niedziela, 23 sierpnia 2015

Ukryta Prawda o Naruto -28.

Ukryta Prawda o Naruto -28.
-----Dwa lata później-----
----Naruto----
Siedziałem w swoim pokoju. Właśnie wróciłem z senseiem z kolejnej misji i miałem zamiar przeleżeć resztę dnia. Ciszę przerwało pukanie do drzwi i do środka mojego pokoju wszedł Yamato. Skinął mi głową, a ja małym impulsem chakry aktywowałem pieczęć wyciszającą nałożoną na ściany pokoju.
-Masz tu raport z misji i pilnuj go. Nie długo  kończymy misję. Zdejmij pieczęć – powiedział wychodząc.
Dezaktywowałem pieczęć i wstałem z łóżka. Zwój wrzuciłem do kabury na kunaie i wyszedłem na zebranie członków organizacji. Przeszedłem przez długi korytarz, salon, kuchnię i wszedłem na kolejny korytarz, który prowadził już prosto do Sali obrad.
Przyszedłem jako ostatni, jako że moje miejsce było zajęte przez Yamato, usiadłem na wprost miejsca, gdzie pojawiał się lider. Po zaledwie kilku sekundach pojawił się hologram z fioletowymi oczami z czarnymi kręgami.  Jak zwykle zlustrował każdego wzrokiem, pomijając mnie, choć nie wiem czemu. Zaczął gadać coś nudnego, ale go nie słuchałem. Ciągle się zastanawiałem skąd go znam, żebym chociaż wiedział jaki ma kolor włosów.
-Słuchasz mnie?
-Ta…tak…tak.
-Naruto – powiedział chłodno lider. – Ciągle bujasz w obłokach, jeszcze raz i cię zabije – przekręciłem tylko oczami na to zdanie. –Wracając do sprawy szpiega.
Słowo szpieg mnie zaciekawiło i teraz kląłem na siebie, dlaczego nie słuchałem od początku.
-Naruto! Znowu mnie nie słuchasz!
-Uzumaki, choć raz mógłbyś nie przedłużać tych głupich spotkań – mruknął jeden z członków.
-Uzumaki? – spytał Lider, a jego mina wyrażała wściekłość. –Łapać tego szpiega! – wydarł się, a wszyscy zerwali się z krzeseł.
Przy gardle od razu poczułem kilka kunai. Spojrzałem mną Lisę, była skołowana i nie wiedziała co się dzieję. Siedziała na swoim miejscu i nie ruszała się nawet o milimetr. Spojrzałem na senseia, jego oczy również wyrażały szok, spojrzał mi w oczy i skinął delikatnie głową, co oznaczało koniec misji.
-Proszę, proszę. Czemu wcześniej nie skojarzyłem twojego nazwiska z tym zdrajcą Nagato.
-„Nagato?” Już wiem skąd cię kojarzę, jesteś przywódcą Akatsuki.
-Skąd mnie znasz?
-Nie ważne – warknąłem.
-Zabić ich!
Zniknąłem w Czarnym Błysku, pojawiłem się przy Lisie, złapałem ja za zakładnika.
-Jeśli chcesz odejść, przyjdź do Konohy, pomogę ci – szepnąłem jej na ucho i cofnąłem się do senseia.
Złapałem go za bark, a puściłem Lisę, wtedy poczułem ból w plecach, ale zignorowałem go. Razem zniknęliśmy w Czarnym Błysku. Pojawiliśmy się przed drzwiami Sali obrad. Puściłem Yamato i odwróciłem się twarzą w stronę drzwi. Wyciągnąłem prawą dłoń, na której za pomocą chakry stworzyłem pieczęć. Przyłożyłem ją do drzwi, gdzie pojawił się taki sam znak.
-Trochę im zajmie wydostanie się stamtąd – powiedziałem szybko.
-Szykować się na atak na Konohę! – usłyszeliśmy krzyk lidera.
Szybko spojrzenie w oczy i ruszyliśmy biegiem do naszych pokoi, aby zabrać to co ważne. Po paru minutach byliśmy przed wejściem do bazy.
-Czekaj! – powiedział Yamato. – Doton: Kamienna Blokada.
Wejście zostało zablokowane przez wielki głaz. Po czym  ruszyliśmy w stronę wioski. Po zaledwie kilku kilometrach zaczynał dostawać mroczki przed oczami, przez co obsunęła mi się  noga z gałęzi i zacząłem spadać, na szczęście zdążyłem się zreflektować i gładko wylądować na ziemi. Gdy tylko sensei zobaczył, że jestem na ziemi pojawił się przede mną.
-Co jest? – spytał, a ja osunąłem mu się w ramiona.
----Narracja trzecio osobowa----
Blondyn osunął się nieprzytomny w ręce senseia. Yamato od razu wszystko zrozumiał, gdy zobaczył wbitego kunaia w plecy piętnastolatka.
-Kuso, trucizna – warknął mężczyzna, gdy zobaczył fioletową maź na końcówce ostrza. – Muszę go zabrać do szpitala, ale Konoha, Hokage nie wie o ataku.  Trudno, będą musieli sobie jakoś poradzić…
-Sensei, dam radę – wyszeptał niebieskooki.
-Naruto, umrzesz ni dotrzemy do Konohy – mężczyzna i oparł swojego ucznia o drzewo i sięgnął z plecaka butelkę z wodą.
-Nie. Nadszedł czas, nie możemy pozwolić, aby Akatuski i Czyściciele zaatakowali wioskę.
-Skąd wiesz, że Akatsuki też zaatakuje?
-Czuję, to, a poza tym będą mieli świetną okazję, na złapanie jinchuuriki.
-Jin…chuuriki? Skąd o niej wiesz?
-To długa historia. Jeśli Akatsuki użyje złapanych biju z wioski nie zostanie kamień na kamieniu.
-Ktoś musi cię wyleczyć.
-I wyleczy. Yamato-sensei znasz historię o ataku Kyubiego.
-Tak, ale co to ma do rzeczy?
-Dużo, otóż Kyuubi nie uciekł. Trzeci Hokage zataił wszystko co się wtedy stało. Dziewięcioogoniasty lis został zapieczętowany w dziecku Czwartego Hokage.
-Ale Yondaime nie miał żony, ani dziecka.
-Hokage może zataić dużo rzeczy, tak jak to, że jestem jinchuuriki Kyubiego oraz synem Czwartego Hokage – powiedział wstając.
Gdy blondyn wstał Yamato mógł zobaczyć jak rana sama się zalecza. Chłopak wstał z ziemi i czekał, aż jego sensei również to uczyni.
-C…co?
-Tak, wiem, że masz mnóstwo pytań, ale musimy biec do wioski.
----Konoha----
Spokojne południe w wiosce. Słońce górowało nad wszystkimi mieszkańcami, którzy są na dworze. Pięć wielkich kamiennych twarzy Kage, czuwa nad tym co bronili za życia. Jedna z nich przedstawia obecną Hokage, Tsunade Senju, która dzień jak co dzień spędzała w gabinecie i wypełniała papiery, dawała misję, wysłuchiwała raportów i wykonywała wiele innych zadań Kage.
-Hokage-sama! – jakiś chuunin wpadł do gabinetu bez pukania.  – Zespół sensorów wykrył dużą grupę shinobi, zmierzających do wioski. Maja bardzo duże pokłady chakry oraz raczej nie są przyjaźnie nastawieni.
-Ogłoś alarm!
-Tak jest!
Tsunade założyła swój zielony płaszcz i wyszła z gabinetu. Minęła swoją asystentkę Shizune w holu, która zaraz pobiegła za nią.  Po zaledwie kilkunastu minutach przed brama główną, zebrali się wszyscy chunnini i jonini, natomiast genini oraz kilku chunninów zajmowało się ewakuacją cywili.
Przed mieszkańcami Konohy stały dwie  przestępcze organizacje. Członkowie jeden byli ubrani w czarne płaszcze z czerwonymi chmurami, a na głowach mieli słomiane kapelusze. Członkowie drugiej mieli czarne płaszcze i maski w kształtach demonów.
-Czego… - zaczęła Hokage, ale przerwało jej wbicie się w ziemię między nimi kunaia z trzema ostrzami.
-Przepraszamy za spóźnienie – powiedział niebieskooki blondyn, pojawiając się w Czarnym Błysku. Obok niego stał jego sensei Yamato.
-Naruto – powiedzieli wszyscy jednocześnie.
-Tak to ja.
-Czego tu szukasz zdrajco?! – warknął jakiś shinobi. – I ty Yamto?
-Poczekajcie – powiedział Naruto. – Wszystko wyjaśnimy.
-Tu nie ma czego wyjaśniać. Zabić ich!
-Cisza! – krzyknęła Hokage.
-Dziękuje Hokage-sama – powiedział Yamato.
-Babuniu, misja została wykonana prawidłowo – powiedział Naruto rzucając blondynce zwój, wszyscy doznali szoku, oprócz Hokage.  – Chociaż nie całkiem.
-Jak to misja? – spytał Sasuke, podchodząc do Hokage.
-Mieli tajną misję, reszta później.
-Naruto Uzumaki – powiedział lider obu organizacji.
-Co?
-Zginiesz!
Tuż przed twarzą blondyna pojawił się numer 10 z Czyścicieli. W rękach miał katanę, która była wycelowana w głowę blondyna.
----Naruto---
Katana była zaledwie metr od mojego czoła. Uśmiechnąłem się i przywołałem swój miecz. Wykonałem szybkie cięcie niszcząc katanę oraz podcinając gardło dziesiątemu.
-Możecie chwile poczekać, musimy pogadać – wskazałem na wszystkich w bramie. –Chyba, że śpieszy wam się do grobu.
-Na niego!
-Lisa? – zadałem je oczywiste pytanie, ale ona nie wiedziała co zrobić.
Pojawiłem się w czarnym błysku, ogłuszyłem ją i zabrałem ze sobą do Babuni.
-Zaopiekuj się nią – powiedziałem poważnie, patrząc jej w oczy.
Nic nie powiedziała, wystarczyło mi skinienie głowy.  Odszedłem od nich, na kilka metrów, podszedłem do senseia.
-Sensei, idź do nich.
-Nie będziesz walczył sam – powiedział, a ja się tylko zaśmiałem.
-Nie będę – odparłem, przegryzając kciuk. – Przyzwanie.
-Część Naruto.
-Cześć. Chcesz się pobawić?
-Pewnie – odparł pokazując kły i pazury.
-Naruto co to ma znaczyć!?
-Zaraz pogadamy, tylko wyrzucę te śmieci spod bramy – odparłem śmiejąc się.
Nagle przede mną pojawił się drugi, prawie mnie trafił pięścią, ale ja odskoczyłem do tyłu robiąc salto w powietrzu.
-„Kai” – pomyślałem likwidując pieczęć. – Suiton: Ukrycie we Mgle.
Cała okolica została spowita przez gęstą mgłę.  Chwyciłem miecz w prawą dłoń, a na lewej pojawiły się trzy czarne szpony.
-Sasuke – usłyszałem głos Babuni. – Niech wszyscy przygotują się do ataku.
-Nie – odparł Yamato. – Niech nikt nie wchodzi w tą mgłę. Przez przypadek może zginąć.
-Co masz na myśli?
-Skoro Naruto użył tej techniki t znaczy, że chce walczyć sam.
-CO? Przecież nie da rady.
-Też tak myślałem, ale zmieniłem zdanie.
-Co cię do tego skłoniło?
-Za nim tutaj dotarliśmy, wyjawił mi swoje tajemnice.
-Ale jeśli Akatsuki użyje biju, Naruto nie ma szans – wtrąciła Kisuka.
-Nie, on jest jedyną osobą, która może ich pokonać.
-Rish! Ruszamy!
Wskoczyłem w  mgłę, od razu odnajdując ich. Jednego zaszedłem od tyłu, szpony wbiłem mu w plecy, a mieczem podciąłem gardło. Drugą osoba jaką znalazłem okazała się Hikari. Nie chciałem jej zabijać, więc ją tylko ogłuszyłem, słabym, lecz celnym ciosem w kark.  Następnie rzuciłem kilka shurikenów, nasączonych chakrą, które wbiły się głęboko w klatkę piersiową kogoś.
-Mam cię – usłyszałem za sobą, a chwilę później poczułem ból.
Spojrzałem w dół, wypluwając krew, z mojego brzucha wystawała końcówka katany. Mgła zaczęła opadać, gdy zniknęła wszyscy zobaczyli jak jestem przebity przez miecz. Rozejrzałem się wokoło, Rish także zabił kilku z nich. Zostało dwóch członków Czyścicieli oraz całe Akatsuki, które stało z boku.
-Naruto! – krzyk wszystkich rozszedł się chyba po całej wiosce.
Sasuke ruszył biegiem w moją stronę, ale został zaatakowany przez członka organizacji. Ten co trzymał miecz, jeszcze bardziej go wepchnął.
-Jak się czujesz, umierając?
W odpowiedzi tylko się uśmiechnąłem. Zamknąłem oczy i złapałem za końcówkę katany. Ścisnąłem mocno ostrze i przekręciłem nadgarstek, łamiąc ostrze.
-Mogę spytać o to samo?
Przerażony wyciągnął miecz i odskoczył do tyłu. Rana zaczęła się zaleczać, a ja schyliłem się po miecz, ostrze zaczęło świecić na czarno, a smugi chakry krążyły wokół ostrza.
-Demoniczne cięcie! – krzyknąłem, posyłając czarną falę, która przecięła go na pół.
Za nim powstał głęboki rów, który sięga, prawie do bramy wioski. Sasuke i członek organizacji, zaprzestali walki, kiedy zobaczyli przecięte ciało na pół. Przez chwilę wpatrywałem się w krew, która robiła coraz większą kałużę, wokół przeciętego ciała.  Na mojej twarzy pojawił się duży uśmiech, spojrzałem na ostatniego.
Gdy miałem na niego ruszyć, poczułem ruch za sobą. Odwróciłem szybko głowę i zniknąłem w Czarnym Blasku, unikając czarnego pręta, który był centymetr od mojej głowy. Pojawiłem się za Painem, z czarną kulą w dłoni.
-Rasengan!
-Shinra Tensei!
Niewidzialna fala odrzuciła mnie, pod bramę. Po drodze, obiłem się kilka razy od ziemi.
-Skąd znasz to jutsu? – przy Yahiko pojawił się jakiś gościu.
Miał na sobie pomarańczową maskę, z jednym otworem na obok, w którym był Sharingan. Otrząsnąłem się szybko i wstałem, lekko utykając na lewą nogę.
-Skąd znasz jutsu Czwartek Hokage? – ponowił pytanie, w odpowiedzi zacząłem się tylko śmiać.  –Co cię tak śmieszy?
-To, jak mało wiesz o Konosze, mimo, że z niej pochodzisz. Mój przyjaciel cię poznał Obito, w naszej wiosce jest tak, że ojciec przekazuje swoje techniki swoim dzieciom.
-Zniszczyć wioskę! – krzyknął zdenerwowany Obito.
Pięciu członków Akatsuki, ustawiło się przed Painem. Złożyli jakieś pieczęcie, a ich ciała pokryła pomarańczowa chakra. Po kilku sekundach wyglądali jak miniaturki biju, w minuty na minutę byli coraz więksi, aż w końcu osiągnęli maksymalne rozmiary. Bestie liczyły od dwóch do siedmiu ogonów, brakowało tylko piecioogonaistego, który był w Kisuce.
-Przygotować się do obrony! – krzyknęła Hokage.
-Kuso! Musze tego użyć. Mokuton: Wielkie Więzienie!
Z ziemi zaczęły wyrastać drzewa, które owijały się wokół ciał biju, krępując ich ruchy. Kiedy ja byłem zajęty, Pain i Obito pojawili się po moich bokach, w ich dłoniach były czarne pręty. Kiedy mieli już mnie przebić, w miejscach, w które celowali pojawiły się czarne kości, a z moich oczu popłynęła krew. Obok mnie pojawił się Sasuke i Kisuka, którzy odrzucili ich.
-Jak się czujesz? –spytała Kisuka, ale nie miałem czasu gadać.
-Zaraz się uwolnią – powiedziałem tylko.
-Więc ich puść – usłyszałem głos Tsunade za mną.
Gdy tylko to zrobiłem, wszyscy shinobi rzucili się do ataku. Chciałem ruszyć im pomóc, ale dostałem mocny cios w głowę, który wbił mnie w ziemię.
-Oni sobie poradzą, a ty się wyspowiadasz.
-Spowiedź zrobię później – odparłem masując guza.
-Mów o co tu chodzi!
-Później wyjaśnię.
-Nie, teraz.
-Dobra, jestem synem Yondaime, misja się skomplikowała, Pain mnie rozpoznał i skojarzył nazwisko z Nagato. Pasuje?
-Na razie, a teraz cię podleczę.
-Więc ja ci zadam kilka pytań – wtrącił Sasuke. – Skąd masz Mokutona i Sharingana?
-„Sharingana? Kurde, nie wyłączyłem go.” Pochodząc z klanu Uzumaki i Namikaze mam tą moc. W skrócie jestem potomkiem trzeciego syna Rikodu Senina.
Spojrzałem na walkę. Szło kiepsko, a Akatsuki miało zamiar rozwalić wioskę jednym ruchem. Skupili się w jednym miejscu i zaczęli tworzyć bijudamę.


6 komentarzy:

  1. Czyżbyś zakańczał tego ff'a?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle,wyszło świetnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pfff tak po prostu xD spoko, czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    och co za pech, gdyby bardziej uważał nie został by tak szybko rozpoznany, ale walka wspaniała, już wiedzą, że yo syn czwartego hokage...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    och gdyby tylko uważał nie został tak szybko rozpoznany, ale walka przednia, już widzą, że jest synem czwartego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń