stąd odejść – powiedział Hosaki. – Jeśli
ktoś naprawdę uwięził cię w genjutsu, to może również nas zaatakować.
-Gdzie pójdziemy? – spytała Mei.
-Do Konohy – odparł Hosaki.
– Ale najpierw niech Naruto dojdzie do siebie.
Oboje wyszli z pokoju, a ja wstałem i się ubrałem. W głowie
ciągle miałem to co stało się w tym genjutsu, było tak realistyczne, że, aż mi
ciarki przechodzą po plecach, gdy o tym myślę.
-W końcu wrócę do wioski – powiedziałem do siebie,
podchodząc do lustra.
Przypomniałem sobie walkę z Akatsuki w Konosze, wtedy nawet
nie miałem czasu pogadać z przyjaciółmi. Włączyłem Sharingana, trzy łezki
zamieniły się shurikena. Mangekyo Sharingan zaczął się zmieniać, tym razem wzór
był czerwony a źrenica stałą się czarna, wyglądał jak sześcioramienna gwiazda,
w której środku była jeszcze jedna z trzema ramionami. Był podobny do
Sharingana Kimiko.
Wyszedłem z pokoju, a następnie z domku. Na dworze było
strasznie zimno i w dodatku padał śnieg. Odszedłem trochę na bok i zacząłem
rozgrzewkę.
-Susano!
Nade mną pojawił czarny szkielet z wielkim dwuręcznym
mieczem, po chwili miecz zamienił się w dwa mniejsze. Dezaktywowałem Susano.
-Amaterasu!
Jutsu w moim wykonaniu nie różniło się niczym od moich
zwykłych ognistych technik. Skupiłem się bardziej i poczułem ból w oczach,
dezaktywowałem Amaterasu, a następnie wyłączyłem Sharingana.
Upadłem na kolana, mój oddech stał się ciężki. Nagle
poczułem czyjaś dłoń na ramieniu. Gdy się obejrzałem, zobaczyłem uśmiechnięta
twarz Mei.
-Choć, na obiad. Pewnie jesteś głodny.
Wstałem, wytarłem mokre dłonie od śniegu o spodnie i
włożyłem je do kieszeni dresów. Ruszyłem za wnuczką Hosakiego.
-Mei – zacząłem. –Skoro jesteś wnuczką Hosakiego, to masz
Sharingana i potrafisz używać Mokutona?
-Nie, moja matka umiała, ale wyszła za kogoś z poza tych
dwóch klanów, ale mam duże pokłady chakry z klanu Namikaze.
-Rozumiem.
-Wychował mnie dziadek, ponieważ rodzice zostali zabici, gdy
miałam dwa lata.
-Przykro mi.
-Nie potrzebnie, szkoda czasu na rozpamiętywaniu.
Weszliśmy do domku. Na stole był ciepły obiad, na ten widok
od razu się uśmiechnąłem. Hosaki jadł już posiłek, a po chwili i my do niego
dołączyliśmy.
-Kiedy wyruszamy do Konohy?
-Możemy jeszcze dziś – odparł Hosaki.
-Jeśli użyję Hirashina znajdziemy się tak w mgnieniu oka.
-Nie, lepiej jeszcze nie nadwyrężaj tak swojego ciała. Taka
podróż dobrze nam zrobi.
Po obiedzie pomogłem Mei posprzątać i oraz pakować ich
rzeczy. Po dwóch godzinach byliśmy gotowi do wyruszenia, co też uczyniliśmy.
Szliśmy sobie spacerkiem, ze względu na Hosakiego. Po kilku
godzinach śnieg zaczął ustępować kępką trawy. Na pierwszej lepszej polance
rozpaliliśmy ognisko i rozstawiliśmy namioty.
-Idźcie spać ja będę pilnował obozu – powiedziałem, kończąc
pieczoną rybę.
-To ja idę spać, dobranoc – powiedziała Mei.
-Mei, mogłabyś zmienić Naruto – powiedział Hosaki.
-Ale…
-Nie trzeba – wtrąciłem. – Dobranoc.
-Nie potrzebnie się wtrącałeś, jeśli zostaniemy w Konosze,
musi się przyzwyczaić, że będzie wykonywała misję i musi mieć za coś
odpowiedzialność.
-Muszę pomyśleć, a warta jest najlepszym czasem na to.
-Jak chcesz. Ja również pójdę spać.
Usiadłem na gałęzi drzewa, aby mieć dobry widok na polanę.
Coś koło północy dostrzegłem ruch na drugim końcu polany.
Zeskoczyłem z drzewa i stanąłem przed obozem.
-Kim jesteś?
-Spokojnie Naruto – z cienia wyłonił się mężczyzna.
Miał długie czarne włosy i białą karnację skóry, oczy
wyglądały jak kocie. Ubrany w czarne spodnie, związane grubym, fioletowym
sznurem oraz biały podkoszulek.
-Kim jesteś i czego chcesz?
-Jestem Orochimaru i chce, abyś do mnie dołączył.
-Co?
-Przyłącz się, a dam ci moc, olbrzymią moc. Moc dzięki,
której aktywujesz Rinnegana.
-Więc to Genjutsu to twoja sprawka, chcesz mnie przeciągnąć
na swoją stronę.
-Razem zemścimy się na Konosze, w głębi serca na pewno
chowasz urazę do wioski.
-O co ci chodzi?
-Od dziecka byłeś wykorzystywany, Hiruzen zlecił twoje
szkolenie, abyś był bronią wioski. Przyłącz się do mnie, a razem ją zniszczymy.
-Skończ pieprzyć! – warknąłem zły. – Myślisz, ze nabiorę się
na takie sztuczki. Zdrajca wioski, czarna owca Konohy, czyż nie Orochimaru!
-Widzę, ze o mnie słyszałeś.
Wyciągnąłem kunai i przygotowałem się do ataku.
-Nie chcę z tobą
walczyć, przyszedłem tylko porozmawiać.
-Lepiej się nie ruszaj – usłyszałem głos za sobą, a po
chwili czułem stal przy gardle.
Przekręciłem lekko głowę, aby zobaczyć kto to jest. Pierwsze
co mi się rzuciło w oczy o Sharingan i długie czarne włosy.
-Madara Uchiha. Widzę, że skończyłeś swoje chore badania.
„Kuso muszę jakoś zabrać stąd Hosakiego i Mei.”
-Nie próbuj żadnych sztuczek – powiedział Madara. –Jeśli
złożysz choć jedną pieczęć zabiję cię.
Nagle z moich pleców wyrósł kawałek drzewa, który odepchnął
Madare, następnie przy namiotach pojawiły się cztery klony. Dwa wbiegły do
jednego i dwa do drugiego, w świetle ogniska zobaczyłem tylko Czarne Błyski.
-A jeśli nie złożę żądnych pieczęci? – spytałem odwracając
się do Madary.
-Madara, unieszkodliw go – powiedział Orochimaru.
Nagle w różnych miejscach polany wbiło się kilka kunai. Na
ich widok doznałem szoku, miały trzy ostrza i pieczęć na rękojeści.
-Jak widzisz Naruto, nie przyszedłem do ciebie sam. Jeszcze
masz szanse, aby przyłączyć się do mnie.
-Zabiję cię!
Ruszyłem biegiem na gada, ale po chwili dostałem mocne
kopniecie w brzuch i poleciałem na drzewo.
-Wybacz – spojrzałem na tego kto mnie kopnął.
Starłem strużkę krwi z brody i się podniosłem.
-Nic się nie stało, tato.
-Na…Naruto! – prawie, że krzyknął do mnie.
W jego oczach pojawiły się łzy. Nagle tata się spiął,
spojrzałem na Orochimaru złożył jakąś pieczęć.
-„Nie dam im rady samemu, ale muszę chociaż spróbować.”
-Mam cię!
Odwróciłem się, aby zobaczyć lecąca pięść Madary. Czas jakby
zwolnił, gdy pięść była centymetr od mojej twarzy zniknąłem w Czarnym Błysku.
Pojawiłem się za Orochimaru.
-Rasengan!
Jutsu zamiast trafić Orochimaru, trafiło tatę, który pojawił
się w Złotym Błysku.
-Tato!
-Spokojnie, nic mi nie jest. Naruto musisz uciekać.
-Nigdzie nie idzie! –
krzyknął Madara i uruchomił Susano.
Stałem i patrzyłem się. Miałem mętlik w głowie i nie
wiedziałem co robić. Od jego Susano biła potęga, zamachnął się dwoma
mieczami, które były spowite przez
niebieski ogień.
-Uciekaj! – krzyknął tata.
Jego miecze zbliżały się w szybkim tempie. W ostatniej
chwili użyłem Hirashinu i zniknąłem.
-Kuso! Co robić?
-Rasengan!
Obok mnie pojawił się tata, z Rasenganem w dłoni. Gdy miał
mnie uderzyć zniknąłem i pojawiłem się wysoko w powietrzu.
-Susano!
Czarny duch trzymał w dłoniach wielki dwuręczny miecz.
Zacząłem spadać w kierunku Madary.
-Demoniczne Cięcie!
Madara zablokował atak mieczami, ale moje uderzenie było tak
mocne, ze przebiło się przez jego obronę i zniszczyło Susano.
-Nie wierzę! – krzyknął Madara, nim również został
przecięty.
Jego ciało spadło na ziemię, od razu zaczęło się naprawiać.
-Aby nas zabić musisz nas zapieczętować.
Naprzeciw mnie stanął tata. Nie wytrzymałem i upadłem na
ziemię.
-Cholera! Jeszcze za wcześnie na takie techniki –
powiedziałem do siebie.
-Jestem z ciebie dumny, synku – oczy rozszerzyły mi się, a
głowa sama się podniosła.
-Co?
-Jestem z ciebie dumny i twoja mama na pewno też jest.
Zatkało mnie, pierwszy raz słyszę coś takiego. Z chęcią bym
skakał ze szczęścia, ale nie było na to czasu.
-Nie wskrzeszaj nas, my już nie należymy do tego świata.
-Co? Ale…
-Wiem, że brakuje ci nas, ale musisz to zrozumieć. Przestań
patrzeć w przeszłość, ona się już nie liczy. Oddaliśmy życie w ochronie wioski
i Ciebie.
-Ale…
-Naruto. Uciekaj, Madara zaraz się zregeneruje.
-Pewnie i tak jeszcze się spotkamy – powiedziałem posyłając
tacie uśmiech.
Zniknąłem w Czarnym Błysku, pojawiłem się przy Hosakim, Mei
i moich klonach, kilka kilometrów dalej.
-Kuso! – warknąłem nim upadłem na ziemię.
Klony zniknęły, a mi zamknęły się oczy.
-Ej Naruto! – krzyknęła Mei, ale to nic nie dało.
Gdy się obudziłem leżałem w śpiworze. Rozejrzałem się,
ognisko już się wypalało, przy mnie
siedziała Mei. Robiło się już widno, a ona kołysała się do tyłu i do przodu.
Chciałem się podnieść, ale tylko syknąłem z bólu i upadłem z powrotem. Fala bólu przeszyła całe moje ciało.
-Leż! – rozkazała Mei, która się już obudziła. –
Nadwyrężyłeś ciało. Nie powinieneś walczyć.
-Głowa mi pęka – powiedziałem cicho.
-Masz powinno pomóc – powiedziała podając mi jakiś napar.
-Ale to obrzydliwe! Chcesz mnie otruć?
-Nie idioto, chcę ci pomóc.
-Naruto kto to był? – do nas podszedł Hosaki.
-Orochimaru – odparłem po chwili. – Ożywił jakimś cudem
Madare Uchihę i Czwartego Hokage.
-Nie dobrze. Skoro ich wskrzesił to pewnie wskrzesi jeszcze
kogoś. Musimy się śpieszyć i ruszać do Wioski Gwiazd.
-Wioski Gwiazd? Przecież mieliśmy iść do Konohy.
-Tak, ale Hokage jest teraz tam.
-Jak to?
-Teraz trwają Igrzyska Wielkich Nacji.
-Co to jest?
-Ty nie wiesz?
-Mei, skąd ma wiedzieć.
-Więc tak, Wielkie Nacje rywalizują w różnych konkurencjach
o tytuł najsilniejszej. Trwa to od czterech lat i jest organizowane co rok, rok
temu wygrała wioska Chmury dzięki swojemu jinchuuriki.
-Poleż jeszcze trochę i ruszamy – powiedział Hosaki.
Położyłem się i zamknąłem oczy. W głowie ciągle miałem
mętlik. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
Zdjęcie Sharingana w Galerii.