piątek, 7 sierpnia 2015

Ukryta Prawda o Naruto -24

Ukryta Prawda o Naruto -24.
-----Naruto---
Zamiast wzoru X w Sharinganie miałem coś jakby Shurikena z dodatkową kreską schodzącą do środka oka, która wychodziła z końcówki. Czułem tą siłę, która płynęła z moich oczu. Wyłączyłem Sharingana i klęknąłem przed grobem.  Siedziałem tak z godzinę, rozmyślając nad tamtym dniem oraz dzisiejszym.
-Naruto – usłyszałem głos za sobą.
Gdy się odwróciłem zobaczyłem Nagato. Jego mina wyrażała troskę, a w oczach był smutek. Klęknął przy mnie przed grobem Kimiko.
-Kimiko Namikaze Uzumaki – przeczytał z nagrobka. – Hokage powiedziała mi co się stało w jej gabinecie.
-To oni ją zabili, maska w kształcie demona i czarny płaszcz. Mimo upływu kilku lat, nadal nie mogę o tym zapomnieć.
-Wiem jak to jest stracić kogoś bliskiego. Chciałem się wtedy zemścić, ale ktoś mi wytłumaczył, że zaspokoję wtedy tylko swoje rządze i nic to nie zmieni.
-„Zemsta?” – przeszło mi przez myśl.
Nigdy o tym nie myślałem, ale teraz… Pokażę mu, że krzywda mojej rodziny nie idzie w niepamięć.
-Musze iść do Hokage – powiedziałem wstając.
-Tsunade wyznaczyła już członków Anbu do tej misji.
-Nie, wykonam ją z senseiem. Mam rachunki do wyrównania – dodałem już tak cicho, aby nie usłyszał.
-Naruto, chyba nie chcesz się mścić?
-Nie. „To nie będzie zemsta, to będzie rzeź.”
Opuściłem cmentarz i ruszyłem do gabinetu Babuni.
-Naruto? Co ty tu robisz?
-Babuniu, weźmiemy tą misję.
Gdy wyszedłem z gabinetu Babuni było już ciemno. Przez cały ten czas razem z senseiem obmyślaliśmy plan. Stanęło na tym, że musimy zostać uznani za poszukiwanych zbiegów.  Aby było wiarygodnie Tsunade oskarży ans o coś. Dobrze się złożyło z kradzieżą zwojów klanu Uchiha.
Hokage oskarży nas o spisek oraz wykradnięcie zakazanych technik. Poszedłem do domu, aby odpocząć. Jutro przed świtem już mnie tu nie będzie
 Wstałem gdzieś o 3 w nocy.  Założyłem ciemne ubranie, zjadłem kilka kanapek oraz kilka spakowałem do plecaka. Rozejrzałem się jeszcze po domu, budynek miał zostać sprzedany, więc musiałem zabrać wszystkie moje rzeczy. Na szczęście  Yamato-sensei nauczył mnie pieczętować rzeczy w zwojach.
-Pora iść – podszedł do mnie Kurama, który ostatnio coraz częściej przebywa na zewnątrz. –Na pewno tego chcesz? Zemsta nic ci nie da.
-Da mi w końcu spokój, a poza tym misja to misja. Wypróbuje w końcu prawdziwego Mangekyo Sharingana.
-Doskonale wiesz, że mogłeś ja odrzucić, a oczy możesz wypróbować na każdej innej misji. Misja może nawet potrwać 2 lata i nie masz gwarancji, że nie zginiesz.
-No i?
-Stajesz się taki jak ja kiedyś. Zemsta zaczyna tobą rządzić.
-Jak to?
-Nie ważne to już przeszłość, ale jeśli nie przestaniesz źle to się skończy.
Przez chwilę trwałą cisza. Patrzyliśmy sobie w oczy.
-Musze już iść – powiedziałem i założyłem plecak na plecy. – Idziesz ze mną czy wybierasz wolność?
-Idę z to ą, ktoś musi cię pilnować – Kurama zniknął i wszedł do mojego ciała.
Wyszedłem zostawiając dom otwarty, gdy uszedłem z 20 metrów od domu, zatrzymałem się. Odwróciłem się i spojrzałem na budynek.
-Jeszcze tu wrócę – powiedziałem z uśmiechem na twarzy i się odwróciłem.
Poprawiłem plecak i ruszyłem po dachach w kierunku bramy. Yamato-sensei już na mnie czekał, razem z nim była Tsunade.
-Ohayo – przywitałem się, gdy wylądowałem obok nich.
-Dobrze, że już jesteś – powiedział Yamato.
-Powtórzę wam jeszcze raz cel misji. Macie tylko szpiegować tą organizację, najlepiej, abyście do niej wstąpili, poza tym nie chcę żadnych głupstw i to tyczy się głównie ciebie Naruto.
-Hai Babuniu.
-Jeszcze dzisiaj będziecie musieli zostać oskarżeni, więc uważajcie na shinobi Konohy, a gdy tylko wrócicie wszystko zostanie wyjaśnione, a wy wrócicie do rejestru shinobi wioski. Możecie ruszać.
-Tak jest!
-Jeszcze jedno uważajcie na siebie.
-Niech Babunia lepiej sobie przygotuje odpowiedzi na pytania. Sasuke na pewno tak łatwo w to nie uwierzy.
-O to się nie martw.
I tak zaczęła się nasza długoterminowa misja. Na początek postanowiliśmy podróżować po świecie i zbierać jakiekolwiek informacje o tych Czyścicielach.
Minął już miesiąc od rozpoczęcia misji, a my nie wiedzieliśmy nic. Prawda, że byliśmy dopiero w kilku małych wioskach, ale ktoś mógłby mieć jakiekolwiek informacje o nich. Z westchnieniem dorzuciłem drewna do ogniska.
-Zaraz spalisz sobie tą rybę – powiedział Yamato.
-Lubię mocno spieczone – odparłem i wyjąłem patyk z nabitą rybą z ognia.
Siedzieliśmy przy ognisku i odpoczywaliśmy po całym dniu podróży. Zmierzaliśmy do kolejnej wioski, tym razem już bliżej morze, a raczej przy morzu, bo jest to port. Mamy nadzieję, że w porcie ktoś będzie coś wiedział.
-Jeśli w tej wiosce niczego się nie dowiemy to co dalej?
-Przekroczymy granicę, popłyniemy do Kraju Błyskawic. Dlatego musimy wymyślić jakąś historyjkę, abyśmy mogli bez problemu przebywać w obcych Krajach.
-Że niby moja rodzina została zabita, a ty mnie przygarnąłeś i wychowujesz?
-Może być, jestem podróżnikiem, który cię znalazł w ruinach domku niedaleko Konohy. Tsunade dała mi sfałszowane papiery więc, nie mamy się o co martwić. Ja idę spać. Dobranoc.
-Dobranoc.
Gdy byłem pewny, że sensei śpi sięgnąłem zwój z technikami Sharingana. Chciałem nauczyć się chociaż teorii, aby potem mieć łatwiej.
Następnego dnia przed wieczorem dotarliśmy do portu. Ludzie pracowali tu w pocie czoła, w tym upale, aby tylko zdążyć załadować statki na czas.
-Chodź, najpierw pójdziemy do jakiegoś hotelu.
-Yhym – mruknąłem w odpowiedzi.
Cały czas czułem tutaj dziwną chakrę. Nie mogłem dokładnie ustalić jej położenia, ale nie dawało mi to spokoju. Hotel znaleźliśmy po paru minutach oraz kilku pytaniach do przychodnich.
Był to nie za duży dwupiętrowy budynek pomalowany na brązowo, a przed wejściem wisiał szyld z napisem Hotel. W recepcji za ladą były dwie osoby. Jedną była kobieta na oko miała 25 lat. Miała długie ciemnobrązowe włosy i  piwne oczy, zgrabna figurę i piękne rysy twarzy. Drugą osobą była  dziewczyna, obstawiam, że jest w moim wieku, czyli jakieś 13 lat. Miała dość nie typowe włosy, były średniej długości, gdzieś do łopatek w kolorze marchewki, a oczy w kolorze brązowym.
-Ohayo – powiedział Yamato. – Jest może wolny pokój dwuosobowy?
-Ohayo, tak. Lisa zaprowadź ich do pokoju numer 13.
-Hai, siostro.
Ta ruda zaprowadziła nas na drugie piętro i wskazała pokój. Ja od razu poszedłem pod prysznic. Dopiero teraz zaczęło mi brakować Konohy. Oparłem się ręką o kafelki na ścianie w kabinie. Woda spływała po moim ciele, a sam byłem pogrążony w rozmyślaniu. W końcu chyba po 30 minutach wyszedłem z łazienki. Ubrany w czyste ubranie, włosy miałem jeszcze mokre, ale nie przeszkadzało mi to i tak były nastroszone tak jak zawsze.
-Wychodzę – rzuciłem do senseia i wyszedłem z pokoju. 
Zszedłem po starych, drewnianych schodach. Minąłem pracownice hotelu, które nadal stały za ladą.
-Wychodzisz? – spytała starsza, gdy byłem przy drzwiach.
-Tak.
-Uważaj na siebie, w dzień jest to spokojne miasto, ale wieczorem, łatwo dostać guza. Jeśli chcesz Lisa pójdzie z tobą, wie jak unikać kłopotów.
-Nie trzeba, potrafię o siebie zadbać – powiedziałem i wyszedłem z budynku.
Wyszedłem na główną ulice, która była pusta, co mnie zdziwiło. Szedłem w kierunku portu, uważnie się rozglądając. Wszystkie budynki były pozamykane, a okna pozasłaniane. Słyszałem różne rozmowy w ciemnych uliczkach. W pewnym momencie się zatrzymałem i odwróciłem.
-Wyjdź!
Za jednego budynku wyszła Lisa. Była ubrana w codzienne ciuchy, które nie rzucały się w oczy. Podeszła do mnie.
-Po co mnie śledzisz?
-Siostra, kazała mi cię pilnować. Jesteście tu nowi i nie wiecie co to za miasto.
-Masz rację, ale ja potrafię o siebie zadbać.
-Na pewno – odparła z sarkazmem w głosie.
-Możesz wracać.
-Po co idziesz zwiedzać wioskę, skoro jest już ciemno.
-Nie idę zwiedzać wioski. Idę szukać informacji.
-Twój ojciec będzie się o ciebie martwić.
-To nie jest mój ojciec, moi rodzicie nie żyją, a on mnie tylko przygarną.
-Więc szukasz zemsty – stwierdziła.
-I tak i nie.
-Jak to?
-Szukam zemsty, ale nie za rodziców. Za kuzynkę.
-Wiesz chociaż kogo szukać.
-Wiem, czarny płaszcz zakrywający całe ciało i maska w kształcie demona, pomalowana na czerwono i biało. Należy do organizacji zwanej Czyściciele.
-Twój opiekun wie o tym?
-Nie, on o niczym nie wie. Mimo tego, ze mnie wychował to nie zna mnie.
-Nie różnisz się dużo od tych z tej organizacji. Tak samo zakrywasz się maską do bliskiej ci osoby, tak jak oni zakładają maski przed ludźmi. Kłamiesz tak samo jak oni.
-Skąd niby to wiesz, pracujesz tylko w hotelu.
-Lisa! – usłyszeliśmy krzyk z prawej strony.
Ktoś stał opary o słup latarni. Miał długi czarny płaszcz z kapturem na głowie i maskę w kształcie demona w kolorze niebieskim, przez środek po ukosie szedł czarny, gruby pasek.
-Powinnaś chyba już być w domu, a nie gadać z nieznajomym na środku ulicy.
-Czego chcesz Zein?
-Może przedstawisz mi swojego chłoptasia?
-Nie jest moim chłopakiem.
-Kim jesteś? – spytałem wtrącając się.
-Jestem Zein i jestem numerem 12 w Czyścicielach. Osoba, którą szukasz jest na miejscu 7, więc aby go zabić, będziesz musiał pokonać wszystkich przed nim.
-Wiesz, ze tak nie jest – powiedziała Lisa.
-Chodź jest tez inny sposób, jeśli połowa organizacji się zgodzi będziesz mógł wyzwać go i jego partnera na pojedynek. Jeśli go pokonasz będziesz mógł wstąpić do organizacji i zastąpić go.
-Podoba mi się to. Szykujcie tam dwa miejsca.
-Dwa? – spytał zdziwiony Zein.
-Jest jeszcze jego opiekun, który jest w hotelu.
-Rozumiem.
-Lisa przyprowadź go jutro pod wodospad, ja przyprowadzę resztę – powiedział i zniknął w chowając się w ciemności.
-Wiesz w co się wpakowałeś? – spytała Lisa.
-W jatkę – odparłem z uśmiechem.
-Jesteś porąbany. Nie wyjdziesz z tego żywy, a już zaczęłam cię lubić.
-Nie martw się, jeśli chcesz, gdy skończę moją zemstę możemy poznać się bliżej.
Odpowiedziała mi uśmiechem, odwróciła się i zaczęła iść w kierunku hotelu.
-„Misję czas zacząć” – pomyślałem i poszedłem za nią.
-Hikari jutro rano musimy iść nad wodospad! – krzyknęła Lisa, gdy weszliśmy do hotelu.
Gdy zerknąłem na ladę zobaczyłem senseia rozmawiającego o czymś z siostrą Lisy.
-Sensei musimy pogadać – powiedziałem cicho, gdy kobieta odeszła na bok z rudą.
-My już pójdziemy do pokoju – powiedział od razu Yamato. – Dobranoc.
-Dobranoc.
-O co chodzi?
-One należą do Czyścicieli.
-Co?
-Gdy wyszedłem Lisa poszła za mną, wtedy spotkaliśmy jednego  z nich. Jeśli jutro wygram walkę wkręcę nas do ich organizacji.
-W jaką walkę?
-Wyzwałem na pojedynek jednego z nich, a że pracują w parach, będę walczył z dwoma.
-Nie zgadzam się na to! – prawie, ze krzyknął, a jego ton stał się władczy. -Hokage mnie zabiję, jak zginiesz. Znajdziemy inny sposób na zdobycie informacji o nich.
-Lepsza okazja się nie trafi, a teraz idę spać.
Położyłem się szybko spać, aby nie musieć słuchać wywodów senseia.
Gdy się obudziłem, było mi strasznie nie wygodna, a łóżko zrobiło się twarde.
-Co do? – powiedziałem, gdy zamiast łóżka byłem w drewnianej klatce i zamiast pokoju znajdowałem się w lesie.
-Poczekasz tutaj, póki nie porzucisz tego głupiego pomysłu.
Gdy się odwróciłem zobaczyłem stojącego senseia.
 -Sensei tak nie można! – wydarłem się, próbując złapać go za bluzę, ale on był w bezpiecznej odległości.
-Cicho.
-Sensei, bo rozwalę tę klatkę.
-Tak, tak, tak.
-Ja mówię serio, nie dostaniemy więcej takiej okazji na tacy.
-A ja mówię serio, że nigdzie nie idziesz.
-Pójdźmy na kompromis, jeśli będzie źle mi szło, uciekniemy. Zgoda?
-Nie.
-Trudno, zrobimy inaczej. Kage Bunshin no Jutsu. Co? – powiedziałem, gdy   nie pojawił się żaden klon.
-Klatka wysysa z ciebie chakrę.
-Futon:Podmuch. Suiton:Wodne Senbon.
-Nic nie zdziałasz.
Moja wściekłość sięgnęła zenitu. Czarna chakra zaczęła mnie otaczać, a drewno zaczęło pękać pod jej naporem. Yamato-sensei, aż się cofnął z wypisanym strachem na twarzy. Złapałem za dwie belki i rozerwałem klatkę, na dwie części.
-Dobra, dobra – powiedział sensei.
Chakra od razu zaczęła się wchłaniać w moje ciało, a ja uśmiechnąłem się szeroko.
-Nie można było tak od razu. Idziemy do tego hotelu, na oko mamy godzinę. W którą stronę do portu?
-W tamtą – powiedział wskazując na palcem.
Do hotelu dotarliśmy w pół godziny. Na szczęście Lisa i jej siostra jeszcze były.
-Gdzie ty byłeś!? – wydarła się Lisa, gdy mnie zobaczyła. – Musimy już iść.
Złapała mnie za rękę i pociągnęła do drzwi. Za nami ruszyła jej siostra i mój sensei. Po kilkunastu minutach biegu dotarliśmy do wodospadu i małej rzeczki, która płynęła przez cała polanę i chowała się w lesie. Oprócz nas nikogo nie było, zacząłem oglądać przyszłe pole walki. Dzięki rzece i wodospadowi, będą mogli używać silnych technik Suiton, co do klifu to raczej nie wpłynie bardzo na walkę, w razie czego, będę mógł ukryć się w lesie.
-Gdzie oni? – spytałem.
-Tam – odparła wskazując palcem na niebo.
Dopiero, gdy zasłoniłem ręką słońce zobaczyłem dziewięć osób stojących na klifie. Każdy miał maski w kształcie demona w różnych kolorach oraz czarne płaszcze. W tym był ten jeden, czerwonobiała maska. Uśmiechnąłem się do niego perfidnie.

W galeri są zdjęcia Hikari i Lisy.




5 komentarzy:

  1. szykuje się walką naruciak z dwoma członkami organizacji. życzę weny i udanych wakacji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oohoho tak dawno mnie tu nie było:/
    dopiero teraz to wszystko nadrobiłam, ale się narobiło! Nie no Narutoo się rozkręca, coraz lepiej. Byleby nie przegiął z tą rządzą zemsty...
    Nie lubię Lisy, wolałam Kisuke :p
    Ciekawe jak pojdzie walka, swoją drogą- Czyściciele? Serio? xd
    Dużo weny i do nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiste jak zawsze:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    rozdział jest wspaniały, ale ciekawe co w wiosce, jak zareagował Sasuke, och szykuje się nam walka, tak, tak Yamato z Naruto to sie nie zadziera...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    ciekaee co w wiosce słychać, jak zareagował Sasuke, och szykuje się walka, o tak Yamato z Naruto to się nie zadziera...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń