W galerii pojawił się nowy wzór Sharingana Naruto. Odrazu mówię, że przerabiałem w paincie, bo mistrzem grafiki to ja nie jestem. Obrazek jest poto, aby pokazać jak mniej wiecej wygląda Shraingan Naruto.
Ukryta Prawda o Naruto -23.
-----Naruto-----
-Witaj Hokage-sama – powiedzieli wszyscy, gdy weszliśmy do
gabinetu Babuni.
-Witajcie – odparła i zaczęła oglądać każdego. – Yamato jak
się czujesz?
-Ból mi trochę doskwiera, ale przeżyję.
-Zaraz pójdziesz do szpitala na badania, a teraz słucham jak
poszły misje.
-Co do naszej – zaczął Kakashi – to były małe problemy, ale
skończyła się sukcesem.
-U nas to samo – powiedziałem po Kakashim.
-Dajcie raporty i
możecie iść, w razie czego wezwę was.
Kakashi i Yamato położyli raporty na biurku i wszyscy
wyszliśmy. Mój sensei udał się do szpitala, Kakashi poszedł sobie gdzieś,
Sakura zaczęła zapraszać Sasuke na obiad, ale on powiedział, że musi iśc do
domu, więc Sakura poszła gdzieś sama, Kisuka powiedziała, że też musi iść do
domu, więc zostałem sam.
Ruszyłem na Ramen, ja nie miałem się gdzie spieszyć. Zjadłem
kilka misek Ramen, pogadałem trochę ze staruszkiem i jego córką i po południu
udałem się do domu, aby odpocząć. Pod prysznicem, byłem chyba z pół godziny.
Ubrałem czyste ciuchy i wyszedłem na dwór. Bez żadnego planu zacząłem się
kręcić po wiosce.
-„Naruto, musimy pogadać” – usłyszałem nagle głos Kuramy.
Jego poważny ton nieco mnie zaniepokoił.
Wszedłem szybko w jakąś uliczkę i teleportowałem się do
domu. Lis od razu pojawił się przy mnie.
-O co chodzi?
-O twojego Sharingana. Zaciekawił mnie jego wzór, nigdy
jeszcze nie widziałem takiego prostego wzoru.
-Znaczy się?
-Jest wyróżniający się, co mnie zaniepokoiło i…
-I?
-Kiedyś słyszałem, że u niektórych członków klanu są dwa
etapy aktywowania Mangekyo Sharingana.
-Jak to dwa?
-Normalnie wyższy poziom Sharingana aktywuje się, gdy
zobaczy się śmierć bliskiego. Ty tego nie widziałeś, ale wyrządziłeś rzeź, co
również na ciebie wpłynęło, dlatego obstawiam, że masz dopiero pierwsze stadium
aktywowania Mangekyo. Jest silniejszy niż normalny Sharingan, ale z prawdziwym
Mangekyo nie masz szans.
-Jesteś pewien?
-Na jakieś 70%, ale żeby być pewnym musimy zakraść się do
biblioteki Uchihów.
-Zrobimy to dzisiaj w nocy.
-Tylko nie tej zwykłej biblioteki, do tej podziemnej.
-Nie wiem czy trafię, byłem tam tylko raz i to chyba ze dwa
lata temu.
-Ja cię poprowadzę.
Czekałem w domu, aż się ściemni, około 22 założyłem ciemne
ubrania oraz chustę na włosy, aby je zakryć. Dotarcie do związku Uchiha było
banalne, tak samo jak przejście przez mur. Teraz dopiero były schody. Odnaleźć
wejście do tej biblioteki i dostać się do środka.
-„Wejście jest w ich bibliotece” – poinformował mnie Kurama.
Na moje nieszczęście ten budynek był na drugim końcu
związku. Wskoczyłem na dach i zacząłem biec. Robiłem to bezszelestnie, tylko
tego by mi brakowało, aby ktoś mnie wykrył. Podczas lądowania na jednych z
dachów strąciłem dachówkę, która spadła robiąc sporo hałasu.
-Słyszałeś coś? – usłyszałem głos jednego z strażników.
-To pewnie kot – odparł ktoś inny.
Wychyliłem trochę głowę, aby zobaczyć, co oni robią. Na
szczęście poszli dalej. Odetchnąłem z ulgą i zeskoczyłem wprost przed drzwi
biblioteki.
-Jak tam się dostać? – spytałem sam siebie. – Przecież nie
zrobię dziury Rasenganem.
Zacząłem podnosić głowę w górę. Wtedy zobaczyłem otwarte
okno.
Zeskoczyłem ze ściany między regały. Rozejrzałem się szybko
i zacząłem biec między nimi.
-„To tutaj, w tej szafce jest ukryte przejście, musisz tylko
przesunąć tę szafę.”
Stworzyłem trzy klony i razem przesunęliśmy tą szafę, gdy
tylko wszedłem na schody, klony ustawiły szafę tak jak stała wcześniej. Schody były bardzo długie. Biegłem po nich z
dziesięć minut.
Gdy dotarłem na dół, poczułem jak moja noga się opuszcza.
-„Pułapka?” – pomyślałem i odskoczyłem do tyłu.
Na szczęście był to nietypowy włącznik światła.
-Mają dziwne pomysły – powiedziałem do siebie. – Ale dziwne, że nie było żadnych pułapek.
-Tak ci się wydaję – obok mnie pojawił się Kurama. – Ten
włącznik nie był tylko od światła, był również od alarmu, za kilka minut zaroi
się tu od Uchihów.
-Pośpieszmy się. Wiesz, które te zwoje?
-Nie, ale na pewno są gdzieś tutaj.
-Ta biblioteka jest jak Pałac Hokage, nie znajdziemy ich w
kilka minut.
-Tu są.
-Co?!
-Tu pisze „Wszystko o aktywacji Mangekyo Sharingana.”
-Wezmę jeszcze jakiś zwój o technikach i spadamy.
-Szybko, światło się pali. Ktoś się włamał! – usłyszałem
krzyki na schodach.
Musiałem się śpieszyć, zostawiłem pieczęć Hirashin tak, aby
nikt jej nie znalazł, zostawiłem karteczkę, którą napisałem w domu, że oddam
zwoje, kiedyś. Złapałem Kurame i teleportowałem się do domu.
Od razu padłem na łóżko i zacząłem się śmiać.
-Z czego się tak śmiejesz?
-Z niczego –odparłem podnosząc się. – Idę spać.
Położyłem zwoje na szafce nocnej i rzuciłem się na łóżko.
Rano obudziło mnie walenie do drzwi. Powoli zwlokłem się z
łóżka i poszedłem do drzwi.
-Co tam Shizune?
-Hokage cię wzywa.
-Tak rano?
-Jest już po 11.
-Zaraz przyjdę.
Shizune odwróciła się i poszła, a ja wróciłem do domu, aby
coś ze sobą zrobić, przecież nie pójdę do Babuni w brudnych ciuchach i bez
śniadania. Gdy dotarłem pod drzwi gabinetu było po 12.
-Cześć Babuniu! – krzyknąłem i odruchowo kucnąłem przed
lecącym kieliszkiem po Sake.
-Miałeś zaraz przyjść!
-Też cię lubię – powiedziałem siadając na sofie. – Więc po
co mnie wzywałaś?
-Chodzi o raport, który napisałeś.
-Pisarzem to ja nigdy nie byłem – powiedziałem, próbując
zmienić temat.
-Słuchaj, napisałeś, że blokowałeś i unikałeś ataków dwóch
napastników, po czym zrobiłeś szybką kontrę powalając jednego. Jednym
przeciwnikiem był użytkownik Hyotonu, a drugim jeden z siedmiu mistrzów miecza,
a ty wyszedłeś z tego bez szwanku. Yamato walczył z jednym i był poważnie
ranny.
-Może miałem fart.
Nagle do gabinetu wpadł Fugaku, przerywając naszą rozmowę.
Był zdenerwowany i to bardzo.
-Fugaku co znaczy to wtargniecie?
-Musimy poważnie porozmawiać Hokage-sama – nie zmieniający
się wyraz twarzy wujka Fugaku utwierdził Babunie w powadze problemu.
-Naruto możesz iść – powiedziała Babunia. – Raport wyjaśnisz
przy okazji.
Opuściłem gabinet, a potem budynek administracyjny. Ruszyłem
biegiem do domu, byłem pewny, ze będą rozmawiać o zwojach, więc musiałem je
przepisać i jakoś podrzucić je do wujka Fugaku. Wpadłem do domu jak szalony.
Wbiegłem do sypialni, a Kurama, który spał na łóżku, aż podskoczył.
-Co jest młody? – spytał zdezorientowany.
-Fugaku przyszedł do Babuni i na bank będą gadać o tych
zwojach. Lepiej je przepiszę i jakoś podrzucę do domu Sasuke. Jeszcze zaczną
podejrzewać, że to ja – wyjaśniałem biorąc jakieś kartki i długopis.
-Niby skąd, się domyślą, że to ty?
-No bo nikt z poza klanu Uchiha nie potrzebuje tych zwoi, a
z poza klanu tylko ja wiem, gdzie są zwoje.
Włączyłem Sharingana i zacząłem szybko przepisywać zwoje,
dzięki doujutsu szło mi to szybko. Po zaledwie godzinie zwoje były przepisane,
schowałem kopie w szczelinę podłogi pod łóżkiem, a oryginały schowałem do
kabury na kunaie i shurikeny.
-Teraz zostało je tylko podrzucić – powiedziałem do siebie i
wyszedłem z domu.
Kierowałem się do dzielnicy Uchiha, a konkretnie do domu
Sasuke. Gdy byłem przed drzwiami, sięgnąłem zwoje i zapukałem.
-Cześć Itachi, jest Sasuke? – spytałem widząc Itachiego w
drzwiach.
-Tak, wejdź.
-Jakieś zwoje leżały przed drzwiami – powiedziałem dając mu
je.
Itachi spojrzał na mnie zdziwiony, a następnie przeniósł
wzrok na zwoje po czym położył je na komodzie.
-Sasuke siedzi u siebie i czyta jakiś zwój.
Wszedłem na schodach na górę i zapukałem w jego drzwi, które
otworzyły się pod moim naciskiem. Sasuke leżał na łóżku i czytał jakiś zwój tak
jak mówił Itachi.
-Cześć, co robisz?
-Cześć. Studiuję zwój z techniką Katonu.
-Co to za technika?
-Ognisty Smok.
-Nie lepiej ćwiczyć praktykę?
-Jak mam ćwiczyć praktykę, skoro nie znam teorii?
-Wiesz co trzeba zrobić, aby wykonać jutsu?
-Wiem, trzeba…
-Skoro wiesz jak je wykonać to po co czytasz dalej?
-No żeby wiedzieć…
-Najlepiej uczyć się na błędach, a to co robi to jutsu
zobaczyć podczas treningu.
-Wkurzasz mnie tym przerywaniem.
-Wiem – wyszczerzyłem się jak wariat, doprowadzając go do
szału. – Idziesz na pole treningowe?
-Tak. I tak zaraz mam trening drużynowy.
-Wasz sensei już was męczy po tak długiej misji?
-A twój nie?
-Ja swojego nie widziałem jak poszedł do szpitala. Szukałem
go, ale nie mogłem znaleźć.
Wyszliśmy z domu Sasuke i ruszyliśmy przez wioskę do Głównej
Bramy. Przez cały czas ludzie jakoś
dziwnie się na mnie patrzyli.
-Co jest? Jestem gdzieś brudny czy co?
-Nie, ale za tobą idzie lis, więc się nie dziw.
-Lis? – powtórzyłem odwracając się. – O Kurama.
Podniosłem mojego przyjaciela i posadziłem go na barku.
-„Co jest?”
-„Nic, nudziło mi się, a odnalezienie ciebie jest proste.”
-Ciągle trzymasz tego pchlarza? – spytał Sasuke, a Kyu
zaczął mu ciskać w myślach coraz to gorsze wyzwiska.
-Wiesz, jeśli nie chcesz stracić oczu, lepiej go nie
drażnij.
-A co może mnie jeszcze rozumie? To tylko głupi lis.
Na szczęście dotarliśmy na pole treningowe numer 7, gdzie
czekały już dziewczyny z Teamu 7.
-Cześć – po przywitaniu się, usiedliśmy w cieniu drzewa.
-A ty co tu robisz Naruto? – spytała Kisuka.
-Nudziło mi się, więc przyszedłem z Sasuke, nigdzie nie mogę
znaleźć Yamato-sensei. Zaczynam się obawiać, że zrezygnował z drużyny.
-No to spytaj Hokage-sama.
-Yo, dzieciaki – w kłębach dymu pojawił się Kakashi-sensei.
– Część Naruto.
-Ohayo – odparliśmy wszyscy.
-Spóźniłeś się sensei! – krzyknęła Sakura.
-Jeny, nie krzycz tak – powiedziałem zatykając sobie ucho.
–To nie jest fajne, gdy ktoś ci krzyczy do ucha.
-Właśnie Sakura – poparł mnie Kakashi. – Naruto, Yamato się
szuka od dwóch godzin.
-Serio? Ja go od rana szukałem.
-Widziałem go przy Ichiraku Ramen, wiec może jeszcze tam
jest.
-Dzieki, to ja spadam. Na razie.
Wskoczyłem na drzewa i z dużą szybkością biegłem do wioski.
Przeskoczyłem nad murem i wylądowałem na dachu jakiegoś budynku
administracyjnego. Do Ichiraku Ramen
miałem dziesięć minut drogi.
-Młody zwolnij, albo wbiję ci pazury w plecy – powiedział
Kurama.
Nie posłuchałem go, a on kilka sekund później wbił mi pazury
w plecy.
-AAAA!
Od razu się zatrzymałem i próbowałem go zrzucić.
-To bolało.
-Ostrzegałem i nie krzycz tak, bo ludzie się patrzą.
-Po co mi je wbiłeś?
-Bo bym spadł.
Skończyliśmy rozmowę, Kurama znowu usiadł na moim barku i
zeskoczyłem na ziemię. Zacząłem się
rozglądać po najbliższej okolicy, w poszukiwaniu mojego senseia.
-I gdzie jest Yamato-sensei?
-Cześć Naruto – usłyszałem za sobą.
Odwróciłem się i zobaczyłem Kibe. Za nim stała Hinata i
Shino, a jeszcze za nimi stała ich sensei. Kiba jak zwykle trzymał na głowie
Akamaru, który zaczął warczeć na Kurame.
-Mógłbyś uspokoić swojego psa? – spytałem. – Cześć wam –
powiedziałem do reszty.
-Szu…szukasz ko…kogoś Naruto-kun? - spytała Hinata.
-Ta, szukam swojego senseia, ale nie mogę go znaleźć.
-Czyli jednak masz senseia? – spytała Kurenai-sensei.
-Tak. Yamato-sensei wziął mnie pod opiekę.
-O Naruto, tu jesteś – z za rogu wyszedł Yamato, był
widocznie zmęczony. – Wszędzie cię szukałem.
-Ja ciebie też szukałem sensei.
-Chodźcie, nie każmy czekać Hokage –powiedziała Kurenai do
swojego Teamu.
-Naruto Hokage nas wzywa – powiedział Yamato.
-No to chodźmy.
-Znowu masz tego lisa? – spytał widząc Kuramę.
-Czy on naprawdę zwraca taką uwagę?
-No cóż, wszyscy się za tobą oglądają, a poza tym kto inny
ma lisa na szyi i chodzi tak po wiosce.
-Mam to gdzieś – powiedziałem i podrapałem Kurame za uchem. – Niech sobie gadają. Tak w
ogóle co chcę od nas Hokage?
-Nie wiem, kazała nam przyjść.
-Może ma dla nas jakąś misję.
Do budynku administracyjnego dotarliśmy po kilkunastu
minutach. Jak zwykle było tu pełno Anbu, shinobi i ludzi tu pracujących.
-WEJŚĆ! – usłyszeliśmy krzyk po zapukaniu.
Weszliśmy do środka i jak zawsze stanęliśmy przed biurkiem.
-Yamato, Naruto – powiedziała mierząc nas wzrokiem. – Mam
dla was misję. Musicie zinfiltrować pewną organizację. W waszej drużynie są tylko dwie osoby,
dlatego nadajecie się idealnie do tej misji.
-Co to za organizacja? – spytał poważnie sensei.
-Nazywają się Czyścicielami.
-Dziwna nazwa, zabijają sprzątając? – powiedziałem
chichocząc.
-Nie, zabijają ludzi z niezwykłymi umiejętnościami. Na
przykład ktoś posiada rzadkie kekkei genkai, zabijają go. Noszą maski w
kształcie demonów, oraz czarne płaszcze.
-„Maska w kształcie demona i czarny płaszcz.”
Zacisnąłem mocno pięści. Już wiedziałem o kogo chodzi.
-„Kimiko.”
Z ta jedną myślą powróciły wszystkie wspomnienia.
-Ej, Naruto! Słuchasz? – do porządku przywrócił mnie Yamato.
-Nie wiem, czy jesteśmy odpowiednią drużyną do tej misji.
Na ich twarzach pojawił się szok.
-Co?! Zawsze się wyrywałeś do misji.
-Ja…ja nie wiem czy dam radę. Mogę wyjść?
-Idź.
Byłem pewny, że patrzyli się jak wychodzę z budynku.
Ruszyłem biegiem nie patrząc gdzie
biegnę. Gdy się zatrzymałem byłem na cmentarzu. W głowie ciągle miałem tamten
dzień.
-Kimiko – powiedziałem cicho do siebie, klękając przed jej
grobem.
Siedziałem tak z godzinę, a przed oczami ciągle miałem jej
śmierć. Nagle poczułem jak kołuje się w głowie. Oczy zaczęły mnie piec,
wyciągnąłem kunaia, aby się przejrzeć w stali. Aktywował mi się Sharingan, trzy
łezki zmieniły się w tego X, a następnie zmienił się w jeszcze inny wzór.
No ciekawa nocia:D czekam na next:D
OdpowiedzUsuńjaka zajebiste notka. nasz naruto pożyczył zwoje, ciekawe czy się ktoś o tym dowie z klanu uchicha.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńczyżby aktywował się kolejny już poziom sharingana? ha wdarł się do biblioteki Uchihow a potem to porzucenie zwoi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńczyżby już uaktywnił się tutaj kolejny poziom sharingana? ha włamał się do biblioteki Uchihow a potem to porzucenie zwoi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia