Ukryta Prawda o Naruto -30.
-----Naruto----
To był TEN dzień. Dzisiaj Hosaki miał mi przekazać swojego
Sharingana. Od rana nie mogłem usiedzieć na miejscu, więc wybrałem się na
trening. Gdy wybiła 10 wróciłem do domku, gdzie był Hosaki jakaś dziewczyna.
Miała długie blondwłosy, błękitne oczy i ciepły
uśmiech. Delikatne rysy twarzy i zgrabną
sylwetkę. Na sobie miała białą bluzkę i krótką, ciemną spódniczkę.
-Cześć Naruto. To jest Mei, zajmie się nami po operacji.
-Cześć – powiedziałem do Mei. – Mimo mi cię poznać.
-Cześć, mi również.
-Skoro formalności mamy za sobą, przejdźmy do
najważniejszego.
-Tak w ogóle gdzie odbędzie się ta operacja?
-Tutaj. Mei jest bardzo dobrym medykiem, więc nie musimy iść
do szpitala.
-Jeśli wszystko dobrze pójdzie, za tydzień będziesz
normalnie widział – powiedziała do mnie.
-Chwila, a co będzie z tobą Hosaki-san?
-O mnie się nie martw.
-Jak to mam się nie martwić? Zostaniesz nie widomym.
-Naruto, moje życie dobiega końca, mogę umrzeć w każdej
chwili, a ty masz całe życie przed sobą.
-Może już zaczniemy? – wtrąciła Mei.
-Tak – powiedział Hosaki.
-Nie – dodałem ja.
-Naruto nie zmuszaj mnie, abym coś ci zrobił.
-Hę? – mruknąłem, po czym spojrzałem mu w oczy.
Gdy się ocknąłem, strasznie bolała mnie głowa i nic nie
widziałem. Niech to dziad, uśpił mnie genjutsu. Czułem pod palcami materiał,
który mi zasłaniał oczy i chciałem go zdjąć, gdy poczułem delikatny dotyk na
moich dłoniach.
-Nie zdejmuj go – była to Mei. – Wystąpiły małe problemy,
ale wszystko jest dobrze.
-Kiedy będę mógł to zdjąć?
-Za miesiąc, jeśli nie będzie problemów.
-A co z Hosakim? – spytałem, lecz nic nie powiedziała. –Czy
on?
-Niestety, umarł wczoraj. Jego ostatnie słowa brzmiały
„Powiedz mu, żeby odbudował nasz klan, w nim jest nasza nadzieja, w nim jest
moc Trzeciego Syna Rikodu Senina, to on zaprowadzi pokój na tym świecie.”
Skończyła mówić i zapanowała cisza. Nie wiedziałem co teraz
robić.
-Ile spałem? – spytałem w końcu.
-Dwa miesiące.
-Czyli, że teraz mam leżeć przez miesiąc?
-Nie, masz tylko nie zdejmować opatrunku.
-Więc mogę wyjść?
-Tak, ale…
Nim skończyła wstałem z łóżka, zwalając kołdrę.
-Czekaj! – krzyknęła, z jej głosu można było wywnioskować,
że jest wkurzona.
-Na co?
-Na mnie – usłyszałem znajomy głos.
-Ho…Hosaki-san?
-Tak, a co?
-Ty żyjesz? Mei mówiła…
-Co znowu nagadała moja wnuczka?
-To jest twoja wnuczka?!
-Tak, a co?
-Czemu nic nie mówiłeś?
-Bo nie pytałeś. Jak się czujesz?
-Dobrze.
-Czyli oczy się przyjęły, choć spałeś dość długo. Nie
uważasz, że dwa miesiące to dużo.
-W sumie to bym jeszcze pospał – powiedziałem, ziewając.
Podszedłem do łóżka i się położyłem.
-Naruto? – powiedziała Mei.
-Co?
-Ty wiesz, gdzie jest łóżko.
-Tak – odparłem i zdałem sobie sprawę, że widzę, w dość
dziwny sposób.
Wszystko było czarne, a kontury były niebieskie, jednak, gdy
się trochę skupiłem, zacząłem dostrzegać kolory, a rzeczy były wyraźniejsze.
-Zdejmuj mu to! – rozkazał Hosaki.
Gdy opatrunek zniknął z mojej twarzy, musiałem zamknąć oczy,
od tego światła. Po chwili je otworzyłem i spojrzałem w oczy Hosakiego. Był w
szoku, podobnie jak Mei, ich usta były otwarte co dawało komiczny efekt.
-Coś nie tak?
W i odpowiedzi tylko pokiwali głowami, mimo to nic nie
powiedzieli, co mnie zaczęło wkurzać.
-Powiecie coś w końcu?!
Mei otrzeźwiała i podała mi lusterko. Zacząłem się
przeglądać, oczy wyglądały jak Rinnegan Paina, ale zamiast być fioletowy był
ciemnoniebieski. Byłem w szoku.
-Rin..negan – powiedziałem siadając. –Ale jak?
-W sumie, aktywowanie Rinnegana było tylko kwestia czasu
i ciężkich treningów, ale nigdy nie
sądziłem, że ktoś go aktywuje od razu po przeszczepie.
-Coś mi się wydaję, że jeszcze poczekam z powrotem do
wioski. Muszę nauczyć się go kontrolować.
-Będziesz miał tylko problem z technikami Rinnegana, nikt
ich nie zna.
-O to się nie martw, zrobię mały wywiad z Painem.
-Co masz na myśli? – spytała Mei.
-Wkradnę się do jego umysłu.
-A jak go znajdziesz? Co?
-On mnie znajdzie, wystarczy, ze się dowie, że żyje albo o
tym, ze ktoś po za nim ma Rinnegana, Obito, zaraz będzie chciał go w swoich
szeregach.
-Wątpię, aby to wypaliło – powiedziała Mei.
-Wiec jak mam go znaleźć?
-W czasie, gdy będziesz go szukał, zdążysz go opanować,
metodą prób i błędów. Czy nie tak trenowałeś do tej pory?
-Skąd to wiesz?
-Zwiedziłem sobie twój umysł, gdy wpadłeś w genjutsu –
warknąłem tylko, że to nie fair, a Mei zaczęła się śmiać.
-Możesz go wyłączyć? – spytała Mei.
Gdy tylko spróbowałem go wyłączyć, czułem jak całe ciało
drętwieje i uderzam głową w podłogę.
Ocknąłem się w nicości, jeśli można nazwać to miejsce, gdzie
nic nie ma. Otaczała mnie ciemność, pustka, nic kompletne nic.
-Halo!? – krzyknąłem, ale usłyszałem tylko swoje echo.
-Nie krzycz tak – usłyszałem głos, od którego przeszły mi
ciarki po plecach.
Odwróciłem się, za mną było coś, okryte czarnym płaszczem,
zamiast normalnej dłoni miał kości, które trzymały dużą kosę.
-Kim jesteś? Gdzie jestem?
-Jestem śmiercią, a ty jesteś w moim świecie. Choć nie
przyszła na ciebie pora. Po co tu przybyłeś?
-Co? Ja nie chciałem tu być, chciałem tylko wyłączyć
Rinnegana i znalazłem się tu.
Nagle spod kaptura, pokazały się oczy. Był to Rinnegan.
-Rinnegan? O co tu
chodzi.
-Rinnegan, to oczy śmierci. Gdzie tylko się pojawią, jestem
tam ja, czyli śmierć. Nie wiem skąd je masz, ale one potrafią nieść tylko zło.
-Na pewno nie, przecież Rikodu Senin…
-Zginął przez te oczy, gdyby był normalnym człowiekiem nie
musiał by walczyć z Jubim.
-Wtedy świat by…
-Znalazłby się ktoś inny. A teraz zostałem śmiercią.
-Co? Ty jesteś...
-Tak ja byłem Rikodu Seninem, pod koniec mojego życia
zacząłem szaleć przez te oczy, dlatego rozdzieliłem Jubiego i uwolniłem 9 biju,
było pewne, ze po tym zginę. Po tym Rinnegana aktywował Madara, który jak
wiadomo był zły, następnie Pain, czy Yahiko jak kto woli, również jest zły. Te
oczy niosą tylko śmierć.
-Ja nie jestem zły!
-Skąd to możesz wiedzieć? Nie tobie jest oceniać.
-Co?
-To czy byłeś zły, czy dobry dowiesz się pod koniec życia,
gdy staniesz przed sądem.
-Co ty pieprzysz?!
Chcę stąd wyjść!
-Wiec idź, kto ci broni. Zawsze znajdzie się droga do wyjścia
stąd.
Odwróciłem się, ale zatrzymałem się w pół kroku.
-Jeśli ktoś umarł, może wrócić do żywych.
-Tak, dzięki Rinneganowi można kogoś wskrzesić, ale ten,
który tego użyje umiera. Chcesz wskrzesić swoich rodziców – stwierdził.
-Skąd wiesz?
-Widzę twoje marzenia i wspomnienia. Obiecałeś ojcu, że ich
wskrzesisz, ale to nie jest możliwe, aby równowaga się zachwiała. Kiedy ktoś
się rodzi, ktoś musi umrzeć.
-Nie ma innego sposobu?
-Jest.
-Jaki? – wyrwałem się nim pomyślałem.
-Możesz podpisać że mną pakt.
-Jaki?
-Cena duszy Yondaime i jego żony jest wysoka, będzie cię
kosztować 500 dusz.
-500 dusz?
-Tak, gdy oddasz mi tyle dusz, oddam ci rodziców.
-Jak niby miałbym to zrobić?
Za nim odpowiedział wyjął spod płaszcza jakiś mały sztylet,
pokryty złotymi runami. W rękojeści miał jakiś czerwony kryształ. Rzucił mi go,
a gdy go złapałem, kryształ zmienił kolor na czarny.
-Gdy kogoś zabijesz, zanurz go w krwi, wtedy zapieczętujesz
duszę. Kiedy nazbierasz dosyć, pojawisz się w tym miejscu. Wiec zgadzasz się?
Przez chwile wpatrywałem się w ten sztylet, po czym
spojrzałem w jego oczy.
-Tak.
Nagle sztylet zaczął się unosić i wbił mi się w serce. Oczy
rozszerzyły mi się w szoku i padłem na podłogę, której nawet nie widziałem.
-AAAAA! – krzyknąłem, gdy się ocknąłem.
Zerwałem się z łóżka.
-Spokojnie –Mei złapała mnie za ramiona i próbowała mnie
uspokoić.
Złapałem się w miejsce, gdy wbił się w sztylet. Pot spływał
mi po twarzy nie miłosiernie, płuca chciały mi wyjść na wierzch, a serce waliło
jak dzwon w kościele.
-To był tylko koszmar- powiedziała Mei.
Podała mi szklankę wody, którą od razu wypiłem.
-Co ci się śniło?
-Nie… nie wiem – odparłem nie wiedząc co o tym myśleć.
Położyłem się do łóżka i spojrzałem przez okno. Było ciemno.
Mei wyszła z pokoju, a mój wzrok przeniósł się na sufit. Nagle poczułem, że mam
coś na brzuchu pod kołdrą. Gdy spojrzałam pod nią, zobaczyłem sztylet ze
złotymi runami.
Poczułem jak oczy rozszerzyły mi się w szoku, trzęsącą się
ręką chwyciłem za rękojeść i wyjąłem go spod kołdry.
-Czyli nie był to sen – powiedziałem przypominając sobie
całą rozmowę.
Leżałem z godzinę, patrząc w sufit. W końcu nie wytrzymałem
i wstałem. Ubrałem się i wyszedłem z pokoju, spojrzałem na śpiącą Mei i
wyszedłem z domku. Gdy tylko otworzyłem drzwi poczułem chłód na twarzy, który
od razu mnie otrzeźwił. Ruszyłem w kierunku lasu.
Musiałem sobie potrenować.
-Naruto! – krzyk Mei rozproszył mnie i nie udało mi się
wystrzelić z palców pocisków. –Naruto!
-Co? – spytałem, gdy w końcu mnie znalazła.
-Chodź, bandyci zaczepili dziadka.
Będzie dobra okazja, aby przetestować Rinnegana.
-Gdzie?
-W wiosce. Dziadek zawsze ich przepędzał, ale teraz jest ich
więcej.
Złapałem za ramię Mei i zniknęliśmy w Czarnym Błysku.
Pojawiliśmy się na dachu jednego z budynków, w wiosce. Od razu zaoczyliśmy jak
wszyscy ignorują bandę, która otoczyła Hosakiego. Od razu znalazłem się przed
staruszkiem, trzymając Excalibura na barku.
-Młody bohater szuka guza – powiedział jeden z nich.
-Naruto – powiedział Hosaki.
-Spadać, stąd jeśli wam życie miłe.
-Grozisz mi? Mój ojczulek jest znanym politykiem, wiec
lepiej sobie uważaj.
Chłopak, chyba w moim wieku, próbował mnie ominąć, ale gdy
był na równi ze mną wyprostowałem rękę, którą trzymałem miecz.
-Powiedziałem spadać!
Jego oczy rozszerzyły się i odskoczył do tyłu.
-Brać go! – krzyknął, trzymając się za gardło.
-Suiton: Ukrycie we Mgle.
Wykonałem jedno z moich ulubionych jutsu, jednocześnie
przywołując Risha, który o nic nie pytał tylko się rzucił na bandę. Było ich
10, akurat po pięciu.
-Demoniczne Pazury! – z mojej lewej dłoni wyrosły trzy
czarne pazury, którymi podciąłem jednemu gardło. –Katon: Ogniste Lasso.
Sznur z czarnego ognia, owinął się jednemu z nich wokół szyi
i zaczął palić. Jego krzyk roznosił się po całej okolicy i napawał mnie
szczęściem.
-Demoniczne cięcie! – dwie połówki ciała przewróciły się na
boki, ukazując swoje wnętrzności.
-Rasengan! – moja ręka przeszła na wylot, przez brzuch
jakiegoś mięśniaka.
Ostatnim okazał się ten, który chciał mnie ominąć.
Specjalnie dezaktywowałem mgłę, aby mógł zobaczyć swoich kompanów.
Za każdym razem, gdy
ktoś padał martwy maczałem sztylet w jego krwi. Ostrze najpierw stawało się
czerwone od krwi, a po sekundzie kolor wracał do normalnego, srebrnego.
-Spadaj! – warknąłem, a on wystraszony zaczął uciekać,
potrącając co rusz kogoś albo coś.
Wszyscy zaczęli się oglądać na mnie. Ja mając to gdzieś
odwróciłem się w stronę gdzie był Hosaki, obok niego była Mei i pomagała mu
wstać.
-Nie musiałeś ich zabijać – powiedział spokojnie Hosaki.
Złapałem ich i zniknęliśmy w Czarnym Błysku. Pojawiliśmy się
w domku, Mei od razu zaczęła oglądać dziadka, czy nie ma żądnych ran.
-Po co ich zabijałeś?
-Żeby już nikogo nie gnębili.
-Nic mi nie zrobili.
-Tobie nie, a innym?
-Skąd wiesz, ze komuś coś zrobili?
-Spojrzałem w umysł jednego z nich.
-Naruto, nie powinieneś tak robić, nie nam jest oceniać
kogoś.
-Ja ich nie oceniłem, pomogłem zaprowadzić ich przed sąd
ostateczny.
-Co masz na myśli? – spytała Mei.
-Nic.
-Otwierać! – usłyszeliśmy krzyk i walenie do drzwi.
-To pewnie strażnicy, dowiedzieli się co zrobiłeś.
-Nie, raczej ludzie tego knypka co go puściłem.
-Rozwalić dom!
Szybko rzuciłem się w kierunku Mei i Hosakiego i w ostatniej
chwili ich złapałem. Zniknęliśmy za pomocą Hirashin, a dosłownie pół sekundy
później domek został wysadzony. Pojawiliśmy się gdzieś w lesie, poza Krajem
Żelaza. Położyłem ich pod jednym z drzew, byłem wściekły, a rządza mordu zaczęła
mną panować.
-Zajmij się nim – warknąłem do Mei i zniknąłem w Czarnym
Błysku.
Pojawiłem się na środku ruin domku. Dym z palących się desek
zasłonił mnie, ale po chwili silny wiatr pozwolił im zobaczyć od kogo zostaną zabici.
Byli do bandyci, tak jak zgadywałem.
-Brać go! – krzyknął jeden z nich, ale ja zniknąłem.
Pojawiłem się jakieś sto metrów nad ziemią. W mojej prawej
dłoni zaczął tworzyć się Rasengan. Gdy był gotowy, poczułem silny ból, w całej
ręce, zapewne po Rasenshurikenie, podczas walki z biju. Zignorowałem go i
dodałem więcej chakry. Powiększyłem go i
zwiększyłem prędkość rotacji.
-Odama Rasengan! – ryknąłem wściekły uderzając w ziemię.
Na następny rozdział będziecie musieli trochę poczekać. Może poajwi się w tym tygodni, ale to tylko może. Zdjecie Mei w Galerii.
Rozdział świetny... widać że umiejętności Naruto rosną.
OdpowiedzUsuńRobi się coraz ciekawiej.
Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next
Ohayo
OdpowiedzUsuńCzytam Cię jeszcze gdy pisałeś poprzednie opowiadania (praktycznie od początku). Więc czemu dopiero teraz pisze komentarz? Są dwa powody:
1. Nie miałam konta na shippudenie
2. Jestem lenieeeem któremu nawet Nie chce się przejść 2 metrów po picie w upalny dzień. Tiaa ^^"...
Muszę przyznać że twoje opowiadania mają w sowie to coś co mnie przyciąga. Jak mi powiesz co to będę wdzięczna ^^ . Szkoda że w tym opowiadaniu nie ma Kiry ( dobrze pamiętam?) bardzo ją lubiłam .
Dochodząc do sedna sprawy. Rozdział ciekawy... ale moim zdaniem lekka przesada z wątkiem ożywienia Minato i Kushiny. Nie to że jest zły ale sposub w jaki jest przeprowadzony niezbyt mi się podoba. Będzie wmiare spoko jak nie zrobisz jednak z Naruto psychopaty. A trochę na to wygląda.
JA CHCE NARUTO SPOWROTEM W KONOSZE!!!! *pokasłuje od krzyku* Hm...hm... Tak. Mam nadzieję że niedługo tam wróci. Chce zobaczyć (przeczytać) reakcję jego znajomych ^^.
Ciekawią mnie jeszcze parę rzeczy.
1. Czy Hosaki i Mei też udadzą się z Naruto do Konohy. No bo np. Hosaki jest stary i może umrzeć po drodze lub zamordowany razem z Mei. Albo udać się w swoją stronę.
2. Co kurze z Nagato, Konan i ich bachorem?!?!? Czy oni nie powinni jakoś zareagować gdy Yashiko pojawił się pod bramą albo na widok Naruto?!
3. Czy Naruto w ogóle wróci do wioski? Bo mam wrażenie że wielu zbierania tych 500 dusz (minus te z 3 które już ma) nie zostanie skrytobójcą do wynajęcia i czy nie wróci już z rodzicami. To by było ciekawe muszę przyznać.
4. Czy ustaliłeś już z kim będzie Naruto? Sorry Ale jestem fanką romansów i shojo ^^. I to mnie ciekawi. Moje propozycje to
1. Kisuka przyjaciółka, można by to rozwinąć
2. Lisa ,dziewczyna uratowana przez Naruto i działająca w jednej organizacji z nim przez 2 lata
3. Mei. Tu można od podstaw zbudować ich relacje. Było by to ciekawe rozwiązanie.
5. To mnie chyba ciekawi najbardziej. Czy Mei też ma moce 3 syna. No bo jest wtyczką Hosakiego Ale nie jest że tak powiem "czystej" krwi.
To chyba wszystko. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam i życzę weny
Aimi Naokimi
Ps: za wszelkie błędy przepraszam i usprawiedliwiać się dysleksją :) .
Rozdzialik świetny oby szybko był next tak do tygodnia:D
OdpowiedzUsuńWOOOOW świetnie! ale się rozkręciło :D Naruto trochę nie fair to robi :/ ale jego wola, wszystko dla rodziców, czyż nie? Dużo weny!!! :>
OdpowiedzUsuńNie chce żeby,Naruto był tym złym 😔
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńo tak umiejętności Naruto rosną, podejrzewałam że Mei może być jego wnuczką no i pakt ze śmiercią...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńo tak wspaniale, umiejętności Naruto rosną, podejrzewam, że Mei może być jego wnuczką no i ten pakt ze śmiercią...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia