Ukryta Prawda o Naruto -28.
-----Dwa lata później-----
----Naruto----
Siedziałem w swoim pokoju. Właśnie wróciłem z senseiem z
kolejnej misji i miałem zamiar przeleżeć resztę dnia. Ciszę przerwało pukanie
do drzwi i do środka mojego pokoju wszedł Yamato. Skinął mi głową, a ja małym
impulsem chakry aktywowałem pieczęć wyciszającą nałożoną na ściany pokoju.
-Masz tu raport z misji i pilnuj go. Nie długo kończymy misję. Zdejmij pieczęć – powiedział
wychodząc.
Dezaktywowałem pieczęć i wstałem z łóżka. Zwój wrzuciłem do
kabury na kunaie i wyszedłem na zebranie członków organizacji. Przeszedłem
przez długi korytarz, salon, kuchnię i wszedłem na kolejny korytarz, który
prowadził już prosto do Sali obrad.
Przyszedłem jako ostatni, jako że moje miejsce było zajęte
przez Yamato, usiadłem na wprost miejsca, gdzie pojawiał się lider. Po zaledwie
kilku sekundach pojawił się hologram z fioletowymi oczami z czarnymi
kręgami. Jak zwykle zlustrował każdego
wzrokiem, pomijając mnie, choć nie wiem czemu. Zaczął gadać coś nudnego, ale go
nie słuchałem. Ciągle się zastanawiałem skąd go znam, żebym chociaż wiedział
jaki ma kolor włosów.
-Słuchasz mnie?
-Ta…tak…tak.
-Naruto – powiedział chłodno lider. – Ciągle bujasz w
obłokach, jeszcze raz i cię zabije – przekręciłem tylko oczami na to zdanie.
–Wracając do sprawy szpiega.
Słowo szpieg mnie zaciekawiło i teraz kląłem na siebie,
dlaczego nie słuchałem od początku.
-Naruto! Znowu mnie nie słuchasz!
-Uzumaki, choć raz mógłbyś nie przedłużać tych głupich
spotkań – mruknął jeden z członków.
-Uzumaki? – spytał Lider, a jego mina wyrażała wściekłość.
–Łapać tego szpiega! – wydarł się, a wszyscy zerwali się z krzeseł.
Przy gardle od razu poczułem kilka kunai. Spojrzałem mną
Lisę, była skołowana i nie wiedziała co się dzieję. Siedziała na swoim miejscu
i nie ruszała się nawet o milimetr. Spojrzałem na senseia, jego oczy również
wyrażały szok, spojrzał mi w oczy i skinął delikatnie głową, co oznaczało
koniec misji.
-Proszę, proszę. Czemu wcześniej nie skojarzyłem twojego
nazwiska z tym zdrajcą Nagato.
-„Nagato?” Już wiem skąd cię kojarzę, jesteś przywódcą
Akatsuki.
-Skąd mnie znasz?
-Nie ważne – warknąłem.
-Zabić ich!
Zniknąłem w Czarnym Błysku, pojawiłem się przy Lisie,
złapałem ja za zakładnika.
-Jeśli chcesz odejść, przyjdź do Konohy, pomogę ci –
szepnąłem jej na ucho i cofnąłem się do senseia.
Złapałem go za bark, a puściłem Lisę, wtedy poczułem ból w
plecach, ale zignorowałem go. Razem zniknęliśmy w Czarnym Błysku. Pojawiliśmy
się przed drzwiami Sali obrad. Puściłem Yamato i odwróciłem się twarzą w stronę
drzwi. Wyciągnąłem prawą dłoń, na której za pomocą chakry stworzyłem pieczęć.
Przyłożyłem ją do drzwi, gdzie pojawił się taki sam znak.
-Trochę im zajmie wydostanie się stamtąd – powiedziałem
szybko.
-Szykować się na atak na Konohę! – usłyszeliśmy krzyk
lidera.
Szybko spojrzenie w oczy i ruszyliśmy biegiem do naszych
pokoi, aby zabrać to co ważne. Po paru minutach byliśmy przed wejściem do bazy.
-Czekaj! – powiedział Yamato. – Doton: Kamienna Blokada.
Wejście zostało zablokowane przez wielki głaz. Po czym ruszyliśmy w stronę wioski. Po zaledwie kilku
kilometrach zaczynał dostawać mroczki przed oczami, przez co obsunęła mi
się noga z gałęzi i zacząłem spadać, na
szczęście zdążyłem się zreflektować i gładko wylądować na ziemi. Gdy tylko
sensei zobaczył, że jestem na ziemi pojawił się przede mną.
-Co jest? – spytał, a ja osunąłem mu się w ramiona.
----Narracja trzecio osobowa----
Blondyn osunął się nieprzytomny w ręce senseia. Yamato od
razu wszystko zrozumiał, gdy zobaczył wbitego kunaia w plecy piętnastolatka.
-Kuso, trucizna – warknął mężczyzna, gdy zobaczył fioletową
maź na końcówce ostrza. – Muszę go zabrać do szpitala, ale Konoha, Hokage nie
wie o ataku. Trudno, będą musieli sobie
jakoś poradzić…
-Sensei, dam radę – wyszeptał niebieskooki.
-Naruto, umrzesz ni dotrzemy do Konohy – mężczyzna i oparł
swojego ucznia o drzewo i sięgnął z plecaka butelkę z wodą.
-Nie. Nadszedł czas, nie możemy pozwolić, aby Akatuski i
Czyściciele zaatakowali wioskę.
-Skąd wiesz, że Akatsuki też zaatakuje?
-Czuję, to, a poza tym będą mieli świetną okazję, na
złapanie jinchuuriki.
-Jin…chuuriki? Skąd o niej wiesz?
-To długa historia. Jeśli Akatsuki użyje złapanych biju z
wioski nie zostanie kamień na kamieniu.
-Ktoś musi cię wyleczyć.
-I wyleczy. Yamato-sensei znasz historię o ataku Kyubiego.
-Tak, ale co to ma do rzeczy?
-Dużo, otóż Kyuubi nie uciekł. Trzeci Hokage zataił wszystko
co się wtedy stało. Dziewięcioogoniasty lis został zapieczętowany w dziecku
Czwartego Hokage.
-Ale Yondaime nie miał żony, ani dziecka.
-Hokage może zataić dużo rzeczy, tak jak to, że jestem
jinchuuriki Kyubiego oraz synem Czwartego Hokage – powiedział wstając.
Gdy blondyn wstał Yamato mógł zobaczyć jak rana sama się
zalecza. Chłopak wstał z ziemi i czekał, aż jego sensei również to uczyni.
-C…co?
-Tak, wiem, że masz mnóstwo pytań, ale musimy biec do
wioski.
----Konoha----
Spokojne południe w wiosce. Słońce górowało nad wszystkimi
mieszkańcami, którzy są na dworze. Pięć wielkich kamiennych twarzy Kage, czuwa
nad tym co bronili za życia. Jedna z nich przedstawia obecną Hokage, Tsunade
Senju, która dzień jak co dzień spędzała w gabinecie i wypełniała papiery,
dawała misję, wysłuchiwała raportów i wykonywała wiele innych zadań Kage.
-Hokage-sama! – jakiś chuunin wpadł do gabinetu bez
pukania. – Zespół sensorów wykrył dużą
grupę shinobi, zmierzających do wioski. Maja bardzo duże pokłady chakry oraz
raczej nie są przyjaźnie nastawieni.
-Ogłoś alarm!
-Tak jest!
Tsunade założyła swój zielony płaszcz i wyszła z gabinetu.
Minęła swoją asystentkę Shizune w holu, która zaraz pobiegła za nią. Po zaledwie kilkunastu minutach przed brama
główną, zebrali się wszyscy chunnini i jonini, natomiast genini oraz kilku
chunninów zajmowało się ewakuacją cywili.
Przed mieszkańcami Konohy stały dwie przestępcze organizacje. Członkowie jeden byli
ubrani w czarne płaszcze z czerwonymi chmurami, a na głowach mieli słomiane
kapelusze. Członkowie drugiej mieli czarne płaszcze i maski w kształtach
demonów.
-Czego… - zaczęła Hokage, ale przerwało jej wbicie się w
ziemię między nimi kunaia z trzema ostrzami.
-Przepraszamy za spóźnienie – powiedział niebieskooki
blondyn, pojawiając się w Czarnym Błysku. Obok niego stał jego sensei Yamato.
-Naruto – powiedzieli wszyscy jednocześnie.
-Tak to ja.
-Czego tu szukasz zdrajco?! – warknął jakiś shinobi. – I ty
Yamto?
-Poczekajcie – powiedział Naruto. – Wszystko wyjaśnimy.
-Tu nie ma czego wyjaśniać. Zabić ich!
-Cisza! – krzyknęła Hokage.
-Dziękuje Hokage-sama – powiedział Yamato.
-Babuniu, misja została wykonana prawidłowo – powiedział
Naruto rzucając blondynce zwój, wszyscy doznali szoku, oprócz Hokage. – Chociaż nie całkiem.
-Jak to misja? – spytał Sasuke, podchodząc do Hokage.
-Mieli tajną misję, reszta później.
-Naruto Uzumaki – powiedział lider obu organizacji.
-Co?
-Zginiesz!
Tuż przed twarzą blondyna pojawił się numer 10 z
Czyścicieli. W rękach miał katanę, która była wycelowana w głowę blondyna.
----Naruto---
Katana była zaledwie metr od mojego czoła. Uśmiechnąłem się
i przywołałem swój miecz. Wykonałem szybkie cięcie niszcząc katanę oraz
podcinając gardło dziesiątemu.
-Możecie chwile poczekać, musimy pogadać – wskazałem na
wszystkich w bramie. –Chyba, że śpieszy wam się do grobu.
-Na niego!
-Lisa? – zadałem je oczywiste pytanie, ale ona nie wiedziała
co zrobić.
Pojawiłem się w czarnym błysku, ogłuszyłem ją i zabrałem ze
sobą do Babuni.
-Zaopiekuj się nią – powiedziałem poważnie, patrząc jej w
oczy.
Nic nie powiedziała, wystarczyło mi skinienie głowy. Odszedłem od nich, na kilka metrów, podszedłem
do senseia.
-Sensei, idź do nich.
-Nie będziesz walczył sam – powiedział, a ja się tylko
zaśmiałem.
-Nie będę – odparłem, przegryzając kciuk. – Przyzwanie.
-Część Naruto.
-Cześć. Chcesz się pobawić?
-Pewnie – odparł pokazując kły i pazury.
-Naruto co to ma znaczyć!?
-Zaraz pogadamy, tylko wyrzucę te śmieci spod bramy –
odparłem śmiejąc się.
Nagle przede mną pojawił się drugi, prawie mnie trafił
pięścią, ale ja odskoczyłem do tyłu robiąc salto w powietrzu.
-„Kai” – pomyślałem likwidując pieczęć. – Suiton: Ukrycie we
Mgle.
Cała okolica została spowita przez gęstą mgłę. Chwyciłem miecz w prawą dłoń, a na lewej
pojawiły się trzy czarne szpony.
-Sasuke – usłyszałem głos Babuni. – Niech wszyscy przygotują
się do ataku.
-Nie – odparł Yamato. – Niech nikt nie wchodzi w tą mgłę.
Przez przypadek może zginąć.
-Co masz na myśli?
-Skoro Naruto użył tej techniki t znaczy, że chce walczyć
sam.
-CO? Przecież nie da rady.
-Też tak myślałem, ale zmieniłem zdanie.
-Co cię do tego skłoniło?
-Za nim tutaj dotarliśmy, wyjawił mi swoje tajemnice.
-Ale jeśli Akatsuki użyje biju, Naruto nie ma szans –
wtrąciła Kisuka.
-Nie, on jest jedyną osobą, która może ich pokonać.
-Rish! Ruszamy!
Wskoczyłem w mgłę, od
razu odnajdując ich. Jednego zaszedłem od tyłu, szpony wbiłem mu w plecy, a
mieczem podciąłem gardło. Drugą osoba jaką znalazłem okazała się Hikari. Nie
chciałem jej zabijać, więc ją tylko ogłuszyłem, słabym, lecz celnym ciosem w
kark. Następnie rzuciłem kilka
shurikenów, nasączonych chakrą, które wbiły się głęboko w klatkę piersiową
kogoś.
-Mam cię – usłyszałem za sobą, a chwilę później poczułem
ból.
Spojrzałem w dół, wypluwając krew, z mojego brzucha
wystawała końcówka katany. Mgła zaczęła opadać, gdy zniknęła wszyscy zobaczyli
jak jestem przebity przez miecz. Rozejrzałem się wokoło, Rish także zabił kilku
z nich. Zostało dwóch członków Czyścicieli oraz całe Akatsuki, które stało z
boku.
-Naruto! – krzyk wszystkich rozszedł się chyba po całej
wiosce.
Sasuke ruszył biegiem w moją stronę, ale został zaatakowany
przez członka organizacji. Ten co trzymał miecz, jeszcze bardziej go wepchnął.
-Jak się czujesz, umierając?
W odpowiedzi tylko się uśmiechnąłem. Zamknąłem oczy i
złapałem za końcówkę katany. Ścisnąłem mocno ostrze i przekręciłem nadgarstek,
łamiąc ostrze.
-Mogę spytać o to samo?
Przerażony wyciągnął miecz i odskoczył do tyłu. Rana zaczęła
się zaleczać, a ja schyliłem się po miecz, ostrze zaczęło świecić na czarno, a
smugi chakry krążyły wokół ostrza.
-Demoniczne cięcie! – krzyknąłem, posyłając czarną falę,
która przecięła go na pół.
Za nim powstał głęboki rów, który sięga, prawie do bramy
wioski. Sasuke i członek organizacji, zaprzestali walki, kiedy zobaczyli
przecięte ciało na pół. Przez chwilę wpatrywałem się w krew, która robiła coraz
większą kałużę, wokół przeciętego ciała.
Na mojej twarzy pojawił się duży uśmiech, spojrzałem na ostatniego.
Gdy miałem na niego ruszyć, poczułem ruch za sobą.
Odwróciłem szybko głowę i zniknąłem w Czarnym Blasku, unikając czarnego pręta,
który był centymetr od mojej głowy. Pojawiłem się za Painem, z czarną kulą w
dłoni.
-Rasengan!
-Shinra Tensei!
Niewidzialna fala odrzuciła mnie, pod bramę. Po drodze,
obiłem się kilka razy od ziemi.
-Skąd znasz to jutsu? – przy Yahiko pojawił się jakiś
gościu.
Miał na sobie pomarańczową maskę, z jednym otworem na obok,
w którym był Sharingan. Otrząsnąłem się szybko i wstałem, lekko utykając na
lewą nogę.
-Skąd znasz jutsu Czwartek Hokage? – ponowił pytanie, w
odpowiedzi zacząłem się tylko śmiać. –Co
cię tak śmieszy?
-To, jak mało wiesz o Konosze, mimo, że z niej pochodzisz.
Mój przyjaciel cię poznał Obito, w naszej wiosce jest tak, że ojciec przekazuje
swoje techniki swoim dzieciom.
-Zniszczyć wioskę! – krzyknął zdenerwowany Obito.
Pięciu członków Akatsuki, ustawiło się przed Painem. Złożyli
jakieś pieczęcie, a ich ciała pokryła pomarańczowa chakra. Po kilku sekundach
wyglądali jak miniaturki biju, w minuty na minutę byli coraz więksi, aż w końcu
osiągnęli maksymalne rozmiary. Bestie liczyły od dwóch do siedmiu ogonów, brakowało tylko piecioogonaistego, który był w Kisuce.
-Przygotować się do obrony! – krzyknęła Hokage.
-Kuso! Musze tego użyć. Mokuton: Wielkie Więzienie!
Z ziemi zaczęły wyrastać drzewa, które owijały się wokół
ciał biju, krępując ich ruchy. Kiedy ja byłem zajęty, Pain i Obito pojawili się
po moich bokach, w ich dłoniach były czarne pręty. Kiedy mieli już mnie
przebić, w miejscach, w które celowali pojawiły się czarne kości, a z moich
oczu popłynęła krew. Obok mnie pojawił się Sasuke i Kisuka, którzy odrzucili
ich.
-Jak się czujesz? –spytała Kisuka, ale nie miałem czasu
gadać.
-Zaraz się uwolnią – powiedziałem tylko.
-Więc ich puść – usłyszałem głos Tsunade za mną.
Gdy tylko to zrobiłem, wszyscy shinobi rzucili się do ataku.
Chciałem ruszyć im pomóc, ale dostałem mocny cios w głowę, który wbił mnie w ziemię.
-Oni sobie poradzą, a ty się wyspowiadasz.
-Spowiedź zrobię później – odparłem masując guza.
-Mów o co tu chodzi!
-Później wyjaśnię.
-Nie, teraz.
-Dobra, jestem synem Yondaime, misja się skomplikowała, Pain
mnie rozpoznał i skojarzył nazwisko z Nagato. Pasuje?
-Na razie, a teraz cię podleczę.
-Więc ja ci zadam kilka pytań – wtrącił Sasuke. – Skąd masz
Mokutona i Sharingana?
-„Sharingana? Kurde, nie wyłączyłem go.” Pochodząc z klanu
Uzumaki i Namikaze mam tą moc. W skrócie jestem potomkiem trzeciego syna Rikodu
Senina.
Spojrzałem na walkę. Szło kiepsko, a Akatsuki miało zamiar
rozwalić wioskę jednym ruchem. Skupili się w jednym miejscu i zaczęli tworzyć
bijudamę.
Czyżbyś zakańczał tego ff'a?
OdpowiedzUsuńJak zwykle,wyszło świetnie.
OdpowiedzUsuńEpicka nocia
OdpowiedzUsuńPfff tak po prostu xD spoko, czekam na next
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńoch co za pech, gdyby bardziej uważał nie został by tak szybko rozpoznany, ale walka wspaniała, już wiedzą, że yo syn czwartego hokage...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńoch gdyby tylko uważał nie został tak szybko rozpoznany, ale walka przednia, już widzą, że jest synem czwartego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia