Ukryta Prawda o Naruto -14.
Naruto stał na środku małej polanki. Słońce dawało
przyjemne, ciepłe promienie, a wiatr poruszał jego spiczastymi blond włosami.
Niebieskie oczy kierowały swój wzrok na rudego przyjaciela, który leżał na
ziemi tuż przed nim. Jego ogon powolnie falował w powietrzu.
-Więc od czego mam zacząć w przywołaniu? – spytał w końcu
blondyn nie wytrzymując i przerywając panującą ciszę.
-Zapamiętałeś pieczęcie? – spytał Kurama, na co chłopak
skinął głową. – Najpierw przegryź palca, najlepiej kciuk – Uzumaki od razu to
uczynił. – Następnie złóż pieczęcie, koncentrując chakrę i uderz dłonią w
ziemię lub jakiekolwiek podłoże.
Gdy Naruto uderzył dłonią w ziemię, w małej eksplozji i
kłębie dymu pojawił się mały czarny wilczek. W jego oczach był strach i
przerażenie, cały się trząsł, łapy miał położone na pysku, aby zasłonić oczy.
-Nie bój się – powiedział troskliwie Uzumaki, kładąc rękę na
nim.
Blondyn zaczął głaskać wilka, który spojrzał na niego.
-Wybacz, trenuje właśnie przyzwanie i przez przypadek
musiałem przyzwać ciebie. Jak się nazywasz.
-Jestem Kinomaru, syn głowy klanu Wilka.
-Ja jestem Naruto Uzumaki?
-Trenujesz przyzwanie? – spytał już spokojnie wilk.
-Tak, wczoraj podpisałem pakt, a dzisiaj trenuję.
-Tata mi mówił, że nikt nie przyzwał wilka od przeszło 10
lat.
-Zapewne ostatnio byliście przyzywani przez moją matkę.
-A jak się nazywa?
-Kushina Uuzmaki, ale nie żyje.
-Przykro mi, powiem tacie, aby się nie martwił.
-Na razie – powiedział Uzumaki, a wilczek zniknął w kłębie
dymu.
-Trenujesz dalej? – spytał lis.
-Tak, spróbuje jeszcze raz, ale użyje więcej chakry.
Chłopak zrobił to samo co wcześniej, tylko, ze skupił dwa
razy więcej energii. Gdy uderzył dłonią w ziemię, w obłoku dymu pojawił się
czarny wilk wielkości sporego psa. Patrzył wrogim wzrokiem na blondyna,
ukazując mu swoje kły. Pazury wbijały się w ziemię, a warczenie rozchodziło się
po całej polanie.
-Cześć – powiedział Naruto. – Jestem Naruto Uzumaki.
-Jestem Toba, głowa klanu wilka oraz ojciec Kinomaru, wilka,
którego przyzwałeś wcześniej – jego basowy głos był wypełniony dumą i lekką
wrogością do Naruto.
-Przepraszam, dzisiaj zacząłem trenować i jeszcze nie wiem
ile chakry używać – powiedział a Toba skinął lekko łbem. – Jaki będzie mój
test, abym mógł was przyzywać – powiedział blondyn, a wilk zaczął patrzeć mu w
oczy jakby się zastanawiał.
-Bądź tu jutro o świcie, niech nikt o tym nie wie –
powiedział i zniknął.
-To było dziwne – skomentował Naruto, gdy dym się rozwiał.
-Racja – poparł go Kurama. – Niedługo przyjdzie Asami, więc
znikam – powiedział lis i zmienił się w pomarańczową chakrę, która wniknęła w
brzuch chłopca.
----Naruto---
Gdy Kurama zniknął, usiadłem pod drzewem i czekałem. Po
zaledwie kilku minutach przyszła Asami, niosła ze sobą dwie drewniane katany. Stanęła
przede mną.
-Cześć – powiedziałem patrząc w jej czarne oczy.
-Hej – odparła mi rzucając mi jedną katanę. – Zaczynamy
naukę walki kataną.
-Hai! – odkrzyknąłem zrywając się z ziemi.
-Najpierw podstawy, jest wiele stylów, ale ja cię nauczę
tego podstawowego. W wiosce jest mało ludzi posługującymi się tą bronią, więc w
walce możesz mieć przewagę.
-Jak trudna jest nauka władania kataną? – spytałem oglądając
drewnianą broń.
-Każdy uczy się inaczej, na przykład ja mam łatwo, ponieważ
mam Sharingana, ktoś kto zna jakiś styl, ma łatwiej, niż ktoś kto dopiero
zaczyna naukę.
-„Mogę zrobić tak, aby oczy miały właściwości Sharingana,
ale nie miały jego wyglądu” – spytałem w myślach.
-„Tak się nie da, jedne co mógłbyś zrobić, to użyć Henge
albo rzucić na siebie iluzję, ale gdy ona aktywuje Sharingana rozpozna to” –
odparł mi Kurama, na co ja odpowiedziałem niezadowoleniem.
-Zaczynamy? – spytała czarnowłosa.
-Ta – odparłem ociągając się.
Pierwszy trening był bardzo prosty, dziewczyna Itachiego
pokazywała mi tylko postawy, ale od jutra miała się zacząć katorga. Po trzech
godzinach skończyliśmy, a ja miałem opanowane trzy podstawowe postawy ciała.
Dwie do obrony i jedna do ataku.
Gdy Asami poszła już do wioski, ja chciałem zacząć inny
trening, ale do tego musiałem mieć pewność,
że nikt mnie nie zobaczy.
-Wyczuwasz tu kogoś? – powiedziałem na głos do Kuramy.
On po chwili zaczął wychodzić na zewnątrz. Nie czułem już
tego dziwnego uczucia, gdy lis wychodził na zewnątrz, co mogło mi kiedyś pomóc
w walce. Kiedy będzie opuszczał moje ciało, nie będę rozkojarzony.
-Nie, jest czysto. Rasengan i Hirashin?
-Tak, tylko nie wiem skąd wziąć kunaie taty.
-A wziąłeś zwój z tą techniką?
-Ta, mam go w kieszeni.
-Może tam jest jakaś wskazówka.
Od razu rozwinąłem ten zwój i zacząłem go czytać, z większą
dokładnością niż wcześniej. Na samym końcu było to co napisałem.
-Kunai możesz przyzwać ze specjalnej skrytki, jest ich tam
tak dużo, ze nie musisz się martwić, że ich braknie, wystarczy ci tylko jedna
pieczęć, aby przywołać jednego z nich– streściłem czytając na głos.
Od razu złożyłem tą pieczęć, a w mojej dłoni pojawił się
jeden nietypowy kunai. Miał trzy ostrza, a na rączce, była jakąś pieczęć, w
dodatku był ciężki, to akurat mnie cieszyło,
nie lubiłem lekkich broni.
-Co oznacza ta pieczęć?
-Nie wiem, aby się tego dowiedzieć musiałbyś opanować
Fuinjutsu.
-Może kiedyś – powiedziałem podrzucając kunai.
Następnie chwyciłem go mocno i rzuciłem w drzewo oddalone o
jakieś 50 metrów. O dziwo wbiło się idealnie w miejsce, które celowałem.
-Bardzo dobra broń – powiedziałem, po chwili ciszy.
-Yondaime na pewno nie używał byle czego – dodał Kurama. –
Spróbuj się do niego przenieść.
-A co się stanie jak mi się nie uda?
-Nie wiem, chyba nic się nie stanie w ogóle. Wiesz co masz
zrobić, aby się przeteleportować?
-Tak, muszę wyczuć chakre w kunaiu, a następnie zechcieć
przeteleportować się do niego.
-Więc co się może nie udać?
-Nie wiem.
Skończyłem rozmowę i zacząłem koncentrować się na tym
kunaiu, który jest wbity w drzewo. Wyczucie go było dość łatwe, ale gdy
zachciałem przeteleportować się do niego nic nie czułem, w końcu dałem sobie
spokój i otworzyłem oczy. Tylko, ze nie byłem przy Kuramie, tylko przy drzewie,
a dokładnie przy kunaiu, którego rzuciłem. Spojrzałem w stronę lisa, po czym
upadłem bezwładnie na ziemię, a przed oczami miałem ciemność.
-----Narracja trzecio osobowa----
Kurama od razu zaczął biec do chłopaka, który nie dawał,
żadnych oznak życia. Na szczęście, gdy przybliżył ucho do ust chłopaka wyczuł
spokojny oddech. Odetchnął z ulgą. Za pomocą ogona wyrwał kunaia z drzewa i
położył go przy Uzumakim. Nie wiedząc za bardzo co zrobić położył się obok
blondyna i zasnął czujnym snem.
Wieczorem Naruto obudził się, budząc przy tym Kurame,
podniósł się do pozycji siedzącej i złapał się za bolącą głowę.
-Co ci jest? – spytał lis.
-Głowa mi pęka – powiedział cicho.
-Pewne skutki uboczne po pierwszej teleportacji.
-Oby to szybko przeszło – powiedział niebieskooki i wrócił
do pozycji leżącej zamykając przy tym oczy.
Po kilku minutach przestał czuć ból, więc wstał, aby trochę
się ogarnąć. Spojrzał na ciemne już niebo, a następnie rozejrzał się po
okolicy.
-Spróbuję jeszcze Rasengana i idę do domu – powiedział,
chowając kunaia do kabury. – Tym razem włączę Sharingana.
-Nie wiem czy to dobry pomysł, jesteś wyczerpany.
-Jeśli jutro będę miał walczyć w tym teście wilków, to wolę
mieć jakiegoś asa.
-I tak sądzę, że to za dużo jak na jeden dzień.
Mimo słów lisa, Naruto postawił na swoim. Włączył Sharingana
i wystawił dłoń do przodu. Skupiał się na informacjach od ojca. Na początku
skupić trochę chakry w jednym punkcie,
następnie zacząć ją obracać we wszystkie strony dodawając powoli chakry. Po
sporym wysiłku udało mu się zrobił Rasengana o średnicy jakiś czterech
centymetrów. Gdy uderzył w drzewo, zamiast powalić je powstał okrąg na nim o
dziwny wzorze.
Oddech blondyna był ciężki i szybko. Opierał się prawa ręką
o drzewo, aby nie upaść. W dodatku zaczął czuć ból w oczach. Lis stanął przed
nim, gdy spojrzał mu w oczy pysk otworzył mu się na rozszerz.
-Trzecia łezka – wydukał Kurama.
-Super – powiedział cicho blondyn.
-Na dzisiaj starczy, zaraz zemdlejesz, a ja boję się, że… -
nim skończył mówić Naruto upadł trzymając się za brzuch.
Chłopak zwijał się z bólu dobre pięć minut, Kurama przez ten
czas nic nie mógł zrobić. Wiedział, przez co to było wywołane i wiedział, że
nic nie zrobi. Gdy wszystko ustało, chłopak wypluł trochę krwi i spojrzał na
lisa.
-Co… co się… się stało?
-Musisz poznać prawdę – powiedział tajemniczo. – Na początek
ci powiem, że zmieni się kolor twojej chakry i nic z tym nie zrobisz. Zamiast
niebieskiej będziesz miał czarną, ponieważ taki kolor ma demoniczna chakra.
Przez cały ten czas spowalniałem ten proces, myślałem, że uda mi się dłużej, ale się przeliczyłem, a ty go
przyśpieszyłeś ty wysiłkiem.
-Oprócz koloru zmieni się cos jeszcze – spytał nie
zmieniając swojej pozycji.
-Tak, na przykład zamiast zrobić tego dziwnego wzoru na
drzewie zmiótłbyś je i kilka drzew za nim. Dlatego musisz uważać, uważać i
jeszcze raz uważać. W dodatku twoje zdolności regeneracyjne wzrosną. Za chwilę będziesz wstanie iść do domu.
Było tak jak powiedział Lis. Naruto po kilku minutach wstał
i zaczął iść do domu, lecz, gdy przeszedł przez polankę, stanął w miejscu, zamyśloną miną. Kurama, stał za nim i czekał,
co chce zrobić jego przyjaciel. Naruto wystawił prawą rękę do przodu i zaczął
skupiać chakrę.
-----Naruto----
Postanowiłem zrobić jeszcze raz Rasengana. Było tak jak
powiedział Kurama, zamiast niebieskiej miałem czarną chakrę, co odbiło się też
na Jutsu. Zamiast niebieskiej kuli, była czarna, choć może to dobrze, bo nikt
nie będzie podejrzewał, że jest to Jutsu mojego ojca.
-Nie próbuj – powiedział Kurama. Spojrzałem mu w oczy,
czekając na dalszą część wypowiedzi. – Jeśli nie będziesz idealnie panował nad chakrą,
zranisz siebie.
-No to się wyleczę, a ciekawość muszę zaspokoić. Nie mów mi,
że nie jesteś ciekawy jak zadziała czarny Rasengan.
-Jestem, ale nie twoim kosztem zdrowia.
Nie słuchałem go już, tylko uderzyłem kulą w drzewo. Rozmiar
Techniki był taki sam miał jakieś 4 centymetry średnicy, ale siła wzrosła
kilkukrotnie. Zamiast wgłębienia, fala uderzeniowa zmiotła trzy drzewa za
celem. W drzewo, które uderzyłem przestało istnieć. Na moje nieszczęście moja
ręka też ucierpiała. Zaraz po ataku, opadła bezwładnie wzdłuż ciała, a ból
przeszywał całe moje ciało.
-Mówiłem – powiedział Kurama i zniknął, wracając do mojego
ciała.
Postanowiłem iść do wioski, aby uniknąć jakiś pytań, gdy
ktoś przyjdzie sprawdzić ten hałas. Po
zaledwie kilkunastu krokach, moja ręka była sprawna, choć czułem mały ból, gdy
nią poruszałem.
-„Jak wyjaśnisz wagary w Akademii?” – spytał Kurama, gdy
przechodziłem przez Akademię.
-„Tak jak zawsze, niechęcią do nauki”- odparłem nie
przejmując się tym.
-„Wiesz, że twój kuzyn pewnie będzie ci prawił morały.”
-„Nie będzie tak źle.”
Resztę drogi minęła w ciszy. Gdy wchodziłem do domu zacząłem
mieć wątpliwości, czy aby na pewno nie będzie tak źle. Nagato i Konan byli w
kuchni i jedli kolację. Gdy zobaczyłem jedzenie od razu zaburczało mi w brzuchu,
przypominając sobie, że oprócz śniadania, dzisiaj nie miałem nic w ustach.
-Cześć – powiedziałem zwracając na sobie ich uwagę.
-Gdzie byłeś cały dzień? – spytała Konan.
-Był tutaj twój nauczyciel, Iruka, pytał czemu nie było cię
w Akademii.
-Trenowałem z Asami – odparłem.
-Nie kłam, był też Sasuke. Mówił, że lekcje mieliście to 11,
a z Asami byłeś umówiony na 12. Byłeś na wagarach?
-Jak zwykle – powiedziałem prawdę. –Po co chodzić do
Akademii.
-Jeśli jej nie zaliczysz nie zostaniesz shinobi – powiedziała
Konan.
-Wiem to.
-Więc zaczniesz chodzić do Akademii?
-No dobra, ale jutro jeszcze nie idę, mam ważną sprawę do
załatwienia.
-Jaką? – spytał Nagato.
-Prywatną – skłamałem, nie mogłem mu przecież o tym
powiedzieć.
-Dobra, ty się będziesz tłumaczyć nauczycielowi – powiedział
Nagato machając na mnie ręką.
Odetchnąłem z ulgą w duchu. Zrobiłem sobie szybko kolację i
poszedłem się wykąpać. Gdy kładłem się na sofie, podszedł do mnie jeszcze
Nagato.
-Znaleźliśmy mieszkanie, jutro załatwimy formalności, więc
wieczorem będziemy się przeprowadzać – powiedział, a ja skinąłem tylko głową.
Wziąłem jakaś książkę, o klanach wioski. Szukałem informacji
na temat Mokutona, o którym praktycznie nic nie wiem. A w książkach
udostępnianych dla wszystkich były tylko informacje, które były dla mnie
nieprzydatne, między innymi kto go używał, była opisana jego siła, ale żadnych
technik. Gdy skończyłem czytać położyłem ją na stoliku. Moje oczy powędrowały w
sufit, a ręka wylądowała na czole. Zasnąłem w takiej pozycji.
Blog już ma przeszło 2 tysiace wyświetleń, co mnie cieszy. Szkoda tylko, ze jest trochę mało komentarzy, bo niewiem czy coś się nie podoba.