Ukryta Prawda o Naruto -24.
-----Naruto---
Zamiast wzoru X w Sharinganie miałem coś jakby Shurikena z
dodatkową kreską schodzącą do środka oka, która wychodziła z końcówki. Czułem
tą siłę, która płynęła z moich oczu. Wyłączyłem Sharingana i klęknąłem przed
grobem. Siedziałem tak z godzinę,
rozmyślając nad tamtym dniem oraz dzisiejszym.
-Naruto – usłyszałem głos za sobą.
Gdy się odwróciłem zobaczyłem Nagato. Jego mina wyrażała
troskę, a w oczach był smutek. Klęknął przy mnie przed grobem Kimiko.
-Kimiko Namikaze Uzumaki – przeczytał z nagrobka. – Hokage
powiedziała mi co się stało w jej gabinecie.
-To oni ją zabili, maska w kształcie demona i czarny
płaszcz. Mimo upływu kilku lat, nadal nie mogę o tym zapomnieć.
-Wiem jak to jest stracić kogoś bliskiego. Chciałem się
wtedy zemścić, ale ktoś mi wytłumaczył, że zaspokoję wtedy tylko swoje rządze i
nic to nie zmieni.
-„Zemsta?” – przeszło mi przez myśl.
Nigdy o tym nie myślałem, ale teraz… Pokażę mu, że krzywda
mojej rodziny nie idzie w niepamięć.
-Musze iść do Hokage – powiedziałem wstając.
-Tsunade wyznaczyła już członków Anbu do tej misji.
-Nie, wykonam ją z senseiem. Mam rachunki do wyrównania –
dodałem już tak cicho, aby nie usłyszał.
-Naruto, chyba nie chcesz się mścić?
-Nie. „To nie będzie zemsta, to będzie rzeź.”
Opuściłem cmentarz i ruszyłem do gabinetu Babuni.
-Naruto? Co ty tu robisz?
-Babuniu, weźmiemy tą misję.
Gdy wyszedłem z gabinetu Babuni było już ciemno. Przez cały
ten czas razem z senseiem obmyślaliśmy plan. Stanęło na tym, że musimy zostać
uznani za poszukiwanych zbiegów. Aby było
wiarygodnie Tsunade oskarży ans o coś. Dobrze się złożyło z kradzieżą zwojów
klanu Uchiha.
Hokage oskarży nas o spisek oraz wykradnięcie zakazanych
technik. Poszedłem do domu, aby odpocząć. Jutro przed świtem już mnie tu nie
będzie
Wstałem gdzieś o 3 w
nocy. Założyłem ciemne ubranie, zjadłem
kilka kanapek oraz kilka spakowałem do plecaka. Rozejrzałem się jeszcze po
domu, budynek miał zostać sprzedany, więc musiałem zabrać wszystkie moje
rzeczy. Na szczęście Yamato-sensei
nauczył mnie pieczętować rzeczy w zwojach.
-Pora iść – podszedł do mnie Kurama, który ostatnio coraz
częściej przebywa na zewnątrz. –Na pewno tego chcesz? Zemsta nic ci nie da.
-Da mi w końcu spokój, a poza tym misja to misja. Wypróbuje
w końcu prawdziwego Mangekyo Sharingana.
-Doskonale wiesz, że mogłeś ja odrzucić, a oczy możesz
wypróbować na każdej innej misji. Misja może nawet potrwać 2 lata i nie masz
gwarancji, że nie zginiesz.
-No i?
-Stajesz się taki jak ja kiedyś. Zemsta zaczyna tobą
rządzić.
-Jak to?
-Nie ważne to już przeszłość, ale jeśli nie przestaniesz źle
to się skończy.
Przez chwilę trwałą cisza. Patrzyliśmy sobie w oczy.
-Musze już iść – powiedziałem i założyłem plecak na plecy. –
Idziesz ze mną czy wybierasz wolność?
-Idę z to ą, ktoś musi cię pilnować – Kurama zniknął i
wszedł do mojego ciała.
Wyszedłem zostawiając dom otwarty, gdy uszedłem z 20 metrów
od domu, zatrzymałem się. Odwróciłem się i spojrzałem na budynek.
-Jeszcze tu wrócę – powiedziałem z uśmiechem na twarzy i się
odwróciłem.
Poprawiłem plecak i ruszyłem po dachach w kierunku bramy.
Yamato-sensei już na mnie czekał, razem z nim była Tsunade.
-Ohayo – przywitałem się, gdy wylądowałem obok nich.
-Dobrze, że już jesteś – powiedział Yamato.
-Powtórzę wam jeszcze raz cel misji. Macie tylko szpiegować
tą organizację, najlepiej, abyście do niej wstąpili, poza tym nie chcę żadnych
głupstw i to tyczy się głównie ciebie Naruto.
-Hai Babuniu.
-Jeszcze dzisiaj będziecie musieli zostać oskarżeni, więc
uważajcie na shinobi Konohy, a gdy tylko wrócicie wszystko zostanie wyjaśnione,
a wy wrócicie do rejestru shinobi wioski. Możecie ruszać.
-Tak jest!
-Jeszcze jedno uważajcie na siebie.
-Niech Babunia lepiej sobie przygotuje odpowiedzi na
pytania. Sasuke na pewno tak łatwo w to nie uwierzy.
-O to się nie martw.
I tak zaczęła się nasza długoterminowa misja. Na początek
postanowiliśmy podróżować po świecie i zbierać jakiekolwiek informacje o tych
Czyścicielach.
Minął już miesiąc od rozpoczęcia misji, a my nie
wiedzieliśmy nic. Prawda, że byliśmy dopiero w kilku małych wioskach, ale ktoś
mógłby mieć jakiekolwiek informacje o nich. Z westchnieniem dorzuciłem drewna
do ogniska.
-Zaraz spalisz sobie tą rybę – powiedział Yamato.
-Lubię mocno spieczone – odparłem i wyjąłem patyk z nabitą
rybą z ognia.
Siedzieliśmy przy ognisku i odpoczywaliśmy po całym dniu
podróży. Zmierzaliśmy do kolejnej wioski, tym razem już bliżej morze, a raczej
przy morzu, bo jest to port. Mamy nadzieję, że w porcie ktoś będzie coś
wiedział.
-Jeśli w tej wiosce niczego się nie dowiemy to co dalej?
-Przekroczymy granicę, popłyniemy do Kraju Błyskawic.
Dlatego musimy wymyślić jakąś historyjkę, abyśmy mogli bez problemu przebywać w
obcych Krajach.
-Że niby moja rodzina została zabita, a ty mnie przygarnąłeś
i wychowujesz?
-Może być, jestem podróżnikiem, który cię znalazł w ruinach
domku niedaleko Konohy. Tsunade dała mi sfałszowane papiery więc, nie mamy się
o co martwić. Ja idę spać. Dobranoc.
-Dobranoc.
Gdy byłem pewny, że sensei śpi sięgnąłem zwój z technikami
Sharingana. Chciałem nauczyć się chociaż teorii, aby potem mieć łatwiej.
Następnego dnia przed wieczorem dotarliśmy do portu. Ludzie
pracowali tu w pocie czoła, w tym upale, aby tylko zdążyć załadować statki na
czas.
-Chodź, najpierw pójdziemy do jakiegoś hotelu.
-Yhym – mruknąłem w odpowiedzi.
Cały czas czułem tutaj dziwną chakrę. Nie mogłem dokładnie
ustalić jej położenia, ale nie dawało mi to spokoju. Hotel znaleźliśmy po paru
minutach oraz kilku pytaniach do przychodnich.
Był to nie za duży dwupiętrowy budynek pomalowany na
brązowo, a przed wejściem wisiał szyld z napisem Hotel. W recepcji za ladą były
dwie osoby. Jedną była kobieta na oko miała 25 lat. Miała długie ciemnobrązowe
włosy i piwne oczy, zgrabna figurę i
piękne rysy twarzy. Drugą osobą była
dziewczyna, obstawiam, że jest w moim wieku, czyli jakieś 13 lat. Miała
dość nie typowe włosy, były średniej długości, gdzieś do łopatek w kolorze
marchewki, a oczy w kolorze brązowym.
-Ohayo – powiedział Yamato. – Jest może wolny pokój
dwuosobowy?
-Ohayo, tak. Lisa zaprowadź ich do pokoju numer 13.
-Hai, siostro.
Ta ruda zaprowadziła nas na drugie piętro i wskazała pokój.
Ja od razu poszedłem pod prysznic. Dopiero teraz zaczęło mi brakować Konohy.
Oparłem się ręką o kafelki na ścianie w kabinie. Woda spływała po moim ciele, a
sam byłem pogrążony w rozmyślaniu. W końcu chyba po 30 minutach wyszedłem z
łazienki. Ubrany w czyste ubranie, włosy miałem jeszcze mokre, ale nie
przeszkadzało mi to i tak były nastroszone tak jak zawsze.
-Wychodzę – rzuciłem do senseia i wyszedłem z pokoju.
Zszedłem po starych, drewnianych schodach. Minąłem
pracownice hotelu, które nadal stały za ladą.
-Wychodzisz? – spytała starsza, gdy byłem przy drzwiach.
-Tak.
-Uważaj na siebie, w dzień jest to spokojne miasto, ale
wieczorem, łatwo dostać guza. Jeśli chcesz Lisa pójdzie z tobą, wie jak unikać
kłopotów.
-Nie trzeba, potrafię o siebie zadbać – powiedziałem i
wyszedłem z budynku.
Wyszedłem na główną ulice, która była pusta, co mnie
zdziwiło. Szedłem w kierunku portu, uważnie się rozglądając. Wszystkie budynki
były pozamykane, a okna pozasłaniane. Słyszałem różne rozmowy w ciemnych
uliczkach. W pewnym momencie się zatrzymałem i odwróciłem.
-Wyjdź!
Za jednego budynku wyszła Lisa. Była ubrana w codzienne
ciuchy, które nie rzucały się w oczy. Podeszła do mnie.
-Po co mnie śledzisz?
-Siostra, kazała mi cię pilnować. Jesteście tu nowi i nie
wiecie co to za miasto.
-Masz rację, ale ja potrafię o siebie zadbać.
-Na pewno – odparła z sarkazmem w głosie.
-Możesz wracać.
-Po co idziesz zwiedzać wioskę, skoro jest już ciemno.
-Nie idę zwiedzać wioski. Idę szukać informacji.
-Twój ojciec będzie się o ciebie martwić.
-To nie jest mój ojciec, moi rodzicie nie żyją, a on mnie
tylko przygarną.
-Więc szukasz zemsty – stwierdziła.
-I tak i nie.
-Jak to?
-Szukam zemsty, ale nie za rodziców. Za kuzynkę.
-Wiesz chociaż kogo szukać.
-Wiem, czarny płaszcz zakrywający całe ciało i maska w
kształcie demona, pomalowana na czerwono i biało. Należy do organizacji zwanej
Czyściciele.
-Twój opiekun wie o tym?
-Nie, on o niczym nie wie. Mimo tego, ze mnie wychował to
nie zna mnie.
-Nie różnisz się dużo od tych z tej organizacji. Tak samo
zakrywasz się maską do bliskiej ci osoby, tak jak oni zakładają maski przed
ludźmi. Kłamiesz tak samo jak oni.
-Skąd niby to wiesz, pracujesz tylko w hotelu.
-Lisa! – usłyszeliśmy krzyk z prawej strony.
Ktoś stał opary o słup latarni. Miał długi czarny płaszcz z
kapturem na głowie i maskę w kształcie demona w kolorze niebieskim, przez
środek po ukosie szedł czarny, gruby pasek.
-Powinnaś chyba już być w domu, a nie gadać z nieznajomym na
środku ulicy.
-Czego chcesz Zein?
-Może przedstawisz mi swojego chłoptasia?
-Nie jest moim chłopakiem.
-Kim jesteś? – spytałem wtrącając się.
-Jestem Zein i jestem numerem 12 w Czyścicielach. Osoba,
którą szukasz jest na miejscu 7, więc aby go zabić, będziesz musiał pokonać
wszystkich przed nim.
-Wiesz, ze tak nie jest – powiedziała Lisa.
-Chodź jest tez inny sposób, jeśli połowa organizacji się
zgodzi będziesz mógł wyzwać go i jego partnera na pojedynek. Jeśli go pokonasz
będziesz mógł wstąpić do organizacji i zastąpić go.
-Podoba mi się to. Szykujcie tam dwa miejsca.
-Dwa? – spytał zdziwiony Zein.
-Jest jeszcze jego opiekun, który jest w hotelu.
-Rozumiem.
-Lisa przyprowadź go jutro pod wodospad, ja przyprowadzę
resztę – powiedział i zniknął w chowając się w ciemności.
-Wiesz w co się wpakowałeś? – spytała Lisa.
-W jatkę – odparłem z uśmiechem.
-Jesteś porąbany. Nie wyjdziesz z tego żywy, a już zaczęłam
cię lubić.
-Nie martw się, jeśli chcesz, gdy skończę moją zemstę możemy
poznać się bliżej.
Odpowiedziała mi uśmiechem, odwróciła się i zaczęła iść w
kierunku hotelu.
-„Misję czas zacząć” – pomyślałem i poszedłem za nią.
-Hikari jutro rano musimy iść nad wodospad! – krzyknęła
Lisa, gdy weszliśmy do hotelu.
Gdy zerknąłem na ladę zobaczyłem senseia rozmawiającego o
czymś z siostrą Lisy.
-Sensei musimy pogadać – powiedziałem cicho, gdy kobieta
odeszła na bok z rudą.
-My już pójdziemy do pokoju – powiedział od razu Yamato. –
Dobranoc.
-Dobranoc.
-O co chodzi?
-One należą do Czyścicieli.
-Co?
-Gdy wyszedłem Lisa poszła za mną, wtedy spotkaliśmy
jednego z nich. Jeśli jutro wygram walkę
wkręcę nas do ich organizacji.
-W jaką walkę?
-Wyzwałem na pojedynek jednego z nich, a że pracują w
parach, będę walczył z dwoma.
-Nie zgadzam się na to! – prawie, ze krzyknął, a jego ton
stał się władczy. -Hokage mnie zabiję, jak zginiesz. Znajdziemy inny sposób na
zdobycie informacji o nich.
-Lepsza okazja się nie trafi, a teraz idę spać.
Położyłem się szybko spać, aby nie musieć słuchać wywodów
senseia.
Gdy się obudziłem, było mi strasznie nie wygodna, a łóżko
zrobiło się twarde.
-Co do? – powiedziałem, gdy zamiast łóżka byłem w drewnianej
klatce i zamiast pokoju znajdowałem się w lesie.
-Poczekasz tutaj, póki nie porzucisz tego głupiego pomysłu.
Gdy się odwróciłem zobaczyłem stojącego senseia.
-Sensei tak nie
można! – wydarłem się, próbując złapać go za bluzę, ale on był w bezpiecznej
odległości.
-Cicho.
-Sensei, bo rozwalę tę klatkę.
-Tak, tak, tak.
-Ja mówię serio, nie dostaniemy więcej takiej okazji na tacy.
-A ja mówię serio, że nigdzie nie idziesz.
-Pójdźmy na kompromis, jeśli będzie źle mi szło, uciekniemy.
Zgoda?
-Nie.
-Trudno, zrobimy inaczej. Kage Bunshin no Jutsu. Co? –
powiedziałem, gdy nie pojawił się żaden
klon.
-Klatka wysysa z ciebie chakrę.
-Futon:Podmuch.
Suiton:Wodne Senbon.
-Nic nie
zdziałasz.
Moja wściekłość sięgnęła zenitu. Czarna chakra zaczęła mnie
otaczać, a drewno zaczęło pękać pod jej naporem. Yamato-sensei, aż się cofnął z
wypisanym strachem na twarzy. Złapałem za dwie belki i rozerwałem klatkę, na
dwie części.
-Dobra, dobra – powiedział sensei.
Chakra od razu zaczęła się wchłaniać w moje ciało, a ja
uśmiechnąłem się szeroko.
-Nie można było tak od razu. Idziemy do tego hotelu, na oko
mamy godzinę. W którą stronę do portu?
-W tamtą – powiedział wskazując na palcem.
Do hotelu dotarliśmy w pół godziny. Na szczęście Lisa i jej
siostra jeszcze były.
-Gdzie ty byłeś!? – wydarła się Lisa, gdy mnie zobaczyła. – Musimy
już iść.
Złapała mnie za rękę i pociągnęła do drzwi. Za nami ruszyła
jej siostra i mój sensei. Po kilkunastu minutach biegu dotarliśmy do wodospadu
i małej rzeczki, która płynęła przez cała polanę i chowała się w lesie. Oprócz
nas nikogo nie było, zacząłem oglądać przyszłe pole walki. Dzięki rzece i
wodospadowi, będą mogli używać silnych technik Suiton, co do klifu to raczej
nie wpłynie bardzo na walkę, w razie czego, będę mógł ukryć się w lesie.
-Gdzie oni? – spytałem.
-Tam – odparła wskazując palcem na niebo.
Dopiero, gdy zasłoniłem ręką słońce zobaczyłem dziewięć osób
stojących na klifie. Każdy miał maski w kształcie demona w różnych kolorach
oraz czarne płaszcze. W tym był ten jeden, czerwonobiała maska. Uśmiechnąłem
się do niego perfidnie.
szykuje się walką naruciak z dwoma członkami organizacji. życzę weny i udanych wakacji.
OdpowiedzUsuńOohoho tak dawno mnie tu nie było:/
OdpowiedzUsuńdopiero teraz to wszystko nadrobiłam, ale się narobiło! Nie no Narutoo się rozkręca, coraz lepiej. Byleby nie przegiął z tą rządzą zemsty...
Nie lubię Lisy, wolałam Kisuke :p
Ciekawe jak pojdzie walka, swoją drogą- Czyściciele? Serio? xd
Dużo weny i do nexta :)
Zajebiste jak zawsze:)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńrozdział jest wspaniały, ale ciekawe co w wiosce, jak zareagował Sasuke, och szykuje się nam walka, tak, tak Yamato z Naruto to sie nie zadziera...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńciekaee co w wiosce słychać, jak zareagował Sasuke, och szykuje się walka, o tak Yamato z Naruto to się nie zadziera...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia